|
|
|
| |
Mistrz Gry | Temat: Uliczki Pon Gru 29, 2014 1:16 pm | |
| Uliczki Od ulicy Złośliwej Walkirii odbiega cała masa bardziej i mniej urokliwych uliczek. Jedne są węższe, drugie szersze; jedne czystsze, drugie tak zabrudzone i zawalone przeróżnymi rzeczami niewiadomego pochodzenia, że trudno nimi przejść. Wiadomym jest jednak, że każda z nich ma swój specyficzny urok i zapada głęboko w pamięć, aczkolwiek nie można zapominać o jednym – to właśnie tutaj grasuje najwięcej typów spod ciemnej gwiazdy, którzy tylko czyhają na niczego nieświadomych przechodniów. |
| | | S. L. Venäläinen Umiejętności bojowe : IV Skąd : Oslo, Norwegia Wiek : 21 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : nieznana Status majątkowy : bogaty Zawód : Bono
| Temat: Re: Uliczki Pon Lut 09, 2015 11:43 pm | |
| Pakiet nieodkrytych jeszcze wspomnień, plus dwie butelki, jedna podpisana moim imieniem, druga męskim, z moim nazwiskiem. Nie pamiętam, żeby którykolwiek z moich kuzynów miał na imię Arthur. Powinnam otworzyć flakon? Nie jest przeznaczony dla mnie. Najwidoczniej ze swojego już upiłam łyk. Może dlatego czuję mrowienie w opuszkach palców. I nie wiem, co tu robię. Dopiero kiedy robię krok, przypomina mi się, że jestem u siebie. Przecież jestem wdową. To moja willa. Idiotka, skąd ta chwilowa zaćma? Zgodnie z poleceniem, wypisanym na kartce, trzy fiolki wkładam do pudełka, pudełko zamykam. Odkładam je na półkę, ale widzę jego obraz w głowie jeszcze przez parę sekund. Gdzie je wcześniej widziałam? Nie przypadkiem w szpargałach Moro? Stoję tak przed biblioteczką, zastanawiając się co do cholery stało się z Moro. Dziwnie się czuję, niby wszystko jest w porządku, w sypialni nic się nie zmieniło, ta sama lampa, stoi na swoim miejscu, niepościelone łóżko, przecież znam ten dom, a mimo wszystko czuję się jak we śnie. Nie pamiętam, żebym upiła łyk z fioletowej buteleczki, ale jestem pewna, że to zrobiłam. Stąd ta derealizacja. A może po prostu muszę się przewietrzyć. Nie mogę siebie oszukiwać, to idiotyczne, nawet w myślach narzuciłam sobie spokojny ton, udaję, że wszystko jest ok. Nie jest do cholery, czuję się tak, jakby ktoś zawinął mnie w papierową serwetkę, żeby odsączyć ze mnie wszystkie płyny, a później taką wysuszoną rozczłonkował, niczym płatki zasuszonej róży. Sierra, Sierra, nie panikuj, nie pozwól światu przejąć nad tobą kontroli, co zawsze robisz w takich momentach? Grasz. Całe życie grasz. Jesteś w tym dobra, najlepsza, nawet Moro nie zorientował się nigdy o demonach, które cię gnębią. Jesteś dzielna. Może nie silna, ale dzielna. Dobrze, dam radę. Oczywiście, że dasz, zawsze dajesz radę, tylko nie panikuj, przedstawiasz przecież siebie zawsze w zupełnie innym świetle niż te, które teraz na ciebie pada. To świat jest twoją sceną, nie kryj się w garderobie, idź, ubierz się, umaluj, wyjdź, bo czas na spektakl.
Mimy nie mówią, ale ja jestem wyjątkowa. Odezwę się do tego, który wyda mi się godny mojej obecności. Przemierzam ciemne uliczki powoli, stukając obcasami. Nie są wysokie, to nie ta scena. To męskie buty, chłopięce wręcz, bo nie znalazłabym tak małego rozmiaru w męskim dziale. Lustruję wzrokiem nocnych przechodniów i choć każdy z nich mija mnie bez słowa i wiem, że zniknęli za rogiem, mimo wszystko czuję na karku palące spojrzenia. Nie złamiesz mnie, wiem co to. Nienamacalny, niematerialny obserwator. Może i mam cieniutką skórę, którą łatwo można zranić, ale pod nią kryją się pajęczyny żyłek, spójrz, patrz, napawaj się tym wzrokiem, jestem niezniszczalna, każdą przeciwność losu pokonam, każdą przeszkodę przeskoczę, którą mi rzucisz pod nogi. To wszystko jest w mojej głowie, dawno temu nadałam sobie oficjalne prawo kontrolowania rzeczywistości, jedne, głupie zawahanie dzisiejszego dnia tego nie zepsuje. To tylko łyk z jednej fiolki. Nie myśl o tym, nie myśl o tym, nie myśl o tym, nie myśl o tym. Dłonie swędzą mnie w kieszeniach, więc zaciskam je w pięści, starając nie wyciągnąć na mróz, nie zacząć się drapać, po całym ciele, zrzuciwszy płaszcz i resztę okryć. Potrzebuję publiki, jednoosobowej, która pozwoli mi oderwać myśli od zaćmionej części świadomości, skupić je na sobie, zafascynować, wykręcić, wycisnąć jak gąbkę do ostatniej kropli aż nie zostanie nic tylko suche płatki róż, ale wtedy to będzie moja decyzja. Pomalowałam twarz na biało, bo tak robią mimy. Mam dwie czarne kropki na policzkach, biała maska, nieruchoma jak odlana z wosku, tylko oczy wciąż pozostają żywe, śledząc każdego bez wyjątku mijającego człowieka. Pokaż się wybrańcu, pokaż się i uwolnij mnie od tej plątaniny myśli, które dopuszczam do siebie tylko w trzech procentach, żeby nie zwariować, daj mi ku temu powód, pobaw się ze mną w teatr, w cyrk się zabaw, tak bardzo za tym tęsknię. Nie mam pojęcia jak mijają mi dni tutaj, gdzie właściwie? Ah, w Oslo. Więc nie mam pojęcia jak mijają mi dni będąc wdową. Jakby wszystko skleiło się w jedną masę, wymemłaną, nijaką, dni spędzonych na staniu w miejscu, robieniu pozornie niczego poza oddychaniem. Jakbym czekała, czekała bardzo długo, uwięziona w czasie, na coś, co w końcu ma nadejść, co pozwoli mi zrozumieć, po co oddycham, dlaczego wskazówki zegarka przesuwają się od razu o kilkadziesiąt godzin, nie co minutę, nie co sekundę, nie nawet co godzinę. O całe tygodnie, miesiące, lata, choć nie drgnęły wcale, czuję się tak, jakby zegar przeskoczył (przeoczył) kilka lat, nie powiadamiając mnie o tym, pozostawiając tylko suchotę w gardle, w głowie, w klatce piersiowej. Wyciągałam ręce po czas, ale on mnie nie słuchał, to wciąż nie było moje teraz. Może nadejdzie w tym momencie, siedząc komuś na ramieniu, pozwalając mi zapamiętać ten wieczór, jako okres graniczny, pomiędzy tym, co było, ale było dla mnie pozornie, a tym, co mnie czeka i mam na to świadomy wpływ. Nie powinnam była pić tego wywaru, czuję to.
|
| | | Halbjorn Venäläinen Umiejętności bojowe : IV Skąd : Helsinki, Finlandia Wiek : 31 lat Jestem : za Sabatem Czystość krwi : czysta Status majątkowy : bogaty Zawód : wytwórca myślodsiewni
| Temat: Re: Uliczki Wto Lut 10, 2015 9:52 am | |
| Dźwięk z hukiem zamkniętych drzwi od niemal dwóch godzin dudni mi w głowie. Skąd we mnie tyle złości? Skąd to wszystko się wzięło? Dlaczego nie chce przestać być? Nie pomagają otwarte okna i napływający z podwórza hałas; nie pomaga rozpalony kominek; nie pomaga Amon Düül II. Palce mnie świerzbią, myśli rwą na kawałki resztki spokoju. Dum, dum, dum. Dum, dum, dum. DUM, DUM, DUM. Coraz głośniej, coraz natarczywiej, coraz głębiej w kościach, w mięśniach, tuż pod skórą tnąc, szarpiąc, paląc, łamiąc. Bez przerwy, bez chwili wytchnienia, bym wreszcie z takim samym hukiem zamknął okna, do granic przyzwoitości i bezpieczeństwa podsycił ogień i zgasił go mrugnięciem. Koniec. To tylko chwilowy brak równowagi. To naturalna kolej rzeczy, konsekwencje grzebania sobie w głowie, wymieniania, usuwania, dodawania tego, czego nie powinno tam być. Głupi jestem, nie po to wokół siebie tylu mam ludzi, tyle pustych, nietęskniących do życia i do szczęścia, do nienawiści i wolności szczurów zatruwających mój świat, bym robił sobie pranie mózgu. Nie ja tu jestem królikiem doświadczalnym, nie mnie spotykać mają skutki zabawy w myślożniwiarza, nie ja mam być swoją własną ofiarą. Straciłbym sens, wszystko moje straciłoby go; wszystko nagle stałoby się mniejsze niż pył, w jednej, krótkiej chwili przestałoby istnieć. A wciąż tu przecież jest i jestem ja, i chęć poznania tajemnic całego Oslo, całej Norwegii, całego świata. Wszystko to mogę mieć i wszystko to mieć będę. Za chwilę, z następnym, najgłośniejszym hukiem. Płaszcz opada na moje ramiona, torba samoczynnie wypełnia się kolejnymi, jeszcze nie perłowymi flakonikami, różdżka skryta w wewnętrznej kieszeni szaty niemal pali mi skórę. Dum, dum, dum. W