|
|
|
| |
Mistrz Gry | Temat: Oranżeria Nie Gru 28, 2014 3:28 pm | |
| Oranżeria Nie ma bardziej romantycznego i klimatycznego miejsca w całej okolicy. Jeśli chcecie odpocząć i dumać nad życiem, lub wyznać swojemu obiektowi westchnień uczucie, oranżeria jest idealnym miejscem do tego. Ogromna, okrągła, przestronna i przede wszystkim piękna. Posadzka zrobiona jest z zaczarowanego szkła, nic, ani nikt nie jest w stanie jej zbić ot tak. Otoczona z jednej strony przez ogród, oszklone sklepienie podtrzymywane przez osiem kolumn ustawionych w dwóch rzędach. W oranżerii zawsze jest ciepło, a w mniejszych pomieszczeniach, które przylegają do tego dużego, jest również odrobinę duszno, ze względu na egzotyczne rośliny, które są tam hodowane. |
| | | Claudia Francesca Yahto Umiejętności bojowe : II Skąd : Palermo, Włochy Rok nauki : VII Wiek : 18 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny Zawód : ratuję mangozjebasaki
| Temat: Re: Oranżeria Pon Sie 24, 2015 6:49 pm | |
| Myślałam na początku, że to forma żartu, książeczki dla dzieci, zamiast podręczników dla dorosłych do podstaw nauki języka, ale z drugiej strony zrozumiałam szybko, że był to lepszy pomysł, szczególnie, jeśli akurat zdarzało mi się coś omawiać z Claireminą, o wiele łatwiej było jej się skupić przecież na kolorowych obrazkach. To trochę dziwny dzieciak, mam wrażenie, że jest zbyt infantylna, nawet na swój wiek, ale między mną a nią jest ogromna przepaść, a to tylko dwa lata różnicy. Może dlatego patrzę na nią odrobinę lekceważąco. Nie dlatego, że naprawdę z niej kpię, ale dlatego, że nie wierzę, że mogłabym zawierzyć jej jakieś ważne zadanie, a ona by tego nie spartoliła. Każdą wolną chwilę poświęcam więc teraz na angielski i idzie mi całkiem nieźle, gdyby nie to, że brzmię okropnie, sama to słyszę. Ale może nad akcentem będę pracować, kiedy już opanuję choć trzy czasy, tak, by porozumieć się w miarę płynnie. Idę w umówione miejsce z nie do końca wiadomych mi powodów uśmiechając się do ludzi, to chyba przez to, że jestem strasznie podekscytowana ukończeniem zadania. Dwa dni temu Yuma dał mi zeszyt z rebusami i krzyżówkami po angielsku i już rozwiązałam wszystko! Poza kolorowankami, nie będę robić kolorowanek, mam swoją godność. Lubię oranżerię, lubię jej klimat, jest tu ciepło, prawie jak w domowych szklarniach w Palermo, bardzo przyjemnie się tutaj siedzi, nie tylko ze względu na temperaturę. I nawet nie chodzi o to, że jest tu pięknie, nigdy nie przywiązywałam wagi do estetycznych aspektów otoczenia, choć nie ukrywam, że lepiej czuję się na łonie natury, niż kisząc się w budynkach, ale ludzie, ile tutaj jest fantastycznych gatunków roślin! Zaglądam po kolei do wszystkich mniejszych pomieszczeń, aż w końcu znajduję Yumę. - Hej! - Przysiadam się okrakiem na ławkę i układam przed sobą rebusowy zeszyt. - Skończyłam! - Oznajmiam z dumą i uśmiecham się szeroko. |
| | | Yumawikvayatawa YahtoKoło Wzajemnej Przyjaźni Umiejętności bojowe : III Skąd : Minnesota, USA Rok nauki : VII Wiek : 18 lat Jestem : neutralny Genetyka : Manôgemasiz Czystość krwi : czysta Status majątkowy : bogaty Zawód : zajmuję się gimbem
| Temat: Re: Oranżeria Pon Sie 24, 2015 11:25 pm | |
