|
|
|
| |
Mistrz Gry | Temat: Brzeg morza Nie Gru 28, 2014 6:32 pm | |
| Brzeg morza Z jednej strony piaszczysty, z drugiej zarośnięty przez roślinność. Paradoksalnie to ten trawiasty brzeg jest łatwiej dostępny do użytku, niż plaża, do której aby się dostać, trzeba obejść las i pokonać zarośla, oraz czyhające w nich stworzonka. Dostanie się więc do miejsca, w którym można odpocząć po całym dniu nauki jest jednocześnie niezłym sprawdzianem umiejętności magicznych oraz surwiwalowych. |
| | | Tanja Mononen Umiejętności bojowe : II Skąd : Joensuu, Finlandia Rok nauki : VII Wiek : 18 lat Jestem : za Neoasgardem Czystość krwi : nieznana Status majątkowy : ubogi
| Temat: Re: Brzeg morza Wto Mar 24, 2015 4:16 pm | |
| W zaroślach czai się jakiś niemądry zwodnik i nieudolnie próbuje zwabić mnie w jeszcze większy gąszcz. Pewnie zrobił tam sobie ruchome piaski i usiłuje ściągać tam uczniów. Ktoś inny mógłby się na to nabrać, ale dla mnie jego mała pułapka jest tak oczywista jak nadchodząca z zachodu burza - czuję ją w kościach i na końcu języka, wieczorem pewnie zacznie się oberwanie chmury. Światełko zwodnika kołysze się delikatnie, a jego małe oczka błyszczą chciwie, gdy podchodzę bliżej. Wyraz zdziwienia na jego mordce jest bezcenny, gdy funduję mu zdrowego kopniaka w sam środek głowy. Jego ciało wygląda jakby było utkane z dymu, ale gwarantuję wam, że wystarczy podejść odpowiednio blisko i można takiego zwodnika rozpłaszczyć na drzewie. - Lepiej znajdź sobie jakieś bagno, łajzo - mruczę, choć wiem, że mnie nie zrozumie. Nie mam jednak zamiaru wysilać się bardziej i składać słów w rodzimym dialekcie brzeginek, który z pewnością dotarłby do jego małego móżdżku. Zresztą szelest gałęzi jasno mówi mi, że demon już gdzieś zwiał, niechętny dalszej konfrontacji z moim butem. Mogłabym donieść o nim nauczycielom. żeby pozbyli się paskudy w ramach jakichś lekcji, ale po co? Prawdopodobieństwo, że uda mu się złapać jakiegoś dzieciaka było minimalne, a z kolei on ze starcia z całą klasą nie wyszedłby żywy. Mały kopniak mógł mu tylko wyjść na zdrowie, jeśli postanowi się stąd wynieść. Gałązki drapią mnie po nagich ramionach i wczepiają się we włosy, ale jakoś zupełnie mi to nie przeszkadza. Szum rozbijających się o brzeg fal prowadzi mnie do celu, bo ścieżka w nadmorskiej trawie jest praktycznie niewidoczna i muszę sama wyznaczyć sobie trasę. Drzewa i krzewy szepczą w swoim języku, wywołując tęsknotę za domem. Jest mi tu dobrze, a przynajmniej dużo lepiej niż wśród rozkrzyczanych rówieśników. Drapiące gałązki to dla mnie niemal pieszczota, więc uśmiechem się do nich lekko, a potem ześlizguję się z małej skarpy na piaszczystą część plaży. Do butów wsypuje mi się mnóstwo piachu, ale to nic - i tak już zrzucam je ze stóp. Grunt jest chłodny, ale to też żaden problem, bo trudno żebym zmarzła, gdy połowa mojej krwi domaga się natychmiastowego zanurkowania w morzu i nie obawia się w następstwie zapalenia płuc. Na takie szaleństwa póki co nie zamierzam sobie pozwalać, ale zostawiam buty i szkolną torbę przy skarpie, po czym ruszam bliżej wody. Lodowate fale oblizują piaszczysty brzeg, a wiatr targa mi włosy. Po raz pierwszy od rana oddycham pełną piersią. Krzyk mew, morze i wiatr - wszystkie te dźwięki wypełniają moje uszy w cudownej harmonii natury. Wychowałam się nad jeziorami, ale morze też ma swoje miejsce w moim sercu. Frustracje dnia codziennego nagle ulatują ze mnie razem w kolejnym podmuchem wiatru i nagle wybucham śmiechem. Dzikim, radosnym i szczerym. Frejo, jakie to wszystko piękne. W podskokach przemierzam brzeg, radując się siłą swoich nóg i chwilowym poczuciem wolności. Piszczę, gdy zimna woda oblewa mi kostki, a potem krzyczę w stronę wiatru i morza. Chodźcie, chodźcie do mnie i tańczcie ze mną! |
| | | Gabriel Pärt Umiejętności bojowe : II Skąd : Piramida, Svalbard Rok nauki : VII Wiek : 20 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : czysta Status majątkowy : przeciętny
| Temat: Re: Brzeg morza Sro Mar 25, 2015 3:07 am | |
