Nanna Glitnir

Nanna Glitnir

Umiejętności bojowe : IV
Skąd : Oslo, Norwegia
Wiek : 29 lat
Jestem : za Neoasgardem
Genetyka : animag
Czystość krwi : czysta
Status majątkowy : bogaty
Zawód : kapitan Rogonów z Oslo, trenerka quidditcha

Nanna Glitnir Empty
PisanieTemat: Nanna Glitnir   Nanna Glitnir EmptyNie Cze 21, 2015 8:31 pm

NANNA GLITNIR
29  LAT | KAPITAN ROGONÓW Z OSLO | CZYSTA KREW
OSLO, NORWEGIA | BOGATY | JESTEM ZA NEOASGARDEM

Taka jest

Chimajrę niepokonaną,
która swój ród wywodziła od bogów, a nie od ludzi.
Z przodu lwem była, od tyłu wężem, a kozą pośrodku,
strasznie zionącą potężnym, płomiennym ogniem zagłady.

(Iliada 6,180-182)

Chcielibyście poznać Nannę? To wcale nie takie łatwe. Ktoś może stwierdzić, że trudno poznać kogokolwiek. Cóż, może mieć rację, jednak jeśli przyjrzysz się bliżej tej kobiecie, dostrzeżesz, że jest ona jak swój patronus. Oddzielnie będąca trzema różnymi stworzeniami, jednak w połączeniu jednym potężnym. Jednolita, jednak złożona z różnych części.

Chcąc świat oszukać stosuj się do świata, ubierz w uprzejmość oko, dłoń i us­ta, wyglądaj jako kwiat niewinny, ale niechaj pod kwiatem tym wąż się ukrywa.

William Shakespeare (Szekspir)

Niech cię wzrok nie zmyli. Niech cię nie zmyli przeczucie. Nanna jest człowiekiem z zewnątrz wyglądającym na miłego i przyjaźnie nastawionego do świata. Ładna i niewinna twarzyczka od dawna uświadamia ją, jak piękno pozwala załatwić wiele spraw szybciej niż umysłu. Z tego drugiego też potrafi korzystać. Ma w sobie wiele z tego co piszą o symbolice węża. Jest pokusą. Cechuje ją niecierpliwość. I z łatwością wymyśli dobry podstęp. Nie jest zła, ani okrutna, po prostu odpowiednio przystosowana do życia, wie, kiedy głośno zasyczeć, a kiedy cicho przemknąć w trawie. Patrząc na nią wydaje ci się, że nie wiesz, czego się spodziewać, jest chodzącą niespodzianką - nie wiesz, co dostaniesz - jednak przyjemną jak żadne. Rozpustą i pieszczotą umieszczoną w ludzkim ciele. I pomimo poukładanego umysłu, wszystko dookoła niej jest zazwyczaj jednym wielkim chaosem.

Mają oni coś, z cze­go są dum­ni. Jakże na­zywają to, co ich tak w dumę wbija?
Nazywają to wykształceniem, to ich odróżnia od pas­tuchów kóz.

Fryderyk Nietzsche

Umysł zdecydowanie przez większość życia ma był dla niej ważniejszy niż wygląd. Mogła liczyć na swój ponadprzeciętny umysł. Mówi się, że koza jest symbolem zwycięstwa poprzez debaty. To można zdecydowanie przypisać pannie Glitnir. W pojedynki słowne lepiej z nią nie wchodzić. Mało kto wychodzi z nich zwycięsko bez poszarpanej dumy. Zdolność do szybkiego uczenia się była jedną z rodzinnych cech, łącząca się z umiejętnościami sportowymi. Umiejętność logicznego myślenia nie raz pozwoliła na wybrnięcie z trudnej sytuacji jedynie przy użyciu samych słów. Logika zaś połączona ze sprytem pozwalała już na umiejętne zadbanie o siebie w dość niemiłej dla odmiennej osoby dżungli. Mądrość zaś pozostawiała niekończące się pole do zmyślnych przytyków osób, które swoją inteligencją nie grzeszyły lub zachowaniem na to zasłużyły.

Lwy powinny być silne, ale łagodne, jak w kreskówce Disneya. One jednak takie nie są, a kiedy zachowują się jak lwy, masz im za złe, że nie są bajkowymi zwierzątkami z twojej wyobraźni.