| Nie czuję się dobrze. Zastanawiam się nawet nad tym, czy przypadkiem nie jestem na coś chory. Przez długi czas wydawało mi się, że jeśli załatwię sprawę z Claireminą i odzyskam magię, to duszące poczucie niepokoju przeminie, ale wcale tak się nie stało. Pogodziłem się z Claireminą i odkryłem w sobie skąpe, ale (tak mi się przynajmniej zdaje) rosnące rezerwy magii, a mimo to wciąż nie mogę spać, a zjedzenie czegokolwiek przychodzi mi z najwyższym trudem. Nie wchodzę już w konflikty tak często jak kiedyś, chyba dlatego, że w ogóle przestaję rozmawiać z ludźmi. Staram się nie martwić Claireminy i wykrzesać przy niej jakąś zabawną uwagę, ale wychodzi mi to coraz tragiczniej. I jestem jakiś. Nie wiem, rozkojarzony. Ostatnio zapatrzyłem się we własne odbicie w łyżce. Ale jak to możliwe, że potem nagle, w ciągu kilku chwil, zdaję się odzyskiwać wszelkie siły? A później, mimo że pozornie nic złego się nie zdarzyło, znowu czuję się koszmarnie zmęczony. Może ten klimat mi szkodzi. Nie wiem. W Minnesocie było bardzo podobnie. Mimo to siedzę tutaj, bo. Nie wiem. Trudno mi znaleźć miejsce dla siebie, a tu jest jednak trochę pięknie, chociaż pewnie jeszcze kilka miesięcy temu wcale by mi się nie podobało. Nie lubiłem sztuczności, a teraz przestaje mi przeszkadzać. Na Wielkiego Ducha, co się ze mną dzieje. Myślę o ostatnim tygodniu i dociera do mnie, jak smutne byłyby to dni, gdyby nie Claudia Coletti. Z drugiej strony, ona chyba wcale nie bawiła się ze mną tak dobrze? Może po protu. Czuje się zazdrosna o Carla, albo uważa, że nie zasługuję na niego? I zgadza się na moje przykre towarzystwo tylko po to, by Carlo nie spędzał czasu ze mną? Wszyscy Coletti to koszmarni manipulatorzy. Drgam, wyrwany z zadumy, gdy do środka wchodzi Claudia. Przyglądam się jej przez chwilę, nic dziwnego, że się cieszy, każdy jest zadowolony, gdy czyni postępy w nauce. Szkoda tylko, że nie znalazłaś lepszego nauczyciela, co? Kiwam tylko głową na twoje słowa, przygryzając dolną wargę, i biorę trochę bezmyślnie zeszyt z rebusami w dłonie. Oglądam kilka pierwszych zadań, ale nawet nie czytam odpowiedzi, przepraszam, nie mogę się skupić, strasznie powstrzymuję się przed powiedzeniem... - Jeśli nie chcesz się ze mną zadawać, wcale nie musisz – No i po ptokach. Wzrok mam teraz utkwiony uparcie przed siebie, nie będę udawał, że nie uraziłaś mnie swoim zachowaniem, skoro zachowałaś się. Cóż. Podle.
|
| | | Claudia Francesca Yahto Umiejętności bojowe : II Skąd : Palermo, Włochy Rok nauki : VII Wiek : 18 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny Zawód : ratuję mangozjebasaki
| Temat: Re: Oranżeria Pon Sie 24, 2015 11:34 pm | |
| Yuma. Coś się stało. Czy doszło coś nowego, co cię dręczy? Wiem przecież, w jakim jesteś stanie, ale ostatnio gdy się widzieliśmy wszystko było jeszcze w porządku. Widzę przecież, że nie zwracasz nawet uwagi na moje rozwiązane rebusy, nie szkodzi, przecież to nie jest teraz ważne, ale nie zdążyłam nawet otworzyć buzi, bo wtedy się odzywasz i mina mi rzednie. I. Co powiedziałeś? Czuję się, słowo daję, jakbyś uderzył mnie teraz pięścią w mostek. Cofam się zaskoczona. Yuma? Ale… ale Yuma. - Co masz na myśli? - Powiedz mi, przecież może to nieporozumienie, może przez głupotę coś palnęłam, przy tobie tyle mówię, nie wiem, nie pamiętam, może dla mnie to była błahostka, nic nie znacząca sprawa, a w twojej kulturze to coś bardzo obraźliwego. Czuję, że jest mi niedobrze, starałam się naprawdę uważać na różnice kulturowe i przez cały czas zdawało mi się, że podchodzę do ciebie z szacunkiem. - Yuma, spójrz na mnie. - Nie gap się tak w tą przestrzeń, bo źle mi się robi, na samą myśl, że nie wiem, co ci zrobiłam, że nagle nie jesteś w stanie nawet na mnie spojrzeć. Czy to chodzi o ten angielski? Nie, to nie może być to, nie jesteś przecież dzieciakiem, nie uznałbyś, że wykorzystuję cię tylko