Cornelia Børge

Cornelia Børge

Umiejętności bojowe : III
Skąd : Sztokholm, Szwecja
Wiek : 25 lat
Jestem : za Protagonistami
Czystość krwi : półkrwi
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : poetka i kelnerka

Cornelia Børge Empty
PisanieTemat: Cornelia Børge   Cornelia Børge EmptyWto Kwi 07, 2015 9:45 am

Cornelia Børge
25 lat | Poetka i kelnerka | Półkrwi
Sztokholm, Szwecja | Przeciętny | Jestem za Protagonistami
PACJENT #116724, SESJA NUMER: 001,
14 LISTOPADA 1984

- Przedstaw się, proszę.
- Cornelia. Cornelia Børge.
- Nie jest to typowo szwedzkie imię.
- Wiem, moja mama uwielbia Agathę Christie; dała mi imię na cześć bohaterki jednej z jej powieści.
- Co cię właściwie do mnie sprowadza?
- Właściwie to sama nie wiem. Nie wiem od czego zacząć.
- Od tego co ci pierwsze przychodzi na myśl. Później samo pójdzie.
- Ciągle nie jestem pewna czy to był dobry pomysł przychodzić do pani. Przyjaciółka mnie namówiła, twierdziła, że jej pomogły te całe sesje. Ja zdecydowanie preferuję przelewać własne uczucia na papier niż rozmawiać o nich. Z kimkolwiek.
- Wyobraź sobie, że nikogo tu nie ma, a ty czytasz na głos to co napisałaś.
- To też będzie trudne, nigdy nie recytowałam swojej twórczości. Ale chcę się nauczyć rozmawiać z innymi.
- W takim razie trochę ci pomogę. Opowiedz mi o swojej rodzinie i dzieciństwie.
- Urodziłam się jako pierworodna ubogiej kelnerki i niewiele bogatszego rolnika. Moja mama, Elsa, jest przepiękną kobietą, która wcale nie wygląda na swój wiek. Zaszła w ciążę gdy była mniej więcej w moim wieku, co było kompletną wpadką i zrządzeniem losu. Oczywiście gdy rozmawiamy o tym wspólnie, zawsze pada ten wyświechtany tekst "byłaś nieplanowana, ale kochana od samego poczęcia". Nie chce mi się w to do końca wierzyć, zważając na fakt, że do drugiego roku życia mama wychowywała mnie sama. Dopiero po czasie ojciec zrozumiał swój błąd, jakim było rzucenie ciężarnej kobiety na pożarcie głodnemu światu niedostatku i wszechogarniającego bezrobocia. Gdy miałam mniej więcej 8 lat, rodzice postanowili otworzyć własny biznes. Mały, bo mały, ale lepsze to niż nędzna robota kelnerki w obskurnym barze i rolnik pracujący u swojego ojca, którego pensja składała się z pary butów dla dziecka i kilku marnych talonów na jedzenie.
- Ale teraz nie wyglądasz na osobę, której doskwiera głód i brak pieniędzy.
- Przeprowadziliśmy się do Sztokholmu, gdzie rodzice otworzyli kawiarnię dla...
- Tak?
- Przepraszam, zamyśliłam się. Otworzyli kawiarnię. Początkowo nie przynosiła zysków, z czasem jednak było nas stać na kupno skromnego domu z ogródkiem a nawet samochodu. Żyliśmy skromnie, ale dla nas i tak bogactwem był mały, trzeszczący, czarno-biały telewizor. Pamiętam, że moja mama była nim zafascynowana. Właściwie do dziś nie ma pojęcia jak on działa i jakie czary są za to odpowiedzialne.
- W swojej karcie pacjenta napisałaś, oprócz tego, że masz problemy sercowe, że relacje między twoimi rodzicami są zawiłe. Możesz to jakoś rozwinąć?
- Ah tak. Kocham mamę nad życie, wydaje mi się, że tata też. Jednak nie mogę się oprzeć wrażeniu, że odkąd dowiedział się o... o przypadłości swojej żony, jego uczucia względem niej a także i mnie nieco przygasły.
