Einar Segerstråle Umiejętności bojowe : IV Skąd : Helsinki, Finlandia Wiek : 24 lata Jestem : za Protagonistami Czystość krwi : nieznana Status majątkowy : ubogi Zawód : pielęgniarz, złodziej do wynajęcia
| Temat: Einar Segerstråle Czw Lip 23, 2015 10:03 pm | |
| Einar Segerstråle 24 LATA | PIELĘGNIARZ, ZŁODZIEJ DO WYNAJĘCIA | NIEZNANA KREW HELSINKI, FINLANDIA | UBOGI | JESTEM ZA PROTAGONISTAMI Droga Alessandro!
O pewnych sprawach mówić nie wypada, gdy jednak napomknęłaś mi o swym ostatnim problemie, postanowiłam podzielić się z Tobą moim nowym odkryciem. Zważ jednak, że wspominam Ci o nim w najwyższym zaufaniu, którego, jak szczerze wierzę, nie zawiedziesz. Pamiętasz tego wysokiego, ciemnowłosego młodzieńca, który wpadł Ci w oko na ostatnim bankiecie? To Einar Segerstråle. Nazwisko to nie jest Ci znane, nic w tym jednak dziwnego, chłopak ten jest w zasadzie nikim - jeśli rozumiesz, o co mi chodzi. To jeden z tych, którym nie poświęciłabym ani chwili - bo dlaczego miałabym tracić swój cenny czas na kogoś tak pozbawionego znaczenia? - gdyby nie jego cechy szczególne... I nie, nie mam tu na myśli ani jego urokliwego uśmiechu (nie wypieraj się, sama widziałam rumieńce pojawiające się na Twoich policzkach za każdym razem, gdy na Ciebie spojrzał), ani tym bardziej niczego bezwstydnego! Opowiadałam Ci kiedyś o kolii mojej babci, pamiętasz? Ten bezcenny skarb naszej rodziny wskutek niecnego podstępu trafił w ręce niewątpliwie słusznie przez nas znienawidzonych Mannerheimów. Na pewno jesteś sobie w stanie wyobrazić, jaką ujmą był dla nas fakt, że podobna pamiątka zagrabiona została przez TAKĄ rodzinę. Oczywiście, podejmowaliśmy odpowiednie starania, by odzyskać kolię, ale niezależnie od składanych propozycji, ten stary Mannerheim zawsze nam odmawiał. Uwierz, naprawdę chcieliśmy załatwić to w dobrym tonie, tak, jak przystało familii o naszej pozycji. W obliczu jednak tak zatwardziałego uporu nie pozostało nam nic innego, jak poradzić sobie... mniej elegancko. Rozwiązaniem okazał się właśnie drogi Einar. Dobrze pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Młodziutki Segerstråle rozpoczął właśnie swe praktyki w Instytucie Lovehetary, gdy trafiłyśmy tam z Celią. Moja mała córeczka zawsze była chorowita, był to jednak jej pierwszy tak długi (cały miesiąc!) pobyt w szpitalu, możesz więc wyobrazić sobie, jak bardzo obie się denerwowałyśmy. Oczywiście, na początku nie byłam w stanie traktować Einara poważnie. Był taki młody, świeżo po szkole (ukończył uzdrawianie w Akademii Godfreya Tallo, wyobrażasz sobie?), jak mogłam mu ufać? Jak mogłam powierzyć zdrowie swojej małej Celii komuś tak beztroskiemu, takiemu - mówiąc wprost - lekkoduchowi? Szybko zmieniłam zdanie. Einar rzeczywiście charakteryzował - i charakteryzuje - się typowymi przywarami młodego wieku, ale żebyś zobaczyła, jak doskonale radził sobie z dziećmi! Nigdy nie spotkałam nikogo, kto z taką łatwością odwracałby uwagę szkrabów od bólu. Ten chłopak potrafi zdziałać cuda, uwierz mi. Dzięki niemu nie tylko moja Celia, ale także inne dzieci potrafiły uśmiechać się nawet w szpitalnej sali. A że przy tym - muszę przyznać - rzeczywiście wie co robi, wydaje się być jednym z nielicznych uzdrowicieli z powołaniem. Ale! Nie o tym przecież chciałam mówić. Choć nasza znajomość rzeczywiście wzięła swój