|
|
|
| |
Mistrz Gry | Temat: Magiczna przystań Pon Gru 29, 2014 12:30 am | |
| Magiczna przystań Niewielka przystań, w której mieszczą się trzy drakkary odpływające pierwszego września do Instytutu Dahlvald, a trzydziestego czerwca przywożące uczniów z powrotem do domów na wakacje. Przystań ukryta jest przed wzrokiem mugoli potężnymi zaklęciami, dzięki którym, miast małego portu, ich oczom ukazuje się stromy klif. |
| | | Einar Segerstråle Umiejętności bojowe : IV Skąd : Helsinki, Finlandia Wiek : 24 lata Jestem : za Protagonistami Czystość krwi : nieznana Status majątkowy : ubogi Zawód : pielęgniarz, złodziej do wynajęcia
| Temat: Re: Magiczna przystań Pią Lip 31, 2015 9:45 pm | |
| Raz. Porty i targowiska, to podobno tam zrodził się złodziejski fach. Tak twierdziły wszystkie te mądre książki, które na swych stronicach przytaczały przykłady kolejnych kieszonkowców i omijających prawo gospodarcze przemytników. Taki obraz przedstawiano w całej tej fantastyce, którą zaczytują się marzyciele i w powieściach spod znaku płaszcza i szpady. Einar dobrze o tym wiedział, bo sam przecież na takich historiach się wychował. Dwa. Czasem więc, pytany o to, dlaczego tyle czasu potrafi spędzić na przystani, odpowiadał, że celebruje w ten sposób istnienie swych bogów. Lokiego, tak, ale dla Segerstråle'a nigdy nie był tylko on. Nie mógł być. Ile kradzieży, tylu patronów, tak właśnie miała się rzecz dla Einara. Zresztą, sam Loki nie był dla niego odpowiedni. Cóż z tego, że patron złodziei, skoro też i zdrajców. A Fin zdrajcą przecież nigdy nie był. Nie był też standardowym złodziejem. Trzy. Siadając na jednym z pustych pomostów wychodzących wgłąb zatoki, podrzucił w dłoni nieduży, idealnie okrągły kamyk. Tak, zdecydowanie nie był typowym złodziejem. Nie miał wprawdzie w sobie tyle arogancji, by nazwać się wyjątkowym, mimo to nie lubił, gdy zrównywało się go z całą społecznością złodziejską. On... Tak, kradł. Włamywanie się tam, gdzie być go nie powinno przynosiło mu wiele satysfakcji i, przede wszystkim, pieniędzy na życie. Zawsze jednak bardziej liczyło się to, że komuś pomaga. Że swą usługą rozwiązuje czyjś problem. Dlaczego więc coraz częściej budził się z poczuciem winy? Dzisiaj... Nie, dziś nie. Odetchnął głęboko, przerywając ten do niczego nie prowadzący bieg myśli. Zakończył go wnioskiem, że teraz może już wyjść na ludzi. Ma ukończone studia, pracę i kamienicę. Nadal nie ma pieniędzy, ale to nic, z tym można żyć. Mógłby stać się dumnym obywatelem państwa Finlandii. Albo - obywatelem świata. Mógłby zacząć na nowo, nie jako dzieciak z bidula, który kraść nauczył się szybciej niż wiązać sznurowadła, a jako... Ktoś. Ktoś ważny. Ktoś znaczący. Ktoś praworządny. Parsknął cicho. Głupota. Ostatnia głupota. Raz jeszcze podrzucając kamyk w dłoni, schował go z powrotem do kieszeni. To takie rzeczy sobie zatrzymywał, a nie czyjeś bogactwa. Kawałek skały zebrany z chodnika. Muszlę o niezwykłym kształcie albo zasuszony kwiat o nietypowej barwie. To miało znaczenie, tylko to. Rozejrzał się, nie bardzo wiedząc, która jest godzina. Nie do końca też pamiętał, na którą umówili się z Leo, ale to nie miało znaczenia. Ważne, że pamiętał, gdzie. W sumie dziwne byłoby, gdyby miał z tym problem. Rzadko kiedy umawiali się gdzieś indziej, niż na przystani, w Windmill Inn czy w mieszkaniu któregoś z nich. |
