Dylan Lucas Dayton

Dylan Dayton

Umiejętności bojowe : III
Skąd : Rochester, Alberta
Rok nauki : VII
Wiek : 18 lat
Jestem : neutralny
Czystość krwi : czysta
Status majątkowy : ubogi

Dylan Lucas Dayton Empty
PisanieTemat: Dylan Lucas Dayton   Dylan Lucas Dayton EmptyPon Sie 17, 2015 7:11 pm

Dylan Lucas Dayton
VII klasa | Kolvarien | czysta
Rochester, Alberta | Ubogi | Jest mi wszystko jedno


Chłopiec, który nie umiał płakać.

Jest tylko gniewem. Pełną czarką, czarnym pucharkiem goryczy. Całą złością świata, cisnącą się w pęczniejącym od niej ciele. Ma jedną twarz, jedną głowę i dziesięć tysięcy uzbrojonych w noże dłoni. Wystarczy tylko iskra. Od kiedy pamiętam reagował tylko agresją, złością, niczego nie umiał zrozumieć, niczego nie chciał rozumieć - co tu było do rozumienia? Jego świat nie składał się z szarości, była tylko czerń i biel. Po co komu rozważania w świecie w którym pięść może rozkwasić nos przy aplauzie mlaskającej skóry i kapiącej krwi. Nie ma czasu na dywagacje, albo stoisz na dwóch nogach, albo leżysz i płaczesz. Nie pozwalał sobie na to, wiem to do bólu, chłopiec, który nie umiał płakać.
Wydaje się być opóźniony w rozwoju przez to jak się zachowuje. Zawieszona reakcja do kulminacyjnego momentu wybuchu, jak stangret ciągnący za wodze oszalałe, spienione konie, modlący się o to, by tym razem drogocenna kareta sumienia nie wpadła do rynsztoku. I za każdym razem dyszel pęka rozbity o murek przy ulicznych ściekach, chwila zawieszenia mija w końcu ustępując wielkiej fali gniewu, która pcha to nastoletnie ciało w czarną otchłań zła. Siła mięśni zaprzęgu zderza się z niewzruszonym kamieniem, a Dylan szarpie się z kimkolwiek, wytłukując o bruk ostatnie myśli z pękającej głowy. Ulatują szybko odziane w szkarłatne kropelki, płynąc po jego twarzy - prawie jak łzy.

Zakazana morda z przedmieść

Spędził w piwnicach za dużo czasu, żeby lubić światło słoneczne. Ma blade policzki, blade usta i niemal białe, niebieskie oczy. Nos przetrącony tylokrotnie, że tylko sztuka magiczna pozwala mu dalej oddychać, łuk brwiowy przecięty blizną, właściwie dwiema, ale nachodzą na siebie tworząc szeroką perłową szramę. Jest taki młody, a gdybyś spotkał go na pustej ulicy z pewnością przeszedłbyś na drugą stronę. Dla poczucia bezpieczeństwa. Zakazana morda z przedmieść, zaciśnięte zęby, zgrubiałe kłykcie, zbliznowacone kostki dłoni. Pod stylowymi ciuchami kryje się twarde ciało, kryje się skóra naznaczona starymi i nowymi bliznami, opinająca suche mięśnie. Szkolna pielęgniarka osłuchując go na badaniach wstępnych do szkoły uroniła samotną łzę. Nie próbował zrozumieć dlaczego, był chłopcem, który nie płakał.

Wracał tylko po to, by znów dostać w mordę

Widział matkę na zdjęciach i taką ją zawsze przywołuje we wspomnieniach. Piękną, złotowłosą księżniczkę w koronkowej sukni ślubnej. Jego ojciec był nikim i nie potrafił myśleć o nim inaczej. Biel koronek zamieniał w purpurę i wrzos, a delikatne płatki wianka w pozlepiane potem i łzami kołtuny włosów. Czesał to złoto, a matka płakała, czesał je, od kiedy jego małe rączki dziecka były w stanie utrzymać grzebień. Powtarzała tysiące usprawiedliwień, przekonując samą siebie, ale nie jego. Czesał zapamiętale każdy pukiel oddzielnie, nawet wtedy, kiedy z bujnych fal pozostała smętna garstka przedwcześnie siwiejących kłaczków. To była ich chwila, po tym jak tamy ojca pękały w końcu tafla wody obojętnie wygładzała się pokrywając pobojowisko swoją chłodną opoką. Ich chwila, ona płakała, a on czesał zapamiętale, z każdym pociągnięciem obiecując sobie to samo. Nigdy więcej.
Kłamczuch.
Kiedy podrósł role się zmieniły, choć matka dalej płakała to już nie musiała ukrywać twarzy przed sąsiadami. Nie ona miała rozbite wargi i pocięte klątwami ciało. Na młodego chłopca łatwo było zrzucić odpowiedzialność, spędzał przecież tyle nocy poza domem, w jakichś spelunach, melinach, przy dźwiękach muzyki ostrej niczym noże w domu. Pewnie to tam, pewnie kogoś zaczepił, niesforny. Kłamstwa powtarzane tak często, że zaczął czynić je prawdą.
Każde wakacje spędzał w podmiejskich pubach, na grungeowych koncertach, z koleżankami o kusych spódniczkach i porwanych rajstopach. Wracał do domu z sercem wypełnionym kokainą i ciuchami cuchnącymi potem setki osób. Tylko po to, by znów dostać w mordę, zamknąć się z matką w pokoju i czesać jej włosy, bo wiedziała, że to jedyna rzecz, która pozwala mu to teraz przetrwać.
Był z Kolegium Longbourne przeciętnym uczniem. Braki w chęci do nauki nadrabiał wybitnymi wynikami w quidditchu i jako gwiazda drużyny jakoś prześliznął się przez te kilka trudnych lat. Problem pojawiał się jednak zawsze, za każdym razem kiedy tracił nad sobą panowanie. Raz, drugi, piąty, przymykali na to oko, matka prosiła, ojciec płacił więcej. Na siódmym roku zabrakło argumentów. Rozwalił koledze z ławki głowę i musiał opuścić Kanadę albo zgodzić się na areszt w zakładzie dla nieletnich.

Problem pojawiał się jednak zawsze

Zimna Skandynawia zadziałała jak środek nasenny, zbijając go z tropu, zbijając go z nóg. Pokręcony język nie był prosty w wymowie, obcy ludzie o obojętnych twarzach, mury kolejnej szkoły, promieniujące tym dziwnym spokojem. Zimna Skandynawia robi człowieka zimnym, wprowadza chłopców w letarg, staje się jedynym ratunkiem przed samozniszczeniem.
Więzy krwi są silniejsze niż kłamstwa. Wystarczy, że spojrzał w jego oczy raz, by wiedzieć, że stoją na tej samej, brudnej ziemi i patrzą w tym samym koszmarnym kierunku. Był jego ostatnim przyjacielem, jedynym rozwiązaniem, ucieczką. Dostał szansę zmienić swoje życie i nawet, może nawet chce to zrobić, nie umiem Ci tego powiedzieć. Wszystko wskazuje na zmiany.
Wciąż jednak pamięta jej złote włosy i piosenkę, którą nuciła, gdy ją czesał.

Powrót do góry Go down
 

Dylan Lucas Dayton

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Organizacja :: Kartoteka-