| Skandynawska pustynia. Pełna morza, olbrzymich głazów, ostrych, drobnych kamyczków. Srebrzystego szkła zmielonego w pył. Stopy grzęzną w piasku. Piasek wsypuje się w buty, wgryza się w materiał skarpet, znika w naderwanej podeszwie. Spowalnia. Z każdym krokiem jest coraz niewygodnej, coraz ciężej, coraz dalej od brzegu, choć przecież ten miał być bliżej już kilkanaście metrów temu. Gabriel przystaje na moment, rozglądając się wokół. Mruży oczy, bardziej z przyzwyczajenia niż rzeczywistej konieczności, bo dziś nic go nie razi. Wszystko jest boleśnie stonowane, nieznośnie szare szarością najbardziej pospolitą – jak betonowe bloki, jak chodnikowe płyty nieupstrzone nawet gumami do żucia, jak dahlvaldzkie mury w najbardziej pochmurny, deszczowy dzień. Wstrząsają nim dreszcze, ta zwyczajność go gubi, miesza kierunki, zaciera drogę. Jak długo już chodzi wzdłuż klifu? Ile wydm minął? Jeszcze nie natknął się na rozdartą oponę, w której tak często chowa północne anielątka, drobniutkie, wątłe meduzy, rodzące się pod biegunowymi lodowcami. Tu nie ma ich zbyt wiele, większość zatrzymuje się u wybrzeży jego Svalbardu. To tam znajdują swój prawdziwy dom, tu docierają jedynie najsłabsze okazy, wprost w gabrielowe ręce, które mogą je połatać, tchnąć jeszcze odrobinę życia w zwiotczałe witki. Tutaj jednak nie może natknąć się choćby na nie; brak tu jakiegokolwiek życia. Nawet morze zdaje się być spokojniejsze niż kawałek wcześniej, nie słychać skrzeku mew, a wiatr nie dmie z opętańczą siłą. I pomimo tej wszechobecnej szarości zdaje się być tu jak w namiastce raju. Przykucając, chwyta w dłonie piasek i obserwuje jak jego drobinki przesypują mu się między palcami, zostawiając na opuszkach srebrzysty pyłek. Rozciera go, wmasowuje w skórę, smakuje koniuszkiem języka sprawdzając, czy jest tak nijaki, jak mogłoby się zdawać. Sól szczypie i drażni podniebienie, choć w pierwszych chwilach skryła się za krzemową, miałką nutą. Przełyka to wszystko, podnosząc się niezdarnie. Nie tak wygląda raj w jego głowie. Zostawia ten kawałek wybrzeża, mozolnie sunąc dalej. Krok w krok. Zygzakiem, niczym nieporadny, ułomny wąż nie potrafiący znaleźć sobie właściwej ścieżki, od klifu po brzeg morza aż płoszy go krzyk. Znów kuca, nabierając w dłoń odrobinę pyłu zmieszaną z kamieniami. Wracając do wędrówki, wolno przesypuje przywłaszczoną sobie garść, jakby chciał zmierzyć nią długość swoich kroków. Jakby zastanawiał się, ile zajmie mu pokonanie drogi dzielącej go od źródła hałasu. Piasek skończył się po pięciu krokach, więc Gabriel zatrzymał się, obserwując już nie z tak daleka wodne harce Tanji. Jaśniejsza smuga skąpana w szarościach, porywająca w zwodniczy taniec przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Zamykając i otwierając powieki, z początku wolno, potem coraz szybciej, udaje przed samym sobą, jakby oglądał jeden z tych fascynujących, mugolskich, ruchomych tworów sprzed kilku dekad. |
| | | Tanja Mononen Umiejętności bojowe : II Skąd : Joensuu, Finlandia Rok nauki : VII Wiek : 18 lat Jestem : za Neoasgardem Czystość krwi : nieznana Status majątkowy : ubogi
| Temat: Re: Brzeg morza Sro Mar 25, 2015 8:26 am | |
| Tańczę. Wiatr i morze przygrywają mi swoją niekończącą się melodię nieustannej obecności. Ta pieśń pozbawiona nut i słów, wibruje w moich żyłach, przetaczana przez serce razem z czerwoną i gorącą krwią. Uderza do głowy lepiej niż jakikolwiek trunek czy używka i uzależnia od stanu, w którym się znajduję. Gdzieś na granicy szaleństwa i poddania się drzemiącym we mnie instynktom. Czy moje siostry czują się tak przez cały czas? Czy je też obecna w naturze muzyka zachęca do nieustannego tańca? Zazdroszczę im w takim razie, bo to wspaniałe uczucie. Dzikie i radosne. Wiruję w moim tańcu na brzegu szarej wody. Wznoszę ręce w geście uwielbienia dla szarego nieba. Wesoły uśmiech szaleństwa zdobi moje oblicze, usta smakują solą. I nagle jakiś dreszcz przebiega po moim karku. Nigdy nie jestem pewna skąd to wiem, ale wiem. Ktoś patrzy. Czuje spojrzenie ślizgające się po mojej skórze niemal równie wyraźnie co fizyczny dotyk. To jakiś pierwotny instynkt ostrzegający przed