takt wystukiwanego w mojej głowie dudnienia przekręca się zamek w drzwiach, schodzę po schodach – dum, dum, dum – kolejny huk zamykanych drzwi i dźwięk nie ustaje. Pędzi mnie uliczkami odbiegającymi od głównej arterii, gna ku miejscom, w których za dnia nie pokazuję się nigdy, w których nigdy nie chciałem być. Witryny sklepowe odbijają te same twarze, tak obojętne, tak zmęczone, tak bardzo mnie nieinteresujące, bez krztyny zacięcia, bez pulsujących w tkankach sekretów, bez żądz, namiętności, pokusy wyzbycia się wszystkiego, co było, co jest, co będzie. Wszystko wciąż takie samo, wszystko nijakie, bezkształtne, bezdźwięczne, rozlewające się feerią barw, na siłę próbujące odciąć się do wszechobecnej przeciętności; od wszędobylskiej bieli; od… Kim jesteś? Kim jesteś, gwiazdko? Nie pasujesz tu, nie masz prawa tu być. Spójrz na siebie i spójrz na nich – jesteś wyjęta z czasu, z przestrzeni, z myśli, ze słów, z obrazu, z dźwięku. Spójrz tylko, to nie twoje miejsce, nikt nie zwraca na ciebie uwagi, to nie ta pora, to nie ten moment, to wszystko nie jest dla ciebie. A jednak stoisz tu tak smutcholijna. Stój tak jeszcze chwilę, odwróć wzrok, nie patrz w moją stronę, zamyśl się, a wezmę wszystko i zostawię cię pustą wydmuszką, ładnie pomalowaną, niczym wielkanocne jajka, chociaż to jeszcze nie czas na nie, tobie to jednak nie będzie przeszkadzało, gdy już wypłuczę z ciebie ostatnie wspomnienie, gdy zabiorę ci ostatnią myśl, gdy wzrok ci zmętnieje, a ustka przestaną drżeć z zimna. Nie wiem, czy to ciebie dziś szukam, czy nie będziesz mi zawodem, czy nie zmarnuję na ciebie czasu i fiolek, ale jesteś tak niesamowicie inna; jesteś zaprzeczeniem wszystkiego, co dzieje się wokół ciebie. Kim jesteś i dlaczego jesteś tu teraz – nie mów, nie odpowiadaj, niech pytania wirują wokół ciebie, niech cisza na chwilę przysłoni mi świat, niech dźwięk ucichnie. Tobie przecież nie potrzeba słów, prawda? Wszystko co mieć musisz to powietrze, choć pewnie ono jest ci li jedynie ładnym dodatkiem. Pierwszą fiolkę już dla ciebie przyszykowałem; pierwsza myśl już kręci ci się w kąciku oka, mrugnij tylko, niech popłynie wraz ze łzą. Ja poczekam. Tu na środku, tu przed tobą. |
| | | S. L. Venäläinen Umiejętności bojowe : IV Skąd : Oslo, Norwegia Wiek : 21 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : nieznana Status majątkowy : bogaty Zawód : Bono
| Temat: Re: Uliczki Wto Lut 10, 2015 3:19 pm | |
| Moje myśli będą ci zawodem. Zmarnujesz na nie tylko fiolki czas, zgodnie z obawami, więc nie kłopocz się, uwierz mi, ja sama będę ci lepszą rozrywką niż moje mętne chwilomyśli. Są nieskładne, są nieprawdziwe, sama o tym wiem, wiem, że zostały mi w jakiś sposób zaszczepione, w sposób jednak bardzo ułomny, o którym twórca tej rzeczywistości nie wiedział, uznając, że przyjmę to, co mam w pamięci za realia. Nie przyjęłam, ale jestem aktorką, najlepszą, jaką kiedykolwiek mógł mieć świat, ale nigdy się nie wyłonię. Świat nie zasługuje na mój geniusz, już dawno obmyśliłam plan, plan pozostania w cieniu, nie wychylania się, nie dawania innym złotym umysłom okazji, do kolekcjonowania mnie. Tobie też nie pozwolę, tylko najpierw muszę cię znaleźć. Od razu wyczuwam jak moje nietoksyczne wspomnienie dnia wczorajszego rozciąga się niczym guma i próbuje ulecieć. Pozwalam mu na to trochę, pozwalam mu na kilka sekund, na kilka centymetrów, na tyle, żebym była w stanie określić kierunek, w którym chce uciec. Kimkolwiek jesteś, Złodzieju Wspomnień, wybrałeś niewłaściwą osobę, wiem, jak się obronić w takich sytuacjach. Przepraszam, że wtrącam się do twojej pracy, wiem, jakie to irytujące, ale dzięki temu masz okazję zobaczyć, jaką piękną jestem muszlą, bez pereł. Gdzieś je zgubiłam, może właśnie ty pomożesz mi je odnaleźć, Złodzieju Wspomnień. O, już cię widzę. Już stoimy twarzą do siebie, chodź dzieli nas kilka metrów. Może to ty będziesz moją perełką? Nie zapominam, że w tej sytuacji wciąż, poza byciem samą sobą, jestem mimem. Muszę to odpowiednio zagrać, bo widzisz, jestem chodzącym performance’m. Tylko grając potrafię być sobą, włożyć w to wszystkie emocje, jakimi dysponuję. Czy to czyni mnie nieprawdziwą? Nie wiem. Nie jestem w stanie określić jak zachowywałabym się, gdybym urodziła się zwykłą osobą, gdybym została ogrodnikiem lub nauczycielką, wszystko, co robię ma bardzo teatralny wydźwięk i w tej samej sytuacji, powiedzmy skrajnie ekstremalnie, zależnie od etapu w życiu i roli, w którą bym się akurat wcielała, zachowałabym się inaczej. Mój instynkt samozachowawczy nie funkcjonuje tak, jak u większości populacji. A teraz, spójrz, jak zauważam uciekające ode mnie srebrne nicie, jak usiłuję złapać je palcami i wepchnąć do niewidzialnego pudełka. Patrz, jak niszczę twoje dzisiejsze starania. Doceń, w jakim stylu, nie każdy ma możliwość otrzymania biletu na prywatny pokaz Sierry Leone. Kiedy wszystko upchnęłam już w pudełku i myśli wirują mi między dłońmi, jakby faktycznie zamknięte w szklanym, prostokątnym pojemniku, upycham je, zgniatam, coraz bardziej i bardziej, aż nie będą małą kosteczką. Trzymam ją między kciukiem i palcem wskazującym, na wysokości oczu. Spójrz, Złodzieju Wspomnień, ja też potrafię robić sztuczki. Nie obawiaj się zdemaskowania, wszyscy jesteśmy tylko kombinatorami. Kostkę podrzucam, otwieram buzię i kiedy myśli lądują na moim języku, połykam je. Proszę, ta - dam. Odzyskałam, co (nie) moje. Ale twoje też nie. Unoszę w powietrze wyprostowany palec, dając ci znać, że masz zaczekać, że to jeszcze nie koniec. Wyciągam z rękawa różdżkę i przez chwilę zataczam nią kółka w powietrzu, jakby do jej końca przywiązane były wstążki, wirujące, mieniące się kolorami. I faktycznie, po chwili pojawia się w miejscu wiru, migoczące lasso, obraca się zgodnie z ruchem różdżki, dopóki nie uniosę dłoni, wtedy lasso układa się w półokrągły napis. Witaj Złodzieju Wspomnień. Uśmiecham się miło, mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz. Że nie odwrócisz się teraz, nie znikniesz z trzaskiem, straciłabym wtedy o tobie dobre zdanie. Kto tak robi? Ucieka, kiedy temperatura idzie w górę. Zdmuchuję napis, od prawej do lewej, ale on nie znika, w jego miejsce pojawiają się inne słowa. Najwyraźniej to na ciebie dziś czekałam. Chyba w końcu przełamałam złą passę nie-bycia, wychodząc na ulicę, biorąc sprawy w swoje ręce, wystarczyło, że stałam, że byłam, z pomalowaną na biało twarzą i los już napatoczył mi ciebie. Wycieram dłonią to, co chciałam ci przekazać i choć napis znika, w mojej głowie już kiełkuje nowa myśl. Nie jestem jej jednak pewna, więc muszę ci się przyjrzeć dokładniej, robię kilka kroków w bok, idąc po niewidzialnym okręgu, w którego centrum się znajdujesz, jak orbita i planeta, ale nie obawiaj się, to jeszcze nie ten moment, w którym dokładnie przestudiuję twoją formę niczym rzeźbiarz, teraz zatrzymuję się tak, by widzieć cię z boku. I jestem już pewna, że miałam rację. Patrz, tutaj, mam niewidzialną katarynkę. Nachylam się lekko, łapię za korbę, zaczynam kręcić, dopóki w powietrze nie ulatują błyszczące nutki, powoli formujące się w literki. Słyszysz piękną ciszę, która nas otacza? Ja nie mogę jej burzyć. Jestem mimem, ale uprzejmość nakazuje ci odpowiedzieć na moje błyszczące zaczepki. Wyglądasz jak mój znajomy z zamierzchłych czasów. On również był złodziejem. Bardzo dobrym, ale w przeciwieństwie do ciebie parał się w drobnostkach, nic nie znaczących, nudnych kradzieżach portfeli i damskich serc. Każda nieszczęsna kobieta, która znalazła się na jego drodze padała ofiarą uroku złodzieja. A ty? Wyglądasz mi raczej na mętnego szeptacza niż szemranego kochanka. Nie masz w sobie tego błysku, co on, najwyraźniej wszystkie swoje talenty skumulowałeś w jednym miejscu, ale to dobrze, Złodzieju Wspomnień. Ja cenię sobie ludzi z pasją.