- O jakiej przypadłości mówisz? Nie martw się, nic nie wyjdzie poza ten gabinet.
- Może kiedy indziej. W każdym razie kochają się, to dla mamy ojciec otworzył tę kawiarnię. Ale relacje te są momentami albo zbyt przerysowane, albo zbyt nijakie. Nigdy nie byłam córunią tatusia, a w momencie gdy na świat przyszedł mój młodszy brat, stałam się dla ojca niewidzialna. Wtedy zaczęłam tworzyć swoje pierwsze wiersze. Są napisane zatrważającym językiem, ale nadal trzymam je w szufladzie.
- A co z tymi problemami sercowymi?
- Nigdy nie uważałam się za jakąś szczególnie atrakcyjną, chociaż wszyscy mi powtarzali, że moje długie ciemne włosy, smukła talia, szeroki uśmiech i głębokie oczy powalą na kolana każdego o kim sobie zamarzę. Gdy zaczęłam chodzić do szkoły z internatem, faktycznie widziałam ukradkiem rzucane spojrzenia w bibliotece czy podczas zajęć. Wszystkie moje koleżanki miały chłopaków, ja jednak byłam zbyt niepewna siebie by do jakiegoś zagadać. W ostatniej klasie, gdy miałam 18 lat, miłość uderzyła we mnie jak pociąg na torach. Nagle i z impetem. Miał na imię Mikael, co było trochę ironią losu, gdyż mój tata ma tak samo na imię. Po raz pierwszy poczułam, że jest dla mnie miejsce na ziemi. Że komuś na mnie naprawdę zależy. A przynajmniej takie miałam poczucie.
- Nie jesteście już razem?
- Myśli pani, że przyszłabym tutaj gdybyśmy byli szczęśliwą parą?
To wszystko skończyło się tak nagle jak się zaczęło. Jedno nieporozumienie. Konflikt uczuciowych interesów. W ciągu jednego dnia straciłam człowieka, za którego oddałabym życie. Znalazłam pracę jako kelnerka w mugo... w restauracji, sprzedałam nasze mieszkanie, które wynajęliśmy zaraz po ukończeniu szkoły i przeprowadziłam się na drugi koniec miasta. Nie mogłam patrzeć na kanapę, na której przesiadywaliśmy godzinami czytając książki, śmiejąc się z najgłupszych dowcipów, kochając się. Nie byłam w stanie budzić się rano w naszym łóżku... no właśnie. Już nie naszym. Perfumy, ubrania, piosenki na winylach, plakaty na słupach ogłoszeniowych, sprzedawcy w sklepach... Wszystko mi o nim przypominało. Czułam się jak śnieżna kula. Nawet najdrobniejszy ruch, najbardziej banalne wspomnienie, potrafiło wywołać sztorm w moim umyśle. Postanowiłam więc go znienawidzić. Doszukiwałam się w nim choćby najmniejszych wad, które potem przekształcałam w niewyobrażalne uciążliwości. Stworzyłam portret Mikaela na nowo. Już nie wyidealizowanego, pięknego, planującego spędzić ze mną resztę życia. Zrobiłam z niego potwora.
- Jest tym potworem do dziś?
- Zależy od dnia. Jego wizerunek zmienia się jak w kalejdoskopie. Jest bardzo plastyczny, bo też taki był Mikael. Nieobliczalny. Zmienny. Zastanawiam się, czy też myśli o mnie przed zaśnięciem. Czy też ma ochotę do mnie zadzwonić gdy jest pijany.
Gdzieś usłyszałam, że człowiek bez miłości jest jak kwiat bez wody. Usycha. Czuję, że niedługo stracę wszystkie płatki. I nie wiem, czy ktoś jest w stanie dodać mi wody.
- Czas się skończył. Nieźle ci poszło.
- Też tak mi się wydaje. Jak na psychoterapię ze samym sobą, wypadło to całkiem dobrze.

~Cornelia Børge "Deus ex machina", Sztokholm 1984.

Powrót do góry Go down
 

Cornelia Børge

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Organizacja :: Kartoteka-