początek od jego oficjalnego wykształcenia, szybko okazało się, że prawdziwymi zdolnościami Einar się nie chwali. To, że się nimi z nami podzielił, wynika chyba z faktycznej sympatii, jaką do nas poczuł. I z wzajemnością - opuszczając Instytut z trudem oderwaliśmy od niego Celię. Nie uwierzysz, jaką miłością do niego zapałała! Nie miała dla niej znaczenia ani jego szemrana przeszłość (z tego, co kiedyś nam opowiadał, wynika, że nie zna swych rodziców i jedynym jego domem był zawsze zakład opiekuńczy w Helsinkach, gdzie wychowywał się wraz z mugolami), ani też brak jakiejkolwiek rozwagi czy zwykłe ryzykanctwo. Szczerze mówiąc, to chyba właśnie Celii zawdzięczamy, że sprawy potoczyły się tak a nie inaczej. Einar bywał u nas często (mój Tove nie od razu chciał zgodzić się na te wizyty, ale łzy córeczki były argumentem, z którym nie umiał walczyć) i całkiem naturalnie zbliżyliśmy się do siebie wzajemnie. Nigdy nie stał się członkiem naszej rodziny, oczywiście, ale muszę rzec, że zyskaliśmy w nim naprawdę zaufanego współpracownika. Dochodząc do sedna - Einar jest złodziejem. Dobrze wiem, jak to brzmi, ale, kochana Alessandro, sprawa nie jest taka prosta. Ja osobiście określiłabym go jako... egzekutora cudzych interesów. Z tego, co mówił, nigdy nie kradł dla samego siebie. Zawsze po prostu rozwiązywał czyjeś problemy. I wiesz? Jestem skłonna uwierzyć, że rzeczywiście tak było. Einar to młodzieniec o złotym sercu. Dobry z niego chłopak, szczery, zawsze uśmiechnięty, skory do pomocy. Jest tak zaraźliwie radosny, że naprawdę trudno się przy nim smucić! Skory do żartów, potrafi być wprawdzie irytujący, ale myślę, że z czasem można przyzwyczaić się do jego nadmiaru energii czy beztroskiego podejścia do życia. A naprawdę warto to zrobić! On może i nie ufa zbyt łatwo, ale jeśli zaskarbisz sobie jego przyjaźń, nie znajdziesz już drugiej podobnej. Czasem naprawdę martwię się, że ta bezwzględna lojalność doprowadzi kiedyś naszego drogiego Einara do zguby. Wracając jednak do tematu - rzeczywiście postanowiliśmy skorzystać z usług Segerstråle'a. Mówiąc wprost, najęliśmy go do odzyskania kolii. I zrobił to. Wyniósł nasz skarb z samego serca rezydencji Mannerheimów. Wyobrażasz to sobie?! Chciałabym zobaczyć minę starego Mannerheima, gdy okazało się, że żadne z jego wymyślnych zabezpieczeń nie powstrzymało naszego drogiego chłopca! Z wielkim żalem muszę wyznać, że potem nasze drogi się rozeszły. Nie umiem wyjaśnić, dlaczego tak się stało. Może po prostu zabrakło mu wolności, może nie potrafi zbyt długo trwać w tak cenionym przez nas stanie stabilności. Faktem jednak stało się, że po zwróceniu nam biżuterii (zapłaciliśmy mu za to zgodnie z jego stałą stawką, choć bardzo wzbraniał się przed wzięciem od nas pieniędzy) poszedł w swoją stronę. Celia nadal ma do niego o to żal, ale ja... Chyba go rozumiem. To przecież nie było jego życie. Nigdy nie umiał odnaleźć się w naszym środowisku. Nie wiem, co dokładnie z nim się stało. Być może wrócił do swego skromnego mieszkania w jednej z helsinskich kamienic, może ponownie zaczął spędzać wieczory w bliższym mu towarzystwie fińskiego marginesu. Nie widziałam go już od kilku miesięcy i nie wiem, jak się miewa. Jeśli jednak nadal zależy Ci na tym nożu, o którym wspominałaś, napisz do niego. Gwarantuję, że ci pomoże.
Twoja Bernadette |
|