|
| | | Halbjorn Venäläinen Umiejętności bojowe : IV Skąd : Helsinki, Finlandia Wiek : 31 lat Jestem : za Sabatem Czystość krwi : czysta Status majątkowy : bogaty Zawód : wytwórca myślodsiewni
| Temat: Re: Uliczki Sro Lut 11, 2015 7:03 pm | |
| Przed czym się tak bronisz? Przed czym uciekasz? Czego się boisz? Kim jesteś, że w ogóle zorientowałaś się, co robię? Nie licz, że teraz pozbędziesz się mnie tak szybko. Że zrezygnuję z ciebie po pierwszym niepowodzeniu; że dam ci bez echa zniknąć w tym mule codzienności. Jesteś wyzwaniem, którego potrzebowałem. Jesteś powietrzem, którym muszę oddychać, by czuć, że żyję; że robię coś większego; że nie popadam w manierę. Jesteś światem, który da mi to, czego będę żałował po kres swoich dni. Jesteś inna niż wszyscy. Jesteś niepowtarzalna. Umysł masz większy niż wszechświat, czuję to, chociaż skutecznie chronisz go przede mną. To urocze, jak walczysz o coś, z czego na co dzień nie zdajesz sobie sprawy, że jest. A może… Może tylko to ci zostało? Może poza swoimi wspomnieniomyślami nie masz nic więcej? Może one same nie są wcale wyjątkowe, a ty nie jesteś tak piękna, jak wydajesz się być teraz? Ale w twoich oczach nie ma kłamstwa, nie oszukujesz mnie. Mamisz, sprowadzasz na manowce, chcesz odwieść do tego, co zamierzam zrobić, ale nie oszukujesz. Karty wykładasz na stół, asy jednak wciąż chowając w rękawach, bo nie możesz pozostać bez przepustki do wolności. Dobrze, nie pokazuj wszystkiego. W końcu taka twoja praca – to chowanie się za maskami, skrywanie tego, co najistotniejsze, bycie mniej niż bardziej. Nie szkodzi. Schowaj to, co ci najcenniejsze, bo w twoich oczach nawet pozornie błahe wydarzenia przyjmują mistyczny wydźwięk. Widzisz więcej niż inni, czujesz więcej niż inni, słyszysz więcej niż inni, przeżywasz bardziej niż inni i właśnie tego mi potrzeba. Zatykam z powrotem flakonik, chowając go głęboko w kieszeni. Poczekaj tu, skarbie, jeszcze dziś się przydasz, nie wątp w to. Powitanie kwituję bezradnym rozłożeniem rąk. Przejrzałaś mnie. Robię krok w twoim kierunku, by znów się zatrzymać. Tylko rozmowy bez słów są tymi prawdziwymi. Tylko w milczeniu poznać można prawdziwą naturę człowieka. Mów do mnie jeszcze, nie przerywaj, nie przeszkadzaj sobie. Nie muszę znać twojego głosu, niech i on pozostanie tajemnicą, przynajmniej dzisiaj, w tej chwili. Nie muszę wiedzieć nic więcej. Chodź wokół mnie, zostawiaj wszędzie jak najwięcej swoich śladów, na krótki moment stań się jednością z otaczającą cię rzeczywistością – to w niej wydobędę twoje myśli, to dzięki niej dojdę do tego, kim jesteś i kim nie chciałabyś być. Na chwilę zawieś wzrok nie na mnie, a na pobliskiej latarni, na przechodzącym właśnie między nami szykownym jegomościu, zostaw ślady trzewików na brudnym śniegu. Poślij jedną z tych złotych nutek mi, daj zakosztować eterycznych liter. I nie mów mi takich rzeczy. Albo w ramach przeprosin podaruj mi obraz swojego znajomego złodzieja. Kim dla ciebie był, że jego cień przygnał mnie dziś tutaj, rzucił w twoje ręce? Nie wierzę w przeznaczenie ani zbiegi okoliczności, nie wierzę w siłę sprawczą, jednak wszystko, co dzieje się teraz zdaje się temu przeczyć. To nie przypadek, że właśnie ciebie chcę zamknąć w swoim sanktuarium, by chwilę później dowiedzieć się, że już kiedyś byłem obecny w twoim życiu. Może z nieco innymi rysami, może z innymi pasjami, z odmienną osobowością, ale niewątpliwie byłem. I na powrót znów znajdują się u twojego boku. Dosłownie. Teraz już nie pozwolę ci uciec, nie dam ci zniknąć, nie odejdę bez odpowiedzi. Nie musisz dawać im ich teraz, wiesz? Nie musisz dawać mi ich na złotej tacy – możesz rzucić je stłamszone, choć nie na to zasługują. Dziś nie będę kraść. Dzisiaj poproszę. Najpierw ciebie do tańca. Spójrz jak twoje piękne słowa znów zmieniają się w nuty, wirując wokół ciebie, pieczętując ci usta, złotymi nitkami łącząc nasze dłonie. Wciąż dzieli nas kilka centymetrów, tak niepewnych, tak bolesnych. Jeszcze nie wiesz, ale wystarczy jeden gwałtowniejszy ruch, byś lekkim uściskiem zmiażdżyła mi dłonie. Nie psuj tego. |
| | | S. L. Venäläinen Umiejętności bojowe : IV Skąd : Oslo, Norwegia Wiek : 21 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : nieznana Status majątkowy : bogaty Zawód : Bono
| Temat: Re: Uliczki Czw Lut 12, 2015 3:10 pm | |
| Zaskoczyłeś mnie, bardzo pozytywnie, lubię, kiedy następuje interakcja z widzem. A szczególnie, gdy widzowie podejmują ciekawą inicjatywę, to wymaga szybkich decyzji, dzięki którym od razu można wyczuć, czy ktoś nadaje się na artystę estradowego. Ty kryłeś się gdzieś po kątach, a może twoim przeznaczeniem też jest performance. Sprawdźmy cię, udowodnij mi, że wcale nie jesteś do mojego dawnego znajomego podobny. Zdążyłeś już zapunktować tym, on nigdy nie zrobiłby tego w ten sposób. Oh, zaprosiłiby mnie do tańca, owszem, ale w bardzo zwyczajny sposób, pewnie najpierw prowadząc do pobliskiej kafejki, żeby słyszeć rytm marokańskiej muzyki. Jesteś wyjątkowy, Złodzieju Wspomnień, o ile nie chcesz mnie omamić, zmylić mnie własnymi nutkami, zaszyć mi nimi powieki, aż zaczną mnie piec i będę płakać własnymi myślami, które zbierzesz do fiolki, a mnie zostawisz oślepioną. Nie zrobisz tego prawda? Wiem, że mnie doceniłeś, w momencie, gdy cię przejrzałam. Dlatego nie rozerwiesz mnie od razu. Ja to wiem, ty nie, ale samym sobą wypełnisz mi głowę, przyćmiewając moje wspomnienia. Och, oczywiście, są takie, które pamiętam bardzo dobrze. Zapach indyjskiego olejku do skóry, grzebień z kości słoniowej, zniszczone dłonie gosposi mojej matki. Kurz, wirujący na dusznym strychu, smak świeżego mleka w maju 1890, wypitego w dworku Glindy. Tym mogę się z tobą podzielić, ale jeszcze chętniej wplotę ciebie we wszystkie te sytuacje. Złodzieju Wspomnień, czy chciałbyś ze mną położyć się na strychu, w późne, letnie popołudnie? Zasnęlibyśmy szybko, ukołysani zaduchem, gorącem i echem słodkiego zapachu rozkładu gołębi, które nie znalazły ucieczki z poddasza wiele miesięcy temu. Jesteś tak blisko, to dziwne, ale nie pamiętam kiedy ktoś był o krok ode mnie, przyglądam ci się, wertując w myślach wszystkie sytuacje, w których ktoś mógł być obok, tak, bym poczuła jego oddech, policzyła pory przy nosie, zatrzymała wzrok na ustach, dotknęła płatka ucha, choćby opuszkiem. Nie pamiętam. Może dlatego teraz, kiedy już tu jesteś, na tym miejscu, które czekało, wytęsknione przeze mnie nieświadomie, nie mogę oderwać od ciebie wzroku. Jestem pewna, że w moich źrenicach widać teraz wszystkie galaktyki, które przemierzam w głowie, starając się znaleźć odpowiedź na pytanie, czy to ty przypominasz jego, czy on ciebie. Ale trafiam tylko na czarne dziury. Ile ich jest? Nie wiem, czy o takich rzeczach uczą w szkole. Nigdy żadnej nie skończyłam. Na pewnym etapie życia miałam już po prostu nauczyciela, który dzielił się ze mną wiedzą niepowszechną, fascynującymi, wciągającymi historiami, na które reszta świata nie była gotowa. Moro nauczył mnie trwania, nauczył mnie jak panować nad dźwiękiem. Jest jednak wiele rzeczy, których nie zdołał mi przekazać. Nigdy nie nauczył mnie czasu. Złote nicie pięknie nas oplotły, prawie żałuję, że nie mogę zobaczyć tego z boku, ale chodź bliżej jeszcze, chcę przekroczyć granicę niezręczności, wciąż będą dzielić nas miliony drobnych, złotych perełek. Patrz mi w oczy. Co tam jest. Co się kryje w twoich, powiedz mi, co twoim zdaniem kryje się w moich. Potem sprawdzimy, czy miałeś rację. Nachyl swoją twarz do mojej, trwajmy tak przez chwilę, jak ostatnia scena dramatu romantycznego, mijani przez przechodniów, uznani za świeżo upieczonych kochanków, uśmiechając się w myślach, bo nie zahaczamy o fizyczność, w tak piękny sposób trwając obok, wciąż osobno, nie naruszając się właściwie. Właściwie. Przecież w momencie, kiedy na siebie natrafiliśmy, ten proces ingerencji już się rozpoczął. I nie mogę powiedzieć, żeby nie zapowiadał się obiecująco. Kim jesteś, Złodzieju Wspomnień, że przerwałeś pasmo mojej wegetacji. Pozwól mi usłyszeć twój głos. Złote nitki plączące się między naszymi palcami odlatują, układając się w napis przy oknach budynku, musisz wzrok oderwać ode mnie, żeby przeczytać. Nie przeszkadza mi to. To da mi chwilę czasu z tobą, w zupełnie inny sposób. Możliwość obserwacji, jak twój wzrok przeskakuje kolejno po wyrazach, a żuchwa porusza się minimalnie, kiedy w zupełnie naturalny sposób przełkniesz ślinę. |