Jonathan Carroll

Lew, król dżungli, charakteryzuje się odwagą, męstwem i dumą. Kobieta nie posiada chyba męstwa, na pewno jednak nie brakuje jej odwagi, dumy i honoru. Czasem jej duma i honor są tym, co przyprawia ludzi o ból głowy, a ją samą zaś kiedyś zgubią. Przez połączenie tych trzech rzeczy zdarza jej się robić czasem głupie rzeczy. Nanna bacznie obserwuje świat, bo wie, że trzeba być czujnym, nie wiadomo tylko skąd owy atak przyjdzie, wtedy należy się odpowiednio obronić i żyć dalej. Z pewnością posiada niezmiernie duże ambicje, a dążenie to tryumfu jest czymś, co robi chyba w każdej dziedzinie swojego życia. Dla niej właściwie wszystko jest konkursem, sprawdzianem, który trzeba napisać najlepiej. Dlatego nie raz bywa szorstka. Uważa, że nie liczy się droga do celu, tylko jego osiągnięcie. Właściwie jest jak połączenie ognia z wodą. Niby nie mogą razem koegzystować a jednak. Ciągle w ruchu, nie usiedzi na miejscu bez robienia czegokolwiek. I z pewnością nie chcesz być jej wrogiem. Wściekła jak lwica to doskonałe określenie na jej rodzaj gniewu. Rozszarpie wszystko, co stanie na jej drodze, gdy jest wściekła. Jednak ponad wszystko ceni sobie sprawiedliwość, więc osoby oszukujące są dla niej poniżej człowieka.

Na koniec zaś spójrz na wersy pod spodem. Mogłyby wystarczyć za cały powyższy opis.

Czymś szor­stkim i łagod­nym, czymś cham­skim i grzecznym,
Czymś swoj­skim i czymś dziw­nym, czys­tym i wszetecznym,
Miej­scem, gdzie błazen z mędrcem schadzki so­bie czynią:
Te­go wszys­tkiego jes­tem i pragnę być skrzynią,
Za­razem kozicą i wężem, i lwicą!

Fryderyk Nietzsche

To widzisz

Wzrok lubi płatać nam figle. Właściwie prawie wszystko, co widzimy, to kłamstwo. Nasz własny mózg bezczelnie nas okłamuje, a większość nie jest tego nawet świadoma. A Nanna? Zdecydowanie rzuca się w oczy. Jej blond włosy podskakują z każdym jej krokiem, opadając co rusz na ramiona. Szczupła sylwetka ubrana zawsze w odpowiednio dobrany strój. Zaś niebieskie oczęta zdają się patrzeć przez ciebie na wylot. Jednych to zachwyca, innych osobiście przeraża. Wielki uśmiech, którym częstuje co niektórych urzeka i dociera do głębi najchłodniejszego serca. Złożona z lodu i ognia, nigdy nie wiesz, który żywioł objawi właśnie tobie.

Poznaj Glitnirów

Glitnirowie to bardzo stary ród szanowanych czarodziejów, odznaczają się czystą krwią dobrymi manierami i specjalnymi talentami. Przede wszystkim chodzi o poszanowanie tradycji, o hołdowanie im i nieodwracanie się od nich. Od wieków zamieszkują Oslo. I choć przeciętny człowiek może ich nie znać, każdy z kręgu szanowanych zna to nazwisko.
Eir Glitnir - matka, w połowie brzeginia. Kobieta o mlecznej cerze, blond włosach i zielonych oczach. Najlepsza zielarka w Oslo, o jej medycznych wyczynach słyszał już chyba każdy.
Odyn Glitnir - ojciec, posiada dar wężoustości. Na jego głowie czarne niegdyś włosy powoli zachodzą siwizną. Niebieskie oczy zdają się lustrować cię od góry do doły i wiedzieć o tobie automatycznie wszystko. Pogromca chimer, również najlepszy w swoim fachu.
Høner Glitnir - starszy brat, leglimenta.
Sommer Glitnir - brat bliźniak, wężousty po tatusiu.
Sigyn Glitnir - młodsza siostra, odziedziczyła po matce gen brzeginii.

