|
|
|
| |
Mistrz Gry | Temat: Korytarz Nie Gru 28, 2014 3:49 am | |
| Korytarz Dzięki strzelistym oknom w słoneczne dni korytarz błyszczy setką różnych kolorów, gdyż górne wykończenia łuków okiennych zdobione są małymi witrażami nawiązującymi do domowej symboliki oraz założycieli Dahlvaldu. Niestety parapety okienne nadają się najwyżej do oparcia torby przy uporczywym szukaniu kolejnego podręcznika. Dla poszukujących odpoczynku, wzdłuż drugiej ściany ustawiono rząd ławek; gdzieniegdzie również powieszono obrazy mało znanych artystów. |
| | | Localeekkie Paco Umiejętności bojowe : II Skąd : Tallin, Estonia Rok nauki : VI Wiek : 17 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : mugolska Status majątkowy : przeciętny
| Temat: Re: Korytarz Pią Sty 09, 2015 2:01 am | |
| Mój brat napisał do mnie list. List. Mój brat. Tiluktuk. Napisał. Tutaj nic do siebie nie pasuje. W pierwszej sekundzie serce mi zamarło, czy tata chory nie jest, czy co, każdy by się przejął. Ale nie. Okazało się, że mój brat zepsuł swój rower i pyta, czy go chcę. Pewnie, że chcę. Tym sposobem pojawiłam się w domu na weekend, oczywiście papo musiał poświadczyć, tak, zabieram córkę na grilla, będzie pod moją opieką. Idioci, gdybym mogła siedziałabym w domu co weekend. Tym bardziej, że podróż zajmuje mi parę sekund, odkąd mamy kominek w garażu. Nie było go gdzie zrobić, więc zbudowałam go sobie właśnie tam. Jedyna zaleta bycia czarownicą. Wszędzie szybko dotrę. Weekend w domu był super oczywiście, jak mogło być inaczej, skoro przebywałam w miejscu pozbawionym magii. A z roweru zrobiłam sobie monocykl. I tak drugie koło było zgięte na pół, nie wiem, jak Tiluktuk to zrobił. Taki był podekscytowany, jak ten monokl robiliśmy, nawet sporo mi pomógł, wyrabia się chłopak. Co mnie rozbawiło, oboje mieliśmy na sobie spodnie Vollana. Wybacz, Ezra, ale rodzeństwu Paco twoja garderoba bardzo przypadła do gustu. Do zamku wróciłam więc z monocyklem. Potrzebowałam tylko na początek prostej podłogi, długiej przestrzeni. Na dworze zawsze są gapie, zawsze ktoś pod nogi lub koła wlezie. Za to na korytarzach popołudniami już nie ma prawie nikogo. Mało kto ma lekcje tak naprawdę w późnych godzinach, jeśli już, to z pewnością nie tutaj. Wiem, bo sprawdzałam wszystkie korytarze w Dahlvaldzie. Przez pierwszych kilka dni miałam naprawdę duży problem, żeby w ogóle ruszyć. A mam świetnie rozwinięty zmysł równowagi, nie da się ukryć, po prostu sterowanie samolotem a próba utrzymania się na jednym kole to ogromna różnica. Musiałam bardzo się koncentrować, przez co zaczynała boleć mnie głowa, musiałam siadać i robić sobie przerwy. Obserwowałam wtedy jak światło pada na witraże, a mnie zawsze takie rzeczy wciągają tylko na kilka sekund, więc wstawałam i próbowałam znowu. Ręce do przodu, ręce na boki, splecione na klatce piersiowej, dłonie na udach. Tak, dłonie na udach, ale bez żadnego nacisku. Potrafię jechać do przodu, mam problem, gdy się rozpędzam, a rozpędzam się zawsze jakoś w połowie korytarza, potem nie potrafię wyhamować, żeby się nie przewrócić, albo chociaż zeskoczyć z prawdziwą gracją. Będę skręcać. Skręcę? Nie skręciłam. Chyba że sobie kostkę, uderzając dość mocno w jedną ze ścian. Nie, nic mi nie jest. Poboli, przestanie. Wskakuję znowu. Jadę. Za mną cztery nieudane skręty. Piąty. Jadę jeszcze raz przez całą długość korytarza, Leekkie, skup się, musisz się skupić. Zakręt, nie walnij w ścianę, albo zeskocz! Uwaga. Skręciłam! Z satysfakcji kręcę rękami młynki i tracę równowagę. Więc znów na rower, do połowy szkolnego korytarza, w połowie zawracam do skrzyżowania i skręcam. Prawie. Mniej zgrabnie, ale jednak nadal pozostaję na swoim pojeździe, więc się liczy. |
| | | Orfeus Halldórsson Umiejętności bojowe : II Skąd : Heimaey, Islandia Rok nauki : VII Wiek : 17 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : mugolska Status majątkowy : biedny
| Temat: Re: Korytarz Pią Sty 09, 2015 5:39 pm | |