| | | Halbjorn Venäläinen Umiejętności bojowe : IV Skąd : Helsinki, Finlandia Wiek : 31 lat Jestem : za Sabatem Czystość krwi : czysta Status majątkowy : bogaty Zawód : wytwórca myślodsiewni
| Temat: Re: Uliczki Nie Lut 15, 2015 9:32 pm | |
| Mógłbym teraz włożyć ci dłonie w głowę. Mógłbym siłą wyrwać ci wszystkie wspomnienia, z twoich myśli mógłbym upleść wianek i włożyć ci go na głowę, niczym koronę pokutną. Mógłbym w tej chwili zrobić ci krzywdę tak niewyobrażalną, że jedynie to, co ty mogłabyś zrobić mnie dorównywałoby tej katastrofie. Mógłbym. Ale to byłoby względem ciebie nieuczciwe. Nie zasługujesz na tak barbarzyńskie traktowanie. Nie powinienem upychać cię na półce między piekarzem, a przypadkowo spotkaną, smutną nastolatką. Wcale nie powinnaś znaleźć się w tej pospolitej kolekcji. Może w ogóle twoje miejsce znajduje się z dala od fiolek pełnych perłowego płynu? Nie łudź się, to tylko chwila słabości, krótki moment zapomnienia się, zatracenia w twoim tańcu; to tylko przedłużenie nadejścia nieuniknionego. Gdybyś nie zrobiła nic, gdybyś nie zorientowała się, co robię, a potem nie spodobałaby mi się twoja historia, zapomniałbym cię, jak setki istot wcześniej, jak tysiące później. Nie nadałabyś się do niczego, żal byłoby mi cię ruszać kolejny raz, nie miałbym ochoty brudzić sobie tobą dłoni. Ale gdybyś nie była wyjątkowa, przeznaczona specjalnie dla mnie dzisiejszego wieczoru, nawet bym się nie zatrzymał, mijając cię jak dziesiątki przechodniów. Ty jednak wiesz. Wiesz, że przeciętność nie jest ci pisana; że każdym swoim bezruchem wprawiasz w drgania całe uniwersa, doprowadzając do ich destrukcji; że jedynie sama jesteś w stanie nad sobą panować, że nikt inny nie ma do tego prawa, umiejętności, wrażliwości. Nie przyniesiesz mi nic dobrego; już w chwili, kiedy postanowiłaś wyjść na ulicę, zaczęłaś niszczyć cały mój świat, delikatnie stukałaś w otaczającą mnie szklaną skorupkę, powoli, systematycznie pozbawiając jedynego schronienia. Nie mogę mieć ci tego za złe, w końcu to teraz ty staniesz się moim kolejnym azylem. Tak musiało się stać. Podnoszę wzrok na uciekające od nas niteczki – teraz dzielą nas jedynie atomy powietrza; teraz niemal czuję pulsujące pod twoją skórą życie, aż drętwieją mi palce. Nie spuszczam jednak spojrzenia z tego, co chcesz mi pokazać, składając po kolei każdą literę i zastanawiając się, czy tak właśnie wygląda twoje pismo, czy wszystko to jedynie na potrzeby tego cichego przedstawienia. Pozwól. Mi. Usłyszeć. Twój. Głos. Pozwól, pozwól, pozwól. A co, jeśli nie pozwolę, jeśli uważam, że to nie ten moment? Co, jeśli chciałbym jeszcze chwilę trzymać cię w niepewności? Mieć nad tobą ten kawałek przewagi? Dać sobie tonąć w twoim pełnym wyczekiwania spojrzeniu. Zapisywać w myślach, w najgłębszych odmętach pamięci kształt twoich ust. Opuszkami starannie badać ich fakturę. Spijać z nich niemą prośbę: pozwól, pozwól, pozwól. Dasz sobie wówczas spokój? Uciekniesz? Zostawisz mnie tu wzgardzonego? Nie. To nie tak się skończy. Przecież jeszcze niczego nie zaczęliśmy. A ty nie odpuścisz tak szybko. Chociaż tego nie planowałaś, stałem się częścią twojego performance’u, może nawet stałem się całym performancem. Nie porzucisz mnie. Sięgam dłonią ponad tobą, zabierając twoją prośbę. Spójrz, jak złote wężyki wiją się w nieładzie, plącząc, domagając wolności, obumierając z każdą przedłużającą się chwilą zamknięcia. Wiotczejąc, opadają i zmieniają się w lśniącą wstążkę. Nachylając się ku tobie, chowam zmarznięty nos w twoich włosach. - Pozwól, że ją zatrzymam. – Pozwól, pozwól, pozwól. To tylko pamiątka po tobie. Tylko i aż. Nie muszę mówić głośno, wszak nie chciałaś poznać mojego krzyku. Nie musiałem mówić nic, mogłem kazać poczuć ci bicie mojego serca – tylko tak usłyszałabyś to, na poznaniu czego tak bardzo ci zależy. Na to jednak jeszcze przyjdzie czas.
Halbjorn i Sierra z tematu |
| | | Yrjänä Kärkkäinen Umiejętności bojowe : V Skąd : Kitka, Finlandia Wiek : 31 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : półkrwi Status majątkowy : przeciętny Zawód : organizator nielegalnych pojedynków i handlarz czarnomagicznymi przedmiotami
| Temat: Re: Uliczki Sob Sie 15, 2015 4:45 pm | |
| Yrjä, tym właśnie jesteś – typem spod ciemnej gwiazdy, których o tej porze pełno w takich miejscach. Czujesz się tu niczym ryba w wodzie, to twój drugi dom. Brud, smród i ubóstwo; zakątki, których nie znajdziesz na mapie, w przewodnikach, w opowieściach cnotliwych dziewczątek i prawych chłopców, co jedynie rzęsami trzepią i pąsowieją na samą myśl o tym, co może ich spotkać, gdy późnowieczorną porą, zwiedzeni głosami miejskich nixi, zabłądzą w labiryncie miastowych uliczek o nagannej renomie; nikt nie poleci ci przejść tędy na skróty – to ślepy zaułek, droga w jedną stronę, królestwo wynaturzonego Charona, którego nie zadowoli dźwięk monet, lecz leniwie łamanych kości. Jesteś jak wolno rozwijająca się choroba, skryty w cieniu, jakby odległa poświata latarni miała pozbawić cię ostatnich resztek godności, gdybyś tylko pozwolił pochwycić się w jej macki; niemalże scalony z elewacją jednego z budynków, wcale nie z premedytacją starasz się zostawić w i tak wąskiej uliczce nieco więcej miejsca, nie jesteś z tych, co usilnie próbują wtopić się w tłum, zniknąć, rozpłynąć się jak duchy w przyspieszonych oddechach przechodniów, bo ty doskonale wiesz, gdzie jest twoje miejsce, ile talarów runicznych aurorat byłby w stanie dać za twoją głowę, gdyby tylko którykolwiek z tych jełopów wiedział, jak brudne są szaty, które zakładają ci starowinki w rozmowach ze swoimi trzęsącymi społeczeństwem synkami; nie chowasz się dla samej potrzeby bycia niewidocznym, poza czyimkolwiek zainteresowaniem, nie, ty jak nikt inny łakniesz atencji, jak aktor w swojej najznamienitszej roli pragniesz poklasku, w najmniej spodziewanym momencie wychodząc zza kulis. Dziś znów, może już za moment, może za kwadrans, za godzinę, wysuniesz się niepostrzeżenie, wprawiając większość w zakłopotanie – przecież wcale cię tu nie było, nie widzieli, nie przygotowali się, to nie tak, że cię ignorują, gdyby wiedzieli, nie weszliby ci w drogę, wszak to takie niegrzeczne, wybacz, wybacz, zasypie cię lawina przeprośno-błagalnych słów, a ty machniesz jedynie na to ręką, oczywiście, że nie chcieli, że nie widzieli, to nic takiego, nic się nie stało, nie chowasz urazy, taki jesteś wielkoduszny, to tylko taki żart, igraszka, może w ramach przeprosin piękna pani odda swój medalik, szanownemu panu mucha nie będzie już potrzebna. A ty tam, czego chcesz? Yrjä, czujesz na sobie ten wzrok, taki niespokojny, aż denerwuje twoje myśli – są jeszcze bardziej rozdrażnione, niż zazwyczaj, szponami głęboko znaczą wnętrze twojej czaszki. To łaskocze. |
| | | Yael Alfestråle Skąd : Kornsjø, Norwegia Wiek : 27 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny Zawód : jestem nikim
| Temat: Re: Uliczki Nie Sie 16, 2015 3:18 pm | |