do korepetycji a poza tym nie chcę się z tobą zadawać, przecież spędziliśmy razem tyle czasu, poświęcając go nie tylko na naukę. - Jeśli czymś cię uraziłam to naprawdę przepraszam, nie znam twojej kultury za dobrze, ale staram się nie popełnić żadnego faux pas, jeśli coś mi umknęło i sprawiłam ci przykrość, to nieumyślnie. - Naprawdę nie rozumiem. I dlaczego od razu mi nie powiedziałeś? Przecież mogłeś po prostu mnie upomnieć, ja zrobiłabym to samo, gdybyś postąpił względem mnie niekulturalnie. Chociaż… teraz już sama nie wiem. Może po prostu zachowałabym to dla siebie. |
| | | Yumawikvayatawa YahtoKoło Wzajemnej Przyjaźni Umiejętności bojowe : III Skąd : Minnesota, USA Rok nauki : VII Wiek : 18 lat Jestem : neutralny Genetyka : Manôgemasiz Czystość krwi : czysta Status majątkowy : bogaty Zawód : zajmuję się gimbem
| Temat: Re: Oranżeria Wto Sie 25, 2015 12:12 am | |
| Co mam na myśli? Jestem zaskoczony, bo słyszę szczere zdumienie pobrzmiewające w twoim głosie. Ja... nagle dociera do mnie, że nie wiem, co mam na myśli. Przecież Carlo tak naprawdę nie powiedział nic, co dobitnie wskazywałoby na to, że mnie nie lubisz. On tylko... nie mam pojęcia. Może tak palnął bez zastanowienia, chociaż to trochę do niego niepodobne, ale zresztą, nie znam go za dobrze i... Skubię nerwowo własną skórę na przedramieniu, nagle czuję się jak najgorsza osoba we wszechświecie, jak ja mogłem w ogóle posądzić Claudię o coś takiego? Może sam jestem cyniczny na wskroś, ale to nie oznacza, że każdy jest tak podły. Och, proszę, Claudio, nie mówi już nic, nie mogę na ciebie patrzeć, choć z zupełnie innego powodu, niż chwilę temu. W końcu podnoszę wzrok, choć tylko na chwilę, zaraz znowu wbijam spojrzenie w ziemię. Dlaczego jestem taki. Rozbity. Tak niewiele trzeba, by wyprowadzić mnie z równowagi, w przecież zawsze starałem się podchodzić do wszystkiego ze stoickim spokojem. - Nie, nie mów nic, to ja przepraszam, po prostu Carlo powie... - Łapię się na tym, że znowu próbuję się usprawiedliwiać, szlag by to ze mną, wypuszczam powoli powietrze nosem. - Nie powiedział nic, co tłumaczyłoby wysnucie tak idiotycznego wniosku. Przepraszam. Na Wielkiego Ducha, tak strasznie mi wstyd. Gdyby nie to, że nie jestem fizycznie zdolny do zaczerwienia się, pewnie przypominałbym dojrzałego pomidora. Wiesz, nie cierpię takich chwil, kiedy wychodzę na niepewne siebie dziecko, nie lubię być ani pocieszany ani zapewniany, że wbrew pozorom dobry ze mnie chłopiec, to żenujące i jakieś, nie wiem, zawsze budziło to we mnie złość. A teraz czuję się wściekły na siebie, że odstawiłem taką dramatyczną scenę przed tobą, nie cierpisz dramatów. I może trochę nie cierpisz mnie. W sumie to. Ja bym się chyba nie cierpiał. Zerkam na ciebie niepewnie, zaraz jednak z powrotem zagłębiam się w te twoje rebusy. |
| | | Claudia Francesca Yahto Umiejętności bojowe : II Skąd : Palermo, Włochy Rok nauki : VII Wiek : 18 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny Zawód : ratuję mangozjebasaki
| Temat: Re: Oranżeria Wto Sie 25, 2015 12:53 am | |