drapieżnikiem, czy wręcz przeciwnie - krew brzegini podpowiada mi, że pora zapolować? W kolejnym piruecie wiruję wolniej, pozwalam złoto-zielonym oczom błyskawicznie przeszukać wybrzeże. I oto jest. Ciemniejsza sylwetka na tle szarości. Ludzie, którzy przyłapią mnie na tańcu często wyglądają jakby oczekiwali, że się zatrzymam i z zawstydzeniem spuszczę głowę. Nigdy tego nie robię i to tak zabawnie wpędza ich w konfuzję. Odsuwam się nieco od wody, ale nie przerywam swojego przedstawienia, jedynie zmieniam adresata. To nie jest już pochwała natury, to jest wołanie. Wzywam cię do siebie miękkimi ruchami bioder, rąk i nóg. Czujesz to, mój miły? Dreszcz biegnący wzdłuż kręgosłupa i rodzącą się w trzewiach potrzebę, by podejść bliżej i dotknąć mojej bladej skóry? Jestem pewna, że czujesz. Wszyscy czują. Pytanie, jak długo będziesz się opierać? Uśmiecham się szerzej i tańczę, tańczę, tańczę. Zatrzymuję się dopiero wtedy, gdy mi ulegasz i jesteś na wyciągnięcie ramion. Dosłownie. Układam dłonie na twoich ramionach, muskam kciukami obojczyki, a potem w delikatnej pieszczocie sunę palcami w dół, do twoich dłoni, które ujmuję w geście powitania. - Dzień dobry, Gabrielu - witam się, pierś unosi mi się do góry i opada w rytm przyspieszonego oddechu. Jak długo tańczyłam dla morza, a jak długo dla ciebie? Nigdy nie wiem kiedy to się zaczyna, a kiedy kończy. Wbijam w ciebie zaciekawione spojrzenie i czekam, aż mój czar całkiem opuści twoje spojrzenie. - Dawno cię nie widziałam - dodaję, nadal nie puszczając twoich dłoni. Co zrobisz, mój miły? Jak się dziś zachowasz? W co będziemy dziś się bawić? Ach, ciekawość rośnie w mojej piersi! Chyba tęskniłam. |
| | | Gabriel Pärt Umiejętności bojowe : II Skąd : Piramida, Svalbard Rok nauki : VII Wiek : 20 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : czysta Status majątkowy : przeciętny
| Temat: Re: Brzeg morza Czw Mar 26, 2015 4:05 pm | |
| Syntetyczne szczęście wlewa mu się w szczeliny ciasnego umysłu, grzęźnie między kośćmi, uwalnia mięśnie od zesztywniałego szkieletu. Wyobraźnią unosi się ponad ziemię, nie więcej niż na kilka centymetrów, sunąc lekko, nie zostawiając za sobą śladów, jakby nigdy go tu nie było. Jakby dokładnie w tym momencie rozpłynął się w powietrzu, nie istniał w czasie i przestrzeni. Może trochę tak jest, bo tak właśnie się czuje. Nieważki. Niematerialny. Jak mgła. Nienachalnie obecny, pożądliwie nieosiągalny. Już myślisz, że udało ci się go złapać, a jednak wymyka się w ostatniej chwili, nawet nie mając zamiaru robić ci tym głupich żartów. Tak po prostu się dzieje. Pozwalasz mu tańczyć ze sobą, na krótką chwilę dajesz przyzwolenie na prowadzenie się, niewymuszony uśmiech, poczucie przynależności do tego konkretnego miejsca, jakby wpisany tu był od zarania wszechświata i jakby nigdzie indziej nie miał nigdy poczuć się równie wolny, lekki i potrzebny. Ujmujesz jego dłonie, odrobinę nieświadomie dając odebrać sobie szalejącą pod twoją skórą, buzująca w żyłach energię, najczystszą esencję życia. Myślisz, że to ty jesteś tu drapieżnikiem? Mylisz się. Schowany w zakamarkach umysłu, w spojrzeniu kącików oczu, podchodzi niezauważenie, z początku jedynie będąc, dopiero potem, gdy stracisz czujność i zainteresowanie, rozpoczynając właściwy spektakl. Uśmiecha się z zakłopotaniem, ściskając cię mocniej za ręce. Zmysły rozpoczynają swój własny, opętańczy taniec, za każdym razem, kiedy słyszy podobne powitanie. Niekoniecznie wypowiadane tanjowymi usteczkami. Nie odpowiada nic. Jeszcze nie. Wciąż chłonąc melodyjne dzień dobry, Gabrielu, rozbierając każde słowo na fonemy. Smakuje z osobna każdy dźwięk, najdłużej zatrzymując się przy swoim imieniu, zafascynowany tym, z jaką pewnością zostało wypowiedziane. Jakby Mononen w ogóle nie chciała brać pod uwagę tego, że stać przed nią może Laszlo. To tak przyjemnie łechce jego ego. Znacie się już tak długo, tak dobrze. Nie najlepiej, ale to wystarczy. Wiecie, na co zwracać uwagę. Co sprawi, że nie pomylicie się nigdy. Spojrzenie ma nie tak żywe jak u brata; źrenice po brzegi wypełnione są niezmierzonym