| | | Leo Johanson Umiejętności bojowe : III Skąd : Sztokholm, Szwecja Wiek : 23 lata Jestem : neutralny Czystość krwi : 1/4 Status majątkowy : bogaty Zawód : dziennikarz i malarz
| Temat: Re: Magiczna przystań Nie Sie 02, 2015 8:49 pm | |
| Magiczna przystań to właśnie jedno z tych miejsc, w którym przesiadujemy w wolnym czasie. Głównie dlatego, że jest tutaj pusto i cicho – w końcu ludzie przychodzą tutaj wyłącznie wraz z początkiem lub końcem roku szkolnego. W innych przypadkach czarodzieje raczej się tutaj nie zapuszczają, nie wspominając już o mugolach, którzy nie mają pojęcia o istnieniu tego zakątka. Kolejnym miejscem naszych spotkań jest Windmill Inn. Pokochałem ten bar niemal od razu całym swoim sercem – za wystrój, klimat, ludzi czy szalone potańcówki organizowane co środę. Pierwszy raz zawitałem tam chyba w ósmej klasie, jeśli dobrze pamiętam, i od tamtej pory często tam przychodzę, aby napić się najlepszego na świecie piwa czy pofałszować z przyjaciółmi piosenki po irlandzku, który wcale nie jest takim łatwym językiem! Czasem też widzimy się w którymś z naszych mieszkań – choć nie zapraszałem jeszcze Einara do swojego nowego domu. W sumie to bez jakiegoś konkretnego powodu, po prostu nie było okazji. Kupiłem go kilka miesięcy temu po tym, jak Ally się ode mnie wyprowadziła i wzięliśmy rozwód. Musiałem sobie jakoś odbić rozłąkę, a wtedy duża rezydencja wydawała mi się idealnym rozwiązaniem i pocieszeniem, dlatego też moje obecne miejsce zamieszkania w niczym nie przypomina starej, wąskiej klitki. Kto by pomyślał, że nagle moje obrazy w przeciągu pół roku zyskają na popularności i jakimkolwiek znaczeniu w świecie artystycznym. Widzę go już z daleka – jak siedzi nad spokojną wodą i beztrosko bawi się kamykiem, więc wykrzywiam lekko wargi, wciąż idąc wolnym krokiem w kierunku Einara. Kiedy my się ostatnio widzieliśmy? Sam już nie pamiętam! Wkładam ręce do kieszeni spodni, czując jak zimny wiatr smaga mi policzki, mimo że mamy już połowę maja. Cała Norwegia. Wzdycham ostentacyjnie pod nosem, kątem oka zerkając na stary zegarek na prawej ręce, który jest jedną z moich cennych, rodzinnych pamiątek. O, no proszę, w sumie to nawet jestem przed czasem. - Segerstråle, coś ty dzisiaj taki zadumany? – zadaję pytanie, gdy już jestem wystarczająco blisko i uśmiecham się wesoło. – Nagle sumienie zaczęło cię gryźć czy co, złodziejaszku? – dodaję lekko roześmianym głosem, po czym od razu siadam nad brzegiem i bez pytania zabieram mu z ręki kamyk, którego zaraz potem wyrzucam gdzieś daleko do wody. Cóż, nie da się ukryć, że zauważyłem jego nieobecną minę, ale zdążyłem się przyzwyczaić do melancholijnych nastrojów Einara. – Wiesz co, od razu przypominają mi się czasy szkolne. Pamiętasz, że poznaliśmy się właśnie w tym miejscu? Kompletnie o tym zapomniałem! – Spoglądam z ciekawością wypisaną na twarzy w kierunku Segerstråle. Tak ostatnio dopiero zdałem sobie z tego sprawę. Byłeś przecież jedną z tych osób, które pomogły nieśmiałemu chłopcu wsiąść do drakkara. Śmieszna sprawa, że po latach wciąż wracamy do tej przystani. Czasem ciężko mi się pogodzić z tym, że mam już prawie dwadzieścia cztery lata i jestem dorosły. |