| Carlo. Oczywiście. Oczywiście Czuję jak sztywnieje mi kark, pozwolił mi choć przez parę chwil myśleć, że zrobiłam coś nie tak i zamieszał ci w głowie, na pewno nie mówiąc nic konkretnego. No właśnie. Zaciskam usta w cienką linię i wstaję, odchodząc od ławki na kilka metrów. Obejmuję się ramionami i podchodzę jak najbliżej ściany, niemalże stykając się z nią nosem. Oczywiście. To wszystko ma sens, jak się poskłada. Pewnie od niechcenia stwierdził, że nic nie mówię o Yumie, zgodnie z prawdą zresztą. Dodał coś. A mimo wszystko nie można mu nic zarzucić. Muszę wchłonąć ten gniew, zanim wybuchnę. Nie mam tego w zwyczaju. Zaciskam palce na ramionach, aż bieleją mi opuszki. Carlo. Jak mogłeś w ogóle zacząć prowadzić swoją grę przeciwko mnie. Nie zrobiłam nic, co mogłoby cię skrzywdzić. Odwracam się w końcu i ruszam w kierunku Yumy, siadając tym razem przed nim, na lustrzanej posadzce. Wyciągam książeczkę z jego dłoni i odkładam ją na bok. To nie jest ważne. Poza tym wiem, że nawet gdybyś spojrzał po raz setny na rebus z truskawką nie dotarłby do ciebie jego sens. Przyglądając ci się przyciskam usta do kolana. Dobrze. Dobrze więc. Nie wtrącam się, nigdy tego nie robię. Ale Carlo nie powinien był. Ani tobie, ani mnie. Dobrze. Nie. Spuszczam głowę i zaciskam powieki. Nie jestem pewna, czy chcę wchodzić w tę walkę z własnym bratem, z powodu, który nie istnieje, bo go sobie ubzdurał. A z drugiej strony jestem zła. Wściekła. Bo myśli o sobie. Nie o żadnym z nas. I wiem, że nie spocznie, dopóki nie dopnie swego. Wiesz Yumo, zawsze siedziałam cicho. Zawsze wszystko akceptowałam. Ale tym małym posunięciem szykuje się do przekroczenia granicy. Tak sądzę. Podnoszę w końcu głowę, tym razem wkładając sobie palec wskazujący w usta i zaciskając na nim zęby. To strasznie ciężkie mimo wszystko. Dla mnie. Postawić swoją sprawę ponad Carlem. W końcu cofam dłoń i biorę oddech. - Yumo, on zaczął swoją grę. To manipulacja. - Najcięższe słowa, jakie kiedykolwiek przeszły mi przez gardło. |
| | | Yumawikvayatawa YahtoKoło Wzajemnej Przyjaźni Umiejętności bojowe : III Skąd : Minnesota, USA Rok nauki : VII Wiek : 18 lat Jestem : neutralny Genetyka : Manôgemasiz Czystość krwi : czysta Status majątkowy : bogaty Zawód : zajmuję się gimbem
| Temat: Re: Oranżeria Wto Sie 25, 2015 1:24 am | |
| No tak. Nie chcesz ze mną rozmawiać, właściwie, to chyba nie mam prawa czuć się zaskoczonym czy rozczarowanym. Na Wielkiego Ducha, po raz pierwszy od... chyba od zawsze dogaduję się z kimś tak dobrze, jakim cudem nawet to udało mi się zniszczyć? Ja jestem przeklęty. Prze-klę-ty. Wszelki racjonalizm musi ustąpić przytłaczającej ilości dowodów empirycznych. To jest klątwa. K-l-ą-t-w-a. Wzdycham głęboko, pochylając głowę. Może po prostu jestem nieskończenie głupi. Jak to się do diabła dzieje, że przez całe życie czuję się samotny, nie mogąc z nikim porozmawiać na tak wysokich obrotach, z poczuciem, że jest się zrozumianym, nieważne, jak do górnolotnych idei będę się odwoływać, a kiedy w końcu trafiam na taką osobę, zachowuję się jak największy kretyn? Trzeba mieć prawdziwy talent, Yumo Yahto. Pocieram swoje ramiona, nie wiem, czy nieudolnie próbuję się pokrzepić tym ruchem, czy po prostu chcę poczuć cokolwiek, bo mam wrażenie, że cały zdrętwiałem. Ale kiedy zabierasz mi książeczkę z rebusami, dociera do mnie, że ciągle tu jesteś, Claudio. Uhm. Dlaczego? Patrzę na ciebie trochę bez zrozumienia, nie wiem, skąd to poruszenie na twojej twarzy. Coś mi chyba umknęło. - Manipulacja - powtarzam. I mrugam kilkukrotnie. Poczekaj. Co. Ale. A-ale. Po co? Teraz to ja czuję się tak, jakbym dostał w twarz. Wielki Duchu, jak ja nie cierpię ludzi. Przymykam powieki, trawiąc to wszystko w głowie, jak śmiałeś Carlo, jak śmiałeś się mną bawić. Carlo, ja naprawdę się co do ciebie pomyliłem. Jesteś najgorszy. Najgorszy. Kiedy ja się nauczę? Jestem jak dziecko, zawsze wierzę wszystkim na słowo, dopóki nie cuchnie od nich ewidentnym bullshitem, zobacz, Claudio, tobie też wierzę, ale