| Popatrz jak tańczy między śmieciami, tymi z papieru i tymi z krwi i kości. Jak tańczy dla Ciebie. Tak bardzo Cie potrzebuje, że gotowa jest na każde przedstawienie, nawet jeśli jeszcze nie wie, że to Ty jesteś tym krytykiem sztuki, pod którego skromne progi przywiodły ją te pląsy. To żadna atrakcja, ciemne zakamarki Oslo. To żadna droga, brudna jak gruzowisko po Najarvi dzielnica. To żadna tajemnica, środowisko tak obce i znajome zarazem. To żaden przywilej, przykre następstwo działań, których usprawiedliwianie zajmowało jej większą część dnia. Dla niej stamtąd wyszła, dla niej zabłądziła, dla niej się tu kręci. Potykając się o zdradzieckie, wystające z brukowanej alejki cegłówki, które jak zęby bestii zdają się zahaczać o jej nogi by wciągnąć ją do środka. Połknąć w całości. Pociąga nerwowo suwak przeciw wiatrówki marszcząc brwi pod czarną grzywką zasłaniającą jej niemal pół twarzy. To tu, to tu, to tu i to tu. Nie błądzi, nie błądzi, nie i nie błądzi. Palce gładzą zawiniątko w kieszeni i choć z początku nie wie kogo szuka, kiedy koślawym fokstrotem krzyżują się wasze ścieżki i podnośi wzrok zatrzymuje się; na swojej drodze, na Twojej twarzy, na czubkach palców, krawędziach butów, na Twoich łukach brwiowych. Tak, tak, tak i tak. I czeka. Czeka cierpliwie. Dziesięć ostatnich lat nauczyło ją cnoty cierpliwości, zdradziło sekrety gier towarzyskich, w których nie możesz pozwolić sobie na nieprzemyślany pierwszy krok. Bo każdy patrzy, nawet, kiedy nie patrzy nikt. Kiedy się zbliża, wzdrygając się jak narkoman na głodzie, jakby potyka się mniej, jakby kontakt wzrokowy z Tobą uczynił ją już wystarczająco brudną, by pasowała do tego miejsca, by bestia ulicy nie widziała w niej posiłku, by inne uliczne cienie umykały płynnie bo przecież znalazła swój cel. Cel z którym nie zamierzały konkurować. - Potrzebuję więcej. - mówi wyciągając z kieszeni zwykłą, plastikową reklamówkę. Zawartość brzęczy słodko bogactwem. Co uczyniłeś tym razem, by stać się bardziej zamożnym? Podaje Ci pakunek bez większego... bez żadneg0o konkretnego wstępu. Po ciężarze, na oko, pełny worek runicznych talarów. Z drugiej kieszeni wyjęła nadpalony patyk, lekko wygięty, opatrzony jakimiś znakami. Ktoś powiedział komuś, żeby ktoś zapytał kogoś o tego, który może komuś pomóc. Jakoś. Ta śmieszna imitacja różdżki, którą dostała w więzieniu, była obłożona wystarczająco potężną klątwą, by mogła wykorzystać jej potencjał magiczny i się uwolnić. I choć uwierz, trudno było wśród nitek dotrzeć do kłębka, to przecież nie wolno zostawiać luźnych końcówek. Musiała Cię spłacić. A teraz, teraz potrzebowała już czegoś więcej. I więcej. I więcej. Podnosi w końcu wzrok mając w nich nic tylko upór. |
| | | Yrjänä Kärkkäinen Umiejętności bojowe : V Skąd : Kitka, Finlandia Wiek : 31 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : półkrwi Status majątkowy : przeciętny Zawód : organizator nielegalnych pojedynków i handlarz czarnomagicznymi przedmiotami
| Temat: Re: Uliczki Pon Sie 17, 2015 11:36 am | |
| Nieznacznie pochylasz się do przodu, jakbyś zwietrzył zwierzynę i teraz tylko czekasz, aż podejdzie na tyle blisko, byś nie musiał specjalnie wysilać się, aby jednym szybkim, wprawnym ruchem skręcić jej kark, by później nie czuć na języku gorzkiego, stęchłego smaku strachu, który rozszedłby się po tym śmiesznym ciałku, gdybyś tylko zawahał się choćby o nanosekundę dłużej, pozwalając jej w ostatnim momencie dojrzeć w twoich oczach coś więcej niż li jedynie odbicie latarnianego blasku. Nierozważnie byłoby wzbudzać w kimś takim lęk, zresztą, o czym my mówimy, Yrjänä, przecież ty nikogo nie chcesz przestraszyć. To głupie, podwórkowe zabawy, o których, odnosisz takie wrażenie, kiedyś ktoś ci wspominał, a w których świadomie nigdy nie brałeś udziału z góry zakładając, że tobie nie przystoją podobne gry. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, w jak wielkim jesteś błędzie, bo kiedy minęły słodkie czasy dzieciństwa, wraz z nimi skończyło się powietrze w szklanej bańce, w której niektórzy próbowali cię trzymać, a cała reszta nie pozwoliła, by gołąbeczek im zdechł, więc czym prędzej wypuścili cię w szeroki, nieznany świat, gdzie jedyną regułą jest przetrwanie za wszelką cenę, a z wynikłych konsekwencji – tworzenie drabiny prowadzącej coraz wyżej, byle nie brodzić w szlamie własnych zaprzeszłych decyzji. Spójrz tylko na siebie, spójrz, gdzie teraz stoisz, jak stoisz, jak wyglądasz. Nawet poprawnie uśmiechać już się nie potrafisz, wyginając gębę w grymasie, który, choćby w najlepszych intencjach, za wszystkie skarby Asgardu nie sprawi, że mijające cię przypadkiem dziecko nie wpadnie w histerię. Nie próbuj robić z siebie męczennika, nie staraj wybielać się przed samym sobą, nie dostaniesz rozgrzeszenia za coś, czego w głębi duszy wcale nie żałujesz. Koniec tego pierdolenia się z samym sobą, mój książę, metaliczny dźwięk niesie się głuchym echem po uliczce, raz po raz zaglądając ci do głowy, by narobić tam jeszcze większego hałasu i przepłoszyć wszystkie niepotrzebne myśli, oczyścić umysł, zaciągnąć za szmaty przed bezlitosne oblicze rzeczywistości. - Więcej? – Powtarzasz głucho z lekko uniesionym kącikiem ust, ważąc w dłoni zawartość reklamówki. Część monet smętną kaskadą zwisa po obu stronach twojej dłoni. Równie dobrze mogłoby ich nie być, a wystarczyłoby za co najmniej dziesięć potrzebuję więcej i jeszcze by zostało. Aż tak ci zależy, kwiatku? – W porządku. Tego już ci nie potrzeba. – Wolną ręką sięgasz po patyk. Chociaż wciąż tli się w nim magia, jest bezużyteczny: podobne cuda znajdziesz za rogiem na stoisku z różdżkami dla najmłodszych. Największym sukcesem będzie wyrzucenie z tego kawałka drewna kilku smutnych snopów iskier, jakbyś zamiast różdżki dzierżył w dłoni zimne ognie. Kijek łamiesz na pół, jedną część chowając za pazuchę, drugą wyrzucając na pobliską przybudówkę. – Chodź – polecasz i ruszasz w drogę, nie oglądając się na kobietę. Chodź, chodź, chodź, tutaj przecież nie ma żadnego więcej, poza odorem rozkładających się resztek jedzenia. |
| | | Yael Alfestråle Skąd : Kornsjø, Norwegia Wiek : 27 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny Zawód : jestem nikim
| Temat: Re: Uliczki Pon Sie 17, 2015 1:38 pm | |
| Przygryza usta czekając, rozgrywa się tura w której nie ma już nic do powiedzenia. Zasady gry tu czy tam pozostają przecież niezmienne. Nie czuje się bezpiecznie w tej uliczce, w Twoim towarzystwie, nie czuje się bezpiecznie w swojej skórze jakby każde spojrzenie mogło przyszpilić ją do ziemi i powstrzymać przed poszukiwaniami siostry. Nie czuła się bezpiecznie na tej drodze, ale poczucie bezpieczeństwa stało się wspomnieniem tak odległym w jej głowie, że niepokój wciągała jak powietrze, a drżące opuszki palców stały się zwyczajnie kolejnym elementem rytuału życia. Nie podoba jej się Twoje spojrzenie, patrzysz jak człowiek, który zrobił zbyt wiele. Z pewnością targasz ze sobą swoje grzechy, nikt prawdziwie czysty nie siedziałby w tych zakamarkach przygarbiony niczym drapieżnik ze szczytu łańcucha. Nikt? Yael, przecież ona jest niewinna. Brud na jej sumieniu pojawił się dopiero po zamknięciu i izolacji, cóż za tragikomiczny przypadek losu, chcąc zresocjalizować kogoś, kto tego nie potrzebuje, świat czarodziei wyhodował na własnej piersi nową kreaturę. Gotową przeklinać, zabijać, gotową sprzedać godność i duszę w celu, który lśnił na horyzoncie niczym skarb. Jak szlachetny by nie był spacer po trupach jest teraz domeną waszą i wam podobnych ludzi. Marszczy brwi kiedy odbierasz jej patyk. No, bywa sentymentalna w najbardziej z żałosnych sposobów. Ten głupi przedmiot był kluczem do dnia dzisiejszego, przerzuci więc pewnie swoją wydumaną symbolikę na Twoje ramiona. Nie chciałbyś tego (a może chciał?), stać się malowanymi wrotami do przeszłości, może nawet jesteś symbolem sukcesu więcej niż jednej osoby? Mógłbyś być. Ty i Twoje możliwości, znajomości, informacje. Ludzie przywiązani do Twojej postaci jako mesjasza-zbawiciela, jak podobałaby Ci się taka rola? Zawsze była taka, gdyby nie nostalgia i przywiązanie do bzdur nigdy nie podążyła by tą ścieżką, która przywiodła ją do Twych stóp. Gdyby nie wczepiła się uparcie we wspomnienia wszystkiego, co zostało za zamkniętymi bramami więzienia nie było by w niej już nic poza kwaśną nutą smrodu palonej skóry, po wypaleniu piętna przestępcy. Trzask suchego drewna z czymś się jej kojarzy, choć nie umie sprecyzować z czym, a dziwny ucisk w żołądku wywołuje małe zaskoczenie - mimo to, posłusznie idzie. Za Tobą, krok w krok, krok w krok i w krok, w krok. Wszystko ma swój rytm, lewa noga, prawa noga, lewe płuco, prawe płuco, Yael Alfestrale i jej chaotycznie rozchwiana maska, którą nauczyła się przytwierdzać do twarzy na gwoździe z kłamstw i rzepy obłudy. Krok w krok, żonglując czym się da, byle znaleźć Magrit, byle dowiedzieć się kto i co jej zrobił, byle odszukać sprawiedliwość i zanurzyć w niej ręce po łokcie udając, że ta wersja nie ma głębokiego odcienia szkarłatu, a po scenie nie unosi się odór krwi. Maska szczerzy zęby, mruży szczeliny oczu wpatrując się w Twoje plecy. Potrzebuje Cię, syczy słodkie, kolorowe wyznania, obiecuje Tobie i sobie niestworzone rzeczy. Pomóż mi, a dam Ci wszystko, góry złota i szmaragdów. Pomóż mi, kimkolwiek jesteś, pomóż mi, a uczynię Cię kim zechcesz, uczynię Cie wszystkim.
