Lotta Ullmann

Lotta Ullmann

Umiejętności bojowe : II
Skąd : Rovaniemi, Finlandia
Rok nauki : VII
Wiek : 17 lat
Jestem : za Protagonistami
Genetyka : brzeginia
Czystość krwi : czysta
Status majątkowy : majętny

Lotta Ullmann Empty
PisanieTemat: Lotta Ullmann   Lotta Ullmann EmptyPon Sty 05, 2015 11:21 pm

Lotta Daphne Ullmann
VII klasa | Kolvarien | Czysta krew
Rovaniemi, Finlandia | Majętny | Jestem za Protagonistami  

Ludzie mają to do siebie, że potrzebują stałego obiektu uwielbienia. I można go nazwać w każdy sposób. Złoty cielec. Bogowie Asgardu. Perfumy od Coco Chanel.
Czy Lotta Ullmann.
Ja tylko byłam na tyle szczodra, by dać im siebie.

Charakter

Some boys kiss me, some boys hug me
I think they're O.K.
If they don't give me proper credit
I just walk away

Na głowie mam koronę, w ręku dzierżę berło, na stópkach lśnią mi diamentowe pantofelki. Popatrz na tę gwiazdkę z nieba, chcę ją teraz-zaraz. Już jest moja!
Mam siedemnaście lat, a u stóp cały świat. Mrugnę okiem, poślę słodkiego buziaczka i już otacza mnie grono wielbicieli, w moich oczach nie ma człowieka, który by mnie nie uwielbiał. Bo jak można nie, jestem słodka, urocza, taka milutka, wręcz do rany przyłóż. Oczywiście, to wszystko dopóki dostaję czego chcę - z chwilą, w której czegoś mi brak potrafię zmienić się w prawdziwą jędzę. Jestem też jędzą, kiedy nie mogę się należycie wyspać. I kiedy kończą się w sklepach moje ulubione rzeczy. Najbardziej na całym świecie nie lubię czekać. Czekanie mnie morduje!
Nie wiem, nie wiem, co lubię. Wiem za to czego nie lubię - nie lubię tłumów, nie lubię milczeć, nie za długo, nie lubię bezsensownych wycieczek, robaków, spędzania czasu na łonie natury (choć kocham gwiazdy, gwiazdy w swojej nierzeczywistości są tak piękne), nie lubię jeść - choć czasem łapie mnie głód i wtedy zajadam się wszystkim co popadnie, najlepiej by było słodkie, nie lubię ćwiczyć, nie lubię się tłumaczyć, nie lubię rozmawiać o uczuciach, szczególnie swoich. Nie lubię się na siłę dostosowywać - życie mam tylko jedno, przynajmniej tym karmiono mnie od dzieciństwa. Więc skoro mój czas wciąż się kurczy, dlaczego mam podporządkowywać się regułom, które mi nie pasują? Wolę, usilnie, uparcie niczym wół, z uporem maniaka, naginać świat do własnych zapotrzebowań. Bo, przykładowo, kocham spać - ale w dzień, noc jest najpiękniejszą porą dnia, właśnie wtedy najlepiej mi się myśli, kocha, je, słucha muzyki, sprząta - po prostu żyje. Kocham patrzeć na wstające słońce. Właśnie - słońce, nie lubię go. Bo parzy moją skórę, oślepia, sprawia, że jest gorąco. Wolę kiedy pada deszcz. The Weather Girls śpiewały kiedyś It's Raining Men! Hallelujah! - It's Raining Men! Amen!, mogłoby to posłużyć za moje życiowe motto. Jedno z wielu. Często słysząc różne cytaty myślę „o, to mogłoby być moje życiowe motto”, ale potem, niestety, zapominam o nich. Tak bardzo chciałabym pamiętać o wszystkim, mam nawet specjalny notes i pióro, zawsze w torebce, są piękne - obiecałam sobie, że będę zapisywać tam rzeczy, o których chcę pamiętać, pomysły, jakich nie mogę zapomnieć, a nawet wydarzenia, których nie chcę przegapić - jak zwykle nic z tego nie wyszło.
