Jasper StenbergOpiekun Verden Umiejętności bojowe : V Skąd : Kopenhaga, Dania Wiek : 34 lata Jestem : za Protagonistami Czystość krwi : półkrwi Status majątkowy : majętny Zawód : auror, nauczyciel technik pojedynków
| Temat: Jasper Stenberg Pią Sie 07, 2015 12:18 am | |
| Jasper Stenberg 34 lata | Auror i nauczyciel technik pojedynków | Półkrwi Oslo, Norwegia | Majętny | Jestem za Protagonistami Pudło na strychu To zabawne, czyż nie? Żeby w rodzinie urodził się charłak (mój braciszek, popada już w demencję, biedactwo) i to wystarcza, żeby ludzie zapomnieli o znajomości z jakimiś tam Stenbergami. Nie staliśmy się wyklęci, o nie, ale wywiązały się z tego faktu pewne uprzedzenia, więc mój syn, Mikael, ożenił się z mugolką, Lillian, przemiła osóbka. Wiedziałam, że będzie wybitnym pianistą i sama uczyłam ich synka, Jaspera grać na pianinie. Dobrze szły mu polonezy Ogińskiego a w wieku piętnastu lat zaczynał już z Rachmaninowem. Zawsze uważałam, powiem panu w sekrecie, że chłopak marnuje się. Auror, też mi coś! A mógł zrobić karierę jak ojciec… No, ale Lilli jest bardzo dumna z jego decyzji. Przesadnie rozpieszczała chłopaka w dzieciństwie, ale to w końcu jedynak, a i Mikael miał wielkie pieniądze ze swoich koncertów. Ach, właśnie, wracając do początków jego kariery…– wypowiedź Charlotty Stenberg zamieszczona w artykule o Mikaelu Stenbergu z 1965 r. Z przykrością zawiadamiamy że wczoraj w nocy w rodzinnej kamienicy w Kopenhadze zmarł wybitny muzyk Mikael Stenberg. Wdowa po pianiście, który swój ostatni koncert dał w Operze Wiedeńskiej w zeszłym tygodniu, dziedziczy wraz z jego synem, dwudziestoletnim Jasperem, obecnie w szkole aurorskiej, miliony galeonów. Syn artysty bardzo przeżył stratę i odmówił udzielenia nam wywiadu. Żona mistrza opowiedziała nam natomiast o głębokiej więzi jaka łączyła go z synem – ponoć zaszczepił w nim miłość do muzyki Ogińskiego i literatury dziewiętnastowiecznej.– notka z tej samej gazety z listopada 1971 r. Oslo, 27 września 1979 Droga Julio, Jasper zwariował! Co prawda jesteśmy razem już ponad rok, ale żeby się oświadczać?! Ja nie mogę za niego wyjść, dobrze wiesz. Chyba mu powiem, przecież to szaleństwo wiązać się na całe życie z kimś takim jak ja, zwłaszcza że w moim wypadku całe życie to żałośnie krótko. Kiedy się dowie, ile mi zostało z pewnością zrezygnuje. Oczywiście to bardzo bolesne, w końcu tyle dla mnie zrobił. Przeprowadził się do Oslo, chociaż marudził, że za bardzo panikuję. Ale chyba przyznasz, że ładowanie się w najniebezpieczniejsze akcje z idiotycznie idealistycznych pobudek nie jest rozsądne. Ale on ciągle gada o priorytetach, o „porządnym zawodzie”, jak gdyby jego ojciec nie dorobił się wystarczająco na graniu… Ale on przecież wierzy, że sukces osiąga się ciężką pracą, dużo narzeka na polityków i im podobnych nierobów. Jest zwolennikiem aktywizmu, ale mnie to nieco męczy. Ostatnio przestałam z nim wychodzić na spacery i chyba nawet zaczął coś podejrzewać. Udaje mi się ukryć ataki kaszlu tylko dlatego, że tak często przesiaduje sam, zamknięty w pokoju z książką albo przy fortepianie. Grywa może raz w tygodniu, ale kupił najprawdziwszego Steinwaya. Taki już jest, bardzo szczodry, nie uznaje podróbek ani półśrodków. Zresztą poznałaś go, pamiętasz jak irytuje go pozerstwo i przerysowane zachowania? Gdy spotkałam go po