*nie wiem czy pisać z/t czy kontynuujemy tu, w razie co zedytuję post* |
| | | Yrjänä Kärkkäinen Umiejętności bojowe : V Skąd : Kitka, Finlandia Wiek : 31 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : półkrwi Status majątkowy : przeciętny Zawód : organizator nielegalnych pojedynków i handlarz czarnomagicznymi przedmiotami
| Temat: Re: Uliczki Wto Sie 18, 2015 3:11 pm | |
| Gdybyś tylko wiedział, Yrjä, jak błyskawicznie rozłożyła cię na czynniki pierwsze, w jak bezbłędny sposób rozpoznała każdą mikroekspresję zdradzającą, co naprawdę w tobie siedzi, czym się stałeś i czym pozostaniesz, bez względu na to, jak starałbyś się odpokutować swoje grzechy. Zaraz, czekaj, jak? Grzechy? Przecież to nieszczęśliwy wypadek. Wróć! O niczym pojęcia nie masz, przepadli jak kamień w wodę, zrzucając ci na barki ciężar swojego tajemniczego zniknięcia. Kłamstwo powtarzane przez lata w końcu staje się prawdą i tylko puste białka trzech par oczu, niczym legendarne Norny, znają wszystkie tajemnice przeszłości, którą z taką nonszalancją starasz się odsuwać na bok, na lepszy czas, na bardziej duszne wieczory, kiedy nawet w głowie zaczyna robić ci się zbyt gorąco, by próbować racjonalnie myśleć, miarowo oddychać, grać w bierki z Przypadkową Zagubioną. Z tej małej dzisiaj też zrobisz jedną z nich, co? Wraz z głuchymi odgłosami kroków, rozchodzącymi się po dziwnie błotnistej ziemi, coraz klarowniejsza wydawała ci się myśl, że to nie byłoby złym pomysłem, że na to zasługiwała, że wliczone miałaby to w cenę serwowanych przez ciebie usług. Promocja na bycie bliżej i dalej od wszystkiego, na międzygwiezdną podróż tuż pod mury Asgardu, na odpoczynek od życia. Te jej łagodnie skołowane kroki, taniec w ciemnościach i prosto w ciemność drogą usianą zakazanymi mordami raz po raz wyglądającymi z cienia, nikt nie zauważyłby pomyłki, tobie one nawet nie w głowie, bo dla ciebie błędy nie istnieją, to wciąż ta sama ścieżka, którą należy pokonać, by dotrzeć do celu. Odwracasz się wreszcie, maszerując tyłem. Na chwilę, na dłużej nie ma sensu, stanie się twoim Zagubionym Kwiatuszkiem, więdnąc przed tobą prędzej niż zdołasz pomyśleć, by włożyć ją do wody, bo chociaż wygląda, jakby nie wiedziała, dokąd iść, w labiryncie uliczek i ludzi dotarła dokładnie do ciebie, przed ciebie, wtargnęła w sam środek twoich możliwości. Nie długo będzie w stanie być tak niepewną, nie tak jak sam byś tego chciał. Hej, Yrjä, a może jednak wcale nie chcesz? Dźwięk przeskakującego zamka klaruje ci myśli, gdy klucz powoli otwiera każdą z zapadek, witając cię smrodem kurzu w twoim małym, ciasnym królestwie. Puszczasz ją przodem, chwilę obserwując jak balansuje na granicy dwóch światów, jak waha się przed przekroczeniem progu, jakby nigdy już miała nie opuścić czeluści, w jakie każesz jej wstąpić. Przedsionek Muspelheim nie brzmi dobrze, wiesz to nawet ty, jednak to tłumy zwiedzione przystępniejszą nazwą byłyby ci bardziej nie na rękę. Dłonią zataczasz półokrąg, zachęcając, by się rozejrzała. Masz tu wiele rzeczy, naprawdę wiele, ale czy znajdzie tu wszystko, czego potrzebuje? To w irracjonalny sposób napełnia cię obawą, dlatego zajmujesz się wykładaniem na ladę różdżek, nie zerkając w jej stronę, nie chcąc widzieć ewentualnego cienia zawodu. Masz dużo magii skrytej na brudnych, pokrytych cienką warstwą pyłu półkach: flakoniki z truciznami, ze łzami feniksa, z jadem akromantul, stare płaszcze wyciągające soki witalne z właściciela, szklane kule, talizmany, książki, książeczki, tomiszcza, skrzynie puste i pełne fałszywych monet. Przez chwilę zastanawiasz się, czy po jej wyjściu nie będziesz musiał dorzucić do jednej z nich podarowanego ci foliowego worka. Chuj z tym, na jednej klientce niewiele stracisz. Chyba, że wyniesie ci cały asortyment. |
| | | Yael Alfestråle Skąd : Kornsjø, Norwegia Wiek : 27 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny Zawód : jestem nikim
| Temat: Re: Uliczki Wto Sie 18, 2015 7:58 pm | |
| Nie wie o niczym, co dzieje się w Twojej głowie, kiedy trzymając kaptur za krawędzie podąża Twoim śladem. jak eskimoskie dzieci bawiące się w kroczenie po tropach. Stuk, stuk o bruk, chowając się niczym zawstydzona kochanka przemykająca za lubym w cieniach miejskich uliczek, ukrywając się przed wzrokiem ludzi, przed wszystkim, sobą samą. Sumienie i wątpliwości zostały daleko za murami więzienia, nie próbowała zastanawiać się czy robi dobrze. Potrzebowała specjalnej miłości, a Ty stałeś się jej milczącym kochankiem. Potrzebowała podjąć pewne kroki, a Ty, Yrjä, Tyś był odpowiedzią na to płaczliwe wołanie o pomoc. Kiedyś zniknie, kiedyś umrze w niej ten smutek, kiedyś rozterki moralne staną się niczym, kiedy cel przesłoni wszystko, a te mroczne ścieżki jak ta, którą tu przyszła, staną się szerokimi alejami codzienności. Teraz? Teraz dreptała jedynie, jak wynędzniała chabeta okładana batem, spragniona acz ignorująca to pragnienie. W pewnym momencie potyka się ponownie i niemalże wpada w Twoje ramiona, kiedy w tym samym momencie na małą chwilę odwracasz się do niej przodem. Jedno jednak spojrzenie w Twoje oczy zaraz stawia ją do pionu, nic nie rozumie, choć próbuje. O czym myślisz? Dlaczego twarz Ci tak tańczy, choć pozbawiona jest wszelkiego wyrazu. Natychmiast odwraca wzrok. Przedsionek Muspelheim przyjmuje z dziwnym, gorzkim uśmiechem. Cóż, w końcu zawędrowała i tu. I przestępując próg waha się rzeczywiście, chwieje na krawędziach obutych stóp, wyciąga ręce z kieszeni. Nieprzywykła do złowieszczej aury czarnomagicznych sklepów, bo i kiedy miałaby do nich przywyknąć, zachłystuje się pierwszym wdechem zakurzonego powietrza. Weszła. Drzwi się zamknęły. Nie ma odwrotu. - Bogowie... - wyrywa się z jej ust. Od dzieciństwa miała pewną wrażliwość na magię, inną niż normalne dzieciaki. Wszystko czuła ze zdwojoną siłą, zarówno zaklęcia leczące jak i zwykłe łaskotki podczas przekomarzanek z ojcem i mamą. Czuła, jak niskie wibracje oklątwionych medalionów wdzierają się pod jej skórę gdzieś z ciemnego kąta pomieszczenia i jak ślepiec wyciągnęła przed siebie dłonie- ...bogowie. Toczy wzrokiem po półkach, po książkach, po puzderkach i kuferkach, zatrzymuje spojrzenie na Twoich plecach chwytając się skrawka szafki przy ladzie. Różdżki. Cały rząd różdżek o wymyślnych rdzeniach, żarzyły się lekko barwnymi łunami w półmroku, widzisz to Yrjä? Czy tylko w jej oczach... tylko w jej... Wyciąga dłoń nad blat i powoli przesuwa wzdłuż wystawionych przedmiotów. Palce jej drżą, a żyły wyłażą na wierzch wybrzuszone dziwnym ciśnieniem. W końcu jedna podskakuje, ta lekko wygięta i przewraca się na drugą stronę niemal spadając z lady, chwyta ją więc w ostatniej chwili i zamyka oczy przełykając ślinę. - Może.. to zabrzmieć głupio, masz coś do picia? - westchnęła w końcu- Łyknęłabym czegoś mocniejszego, przysięgam... - mamrocze. |
| | | Yrjänä Kärkkäinen Umiejętności bojowe : V Skąd : Kitka, Finlandia Wiek : 31 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : półkrwi Status majątkowy : przeciętny Zawód : organizator nielegalnych pojedynków i handlarz czarnomagicznymi przedmiotami
| Temat: Re: Uliczki Sro Sie 19, 2015 1:27 pm | |
| Chichocę ci cicho do ucha, zachwycony jej reakcją. Jestem tą twoją częścią, którą łechcą podobne zachowania, która przykłada niemożliwą wręcz uwagę do postępowania każdego, kto znajdzie się w Przedsionku, nie tyle obawiając się, że miejsce nie spełni ich oczekiwań, co żywiąc niesamowitą ciekawość, jakie wrażenie wywrą na nich te wszystkie wysokie, ginące w mroku nigdy nieoświetlonego sztucznym światłem pomieszczenia regały, zastępujące drogę w najmniej oczekiwanym momencie kufry, szkatułki i inne śmieszne szpargały, które znosisz tu, rzucając byle gdzie pod nogi, licząc że same znajdą dla siebie odpowiednie miejsce. Czasem znajdują; lubię przyglądać się temu procesowi kątem oka, kiedy ty zajmujesz się akurat klientem albo ucierasz w moździerzu skorupki po jajach popiełka. Kradnę wówczas kawałek twojej uwagi, obserwując pokracznie przemieszczające się woluminy, pobrzękujące w czasie wspinania się medaliony, szczerzące niewidzialne zęby puzderka, gdy odkrywają, że pod regałami nie ma więcej miejsca, by schować się przed nie patrzącymi pod nogi ludźmi. Nieraz zdarzy się, że chwycą ich za łydki, wyszarpią kawałek materiału z zamiatającej podłogę szaty, piszczę ci wtedy do ucha, skacząc z radości jak dziecko, a ty wciąż pozostajesz niewzruszony, udając jedynie, że wcale cię to nie bawi. Yrjä, durny jesteś, próbując schować przed światem tę bardziej rozrywkową stronę swojej natury, pokazując jedynie niezachwianą niczym powagę. Masz tak okropnie tępy wyraz twarzy, jakby twoje ciało zamiast inteligentnego chłopca, zatrzasnęło w sobie niedorozwoja. Teraz też tak wyglądasz, z nieprzyjemną uwagą wodzisz za dłońmi kobiety, niespokojnie przeskakując spojrzeniem od czubków palców do pulsujących na wierzchu żył i z powrotem, trochę zastanawiając się, którą różdżkę wybierze. Nie, nie tak, inaczej: która różdżka wybierze ją. Jesteś w stanie określić jedynie rodzaje drewna, z jakich powstały, a i to nie w każdym przypadku. Niektóre