szlag by to, jeśli to jakaś wielowymiarowa intryga, która wymaga, byś przekonała mnie, że to Carlo jest oszustem, to... to nie wiem, zwariuję. Jak wy to robicie, że wy nie wariujecie od tych ciągłych manipulacji? Nie wiem, co odpowiedzieć, czuję się tak koszmarnie wściekły. Nie obiecywałem sobie dużo co do Carla, a na pewno nie spodziewałem się miłości do końca życia, ale... nie wiem. Wydawało mi się, że mu zależy, choć trochę. Ale oczywiście. Dlaczego ktoś taki jak on miałby się interesować kimś takim jak ja? Zaciskam dłonie na swoich ramionach, patrząc na jakiś niewidzialny punkt nad twoją głową. - Przykro mi - odzywam się w końcu. Przykro mi, że twój brat postanowił zagrać na twoich i moich uczuciach. Szlag by to, nie potrafiłbym sobie nawet wyobrazić, jak robiłbym coś podobnego Claireminie, jak mógł tak bawić się rodzoną siostrą? |
| | | Claudia Francesca Yahto Umiejętności bojowe : II Skąd : Palermo, Włochy Rok nauki : VII Wiek : 18 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny Zawód : ratuję mangozjebasaki
| Temat: Re: Oranżeria Wto Sie 25, 2015 1:55 am | |
| Nie. Nie nie nie nie. Nie to nie tak. Boże, Carlo. Jak. Możesz. Czy nie widzisz, co się dzieje z Yumą? Wszystko robisz tak, jak chcesz, myśląc, że konsekwencje cię ominą i wszystko pójdzie po twojej myśli. Nie, tak nie można robić. Nie można robić ludziom z głowy papki, Carlo do jasnej cholery. Zaraz coś rozwalę, więc w obawie, że naprawdę to zrobię przyciskam dłonie do uszu i schylam głowę, pozwalając sobie poprzeklinać na Carlo po włosku, prosto w przestrzeń pomiędzy moimi kolanami i brzuchem. Ty mały, mały, gnoju. Co będzie następne? Będziesz posuwał się do przodu, paciorek po paciorku, aż nie zniszczysz mnie i Yumy psychicznie? A potem co, będziesz dobrym Charliem, wykupisz nas z tej niedoli i wszystko będzie dobrze. Kurwa. Nie. No nie. Zaciskam dłonie na włosach, tuż przy skórze i szarpię. Jestem tak, taka zła. Jak już nie byłam dawno. A wiem, że na wiele w tej sytuacji nie mogę sobie pozwolić. Muszę się opanować, bo jestem i tak w lepszym położeniu, niż Yuma. Prostuję palce i wyciągam ręce do niego, przez chwilę wahając się, ale w końcu łapię go za łydki, zaciskając na nich palce chyba trochę mocniej, niż planowałam. To odruch. Otwieram usta, ale nie wiem, co ci powiedzieć. Nie wiem. Nie bierz tego do siebie? Weźmiesz i tak. Poza tym, to oklepane frazesy, które nigdy nie pomagają. Spoglądam ci w oczy i Yumo, jesteś taki smutny. Jak mam ci pomóc. Jąkam się bez sensu, zanim w końcu jestem w stanie coś z siebie wyrzucić. - Przepraszam, taka sytuacja nie miałaby miejsca gdybyś nie spędzał czasu ze mną. - Jestem zła. Na siebie, że faktycznie tak się z tobą oswoiłam. Na siebie za to, że to mówię, przecież mimo wszystko czułam, że nie interesujesz go cały ty. Głowa mi opada, czuję się bezsilna, zabieram swoje ręce i chowam twarz w dłoniach. Czuję się podle. Czuję się upokorzona i oszukana. - On z tobą zerwie. - Mruczę przez palce, nawet nie mając odwagi na ciebie spojrzeć. Obwiniałabym się w innej sytuacji, chyba o to mu chodziło, ale znam mojego brata. Nie poddam się tak, jak on by chciał, kiedy poznałam człowieka, przy którym nie chowam się w cieniu, ściągam tą obojętną maskę i wygłupiam się z kurami. I mimo wszystko nie ma w tym ani grama romantyzmu, nie zrobiliśmy nic, przez co Carlo wyrosłyby rogi. Ale dla niego kontakt z drugim człowiekiem ma tylko jedną płaszczyznę. |