Często coś mi nie wychodzi, stawiam sobie cele, snuję górnolotne plany, obiecuję tak wiele - a potem, po prostu, nic z tego nie ma. I co najlepsze/dziwniejsze/najsmutniejsze, w ogóle się tym nie przejmuję.
Mogłabym być lepszym człowiekiem - ale nie chcę. Nie chcę się zmieniać, najwygodniej mi tak jak jest. Nie wiem czy lubię siebie, nie wiem czy lubię być sobą. Wiem tylko, że nie potrafię być kimkolwiek innym.
Żartuję sobie w duchu, że urodziłam się na złym kontynencie, przecież jestem jedną z tych kalifornijskich Valley Girls, majestatycznie przechadzających się po deptakach w L.A., czytających Vogue’a, kupujących dla zabawy drogie ubrania i jeżdżących kabrioletami bez dachów. Nigdy nie nakręciłoby się o mnie filmu, bo w filmach promuje się te brzydkie, rudawe typy pokroju Molly R. (przeklęta Molly!), by dziewczynki na całym świecie miały marzenia i wierzyły, że skoro są brzydkie to przynajmniej mogą być szczęśliwe. Niedoczekanie!
Bardzo szybko się denerwuję. Na dobrą sprawę wszystko mnie denerwuje. Ludzie. Słowa. Artykuły w gazetach. Brak bezglutenowego pieczywa na śniadanie. Miąższ w świeżo wyciśniętym soku z pomarańczy. Jestem cholerykiem, przyznaję się do tego z duma, a na dodatek mam paskudny charakter.
I lubię biegać. Lubię uciekać.
Czy nie masz czasem wrażenia, że wiecznie uciekamy? Przed wszystkim, dorosłością, przeszłością, przyszłością, wszelkimi czasami złożonymi, trudnymi decyzjami. Mamimy się młodością, licem bez zmarszczek, jak mantrę powtarzając, że mamy jeszcze czas. Mamy jeszcze czas, nie musimy wiedzieć kim będziemy w za lat dziesięć czy piętnaście, kiedy dorośniemy.
Nie wiem kim zostanę, gdy będę już duża. Przez głowę przelatuje mi tyle sprzecznych obrazów - najlepsze kosmetyki i szafa pełna najmodniejszych ubrań, a jednocześnie brak męczącej pracy za biurkiem. Podróże po całym świecie skontrastowane z domem o klatce schodowej zrobionej z jasnego drewna. Życie tętniące w rytmie wielkiego miasta a spokój i cisza, wieczory z kieliszkiem wina oraz książką w ręku. Rodzina - to śmieszy mnie najbardziej. Kochać, potrafię kochać. Tak mocno, do krwi, kości, ale - krótkotrwale. Moje uczucia są niczym pochodnia, choć płoną pięknym ogniem, aż na zabój, szybko się wypalają.
Zawsze odchodzę jako pierwsza. To mniej boli, nie boli w ogóle, tylko czasami leżąc w łóżku/na trawie/na szczycie kilkunastopiętrowego budynku/dachu wiejskiej chatki zastanawiam się, co dzieje się z ludźmi, których spotkałam na swojej drodze. Twarze, tyle twarzy, pięknych twarzy, tyle różnych historii. I wspomnień, tych miłych. Urywek, jakby scen z filmów.
W mojej głowie siedzi wiele różnych scen, dziwnych i dziwniejszych, tyle różnych wizji. Moja głowa pełna jest wyobrażeń, czasem zatracam się w świecie imaginacji, tracę rozpoznanie - to, co rzeczywiste wydaje mi się miej realne od świata snów. Ten wielki potencjał rozsadza mi głowę, wierzę głęboko, że kiedyś będę potrafiła ubrać go w słowa, przelać na papier, że zachwycę nim świat, powalę na kolana - stanę się kimś, kimś wielkim, o kim będą pisać książki i uczyć w szkołach dzieci. Chciałabym, by czekała na mnie niesamowita, świetlana przyszłość, ale na chwilę obecną nie potrafię z tym nic zrobić.
Ta niewiedza wcale mi nie przeszkadza. Jestem ładna. Nie muszę być mądra. Nikt ode mnie tego nie wymaga.