są tak wiekowe, że ich koloryt wprowadzić może jedynie w błąd, inne, za sprawą rdzenia, także nie mają właściwej barwy, ale to nie twój problem, nie robisz w różdżkach. Zgarniając większość z nich, nie pytałeś nigdy o ich pełną specyfikację, dla ciebie to nic nie znaczy. Robiąc, co robisz, nie możesz być sentymentalny. Jesteś poczekalnią, wszystko przechodzi przez ciebie z rąk do rąk, zbierasz w sobie brud całego społeczeństwa, a potem zamykasz się na chwilę, na wszystkich i wszystko, znikasz bez słowa, przechodzisz niekiedy wcale nie błyskawiczny detoks, by znów móc funkcjonować. To jest w porządku, co? Gówno prawda. - Ano, mam – przeciągasz każdą literę, niespiesznie przechodząc za Yael i zatrzymując się na dłuższą chwilę za jej plecami. Chwytasz w palce materiał na jej ramionach, ciągnąc go lekko ku górze. Puszczasz. Opuszkami jednej ręki wodzisz wzdłuż linii kręgosłupa, drugą dłoń lokując na jej talii, dopóki obie nie spotkają się na jednym poziomie. Cmokasz z niezadowoleniem, bez słowa zostawiając ją samą wśród twoich skarbów. Nie było cię tylko chwilę, pięć, może dziesięć minut. Skrzypienie desek zwiastuje twój powrót. Przez ramię przewieszoną masz szatę w jakimś ciemnym kolorze – fiolet, może brąz, nieistotne. Zrzucasz ją na blat, obok ciągle wdzięczących się patyków, z drugiej strony z hukiem stawiając butelkę czystej. - Jedna starczy? – pytasz, jednocześnie siadając na ladzie, jakbyś jednak nie miał zamiaru już się nigdzie ruszać. Ale przecież byś poszedł. – A to przymierz, powinna pasować. Nie ugryzie. Nie, kiedy będziesz nosić ją ty. |
| | | Yael Alfestråle Skąd : Kornsjø, Norwegia Wiek : 27 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny Zawód : jestem nikim
| Temat: Re: Uliczki Sro Sie 19, 2015 6:51 pm | |
| Kawałek magicznego patyka, różdżka, przedmiot określający każdego czarodzieja. Pamiętała dzień, w którym wraz z ojcem i Magrit wybrali się kupić jej pierwszą różdżkę. Byłą piękna, z mahoniu, miała jasny odcień czerwieni i złote kwiaty wprawione w rzeźbioną rączkę. Pamiętała chwilę, w któej Oddziały Magiczne wyrwały jej różdżkę z zaciśniętej pięści, kiedy nieprzerwanym wrzaskiem przeklinała swój własny dom, tuląc do siebie swoją nieprzytomną starszą siostrę. Nigdy więcej nie trzymała jej w rękach. Ani różdżki, ani Magrit... Lekko łukowata, o niejednolitej powierzchni, jej nowa własność zdradzała nieśmiało, że nosi w sobie historię. Ciepło promieniujące przez palce do nadgarstka najpierw gryzło boleśnie, by zaraz ten ból zamienić w coś znajomego i przyjemnego. Jakby musiała się umościć, dograć, dotrzeć. Yael przymknęła oczy biorąc kolejny wdech. Już jest bliżej niż dalej... Twój niespodziewany dotyk rozlewa się jej żarem po plecach, jak nastolatce przyłapanej na gorącym uczynku. Dreszcz przebiegł po kręgosłupie goniąc ślad Twoich palców i zniknął wraz z cmoknięciem Twych ust. Obejrzała się jedynie przez ramię, patrząc z ulgą jak znikasz, bo nie była w stanie ukryć tego drżenia. Oparłszy się o ladę wetknęła różdżkę do kieszeni i potarła dłonie, a później twarz, próbując wrócić sobie przytomność. Nadmiar wrażeń, wibracji, ciśnień i syków dochodzących do jej świadomości z każdego zakamarka tego przybytku na dłuższą metę doprowadziłby ją zapewne do obłędu, więc zamknęła oczy i spowolniła oddech. Wsłuchać się, słuchać, co mówią i mówią, bo mówią cały czas. Przeklęte prezenty, niechciane podarki, narzędzia zemsty i chorej miłości, żarty, psikusy wyrwane spod kontroli, wszystko to kończyło w końcu z metką "czarna magia", wszystko przechodziło z rąk do rąk, aż trafiało na kogoś, czyje ręce nie dawały się kąsać. W Twoje ręce. Poniosła na Ciebie wzrok. - Tego nie wiem. - sięga po butelkę patrząc podejrzliwie na szatę. Nie gryzie? Czy to jakiś niespodziewany prezent, czy może, czy może, czy może ufać Ci czy nie może? Odkorkowawszy butelkę podświadomie rozejrzała się w poszukiwaniu szklanek i choć dwa srebrne pucharki mrugnęły do niej zachęcająco w półmroku półki za Twoimi plecami, nie miała odwagi sięgnąć po żaden nieznany jej przedmiot. Wlała więc dosłownie, zdrowy haust wódki wprost do gardła i przełknąwszy w kaszlnięciem potrząsnęła głową tylko po to, by powtórzyć proces. - Spędzasz tu dużo czasu? - jasne oczy próbowały utrzymać na Tobie uwagę, jednak co chwila miała wrażenie, że coś na granicy wzroku przeskakuje z kąta w kąt.- Och wybacz, nie tak wygląda nasz układ, prawda. - brwi drgnęły jej nieznacznie- Potrzebuję więcej. Potrzebuję informacji, potrzebuję dla siebie adresu, przynajmniej na najbliższy czas. - niepewnie wyciągnęła rękę po szatę i zarzuciła ją na ramiona. Materiał zaiskrzył zmieniając kolor w zależności od kąta padania światła. Trochę fiolet, a trochę brąz. Łyknęła jeszcze raz i odstawiła butelkę, no dołącz, no dalej. Może będzie miała okazję poznać tę Twoją rozrywkową stronę? Pewnego dnia? |
| | | Yrjänä Kärkkäinen Umiejętności bojowe : V Skąd : Kitka, Finlandia Wiek : 31 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : półkrwi Status majątkowy : przeciętny Zawód : organizator nielegalnych pojedynków i handlarz czarnomagicznymi przedmiotami
| Temat: Re: Uliczki Pon Sie 24, 2015 6:18 pm | |
| Może pewnego dnia, może pewnej nocy będzie miała okazję poznać, zobaczyć, zakosztować tę twoją rozrywkową stronę; może pewnego dnia nie będzie już tylko biznesowym pionkiem, który strąciłbyś z planszy za pomocą pstryknięcia palcami, kiedy zacząłby jedynie przeszkadzać, zasłaniając ci… Och, mój drogi, co by ci zasłaniała? Nie rób scen, tobie przecież nic nie przeszkadza: ani obelgi, ani komplementy, ani głód, ani niewyszukany minimalizm, nawet rozkładające się od tygodni serce wilkołaka trzymane na zapleczu, więc nie szukaj problemów tam, gdzie ich nie ma. Wiesz przecież, że pewnego dnia na pewno nadarzy się okazja, by poznała cię lepiej. Nie umknęło ci, jak ogromny potencjał w niej drzemie, to aż nierozsądne dać mu wypuścić się z rąk, dlatego jak wszystko, tak i ją zamierzasz chomikować dopóki nie uznasz, że przeleżała wystarczająco dużo, jeszcze bardziej zcharakterniała i teraz, właśnie teraz nadszedł odpowiedni czas, by ją oszlifować, by stworzyć z niej klejnot, o jakim nikomu się nawet nie śniło. Nanana, Yrjänä, nanana, byłbyś gotów na takie poświęcenie? Przed samym sobą spłonąłbyś ze wstydu, gdyby coś poszło nie tak. Nikt inny o niczym by nie wiedział, ale tobie porażka nie byłaby w stanie przecisnąć się przez gardło. Dlatego teraz tępo patrzysz, kiedy Yael pije, pozwalając jej słowom jeszcze chwile, jeszcze moment pozostać wolnymi, nim dotrze wreszcie do ciebie ich sens, im poukładasz je w pełne zdania, wychwytując wszystkie, by nie plątały ci się po sklepie, by nie zakamuflowały się między pułkami i nie drażniły w czasie pracy. Żołądek przewraca ci się za każdym razem, kiedy widzisz jak przełyka hausty wódki – jest w tym coś bardziej magicznego i niepokojącego od wszystkich zebranych w Przedsionku przedmiotach. Łapiesz się na tym, że zamiast odpowiadać jej, każdą odpowiedź zostawiasz sobie w głowie, zapychając mnie nimi do porzygu. - Ależ nic się nie stało, kwiatku – mówisz tak, jakbyś naprawdę nie miał jej za złe tego pytania. Ot, zdarzyło się, rzućmy to w niepamięć. Byle szybko wróciło. – Na tyle długo, byś mogła zawiązać mi oczy i posłać takiego po diabła, a zaraz bym ci go tu znalazł. – No dobrze, daj tę butelkę. Pociągnij z niej, chłopcze złoty, byle porządnie, niech ci rozjaśni myślenie, musisz się zastanowić, gdzie tę trzpiotkę ulokować. Całkiem blisko, by nie szukać jej po całym mieście, ale wystarczająco daleko, aby nie plątała się pod nogami, gdy nie będziesz miał na to ochoty, cholerny popaprańcu. – Druga sprawa już jest rozwiązana. Ale co za informacji potrzebujesz? Którędy do informacji turystycznej? Gdzie dobrze zjeść? Komu obić mordę? Właśnie. Nie tak wygląda wasz układ. Nie wyciągasz, jak magik, przedmiotów z kapelusza, licząc że coś ją zainteresuje. Podnosisz dłoń, palcem wskazującym zataczając kółka. No, obróć się, pokaż jak się mienisz. Niech to wszystko jeszcze bardziej się na tobie ułoży. Stańcie się jednością. |
| | | Yael Alfestråle Skąd : Kornsjø, Norwegia Wiek : 27 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny Zawód : jestem nikim
| Temat: Re: Uliczki Pon Sie 24, 2015 7:46 pm | |