| | | Yumawikvayatawa YahtoKoło Wzajemnej Przyjaźni Umiejętności bojowe : III Skąd : Minnesota, USA Rok nauki : VII Wiek : 18 lat Jestem : neutralny Genetyka : Manôgemasiz Czystość krwi : czysta Status majątkowy : bogaty Zawód : zajmuję się gimbem
| Temat: Re: Oranżeria Wto Sie 25, 2015 12:19 pm | |
| - Nie. Taka sytuacja nie miałaby miejsca, gdyby Carlo nie był dupkiem. - Albo gdybym ja nie był takim idiotą. W każdym razie, wydaje mi się, że nasze wspólne karmienie kur i wymienianie się spostrzeżeniami co do przeczytanych artykułów naukowych to ostatnia rzecz, jaką można obwiniać. Może nie powinienem tego mówić, w końcu Carlo to twój brat, a mój (jeszcze oficjalnie) chłopak, ale po prostu nie znajduję nawet najmniejszego usprawiedliwienia co do jego zachowania. Przepraszam. Znowu mówię strasznie surowym tonem, łapię się zawsze na tym, że brzmię tak, jakbym gniewał się na ludzi, z którymi rozmawiam, ale przecież nie jestem zły na ciebie, Claudio. Na Carlo, tak. Na siebie, okropnie. Wzdycham tylko ciężko i pochylam się nad tobą, odgarniam włosy z twojego czoła i całuję cię jak siostrę w czubek głowy. Nie wiem, jak inaczej powiedzieć ci to wszystko, że byłaś dobrą przyjaciółką, że tak strasznie współczuję ci brata, że tak bardzo żałuję, że to, co zdarzyło się między mną a Carlem uderzyło w ciebie rykoszetem, wreszcie, że jest mi przykro z powodu tego, jak źle cię oceniłem. Czuję się trochę głupio, wiesz, takie gesty zazwyczaj mi podpowiada moje indiańskie serce, może dlatego zazwyczaj go nie słucham, inaczej co chwilę wychodziłbym na ckliwego kretyna. Uśmiecham się do ciebie, choć trochę smutno, zerwie ze mną? Trudno. Wiesz. W tej chwili to nie jest dla mnie aż taki problem. Przechodzi mi przez myśl, że może powinienem skończyć to pierwszy, ale szlag by to, duma Carla Antonia Colettiego tego nie zniesie, prawda? Będzie się mścił, na mnie, na tobie, na Claireminie. Robi mi się trochę chłodno, gdy dociera do mnie, z kim się zadaję. Przecież gdzieś na dnie świadomości wiedziałem, kim jest Carlo. Nie czuję się nawet w połowie tak zaskoczony, jak powinienem. - Ja... chyba mam awarię instynktu samozachowawczego - mamroczę pod nosem, trochę do siebie, trochę do Claudii. I wzdycham znowu, wstając. Rozcieram dłonią kark, szlag by to, co robić? A jeśli Carlo znowu rzuci na Claireminę klątwę Colettich, odcinając ją od wszystkich znajomych? Szlag by cię, Carlo. Szlag by cię. Doskonale wiesz, jak słaby jestem w knowania. |
| | | Claudia Francesca Yahto Umiejętności bojowe : II Skąd : Palermo, Włochy Rok nauki : VII Wiek : 18 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny Zawód : ratuję mangozjebasaki
| Temat: Re: Oranżeria Wto Sie 25, 2015 1:12 pm | |
| Prawie mam łzy w oczach, nie wiem skąd się tam wzięły, ale podejrzewam, że moja złość szuka jakiegokolwiek ujścia. Mrugam intensywnie i przecieram je dłonią, tak, byś nie widział, kiedy w końcu unoszę twarz w twoim kierunku. Yumo, to nie jest złe. Nie jest tak źle. Spójrz, widzisz to? Zobacz to, przecież nie udało mu się. Gdyby się dowiedział, że coś idzie niezgodnie z jego planem dostałby kurwicy. Naprawdę zniszczyłby wszystko, co staje na jego drodze. Dlatego nie może się dowiedzieć. Podnoszę się, stając przed tobą i uśmiecham się równie smutno co ty, tylko trochę mocniej, bo wiem, że możemy coś z tym zrobić. - Mamy przewagę. Jego plan się nie sprawdza, a Carlo o tym nie wie. - Nie obawiaj się, nie zrobi krzywdy Claireminie, nie ma w tym żadnego interesu, co więcej, jest mu potrzebna, to przecież doskonały pionek, który mógłby wykorzystać przeciwko tobie. Dlatego musimy wykorzystać to pierwsi. Nie chodzi mi