smutkiem. Nawet mimo uśmiechu czającego się w kącikach ust bez przerwy, jakby wiedział o czymś, o czym ani ty, ani nikt inny nie macie pojęcia. Chwyt ma pewniejszy, bardziej stanowczy, jakby absolutnie nie przejmował się tym, że mocniejszym uściskiem może cokolwiek zepsuć. Oddech zawsze miarowy. To mikroekspresje. Znaczą go jak linie papilarne. Ukryte sygnatury. Gabriel Pärt to ja. - Nie zwracasz na mnie uwagi – mówi spokojnie, cicho, łaskotany kosmykami włosów Verdenki unoszonymi przez wiatr. Trudno stwierdzić czy to wyrzut, czy jedynie stwierdzenie oczywistego faktu. Może trochę żartuje, chociaż kiepskie trzymają się go dowcipy. – Albo tak bardzo tęsknisz – dodaje, wyswobadzając swoje ręce z lichego uścisku i nieświadomie werbalizując dziewczęce myśli. Obawy? Nadzieje? Może pragnienia? Uśmiecha się szerzej, chwytając każdy z pukli tańczących w podmuchach morskiego, rześkiego powietrza i wszystkie razem upinając w niezdarny ogon. |
| | | Tanja Mononen Umiejętności bojowe : II Skąd : Joensuu, Finlandia Rok nauki : VII Wiek : 18 lat Jestem : za Neoasgardem Czystość krwi : nieznana Status majątkowy : ubogi
| Temat: Re: Brzeg morza Czw Mar 26, 2015 5:28 pm | |
| Burza może przyjść wcześniej niż sądziłam. Gdybym mogła oderwać od ciebie wzrok i zerknąć przez ramię na horyzont, z pewnością dostrzegłabym tam już cień sztormowych chmur. Oceniam to po sile z jaką wiatr naciska teraz na moje plecy. Zdecydowanie się wzmocnił. To niewidzialne dłonie, które podrywają kosmyki moich jasnych włosów do tańca. Jednocześnie usiłują wepchnąć mnie w twoje ramiona. Czy złapiesz mnie, gdy okaże się, że moja drobna sylwetka nie ma najmniejszych szans w starciu w nadchodzącym wichrem? Każdy kolejny podmuch zdaje się być mocniejszy. A może tak naprawdę to tylko moja wola słabnie? Przechylam lekko głowę, jak zaciekawiony ptaszek. Obserwuję cię nieustannie, śledzę każdy twój ruch, każdą zmianę na twojej twarzy. Czy widzisz fascynację w podszytej złotem zieleni moich tęczówek? Nie umiem czytać run, słabo idzie mi transmutacja i wszystko co wymaga długiego studiowania ksiąg. Księgi są dla mnie nudne, Gabrielu. Pergamin pokryty tuszem. Niekończące się kolumny liter, od których boli mnie głowa. Ludzie są ciekawsi od ksiąg. Czytanie z nich przychodzi mi dużo łatwiej. To dar mojego ludu. Natura uzbroiła mnie w parę czujnych oczu, wrażliwy słuch i spostrzegawczość. Widzę. Jesteście z Laszlo dwiema połówkami tej samej muszli i tworzycie razem piękną całość. Chciałabym móc powiedzieć, że rozróżniam was dlatego, że dobrze cię znam. Do tego wciąż jeszcze mi daleko. Może kiedyś zdradzisz mi wszystkie swoje tajemnice, kochany? A może wydrę je siłą z twoich trzewi, gdy skończy mi się cierpliwość. Lekki uśmiech wykrzywia moje usta. Unoszę ręce, podążam za twoimi dłońmi, które ledwie chwile temu mi uciekły. Muskam je palcami, wyczuwam miejsce, w którym powinnam zacisnąć. Szybko i pewnie zaplatam włosy w luźny kok. Kilka krótszych kosmyków i tak ucieka, łaskocze mi niesfornie policzki i szyję. Ale to nic. - Może tęsknię - mruczę pod nosem, jednocześnie przyciskając chłodną dłoń do twojej piersi. To nie pieszczota, tylko moja potrzeba, by poczuć pod palcami miarowy rytm uderzeń serca. Czy twoje serce bije szybciej na mój widok? Moje w szaleńczym tempie obija się o żebra, ale wydaje mi się, że to tylko przez ten taniec. - A może nie tęsknię. - Ramiona drżą mi od śmiechu. Ciepłego, radosnego. Ja przecież często się śmieję. Wiatr pcha mnie do przodu, robię więc krok w twoją stronę. Muszę zadzierać głowę, by na ciebie patrzeć. Czuję ciepło bijące z twojego ciała i dopiero to uświadamia mi jak bardzo przemarzłam w czasie tych hulanek. Czasem zapominam, że w przeciwieństwie do krewniaczek mogę zmarznąć. Drobne włoski na ramionach stają na baczność i próbują mnie nieudolnie rozgrzać, podobnie zadanie chce spełnić dreszcz, który przebiega wzdłuż ciała. Chyba straciłam trochę czucie w stopach, powinnam iść po buty i sweter. - Podobał ci się mój taniec, skarbie? - pytam i składam usta jak do pocałunku. |