| | | Einar Segerstråle Umiejętności bojowe : IV Skąd : Helsinki, Finlandia Wiek : 24 lata Jestem : za Protagonistami Czystość krwi : nieznana Status majątkowy : ubogi Zawód : pielęgniarz, złodziej do wynajęcia
| Temat: Re: Magiczna przystań Sro Sie 05, 2015 8:27 pm | |
| Sumienie. Z sumieniem to zawsze była zabawna sprawa, Einar przez długie lata wątpił, czy takie coś w ogóle istnieje. Po prostu rzeczywistość nazbyt często stała w sprzeczności z założeniem, że każdy człowiek ma w głowie coś, co wytyka mu złe uczynki. Przykłady? Ilustracja numer 1. Margaret Volke, lat 42, odbiera ze szpitala chłopca, lat 0. Nic ich nie łączy. Matka była, matki nie ma. O ojcu nie wiadomo nic ponadto, że być musiał, bo biologia innych sytuacji nie dopuszcza. Zresztą, o matce też. Papiery milczo, lekarze milczo, media milczo. Problem do rozwiązania: gdzie jest sumienie tej dziewuchy, która twierdzi nigdy się takimi nie bawiłam, weźcie go sobie? Nie zabiło jej jeszcze (chłopiec wie, że nie zabiło, jest tego pewien od pierwszej chwili pełnej świadomości samego siebie), a powinno. Gdzie więc jest? Ilustracja numer 2. Chłopiec, lat 14, czwartoroczny malverieńczyk. W jego rękach - rzeźbiony nóż. Tępy, dekoracja bardziej niż narzędzie mordu. Rodzinna pamiątka. W tle - rzewne łzy uczennicy, lat 16. Na buzi chłopca uśmiech satysfakcji. Problem do rozwiązania: gdzie jest sumienie chłopca? To nie ono sprawiło przecież, że przestał kraść dla siebie. To nie łzy uczennicy zweryfikowały jego przyszłość. Ilustracja numer 3. Kobieta, lat 54. Wie pan, to nawet nie chodzi o to, że ja tego jakoś bardzo potrzebuję. Chodzi tylko o jej łzy, tylko o to. Zrozumiem, jeśli pan odmówi, oczywiście ma pan do tego prawo. Wiem przecież, czym się pan zajmuje. Mężczyzna, lat 21, nie odmawia. Rozwiązuje przecież problemy niezależnie od tego, czy rodzą one kolejne, czy nie. Zresztą, zawsze rodziły. Problem do rozwiązania: gdzie jest sumienie mężczyzny? Nigdzie. Mężczyzna potrzebuje problemów, żyje z nich. Z sumieniem mu nie po drodze. A jednak coś mu w głowie szepcze. Słowa nie poskutkują zmianami, oczywiście, że nie. Ale są. I męczą czasem. - Coś w tym stylu. - Odpowiedź mogła jednak być tylko jedna, podobnie jak jeden mógł być uśmiech - od ucha do ucha, jak zawsze. Bo to przecież żart, tylko żart. Sumienie. Sumienia nie ma. Jego istnienia doświadczalnie nikt jeszcze nie udowodnił. Podrzucił kamyk raz jeszcze i... Sapnął z udawanego oburzenia. - A gdyby to był antyk? Kamień podniesiony własną, władczą ręką cara Iwana Groźnego? - Żart, żart, żart. Słowa jednak wcale nie tak nieprawdopodobne. Einar kradł różne rzeczy, cenne rzeczy. Pióro pisarki Jane Austen. Archaiczną różdżkę hrabiego von Graffa. Stronę zaginionego listu Eryka Vollana do Elzy Strand. Nie uwierzylibyście, jakie rzeczy ludzie trzymają w domach. Rzeczy, do których carski kamyk doskonale by pasował. Oczywiście, to jednak nie było nic cennego. Segerstråle cennych rzeczy nie zbierał. Nie potrzebował. - Oho, wspominki? - Szczerząc zęby w szerokim uśmiechu, spojrzał na przyjaciela z rozbawieniem. Tak, pamiętał. Oczywiście, że pamiętał. Einar nie zapominał o niczym, co było ważne - a pierwszy dzień w szkole był ważny. Dał