o wykorzystanie Claireminy, trzeba tylko w odpowiedni sposób uświadomić ją, co się dzieje. Tak, byśmy nie zastali jej pewnego dnia z kijem wymierzonym w kierunku twarzy mojego brata. Mojego brata. Yuma, nie martw się. Sięgam dłonią do twojej twarzy i łapię twój nos między środkowy a wskazujący palec, uśmiechając się milej. Nie mogę się złościć, to nie jest miejsce na złoszczenie się, nieodpowiednia osoba do bycia świadkiem takiego wybuchu. Yumo, niczym sobie nie zasłużyłeś na takie traktowanie. - Popracujemy nad tym. - To tylko czasowe, nie ma tego złego wiesz, zawsze tak uważałam, a ty masz przy sobie co najmniej dwie osoby, które ci pomogą, dwie to naprawdę dużo, uwierz mi. |
| | | Yumawikvayatawa YahtoKoło Wzajemnej Przyjaźni Umiejętności bojowe : III Skąd : Minnesota, USA Rok nauki : VII Wiek : 18 lat Jestem : neutralny Genetyka : Manôgemasiz Czystość krwi : czysta Status majątkowy : bogaty Zawód : zajmuję się gimbem
| Temat: Re: Oranżeria Wto Sie 25, 2015 4:57 pm | |
| Jego plan się nie sprawdza, ciekawe, co poszło nie tak? Założył, że po prostu nigdy więcej nie odezwę się do Claudii, że wstanę i wyjdę bez słowa, jeśli mnie zagada? A może spodziewał się, że to Claudia nie będzie drążyć tematu, że odejdzie zirytowana, stwierdzając, że nie ma zamiaru tracić czasu na emocjonalnie niestabilne jednostki? Kto go zaskoczył, ja, ty, może oboje? Zresztą, czy to ma obecnie jakiekolwiek znaczenie? Hej. Tylko mi nie mów, że ty też już zaczynasz coś knuć. Dlaczego po prostu nie poczekać? Zerwie ze mną, ja może udam, że jestem zaskoczony i przygnębiony (chociaż wydaje mi się, że okropny ze mnie aktor), Carlo odchodzi w blasku i chwale, ja przyjmuję na siebie pokornie kolejną porcję upokorzeń, wszystko wraca do porządku, zły plan? Patrzę na ciebie niepewnie, nie zdziwiłbym się, gdybyś wiedziała, o czym myślę. W każdym razie, ja już wiem, że udawanie, że nic się nie stało, nic nam nie da, a nawet pogorszy sprawę. Albo podporządkujesz się woli brata i zaczniesz mnie omijać szerokim łukiem, albo narazisz się na jego gniew. Carlo ma za duży wpływ na resztę twojego rodzeństwa, obawiam się, że nie staną po twojej stronie, nawet jeśli to on nie ma racji. To trzeba rozwiązać inaczej. W stylu Colettich. Wielki Duchu, użycz mi siły. Wzdycham głęboko i mimo wszystko uśmiecham się słabo do ciebie. - Dobrze. Ale najpierw oddaj mi mój nos. - Słyszysz, jak coś trzeszczy? To moje poczucie humoru. Wysuszone na wiór. Spoglądam na ciebie i poważnieję, i co teraz, Claudio? Wiesz co. Naprawdę nie wierzę, że tak to się skończyło. Chciałem spędzić po prostu kilka miłych chwil z Carlem, a mam. No proszę. Właśnie to. |
| | | Claudia Francesca Yahto Umiejętności bojowe : II Skąd : Palermo, Włochy Rok nauki : VII Wiek : 18 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny Zawód : ratuję mangozjebasaki
| Temat: Re: Oranżeria Wto Sie 25, 2015 9:00 pm | |
| Puszczam twój nos, zamiast tego kładąc ci dłoń na ramieniu, drugą unosząc, zaplecioną z twoją. Nie mamy muzyki, ale ja wcale nie zamierzam się tutaj teraz bawić. Nie mamy powodów do świętowania. Może jeszcze nie teraz. Yumo, naprawdę ciężko wydusić mi zawsze rzeczy, które leżą mi na sercu, ale, nie wiem, nie spuszczam głowy tym razem, nie jąkam się, patrząc na ciebie i wiesz... - Cenię sobie naszą znajomość. - Powiedziałam to. Potrafisz tańczyć, Yahto? Carlo potrafi. Ale to nie o to chodzi, że stosuję tutaj jakąś głęboką metaforę, że musimy zatańczyć w jego tempie, a nawet szybciej, aby go prześcignąć, przecież nie lubię