| Dwa, trzy łyki i aromat alkoholu podchodzącego pod nos. Zmrużyła oczy i przeczesała palcami włosy. Kwiatku. To słowo wydaje się tak obce, że zajmuje jej dłuższą chwilę by w ogóle zrozumieć co znaczy. Kwiatku? Podświadomość zaraz podsuwa jej obraz ich ogrodu pełnego ziół, ojca idącego z Magrit za rękę, opowiadającego jej o wszystkim, bukiety, które znosiła na poddasze i suszyła, by wypełniały ich sypialnie zapachami lata nawet w środku zimy. Bukiety, które odstraszały złe sny lepiej, niż pocałunek matki na dobranoc. Masz tu takie bukiety? Czy raczej pocałunki na wieczny, spokojny sen. Bierze wdech oblizując usta i powoli obraca się wokół własnej osi, bardzo wolno, obserwując uważnie otoczenie. Klatka po klatce, po klatce, centymetr kwadratowy po centymetrze, zapisać, zapamiętać, półki, układ komód względem ścian, ścian względem drzwi, przedmiotów względem półek, półek względem jej miejsca piruetu. Marszczy brwi wypuszczając powietrze i wyrzuca z siebie miękko i łagodnie. - Magrit Alfestråle. Gdzie jest, czy jest... bezpieczna. - nic więcej. Nie mogła nic więcej, nie miała sił na nic więcej. Ale to nie wszystko. Krew podeszła jej do gardła na samą myśl, a może to tylko wódka osiadła w żołądku rozlewając się błogim ciepłem po żyłach- Yngvi Venäläinen. Jaką ma w tym rolę, dlaczego cholernego sabatowca w ogóle obchodzi moja rodzina, co jej zrobił... - wyrzuca z siebie słowa, jak kąsający pies, krzywiąc się nagle kiedy iskry złości przepalały się przez ten stały niepokój i dziwne zagubienie wypisane na jej twarzy- Przepraszam. - znów. Coś często Cię przeprasza. Całkiem do tego przywykła, ludzie tak ubóstwiają, kiedy się ich przeprasza, kiedy są dominującą partią, kiedy się przed nimi płaszczyć. Nikt wtedy nie zauważa noża w ręku. Potarła dłońmi twarz, przeprasza Cię szczerze. Chyba izolacja w ogóle oduczyła ją współżycia społecznego. Kolejny wdech, głębszy, dłuższy, wydech. - Przepraszam. Mam pieniądze. - zakańcza piruet przodem do lady- Nie mają dla mnie znaczenia. - oczywiście. Skąd miały by mieć, jeśli nigdy nie nauczyła się ich wartości i wagi. Dopiero teraz, trwoniąc majątek rodziny na ciche poszukiwania spokoju w duszy dowiaduje się jak wiele otwierają drzwi, nawet w miejscach w których nie powinno ich być. Pieniądze nie miały wartości, nie miały znaczenia, nie umiała sprecyzować swoich uczuć, ale to wszystko dlatego, że zabrakło jej czegoś, przez chwilę. Zniknęła jej, na ułamek oddechu, tak długi i zimny jakby ktoś wyrwał z niej duszę i napompował puste ciało wyziewem z najstarszego lodowca. Jej magiczna nadwrażliwość zgubiła ślad jej siostry. Nie umiała tego nawet nazwać, stawiała wszystko na jedną kartę, swoje życie, życie wszystkich innych, bo raz, jeden raz w Azkabanbergu obudziła się z płaczem i krzykiem. Raz. To wystarczyło. Patrzyła na Ciebie nie próbując nawet ukryć mieszaniny smutku, złości i niezrozumienia na twarzy, skakały swobodnie między zmarszczonymi brwiami, rozszerzonymi nozdrzami i źrenicami małymi jak szpilki. Otworzyła usta chcąc jeszcze coś powiedzieć ale jedynie potrząsnęła głową. - Wysoko cenie dyskrecje. - dodaje więc twardo, powoli panując nad falami zdradzającymi jej stany, kolejnych kilka gwoździ z mlaśnięciem wbija maskę na miejsce- Wysoko. Nie chcę żadnej innej sprawiedliwości. |
| | | Yrjänä Kärkkäinen Umiejętności bojowe : V Skąd : Kitka, Finlandia Wiek : 31 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : półkrwi Status majątkowy : przeciętny Zawód : organizator nielegalnych pojedynków i handlarz czarnomagicznymi przedmiotami
| Temat: Re: Uliczki Wto Sie 25, 2015 12:11 pm | |
| Siedzisz tak na tym blacie i patrzysz, i nawet nie próbujesz myśleć, nie zastanawiasz się, czy już teraz możesz dać jej trochę informacji, czy to w ogóle byłoby na miejscu, czy byłoby bezpieczne, czy aż tak ci zależy, żeby o wszystkim wiedziała i czy na niej choć trochę ci zależy, czy chcesz jej pieniędzy czy może więcej alkoholu, więcej ruchu w tej zatęchłej od nigdy niewypowiedzianych porozumień klitce, bo to wszystko na chwilę tak krótką, jak jej przestąpienie z nogi na nogę, przestaje cię w ogóle obchodzić, zupełnie jakby wszystko co kiedykolwiek było przedtem i co będzie potem nigdy się nie liczyło, w jednym momencie umniejszone do rozmiarów elektronu. Masz wrażenie, jakby jakiś frajer wyciągnął ci z głowy całość zmartwień i niedoli i, nie wiedząc co z nimi zrobić, zapominając odłożyć na miejsce, odstawił na bok, a tobie to, do kurwy nędzy, jest potrzebne. Właśnie. Teraz. Odchylasz głowę do tyłu, zaciskając powieki, aż przeskakujące cząsteczki zlewają się w białą, migocącą plamę, nieudolnie scalając wszystko w jedność. Alfestråle, Venäläinen, bezpieczeństwo, przepraszam, rodzina, Sabat, gdzie, pieniądze, rola, roli, rolować, rrr. Kurwa. - Dobra. Dobrze – odzywasz się wreszcie, choć nie masz na to najmniejszej ochoty. Jeszcze chwilę byś pomilczał, jeszcze pobyłbyś w ciszy, gdyby nie pewność, że Yael zaraz znowu się odezwie i szlag trafi ten kawałek opanowania, jaki uszczknąłeś sobie z próżni. – Daj mi dzień, góra trzy, będziesz wiedziała więcej. – Więcej, niż wiesz dzisiaj, niekoniecznie więcej, niż wiedzieć chcesz. Kolejny haust przyjemnie rozgrzewa ci gardło, ale nie masz czasu, nie masz ochoty się tym rozkoszować, zeskakujesz z lady, błyskawicznie zgarniając z niej resztę różdżek. Niedbale rzucasz je do pudełka za kontuarem, aż podziw bierze, z jaką pasją dbasz o swoje magiczne dzieciątka z takim mozołem, z takim poświęceniem nieraz zdobywane. Yrjä? Powtórzysz to jeszcze raz, proszę, tylko głośniej, wyraźniej, drukowanymi literami, żeby Yael nic nie umknęło, żeby zapamiętała, jak bardzo wszyscy i wszystko jest dla ciebie cenne. Odwracasz się do niej i patrzysz w te wielkie, jasne oczy, w których więcej jest życia niż w całym tobie i ponownie coś próbuje się w tobie śmiać, jakbyś miast człowieka z krwi i kości miał przed sobą olbrzymi, śmieszny żart. Ale, już, kwiatku, nie złość się tak. Ujmujesz jej twarz w dłonie, zawzięcie kiwając głową na znak, że rozumiesz, co do ciebie mówi. Załatwione, wszystko załatwimy po cichu, żadnych pośredników, żadnych półśrodków. Tylko ty i ona i góry runicznych talarów, z których zjeżdżać będziesz potem jak z ośnieżonego stoku. - Oczywiście, oczywiście, kwiatku, nie będzie żadnej innej sprawiedliwości poza twoją. – Niech stanie się pierwszą walkiria, która potępieńców ściągać będzie do bram Muspelheimu albo dalej jeszcze, poza granice światów, poza znane galaktyki. – Róg Akersbakken i Bergstien, trzecie piętro, ostatnie drzwi po lewej. Wiesz, jak sobie otworzyć? – Kciukami delikatnie zamykasz jej powieki. Jesteś, kurwa, zmęczona, dziewczyno. Nie, Yrjä, to ty jesteś zmęczony i niekulturalny. W takim miejscu nikomu nie zasłania się oczu i nie przygląda, jak panika gotuje krew w żyłach. |
| | | Yael Alfestråle Skąd : Kornsjø, Norwegia Wiek : 27 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny Zawód : jestem nikim
| Temat: Re: Uliczki Wto Sie 25, 2015 4:22 pm | |
| Wiesz Yrjä, ona nie wie nic. Wiesz to. Zamknęli ją tak wcześnie, że nie zdążyła nauczyć się niczego sensownego, a cała kariera naukowa zaczęła się od utraty wszystkiego, co było jej drogie. Całą zdobytą wiedzę otrzymała od ludzi, od których nie można nauczyć się niczego dobrego. Takich ludzi jak Ty Yrjä, zadziwiające podobieństwo. Mówiła na nich ludzie rekiny, widziałeś kiedyś rekiny na żywo? Pływają pod powierzchnią wody, wpatrzone w przestrzeń nieruchomym, martwym wzrokiem. Wszystko co robią staje się w końcu nauką. Wystarczy obserwować. I choć wciąż trzymała się kurczowo głęboko zakopanej w sobie niewinności i dobroci - w życiu przychodziły sytuacje wymagające od człowieka działania. Jak na to mówią? Sytuacje kryzysowe? Kiedy musisz rzucić się na szczupaka w ciemność przed sobą, albo coś się stanie. Z czasem można przywyknąć, z każdym kolejnym skokiem odstęp pomiędzy pomysłem a czynem staje się krótszy, aż w końcu nigdy się nie zastanawiasz nad konsekwencjami. W chwili kiedy Twoje ruchy stają się szybsze niż wcześniej, zeskakujesz, zmiatasz przedmioty, chwytasz jej twarz, tryb bezpieczeństwa zalewa system rzędami czerwonych kodów. - Kwiatku. - powtarza ponownie, wpatrując się w Twoją twarz oczami wielkimi niczym żabiej księżniczki z bajek. Tu-tum, uderzenie serca, wypluwającego z siebie wielką porcję krwi, tu-tum, adrenalina prześciga się w tym do którego zakamarka ciała dotrzeć najpierw, tu-tum, masz taką bladą twarz, takie blade rzęsy i oczy Yrjä, tu-tum, nad wszystkim da się zapanować, nad wszystkim, tu-tum. - Wiem. - czy mówi coraz ciszej? Coraz mniej słów. Tu-tum, światło gaśnie pod dotykiem zimnych palców, uparcie odpychane bodźce, wysyłane przez cały Twój dobytek, wbijają się szponami prosto w jej głowę. Wszystko trwa tylko chwilę, kiedy chwyta Twoje nadgarstki i wpija kciuki w ich wewnętrzną stronę, w żyły i ścięgna, po czym odrzuca Twoje ramiona na boki i odpycha od siebie robiąc krok w tył. Wyciąga różdżkę z kieszeni i choć przypomnienie sobie jakiegoś sensownego zaklęcia zajmuje jej kolejne mrugnięcie powiekami... nie robi nic więcej. Tu-tum tu-tum tu-tum, werble, przyspieszony oddech zdradza bezlitośnie fakt wprowadzenia systemu agresywnej defensywy, płatki nosa drżą przy kolejnych haustach wdychanego i wydychanego powietrza, tu-tum tu-tum tu-tum, tylko koniec różdżki bezwzględnie wisi w powietrzu niewzruszony, wpatrzony jedynym okiem w Twoją twarz. Dopiero dalej są zaciśnięte do białości palce, ramię z drżącym mięśniem dwugłowym i napięta szyja dźwigająca głowę o pobladłej twarzy, na którą leniwie wpełzał rumieniec. Tu-tum. - Będę czekać. - mówi, obraca się i wychodzi, tak szybko, tak za szybko, zapominając, że wypaść z przedsionka piekła nie jest tak łatwo jak do niego wpaść. Cząstka zostaje na zawsze, tak jak wspomnienie zimnego dotyku obcych dłoni na skórze.
zt |
| | | Sponsored content | Temat: Re: Uliczki | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|