| | | Gabriel Pärt Umiejętności bojowe : II Skąd : Piramida, Svalbard Rok nauki : VII Wiek : 20 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : czysta Status majątkowy : przeciętny
| Temat: Re: Brzeg morza Sob Mar 28, 2015 11:20 am | |
| Może bardziej śmiertelne jest od każdej znanej broni. Nie równa mu żadna magia, najtwardsza nawet stal. Zabija wszystko. Bez litości. Bez krzty łaskawszego spojrzenia przed zadaniem ostatecznego ciosu. Zabija całą pewność siebie, każdy plan, romantyzm, poczucie bezpieczeństwa. Śmiertelna broń owinięta w zbitkę czterech, osobno nic nie znaczących, liter. Ułuda obietnicy. Malunek raju rozmywający się w zetknięciu z wodą. Wrota do piekieł otwierane przez ludzi częściej niż drzwi do ich serc. Zdzielony obuchem miękkiego głosu, Gabriel uśmiecha się słabo. Może tęsknię. A może nie. Może od zawsze była tu tylko po to, by grać mu na nosie złośliwe melodie; trącać patykiem, jakby był jedynie truchłem, które w pierwszych chwilach po znalezieniu przyciąga najwięcej uwagi gapiów, potem jest tylko niechcianym elementem szpecącym krajobraz. Może znany mu świat jest jedynie ułudą, iluzją stworzoną z największą starannością, a w rzeczywistości Tanja to szalony naukowiec poddający swój eksperyment seriom niekończących się prób. To takie typowe. Tak normalne dla wszelkich demonów, mieszanek ludzi z mistycznymi stworzeniami, gdzie chochlikowatość spotyka się z pragnieniem panowania, przywiązywaniem sznurków podporządkowania, zwilżaniem suchych kącików oczu kropelkami uzależnienia. Tanja robi to z taką wprawą, całą sobą przedstawia kwintesencję swobody i naturalności, jakby w jej gestach nie było krzty matactwa. Czasem nie sposób się na to nie nabrać. Odsuwa się nieznacznie, pozwalając jej jedynie przez krótką chwilę czuć pod grubym materiałem szaty miarowe bicie swojego serca. Nie dłużej, obawiając się, że pod naciskiem drobnej dłoni tkanina zacznie się topić, pozbawiając go złudzeń bezpieczeństwa. W obronnym odruchu krzyżuje ręce na piersiach, odwracając się twarzą w stronę morza, z jednej strony miażdżony osobowością Tanji, z drugiej – nieogarniętą potęgą morskiego żywiołu. - Niewłaściwie dobierasz słowa. – Dźwięki toną w huku fal. Gabriel kuca, zanurzając czubki palców w mroźnej wodzie. Nie wyciąga ich, dopóki mrowienie nie zacznie rozprzestrzeniać się bardziej, drobną siateczką oplatając najpierw dłonie, potem ramiona, krtań, płuca, powoli, ostrożnie sięgając po serce. Lubił to uczucie, pozornie pozbawiony możliwości kontrolowania siebie, ciągle jednak pozostając w pełni świadomym, mogąc w każdej chwili zaprzestać całego procesu duchowej hibernacji. Lubi obserwować hulanki Mononen, chowając się za załomami korytarza, w gąszczu przybrzeżnej roślinności, w tłumie przepełnionych chorą fascynacją gapiów. Lubi zapach suchej ściółki. Lubi burze śnieżne, ogarniające swoimi niebosiężnymi ramionami całe światy. Ale czy to wszystko mu się podoba? Gabriel nie wie, to dla niego jedno z abstrakcyjnych pojęć, nierozkładalnych na cząsteczki; którego zgłębić nie może w żaden sposób. Bo czym jest piękno? Czy może pozwolić sobie je ograniczać, skoro powinien nim być cały świat? Podnosi się, wycierając palce w materiał spodni. Jeden krok, drugi, zerknięcie przez ramię, trzeci, czwarty, piąty, coraz szybciej, coraz częściej zerkając za siebie na Verdenkę, zostawiając na mokrym piasku setki śladów, które znikną, nim uda im się dotrzeć pod zamkowe wrota. Hej, Tanja, nie zatrzymuj się, nie pozwól sobie utknąć w miejscu! |
| | | Tanja Mononen Umiejętności bojowe : II Skąd : Joensuu, Finlandia Rok nauki : VII Wiek : 18 lat Jestem : za Neoasgardem Czystość krwi : nieznana Status majątkowy : ubogi
| Temat: Re: Brzeg morza Sob Mar 28, 2015 12:48 pm | |