dram, bardzo nie, dlatego rozwiążę to w inny, spokojniejszy sposób. Jestem po prostu ciekawa, jak to robisz, że przy tobie odrobinę mi lżej, nawet w takiej ciężkiej sytuacji, ale hej, myślę, że wyjdziemy z tego. Za bardzo mi zależy na znajomości z tobą. Dawno, a w zasadzie nigdy nie spotkałam nikogo, z kim życzyłabym sobie przyjaźnić się przez długie lata. Wiesz, co jest zabawne? Im bliższy jest mi człowiek, tym trudniej jest mi go dotknąć. - Nie przejmuj się tym tak. Znam swojego brata lepiej, niż on zna mnie. - Spuszczam dłoń i odsuwam się, to nie powinno chyba dziwić nikogo, Carlo jest maksymalnie skupiony na sobie. Przykro mi tylko, że odbiło się to też na tobie. Nie przejmuj się tym tak. Znam go lepiej niż on mnie, co oznacza, że przy odrobinie sprytu będę wiedziała jak działać, by rozłożyć go małymi gestami na łopatki. Póki co, pozwólmy mu działać, ale na to pewnie wpadłeś już sam, jesteś inteligentny. Podejrzewam, co ci siedzi w głowie, ale - żarcik sytuacyjny - nie jestem przecież żadnym medium. Rozegraj to zwyczajnie, zobaczysz, że karma nie ominie Carlo, a ja nie zamierzam jej przeszkadzać. Wręcz przeciwnie, możliwe, że trochę jej pomogę. - Podrzucę Claireminie te rebusy. - Wskazuję głową na książeczkę porzuconą na ławce. Jeśli nie chcesz, nie musisz sobie tym zaprzątać głowy. |
| | | Yumawikvayatawa YahtoKoło Wzajemnej Przyjaźni Umiejętności bojowe : III Skąd : Minnesota, USA Rok nauki : VII Wiek : 18 lat Jestem : neutralny Genetyka : Manôgemasiz Czystość krwi : czysta Status majątkowy : bogaty Zawód : zajmuję się gimbem
| Temat: Re: Oranżeria Sro Sie 26, 2015 12:07 am | |
| Ummm, nie. Nie potrafię tańczyć. Nawet za czasów Lakeville nie wychodziło mi to dobrze, siostry zawsze naigrawały się ze mnie, że jestem strasznie sztywny, więc w końcu w ogóle przestałem się bawić przy ognisku. Może to głupie, ale trochę żałuję. Wiesz, spędziłem z nimi tak mało czasu. Nawet nie wiem, czy bym je poznał; trzy lata to niedużo, ale nie wtedy, gdy ma się do czynienia z dziećmi, te w ciągu roku potrafią zmienić się nie do poznania. Nie wiem, co robisz, ale nie wyrywam się, stoimy tak w tej nieco głupiej pozie, patrzę na ciebie skonsternowany. N-naprawdę chcesz tańczyć? Znalazłaś sobie okropnie dziwny moment. Mrugam, zaskoczony. Ach. - Wiem. - Kretynie, nie wiesz. Mieszam się trochę. - To znaczy, miałem na myśli, że ja też. - Yeah, sounds better. Ale nie jest mi nawet w połowie tak głupio, jak powinno chyba być. Może dlatego, że jednak smutek i złość grają dziś pierwsze skrzypce. Nie mam żadnego problemu z uwierzeniem, że Carlo nie zna cię tak dobrze, jak ty znasz jego. Kim w końcu jesteś? Prywatną pielęgniarką, zawsze gotową, by opatrzyć mu rany, albo dreptać za nim posłusznie, gdy pstryknie palcami i powie: "idziemy, dziewczęta". Odzywa się we mnie nowe uczucie i zdaję sobie sprawę z faktu, że zaczynam nienawidzić Carla. Wow. A wczoraj miałem jego penisa w ustach. Cóż, to nazywam niespodziewanym zwrotem akcji. - Ach. Tak. - Kiwam głową, rozkojarzony, przepraszam, ale nie będę potrafił się tym zająć. Mam trochę do przemyślenia. Cóż, dobrze będzie, jeśli Clairemina zajmie się czymś pożytecznym, póki co spędza czas na nachodzeniu różnych osób w trakcie intymnych sytuacji. - Do zobaczenia. - Przypominam sobie w końcu, co chciałem powiedzieć. I dopiero poza oranżerią orientuję się, jak piekielnie duszno i gorąco było w środku.
Claudia i Yumawikvayatawa z tematu |
| | | Sponsored content | Temat: Re: Oranżeria | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|