Living in a material world
And I am a material girl
You know that we are living in a material world
And I am a material girl

Aparycja

Candy on the beach, there's nothing better
But I like candy when it's wrapped in a sweater
Someday soon I'll make you mine
Then I'll have candy all the time
I want candy, I want candy, I want candy, I want candy!

Robi mi się dołeczek w policzku, gdy się uśmiecham.
Lubię też swoje nadgarstki. Albo pęciny - to takie śmieszne słowo, ale naprawdę za nimi przepadam. Jak na osobę tak małych gabarytów mam naprawdę ładne nogi. Moje ciało to tak jakby głowa i nogi, jak byłam znacznie młodsza, jeszcze bezkształtna, nazywano mnie pieszczotliwie głowonogiem.
Rzeczywiście (wiście rzeczy), najbardziej lubię jednak te swoje nadgarstki. To trochę śmieszne, a i owszem, ale uważam, że są naprawdę ładne. Takie… delikatne. To bez wątpienia najbardziej delikatna część mojej osoby, choć to słowo całkiem nieźle definiuje mnie całą. Kiedyś mnie to denerwowało, teraz cieszę się, że wyglądam na młodszą niż mam wpisane w metryce (mój wygląd dostosował się do poziomu rozwoju inteligencji emocjonalnej, chwała mu za to). Więcej uchodzi mi płazem - ludzie lgną do mnie, uważają mnie za uroczą. Szczególnie ci starsi, często jestem zaczepiana na przystankach (wiem, że nikt się tego po mnie nie spodziewał, ale szczerze i z całego serca uwielbiam podróżować komunikacją miejską, czuję się wtedy jak prawdziwy buntownik) przez babunie i dziadków, którzy najpierw pytają o metro czy autobus, a potem zaczynają opowiadać. I ja jestem miła dla nich, może dlatego, że sama nigdy nie miałam ani babci, ani dziadunia? Czasami dostaję nawet prezenty, na przykład cukierki. Najczęściej niedobre miętusy na kaszel, ale i tak przyjmuję, z uśmiechem wkładam je do ust.
Mówią - jedz na zdrowie, żebyś urosła wielka.
A ja uśmiecham się, nie mówię im, że jestem już raczej za stara, więcej nie urosnę - ale przecież mam swoje kochane platformy, słupki, szpilki…
I choć chodzenie w wysokich butach jest bardzo niewygodne, staram się oszukać samą siebie mówiąc, że kiedyś się przyzwyczaję, stopy przestaną boleć. Jak na razie w ogromnej, zielonej torbie, którą zawsze mam przy sobie, noszę jakieś płaskie obuwie, na zmianę. Doświadczenie uczy, że i tak najważniejsze jest pierwsze wrażenie. Podobno potrzeba nie więcej niż dwóch sekund,by się zakochać, tyle potrafię wytrzymać w swoich botkach.
Och, wszyscy dają się nabrać na mój wygląd.
Taka śliczna. Taka urocza. Taka delikatna. Prawdziwa brzeginia.
Nawet nie wiesz naiwniaku ile w tym prawdy, zamrugam swoimi długimi rzęsami, owijając wszystkich wokół palca jak kosmyk moich miękkich pukli. Nie obchodzą mnie żadne większe sprawy, Sabat, opozycja, wybijanie mugoli, to w żaden sposób mnie nie dotyczy. Mnie przecież kochają wszyscy, dobrze o tym wiem. Na złotych włosach noszę platynową koronę, wysadzana jest szafirami, muszą pasować do moich oczu.
Dobrze mi w purpurze. To kolor królewski. A ja, Lotta Ullmann, urodziłam się po to, by władać ludźmi.