| Mrużę lekko oczy. To chyba rozczarowanie zaczaiło się na dnie moich tęczówek. Uciekasz ode mnie! Widzę, jak się zamykasz: odwracasz wzrok, cofasz się o krok i chronisz się za murem zbudowanym z ramion. Rozumiem ten pozbawiony słów język twojego ciała. Na palcach wciąż czuję wspomnienie miarowych uderzeń serca, które teraz chcesz bronić przed moim wpływem. Unoszę dłoń do ust i przyciskam wibrujące tym widmem opuszki do warg. Smakuję zdobycz, która wymyka się z mojego uścisku. Chcesz przestrzeni, więc ci ją dam. Bez słowa cofam się w głąb plaży. Jednak nim odejdę, muskam palcami twój kark, byś wiedział, że nie uwolnisz się ode mnie tak szybko. Pozwalam ci zatonąć w myślach i zimnym pocałunku morza. Ja mam już dość chłodu, muszę się ubrać. Utrzymanie temperatury kosztuje mnie zbyt dużo energii, zwłaszcza że jestem tak okropnie zmęczona tańcem. On zawsze wysysa ze mnie wszystkie siły, ale to nie sprawia, że potrzebuję go mnie. Szybko docieram do miejsca, w którym zostawiłam swoje rzeczy. Siadam obok szkolnej torby i zaczynam żmudny proces pozbywania się piasku. Wysypać go z butów, otrzepać ze skostniałych od zimna stóp. Wciskam sztywne i pobladłe kończyny w szare podkolanówki, potem w buty. Czucie wraca szczypiąc nieprzyjemnie, ale nie mam czasu o tym teraz myśleć. Kątem oka widzę jak podnosisz się z kucek i ruszasz przed siebie. Czuję pewien niepokój, bo wcale nie chcę żebyś odchodził. Nie podoba mi się to. Naciągam na zmarznięte ramiona sweter w domowych barwach i podnoszę się z pisaku. Dopiero teraz zaczynam odczuwać zmęczenie w nogach i ramionach. Chyba tańczyłam jeszcze dłużej niż mi się wydawało... Zarzucam torbę na ramię i zbiegam ze skarpy w twoją stronę. Mama zawsze mówiła, że pułapka nie powinna gonić myszy, ale przecież ja nie próbuję cię złapać. Wydawało mi się, że pochwyciłam cię już dawno temu. Czyżbym była w błędzie? Doganiam cię w kilku krokach, które kosztują mnie więcej wysiłku niż byłabym skłonna przyznać. Policzki mam blade, a usta niemal sine z zimna. Uśmiecham się jednak mimo drżenia ciała, które teraz właściwie okryte stara się odzyskać równowagę termiczną. - Nie uciekaj. - To chyba prośba, bo mimo żartobliwego tonu spojrzenie mam poważne. Nie podoba mi się, że tak odchodzisz bez słowa... Ale oglądasz się, więc chyba trochę się przejmujesz? Chwytam cię pod ramię, bo trudno mi się idzie po piasku z tą ciężką torbą i drżącymi nogami. Poza tym lubię cię dotykać. Lubię być blisko, czuć pod palcami ciepło twojej skóry i rytm twojego pulsu. Nie pozwolę łatwo odebrać sobie tej przyjemności. Opieram głowę na twoim ramieniu i przymykam oczy, pozwalam się prowadzić. |
| | | Gabriel Pärt Umiejętności bojowe : II Skąd : Piramida, Svalbard Rok nauki : VII Wiek : 20 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : czysta Status majątkowy : przeciętny
| Temat: Re: Brzeg morza Sob Mar 28, 2015 8:06 pm | |
| Powietrze smakuje solą i nadciągającym sztormem. Kotłujące się na horyzoncie ciemne chmury to rzadkość o tej porze roku, gdy ziemia ciągle jeszcze głęboko skuta jest mrozem, trzymana silnymi, pewnymi ramionami chłodu, gdzieniegdzie wciąż przykryta szarawymi zaspami. Niezbudzona do życia żadną siłą, jakby dotknięta klątwą wiecznego snu. Gabriel niekiedy z zaskoczeniem odkrywa, jak bardzo chciałby, by bajkowy zły czar ogarnął mury Instytutu, rozszedł się daleko po Lasach Północnych, owinął się śliskim, wężowym chwytem wokół Måneström oszczędzając tylko jego. Jedynego. By mógł w idealnej ciszy niezmąconej nawet uciążliwym brzęczeniem muszych skrzydełek zajrzeć w każdy zakamarek zamku, zbadać każdy fragment murów wewnątrz i na zewnątrz, pomóc ułożyć się wygodnie wszystkim rezydentom Dahlvaldu i mieszkańcom miasteczka. Serce rwie mu się do spełnienia tego wewnętrznego obowiązku, którego nie jest nikomu winien. Serce podpowiada mu, że to byłoby właściwie, ale Gabriel nigdy nie ufa sercu. Ufa Laszlo i swojemu rozsądkowi, serce zamknięte ma na ludzi, w sercu panuje biel, to ona dyktuje mu, co powinien robić, gdzie iść, z kim rozmawiać, kogo wciągnąć w swój świat drewnianych figurek, upadłych bogów, saksofonowej magii, lodowych pustyń Svalbardu tak różnych od mających koniec i początek białych połaci dahlvaldzkich błoni. Serc nie sługa. Serce nie słucha. Serce gabrielowe umiera i rodzi się podczas każdego uderzenia. To tajemniczy proces, który rozumie tylko Laszlo. Nikt inny. Nie Abaddon, ani Debra, nie Ezra ani nie Laire. Nie Leilani. Tym