mu nowe życie, drogocenne życie, tak zupełnie różne od tego, które wiódł dotychczas. Złodziej nie mógł o tym zapomnieć. - Jak tekst? - zapytał wreszcie. Nie po to wprawdzie chciał się spotkać, ale od kilku miesięcy właśnie tak rozpoczynały się ich rozmowy. Od szybkiej wymiany biznesowych spostrzeżeń. - Sprzedał się? Kradzież pana Aartsma nie była może skokiem stulecia, ale Einarowi szczególnie przypadła do gustu. Nie codziennie kradnie się przecież kolekcję holenderskich tulipanów z jednego z piękniejszych ogrodów w Skandynawii. |
| | | Leo Johanson Umiejętności bojowe : III Skąd : Sztokholm, Szwecja Wiek : 23 lata Jestem : neutralny Czystość krwi : 1/4 Status majątkowy : bogaty Zawód : dziennikarz i malarz
| Temat: Re: Magiczna przystań Sob Sie 08, 2015 10:16 pm | |
| - Tak też myślałem! Znam cię przecież nie od dziś – odpowiadam niemalże od razu, radośnie klaszcząc w dłonie. Dobrze wiem, że Einar nie ma z sumieniem problemów, przynajmniej nic mi na ten temat nie wiadomo. Wielokrotnie rozmawialiśmy na ten temat, gdyż zawsze mnie to w jakiś sposób interesowało. Na dobrą sprawę nie potrafiłbym prawdopodobnie odnaleźć się w jego skórze, mimo że Segerstråle zdecydowanie nie był typowym złodziejem, których na pęczki ostatnio jest w Oslo. Czasem tylko martwię się o niego, by coś mu się przez przypadek nie stało. Myślę jednak, że to dość naturalny odruch, w końcu Einar jest jedną z bliższych osób w moim życiu. – E tam, nie przejmuję się antykami. Są sprawy dużo ważniejsze niż przedmioty materialne – mówię zgodnie z prawdą, uśmiechając się lekko pod nosem i uważnie spoglądając na zadumanego Einara. Żarty żartami, ale taka jest prawda. Zresztą, sam wie o tym najlepiej. - Trochę tak – przyznaję szczerze po krótkim namyśle, drapiąc się po podbródku. – Pamiętasz jak dostaliśmy szlaban od starej Nylund i musieliśmy czyścić cały Pokój Wspomnień? Do dziś śni mi się to miejsce w koszmarach! – opowiadam czym prędzej, śmiejąc się głośno na samą myśl. Czasami lubiłem sobie powspominać, zdarzało mi się nawet tęsknić za czasami szkolnymi, w końcu to był jeden z najlepszych okresów w moim dotychczasowym życiu. Wtedy miało się te siedemnaście czy osiemnaście lat i nie trzeba było pracować ani samemu się utrzymywać – od tego przecież byli rodzice. Mieliśmy czas na wszystko. A teraz? Praca, praca i jeszcze raz praca. I tak w kółko, bez przerwy. Niekiedy idzie się wykończyć, ale przecież już niedługo wyjeżdżamy z Ally, czego nie mogę się doczekać. Mamy oszczędności, miejsce, w którym możemy mieszkać. Wszystko jest dokładnie zaplanowane. Wrócimy za jakiś czas, jeśli będzie lepiej. - Artykuł? – powtarzam z cichym westchnięciem, krzyżując ręce na klatce piersiowej i machając nogami jak dziecko. Do biznesowych spostrzeżeń zdążyłem się już przyzwyczaić, taki już urok naszych przyjacielskich spotkań. – Sprzedał się, sprzedał. Musisz jednak uważać, Einar. Nawet jeśli to nic wielkiego, to ponoć znowu byli u nas w redakcji. – Słowo daję, potwierdzone info, a nie chciałbym, aby coś ci się stało czy wpadł w jakiekolwiek tarapaty. Dobrze wiesz, że ja nie pisnę ani słówka, ale ściany mają uszy. |
| | | Sponsored content | Temat: Re: Magiczna przystań | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|