I know a guy who's tough but sweet
He's so fine, he can't be beat
He's got everything that I desire
Sets the summer sun on fire
I want candy, I want candy

Więzy rodzinne

Papa I know you're going to be upset
'Cause I was always your little girl
But you should know by now
I'm not a baby


Nigdy nie poznałam swojej matki, na dobra sprawę nie jest mi z tego powodu jakoś przesadnie smutno. Wcale się nie dziwie tacie, że uległ jej urokowi i dał się wykorzystać, wcale się też nie dziwię, że kiedy dziewięć miesięcy później dostał wiadomość, że czekam na niego w najbliższym szpitalu teleportował się tam, co sił w nogach i stracił dla mnie głowę od pierwszego wejrzenia. Musiałam być naprawdę ślicznym dzieckiem.
Mój papa jest najlepszym człowiekiem pod słońcem i jedyną osobą którą można powiedzieć, że kocham. Daje mi gwiazdki z nieba i zabiera na koncerty Madonny. Jest też niezwykle przystojny, co chyba nie jest przesadnie zaskakujące, skoro jest gwiazdą quidditcha. Znaczy, już nie gra, ma w końcu pięćdziesiąt lat (równiuteńko!), nie zmienia to jednak faktu, że wciąż dba o formę i jest znacznie przystojniejszy niż wszyscy ojcowie razem wzięci. Codziennie wysyła mi listy na dzień dobry i dobranoc, nie mogę zasnąć bez sowy od Ingmara.
Takiego mam super ojczulka.
Doskonale nam się żyło we dwójkę przez całe osiem lat - dopóki tatuś mój ukochany nie postanowił się ożenić. Nie mam mu tego za złe, słowo! Peggy jest naprawdę równą babką. Nie wtrąca się w nasze rytuały, nigdy nie kazała mi do siebie mówić per mamo, nie ma nic wspólnego z tymi filmowymi macochami, których największym życiowym celem jest podkopanie swoich pasierbic. Na dobrą sprawę, nie bywa w domu przesadnie często.
Ma tylko jedną wadę.
Umarła rok temu.
Trochę nam było smutno z tego powodu. Mnie i papie. Bo jednak obydwoje ją polubiliśmy. Miała naprawdę doskonały gust, zakupy z nią były samą przyjemnością.
Taka jednak kolej życia. Ludzie przychodzą i odchodzą, nie ma się co przywiązywać.

Papa don't preach, I'm in trouble deep
Papa don't preach, I've been losing sleep
But I made up my mind, I'm keeping my baby, oh
I'm gonna keep my baby, mmm...

Biografia

The phone rings in the middle of the night
My father yells what you gonna do with your life
Oh daddy dear you know you're still number one
But girls they want to have fun
Oh girls just want to have

Urodziłam się w sierpniu, nie ma w tym niczego dziwnego, bo wszystko co dobre rodzi się w lato. Nie wiem nawet jak nazywała się moja matka - na dobrą sprawę nawet Ingmar tego nie wie, ale zupełnie nas to nie obchodzi. Ważne, że się urodziłam, on mnie znalazł i od tamtej pory żyjemy sobie razem. Nierozłączni. Córeczka i jej ojczulek.
W siedemdziesiątym szóstym, kiedy miałam lat osiem, jeszcze przed ślubem z Peggy pojechaliśmy wspólnie na wycieczkę po Europie. W każdej z pięknych stolic żyliśmy przez dwa tygodnie i zachowywaliśmy się jak miejscowi. Chodziliśmy po parkach i placach zabaw, jedliśmy lody czy miejscowe słodkości, czytał mi bajki w uroczych kawiarenkach, zasypiałam w jego ramionach kiedy opowiadał mi bajki. Nie chciał, żebym czuła się zagrożona czy myślała, że przestałam być dla niego istotna, bo żeni się z inną kobietą.
To ja zawsze zajmuję pierwsze miejsce.
Lotta Ullmann, najważniejsza dziewczyna na świecie.

Some boys take a beautiful girl
And hide her away from the rest of the world
I want to be the one to walk in the sun
Oh girls they want to have fun
Oh girls just want to have

Dobrze się zastanów czy wierzysz w chociażby jedno słowo, które powiedziałam. Kwestia życia i śmierci!
Powrót do góry Go down
 

Lotta Ullmann

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Organizacja :: Kartoteka-