Co ze mną jest nie tak?
Rodowodem pochwalić może się wiele nastolatków, jednak czym może zabłysnąć taki prawdziwy mugol z mugoli zrodzony, który nawet będąc w przedszkolu nie wiedział, kim jest Sami-Wiecie-Kto? Jedna wielka porażka i tyle, tak powiedziałoby wiele osób, na myśl, że chłopak kiedykolwiek przyjedzie do Instytutu Dahlvald, jednak mimo specyfiki danych czasów optymiści i realiści przepowiadali mu dobrą przyszłość. Być może było to spowodowane brakiem znajomości go jako człowieka, który zapoznał się ze swoją magią i odkrył, że naprawdę ma w sobie to coś, o czym zawsze mówiono mu w przedszkolu i szkole! Mimo przeciwności miotającymi nim do dnia dzisiejszego, chłopak ma zdecydowanie bardzo optymistyczne podejście do życia. Jest swojego rodzaju promyczkiem, który bardzo ciężko zgasić, bo zawsze znajdzie inny punkt zaczepny - a ten być może okaże się jego kołem ratunkowym, przez co jest również zaradny. Choć nie zawsze potrafi zakręcić kota ogonem, to wpadając w tarapaty miewa tendencję do zachowywania się jak średniowieczny rycerz myślący, że ma na sobie pancerz i zdoła udźwignąć każde wymierzone pchnięcie w jego stronę, a nawet nie tylko w jego stronę, bowiem czasem chłopak zachowuje się jak prawdziwy utylitarysta, chcący obronić cały świat przed złem, które czai się za murami gmachu jakim jest Instytut. Jednak jak przystało na chłopca wychowywanego przez Francuzkę momentami uważa rozkosz za największe dobro i kocha wszystko, co stąpa po naszym padole. Wiadomo, miłość nie wybiera, miłość po prostu jest, dlatego nawet nie pokładając tego szczególnego uczucia w jakiejś szczególnej osobie Toster żyje z dnia na dzień, chwytając dzień i to biorąc od niego garściami, w końcu kto wie, kiedy nadejdzie jego czas?
Tak ten nie-tleniony
Oczywiście, że Toster wyróżnia się wyglądem, choć teraz kiedy to inne narody staje się bardziej otwarte na nowych obywateli z innego kraju nie wygląda jak typowy kosmita, choć te odstające kikuty na jego głowie dają do myślenia. Jego wyjątkowością, jeśli można to tak nazwać, jest nic innego jak szelmowski uśmiech, bardzo swawolny styl bycia i oczywiście kolor skóry, bo nie co dzień spotyka się kogoś z ciemniejszą karnacją w skandynawskiej części Ziemi. Często można napotkać jego wzrok i porozumiewawcze kiwanie, co wiele osób odbiera w opatrzny sposób.
Jego postawa dla niektórych jest w niewyjaśniony sposób dziwaczna, ponieważ chłopak ma tendencję do pokazywania swoich kocich ruchów, kiedy myśli, że ktoś nie patrzy, a wiadomo jak to jest z tym myśleniem u osób nadzwyczaj emocjonalnych… À propos emocji to Toster jest niczym otwarta księga. Kiedy się smuci zobaczy się to szybciej w jego oczach niż w głosie. Choć stara się być dzielnym chłopcem, oczy i mimika twarzy zawsze go zdradzą, dlatego też czasem nie warto go słuchać tylko obserwować, ale nie każdy potrafi wytrzymać i patrzeć jak młody Laxness bawi się mugolskimi zabawkami bądź samą różdżką przez bite kilka godzin. Zabawa sprawia mu niemałą frajdę, tym bardziej kiedy może swoją nadpobudliwość wykorzystać w jakiś fascynujący sposób, dlatego cała ta magia jest dla niego niczym woda, bo chłopak pochłania niczym gąbka wszystko co wcześniej było mu obce. Co zaś tyczy się jego wrażliwości na temat pigmentu to, co dziwne, jest stanowczy i ciężko go złamać, choć kiedy finalnie coś mu się zrobi chłopak nawet się nie ruszy by cokolwiek komukolwiek zrobić, ale wiadomo oko za oko, ząb za ząb.
Więzy rodzinne
Anders Laxness - ojciec, rodowity Islandczyk, który nie pała miłością do nowości, a w szczególności do każdego możliwego odstępstwa od natury. Rodzina z jego strony nie żyje, zmarli w większości na wojnie, jednak dochowały się takie unikaty jak jego brat, do czasu. Bardzo przedsiębiorczy człowiek.