raz pierwszy, w ogóle nie powiedziała bym, że nadaje się na aurora, taki był milczący, spokojny i palił okropnie dużo. Potem dopiero okazało się, że do czasu. Wystarczyło, że zamieszkaliśmy razem i wyszedł na pierwszą od miesięcy akcję. Nie wiem, co wtedy w niego wstąpiło. Ty powiedziała byś, że prawdziwy zeń romantyk, na pozór owładnięty refleksjami, ale daje się targać emocjom. W pewnym stopniu to prawda, ale rzadko się ekscytuje czy choćby szczerze uśmiecha. Raczej widuję go z obojętną miną, ale chyba tego uczyli go w szkole, by nie pokazywać, co myśli albo kiedy się boi. Nawet gdy mi się oświadczał był bardzo opanowany, choć mówił pięknie. Ach, gdyby nie zachowywał się jak jakiś przeklęty angielski lord wobec mnie łatwiej byłoby mu odmówić. A tak muszę mu powiedzieć… Oby przejrzał na oczy i zrezygnował. Życz mi szczęścia, Anna.– list zmarłej ukochanej Jaspera do starszej siostry. Kraków, 3 marca 1981 Drogi Jasperze, Już nie musisz mnie przekonywać, że zakończyłeś żałobę po Annie. Strasznie uparty jesteś, przecież nie byliście małżeństwem. Mam nadzieję, że od kiedy wyjechałam w zeszłym tygodniu jakoś się odżywiasz; jesteś już za chudy, żeby żyć wyłącznie na tych okropnych papierosach. Nie wiem, jak wytrzymujesz ciągłą pracę, dobrze, że chociaż bywasz w tej szkole, odzywasz się do ludzi (przynajmniej Twoja wielka wiedza się nie zmarnuje). Tak, tak, przesadzam, wiem, że chodzisz do pubu, widziałam jak poderwałeś tamtą dziewczynę w „Salem”. I dobrze. Nie chcę Ci matkować, ale chyba gotowanie Ci przez trzy tygodnie uprawnia mnie do powtykania nosa w Twoje sprawy. Nie masz jeszcze trzydziestu lat, więc korzystaj z życia. I tak już z wychowania jesteś okropnie dziewiętnastowieczny, Ty mój samozwańczy Wokulski, jeszcze się przed czterdziestką ożenisz, dobrze Cię znam. Powiem Ci jeszcze jedno – dobrze, że przestałeś już ciągle płakać, miałeś brzydko czerwone oczy, a są zawsze takie przejrzyste, ale koniecznie musisz zgolić tę brodę! Wyglądasz z nią jak jakiś pustelnik. Wiem, że ją strzyżesz i trymujesz i to prawdopodobnie jedyna część wyglądu, o jaką dbasz, ale przynajmniej na mnie robi ona koszmarne wrażenie. Jeszcze z tym Twoim zachrypniętym głosem, jak się ubierzesz w tę komiczną pelerynę, wyglądasz zupełnie jak jakiś kloszard. Ale kończę już z tym narzekaniem, bo przestaniesz mi odpisywać. Proszę, dawaj znaki życia – już ja wiem, jaki jesteś zapominalski, jeśli o to chodzi! – a ja przyjadę jakoś w czerwcu, jak Adam skończy rok szkolny. Mam nadzieję, że uważasz choć trochę na chrześniaka, żeby nie robił mi wstydu. Przesyłam Ci pudełko ciastek cynamonowych i uściski! Julia.– list siostry zmarłej ukochanej Jaspera, obecnie jego serdecznej przyjaciółki, do niego Jas, Przejmiesz po starym Dahlbergu inwigilację Sabatu. Mało w naszych szeregach tak zawziętych aurorów jak Ty, ale co ja Ci będę gadał, wyniki Twoich ewaluacji mówią za siebie. Psychologowie, co prawda, marudzą, żeś niby „aspołeczny typ”, ale mnie wystarczy, żebyś był skuteczny w misjach. Ufam, że Twoje wyjątkowe zdolności przyniosą nam wreszcie jakieś konkrety. Z nadzieją, że dobrze Ci będzie w skórze szpiega jasnej strony Mocy i życzeniami, żeby Cię szczury tam nie podgryzały czekam na pierwszy raport. Naczelny K. G. Aurorów, W. M.– formalna (wierzcie lub nie) notka zawierająca nowe zadania z 1984 r. |
|