To było

Mówi się, że każdy rodzi się z czystą kartą i to co z nią zrobi zależy już tylko i wyłącznie od niego. Gówno prawda. Wiedziałam o tym najlepiej. Może ktoś wiedział równie dobrze jak ja, ale sądzę, że większość żyła w tym przeświadczeniu, że może wszystko, jeśli tylko się postara. Można osiągnąć wiele. Jeśli jest się wolnym człowiekiem. Ale co tak naprawdę znaczy być wolnym?
Urodziłam się wiosną 1956 roku. Cholera ze mnie była niezła. Bardzo nie chciałam opuszczać miłego łona matki. Chyba już wtedy wiedziałam, że życie wcale nie jest jakoś szczególnie zabawne i wymaga od nas wiele wysiłku. O ile lepiej było po prostu być, gdy nic od ciebie nic nie wymagał. Poród trwał ponad dziesięć godzin i po tym niemiłosiernie długim okresie dla mojej matki udało jej się wypchnąć mnie w świat. A dokładniej w dłonie lekarza.
Nanna. Tak mnie postanowili nazwać. Dobre sobie. Dostałam imię po bogini, jak każdy w naszym rodzie. Tylko dlaczego właśnie tej, która rzekomo reprezentowała dobro, piękno i wiosnę. To ostatnie mogę jeszcze zrozumieć. Ale dobro, albo piękno? Moi stworzyciele postanowili sobie mocno ze mnie zakpić. Do dziś krzywię się na dźwięk swojego imienia. Humoru nie poprawia fakt, że moja imienniczka, po której dostałam imię, według legendy, po śmierci męża z rozpaczy rzuciła się na stos i spłonęła razem z nim. Że zapytam, kto robi coś takiego? Z miłości? Miłość nie istniała, była mrzonką, którą opowiadało się dzieciom. Wiedziałam o tym lepiej niż inni. U mnie w domu, na pozór tak ciepłym i miłym, nie zaświadczyłam miłości od rodziców. Często miałam wrażenie, że jestem obcą im osobą, która po prostu z nimi mieszka. Mój dom, tak wielki, że pomieściłby z tuzin osób, był królestwem obowiązku i perfekcji. Domyślacie się, że dla beztalencia, którym się okazałam, było to istne piekło. Niekończące się treningi ciała i umysłu, by obudzić we mnie jakiś uśpiony gen, którego po prostu nie było. Gdy okazało się, że żaden magicznie genialny pierwiastek we mnie uśpiony nie jest ojciec postanowił, że zdobędę zdolność animagii. Nie miałam nic do powiedzenia. To nie był mój wybór, to był wybór mojej rodziny, która po godzinach dywagacji uznała, że ta umiejętności kiedyś im się przyda. Im. A co ze mną? Byłam na ostatnim miejscu siedząc z buzią zamknięta na kłódkę. W sumie obsesja doskonałości przyszła do nas chyba z nazwiskiem, wszak znaczy ono nic innego niż błyszczeć, a myśl rodu możesz być wyjątkowy, albo nie być wcale tylko to potwierdza.
Od kiedy tylko nauczyłam się pisać i czytać zaczęła się nauka, odpowiednie szkolenie mnie na osobę przydatną rodzinie. Wiele czasu poświęcono na kształcenie nas. Czym jest dzieciństwo tak naprawdę nie było dane mi się dowiedzieć. Byliśmy kształceni na maszyny, maszyny, które potem przydadzą się Sabatowi. No tak, zapomniałam wspomnieć, że moja rodzina od pokoleń należała właśnie do tego ugrupowania.
Wyjazd do Dahlvaldu był dla mnie niczym spełnieniem marzenia. Byłam wolna. No, może poza wakacjami i świętami, których i tak nie obchodzono w moim domu. Pojęcie czasu wolnego i relaksu nie istniało w słowniku moich rodziców, czas wolny był czasem, który było dobrze wykorzystać na dalszą naukę. Jednak ja nie chciałam. Czułam, że w życiu chodzi o coś więcej. Że, że ci, którzy nie są czystokrwiści też są ważni. A znajomość historii, którą tak bardzo tłukli mi do łowy uświadamiała mnie w przekonaniu, że to Neoasowie, a nie Sabat mają rację.
W trakcie edukacji odkryłam, że poza zdolnością do transmutacji wmuszoną we mnie, świetnie czuję się w powietrzu. Tylko tam tak naprawdę czułam się wolna. Na miotle. Szybko zostałam kapitanem drużyny i kończąc szkołę nie chciałam z tego rezygnować, nie chciałam wracać do wielkiej willi, w której wiało chłodem i obowiązkiem.
Dlatego uciekłam. Uciekałam nawet kilka razy. Bo na samym początku sprowadzali mnie na siłę z powrotem. Po czwartym razie chyba odpuścili. Nie byłam aż tak znacząca. Poza marną animagią nie posiadałam nic, co mogłoby przynieść im korzyści. Byłam wolna. A chęć bycia inną niż oni sprawiła, że szybko odnalazłam dla siebie ścieżkę. Kompletnie inną. Do Neoasów zaczęło ciągnąć mnie pod koniec szkoły. Po raz pierwszy usłyszałam o nich w piątej klasie i chyba już wtedy czułam, że to tam należę. Co do kariery - tak naprawdę nie chciałam być medykiem czy pogromcą wielkich zwierząt, chciałam latać. Obrałam swoją ścieżkę i nie żałuję. W tej chwili jestem kapitanem i szukającą Rogonów z Oslo, w wolnym czasie dorabiam jako trenerka w swojej starej szkole. Lubię wracać w jej mury, przypominają mi o tym, że to tutaj poznałam, czym jest wolność.
Powrót do góry Go down
 

Nanna Glitnir

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Organizacja :: Kartoteka-