bardziej nie Tanja, chociaż z takim zapałem, z niesłabnącym zaangażowaniem – bardzo przerażającym Gabriela – próbuje przebić się przez tę stertę gruzu, jakim się obwarował nie wznosząc wokół siebie pięknych murów, wykorzystując jedynie to, co ma w zasięgu rąk. Co gra mu w głowie. Niedobra to melodia, ściąga walkirie. Już słyszy szelest ich skrzydeł. Próbuje przyspieszyć kroku, już się nie odwracając, by siebie nie spowalniać. Pewny, niemal rozkazujący chwyt prawie zatrzymuje go w miejscu. A może przerażenie tak go paraliżuje? To jednak nie walkirie go dopadły. To tylko Tanja. Aż Tanja. - Nie uciekam – odpowiada, jakby nigdy nic. Jakby wcale nie biegł, jakby nie zostawił jej daleko w tyle, jakby wszystko to było czymś bardziej niż normalnym. – Jesteś przemarznięta, musisz się rozgrzać. Ruch… – zaciska wargi, gdy wsuwa mu rękę pod ramię. W głowie wszystko krzyczy, bębny biją na alarm: uzależnia cię od siebie, to robią brzeginie! – Ruch ci w tym pomoże. Biegnijmy do zamku! – Propozycja jak każda inna. Zjedzmy ciastko. Chodźmy razem pod salę od historii magii. Zjedźmy z poręczy schodów. Pomilczmy. Nie bądźmy sobie wzajemnie kimś, komu przypadkiem złamać możemy serce, zwłaszcza że oboje mamy do tego idealne warunki. Neutralny grunt. Prywatne Ingenmannsland. On po jednej, ona po drugiej stronie. Sojusz na odległość, którego zerwanie nie zaboli nikogo. |
| | | Tanja Mononen Umiejętności bojowe : II Skąd : Joensuu, Finlandia Rok nauki : VII Wiek : 18 lat Jestem : za Neoasgardem Czystość krwi : nieznana Status majątkowy : ubogi
| Temat: Re: Brzeg morza Sob Mar 28, 2015 11:19 pm | |
| Czasem chciałabym być tylko rusałką. Najzwyklejszą z brzeginek, kolejną bagienną wiedźmą ukrytą w wysokich trzcinach. Nieograniczoną ludzkimi słabościami, spędzającą całe dnie w wodzie, tańczącą bez utraty tchu. Są też te krótkie chwile, gdy marzę o byciu tylko Tanją. Kolejną czarownicą w murach Instytutu. Z rodziną, która przypominałaby rodziny moich rówieśników i z domem o normalnych ścianach. Lubię tańczyć do tej muzyki, którą nazywają disco. Lubię puszczać na starym gramofonie w sali baletowej Czajkowskiego - wiecie, że nie pozwolili mi dołączyć do szkolnej grupy tanecznej? Choć na przesłuchaniach byłam najlepsza z nich wszystkich. Za bardzo się bali, że rzucę jakiś czar i wszyscy na widowni zwariują. Bycie mieszańcem to moje przekleństwo. W żadnym świecie nie jestem mile widziana. Moje krewniaczki patrzą na mnie ze współczuciem, bo nie jestem tak silna jak one. Ludzie patrzą na mnie ze strachem. Ty też się mnie boisz, prawda? Choć nie oplotłam cię żadnym zaklęciem, które trwałoby dłużej niż kilka minut. Zawsze starałam się być sobą. Tanją. Ale bycie Tanją, to wciąż bycie mieszańcem. Groźną brzeginią i słabowitą czarownicą. Ciężko mi się oddycha, chciałabym na chwilę usiąść i odpocząć. Czuję jak bardzo robisz się niespokojny. Mięśnie masz napięte, jakbym miała zaraz zatopić ci zęby w karku, a przecież tylko oparłam skroń na twoim ramieniu. Z moich ust wyrywa się cichutkie westchnienie, powieki trzepoczą jak motyle skrzydła, gdy zmuszam się do otwarcia oczu i uniesienia głowy. Nie pójdę już dalej, nie mam siły. Nie kiedy tak bardzo próbujesz uciec, to wszystko utrudnia! Nie mogę sięgnąć do rezerw energii, nie mogę wykrzesać z siebie nawet malutkiej iskry entuzjazmu. Czuję jakiś niezrozumiały żal. Nie zrobiłam ci przecież nic złego, dlaczego więc... Zatrzymuję się w pół kroku, twoje ramię powoli wyślizguje się z mojego słabnącego uścisku. - Gabrielu... - zaczynam cicho, niemal płaczliwie, ale nim się odwrócisz zmuszam się do uśmiechu. Uśmiech to największa ozdoba kobiety i najlepszy sposób na ukrycie tego, że sama nie rozumiem co się dzieje. - Nie dam rady - oznajmiam. Torba znów ląduje w piasku, a ja podążam zaraz za nią. Piasek jest chłodny, ale to nic, bo nogi zaznają chwili odpoczynku. Przyciągam je do piersi, by choć trochę uchronić się przed wiatrem. - Jestem zmęczona - tłumaczę się i patrzę na ciebie ze swojego miejsca na piasku. Czuję, że odejdziesz. Może to nawet lepiej? Zostanę tu na plaży, poczekam na sztorm. Pozwolę, by dzikość żywiołu wywiała ze mnie wszystkie te dziwne emocje, które dostałam w spadku po ojcu. Oszukuję się oczywiście, bo żaden wiatr nie wyrwie ze mnie tego połowicznego człowieczeństwa, może co najwyżej zepchnąć mnie w ramiona hipotermii. Ale nic innego w tym momencie nawet nie przychodzi mi do głowy. |