Annette (Molière) Laxness - matka, prawdziwa Francuzka, która posiada obywatelstwo francuskie i islandzkie. Chce jak najlepiej dla swojego syna, choć kieruje się żelaznymi zasadami wpajanymi jej od dziecka. Surowa kobieta, która potrafi kochać tylko na zabój. Fanka tatuaży, która zaraziła tym swojego syna, dodatkowo robiąc mu dziary na rękach.
Państwo Molière - dziadkowie, Francuzi, którzy mimo sentymentów, starają się zapomnieć o tym, że mają córkę.
Z życia wzięte
Nim ktokolwiek mógł się pochwalić nową płytą The Supremes, rodzice Torstena migiem przeprowadzili się do Islandii, gdzie osiedlili się na stałe. Było to nie tylko zaskoczenie dla państwa Molière, ale również komornika, który im nie odpuścił i zabrał wszystko, czego tylko dorobili się w swoim kraju, mianowicie Francji. Tak niestety młoda i bardzo gniewna para Laxness znalazła się na obczyźnie bez grosza przy duszy. Co lepsza w drodze było dzieciątko, które niestety przez wzgląd na brak jakichkolwiek środków i specjalistycznej pomocy zmarło przy porodzie. Wiele lat państwo Laxness przechodziło traumę, jednak kiedy udało im się wyjść na prostą znów ktoś obciął im skrzydła. Tym razem był to nie kto inny jak rodzony brat Andersa Laxnessa, który umierając przepisał na niego cały swój spadek, składający się z samych długów, które zmusiły Annette i Andersa do ponownego ściskania pasa. Co gorsza, a może nawet lepsza, okazało się, że mieli kolejne dziecko w drodze, któremu (jak każdy rodzic) chcieli zapewnić jak najlepsze warunki. Niestety tak się nie stało, jednak chłopiec nigdy nie narzekał na brak jakichkolwiek deficytów. Zawsze był cichym i dość spokojnym dzieckiem, co było dziwne, bo francuska matka i islandzki ojciec (oboje z islandzkim obywatelstwem) byli nadzwyczaj dynamicznymi i żywymi osobami. Uwielbiali przygody, zawsze pchali się gdzie nieznane, dlatego między innymi znaleźli się w tym skandynawskim kraju, gdzie spodobało im się na tyle, że bez zbędnego zastanawiania się zostali.
Można by tak pisać i pisać o tym, jak to wiele rzeczy działo się przez lata młodości Torstena, jednak warto skupić się na konkretnym roku, w którym przechodził stan pewnego rodzaju przemiany, nie tylko fizycznej, ale również psychicznej. Z malutkiego chłopczyka rósł nastolatek i wiązały się z tym bardzo dziwne zjawiska, których jego rodzice nie potrafili normalnie wytłumaczyć. Kiedy ktoś przy nim wspomniał o braku pieniędzy robiąc herbatę, zamiast napoju pojawiały się monety, które w żadnym wypadku nie były falsyfikatami. Kolejnymi dziwnymi rzeczami były lewitujące przedmioty kiedy chłopak brykał po pokoju. Zostając samemu stawał się niesamowicie otwarty, jakby samotność i ta dziwna część, której jeszcze nie znał i dobrze nie wyzwolił, dawała mu tyle możliwości do zabawy, że niemal skakał ze szczęścia przez okno! Na szczęście jego rekordami były tylko szafki, lodówka, żyrandole i parapety. Nie wiedział co się z nim działo, a jednak starał się to trzymać w tajemnicy przed rodzicami, którzy nie podzielali jego optymizmu, kiedy przypadkiem raz rozbił szklankę i w dosłownie magiczny sposób ją zreperował, a raczej samo się zreperowało. Dziwne rzeczy działy się w ich domu, szczególnie kiedy okazało się, że chłopiec jest czarodziejem, w końcu nikt w ich rodzinie nie był związany z magią! Nawet ciotka Lissandra, która udawała wróżkę nie była prawdziwie uzdolniona!
Wiele lat rodzice Tosta głośno przełykali ślinę kiedy mowa była o chłopaku i konkretnym miejscu zamieszkania. Sąsiedzi wiedzieli, że chłopak wyjechał do Oslo w celach edukacyjnych, jednak największym pytaniem było skąd mieli tyle pieniędzy żeby opłacić jego edukację? Na szczęście Islandzcy ludzie nie byli tak dociekliwi jak Francuzi, więc problemy były naprawdę nikłe, choć oczywiście wszyscy wiedzieli, że jego ciemna czupryna, która wśród reszty skandynawskich dzieciaków, była niczym czarna owca w stadzie, nie jest z Islandii, to nikt nie miał nic przeciwko bratania się z
obcymi, tym bardziej, że Tost nie raz skakał i tańczył do najznakomitszych utworów The Jackson 5, a z czasem samego Michaela Jacksona!