| | | Gabriel Pärt Umiejętności bojowe : II Skąd : Piramida, Svalbard Rok nauki : VII Wiek : 20 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : czysta Status majątkowy : przeciętny
| Temat: Re: Brzeg morza Nie Mar 29, 2015 2:06 pm | |
| Jeszcze nie odchodzi, to jeszcze nie ten czas, nieodpowiednia chwila. Jeszcze nie powiedział wszystkiego, nie napatrzył się na jej niepowodzenie, na zawód tak wyraźnie malujący się w wielkich, jasnych oczach. Jaki mają kolor? To błękit czy zieleń? Nigdy nie pytał, nie jest zainteresowany. Wie jedynie, że niewiele brakuje im do czystej, niezmąconej niczym bieli. Dzieli je tak niewiele tonów. Wystarczą dwa wprawne ruchy, by przemienić te dwie lśniące kulki w niewielkie, idealne śnieżki topniejące pod palącym dotykiem toczących je palców. Zabawne, jak nietrwałe wydaje się ludzkie ciało, kiedy zapomina się, że samemu jest się w nie wsadzonym, zatrzaśniętym w wiotkiej pułapce. Potem wszystko wraca, a świadomość bycia nieustraszonym przebija się na pierwszy plan, jakby własna skora była nam najtwardszym pancerzem, nie do zdarcia, niezniszczalną zbroją, w której z taką łatwością można zawojować świat. Staje Gabriel nad Tanją, próbując dostrzec w niej kogoś więcej niż tylko słabowitego człowieczka. Nie potrafi. To smuci go za każdym razem, gdy uświadomi sobie, w jak fatalnym położeniu znajduje się Mononen. Mogłaby być taka cudowna. Mogłaby być odporna na przekleństwa, na sztormowe zawieje, na deszcz, gromy i pospolity, człowieczy urok. A jest tak żałośnie normalna, siedząc bez siły na mokrym piasku, płaczliwie tłumacząc, dlaczego nie chce się z nim bawić, próbując czarować go tymi ogromnymi patrzadełkami, co nie podoba mu się wcale. Nie lubi być oszukiwany, nie w taki sposób. To tak, jakby jej nie zależało; jakby chciała go mieć tylko dzięki swojej szczątkowej, bagiennej magii, uprzedmiotowić go. Gabriel zbyt długo był przedmiotem, przestało go to bawić. Teraz chciałby, by Tanja poczuła, jak to jest, gdy przekłada się ją z miejsca na miejsce, czasem uśmiechając się do niej z pobłażaniem, częściej z lekkim zażenowaniem, bo nie potrafi wyrwać się z ram, w które dała się wpisać. - Spójrz na te fale. – Przyklęka przed nią, nie blisko, tak by nie mogła dosięgnąć go dłońmi bez przysunięcia się. Nie patrzy na nią, twarz zwróconą ma w stronę morza. – Ciągle są w ruchu. Niespokojne. Nieposkromione. Czujesz je w całym ciele, prawda? Twoja krew burzy się w rytm rozbijających się o klif bałwanów. Myślisz, że to cię męczy, bo trwa za długo, ale mylisz się – przerywa na moment, spuszczając wzrok na piasek, gdzie palcem stawiał duże, krzywe litery, z każdym jego kolejnym słowem układające się w jeden, krótki wyraz: WALCZ. – To daje ci nieograniczone pokłady siły, byś mogła wstać i nawet po szaleńczym tańcu wciąż biegać, skakać, żyć intensywniej niż ktokolwiek inny. Spójrz na nie, Tanja. One nie zatrzymują się choćby na chwilę, a wcale nie słabną. Jesteś brzeginią. To – zatacza ramieniem półokrąg, ogarniając nim widoczny kawałek morza. – twój żywioł. Podnosi się, otrzepując kolana z ziarenek piasku. Tak, Tanja jest brzeginią. Nie pół-człowiekiem. Nie pół-rusałką. Gabriel nie wierzy w połówki, istnieje tylko całość, niekiedy tylko część tej całości ukryta jest w cieniu kogoś innego. Wystarczy zrobić krok do przodu, wystarczy pozbyć się przeszkody. Gabriel nie zrezygnuje. Chciałby mieć swoją własną syrenkę, więc sobie ją stworzy. Tu. Teraz. Z niej. Może kiedyś da ją Laszlo do pogrzebania. Może wcześniej niż później. Teraz chodź, dziewczyno. Weź swoją torbę i pokaż sobie, jak silna jesteś. Nie rób mu wstydu. Nie zawiedź go.
Gabriel i Tanja z tematu |
| | | Sponsored content | Temat: Re: Brzeg morza | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|