| Orfeus, uważaj. Chyba się zgubiłeś. Przystajesz na moment i oglądasz się przez ramię, jakbyś sprawdzał, czy przypadkiem coś ci nie wypadło. Nie, nie zgubiło się nic poza tobą. Ale to wcale nie tak, że nagle przestajesz wiedzieć, gdzie jesteś. Wiesz dobrze, gdzie się znajdujesz; gdyby cię zapytali, odpowiedziałbyś błyskawicznie: w Dahlvaldzie. Na jednym z setek korytarzy. Nie wiedziałbyś tylko, gdzie dokładnie. Musiałbyś rozejrzeć się trochę uważniej, trochę bardziej musiałbyś wsłuchać się w otoczenie. Przytłumione dźwięki dobiegają gdzieś z dolnych pięter zamku, śmiech rozbrzmiewa zza drzwi, przy których stanąłeś, witrażowe okna wychodzą na boisko, gdzieś w oddali widać mieszkalną część Måneström. I nagle tę ewaluację przerywa ci głuchy huk za rogiem. Automatycznie cofasz się kilka kroków, gotowy zbiec z miejsca… Katastrofy? Wypadku? Przestępstwa? Trochę martwią cię te myśli, przecież od kilku ładnych lat w Instytucie nie doszło do żadnych niespodziewanych, a co za tym idzie, dziwnych zdarzeń. Dziwić może jedynie tak długi okres stagnacji, kiedy w całym magicznym świecie aż wrze od zajść co najmniej nietypowych. Nie tobie jednak oceniać szkolne sprawy, ty masz tu jedynie nabyć potrzebną ci wiedzę, reszta nie jest twoim interesem. Przysłuchujesz się więc znowu, lecz wygląda na to, że na więcej fajerwerków nie masz co liczyć. Więc może to tylko zbroja? Wszak nic nie wskazywało na to, by w najbliższym czasie dojść miało do krwawych rewolucji na globalną skalę. Poprawiając torbę na ramieniu, zakasasz rękawy i ruszasz przed siebie, przystając dopiero za załomem korytarza. Trochę się denerwujesz, nie jesteś przecież wścibskim człowiekiem, nie w twojej naturze interesowanie się szkolnym życiem wtedy kiedy nie potrzeba, bo nie widzisz ku temu powodów. Teraz, by wychylić się za załom, masz tych powodów jeszcze mniej, coś jednak podpowiada ci, że stchórzysz jak mało kto, jeśli tego nie zrobisz. Doszedłeś przecież już tak daleko, prawie nic nie dzieli cię od rozgryzienia, co właściwie się stało. Co się dzieje. Więc się wychylasz, jak się okazuje tylko po to, by zobaczyć znikającą po drugiej stronie ciemną sylwetkę. Pojawia się jednak znowu, a wraz z nią monocykl. Torbę zsuwasz z ramienia, siadając pod ścianą z kolanami przy brodzie. Kiedyś obiecywałeś sobie, że nauczysz się tak jeździć, lecz ojciec szybko wybił ci ten pomysł z głowy. Myślałeś, że raz, a dobrze – do teraz. Znów przypominasz sobie ten pamiętny wypad do Reykjaviku – w życiu nie widziałeś tylu barwnych postaci w jednym miejscu; w życiu nie chciałeś tak bardzo nie wracać do domu. Tak bardzo chciałeś wówczas zamienić się miejscami z monocyklistą, chociaż na chwilę, na moment. Teraz za tych parę minut oddałbyś cały świat, ale przecież nie będziesz nikomu przerywać tak świetnej zabawy. Wystarczy, że popatrzysz, to równie ekscytujące. |
| | | Localeekkie Paco Umiejętności bojowe : II Skąd : Tallin, Estonia Rok nauki : VI Wiek : 17 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : mugolska Status majątkowy : przeciętny
| Temat: Re: Korytarz Sob Sty 10, 2015 12:39 am | |
| Zauważam gościa dopiero kiedy zawracam, rozpoznaję kiedy jestem w połowie korytarza. Orfeus Halldórsson, znam rzecz jasna. Z widzenia. Ze słyszenia. Nie przypominam sobie, żebyśmy zostali sobie przedstawieni, bo i przez kogo. Mugolaków nikt nie przedstawia, ludzie chyba myślą, że my instynktownie siebie wywąchamy. Siedzi to takie pod ścianą i patrzy, mały dziwak, od razu wskakuje do rankingu. Podjeżdżam do niego, ale nie zsiadam od razu, niech się chwilę na patrzy, kursuję więc tuż przed jego nosem, jadę wzdłuż korytarza, zawracam, w drugą stronę, znów zawracam, a jemu głowa chodzi w prawo, w lewo i tak na zmianę, jak na meczach tenisa. Bawi mnie to, więc śmieję się do gościa, aż w końcu zatrzymuję się i staję nad chłopięciem, trzymając monocykl przed sobą. - Chcesz spróbować? - Jakie ty masz pucułki, Halldórsson, taki jesteś kochany, patrzenie nie jest tak ekscytujące jak jeżdżenie, chociaż na pewno bezpieczniejsze. Wyglądasz na takiego, co wielu rzeczy chciałby spróbować, ale zawsze coś mu staje na drodze. Najpewniej własna śmiałość, lub jej brak raczej. - Pomogę ci - zapewniam i uśmiecham się szerzej, nigdy nie należałam do tych miłych dziewczątek. Nie o to chodzi, że jestem niemiła. Po prostu obojętna. Ale ty sprawiasz bardzo ciepłe wrażenie, przynajmniej na mnie, starszy jesteś, a takie jakby dziecko. Wyobraziłam sobie, gdyby tu był mój brat. Zacząłby się naśmiewać ze mnie, od kiedy jestem taka pomocna, od kiedy cię nie ma w pobliżu, Tiluktuk. Tak, gdybym jego miała uczyć na monocyklu jeździć to by mnie krew zalała. Z kolei gdyby mnie Vollan zapytał, żebym go nauczyła, to umyłabym ręce. Jak chcesz, to jedź, ja nie ponoszę odpowiedzialności. Tylko nie zepsuj mi sprzętu. Potem pewnie bym się trochę łasiła, w zależności od nastroju. Do każdego trzeba mieć inne podejście. - Jestem Localeekkie. |
| | | Orfeus Halldórsson Umiejętności bojowe : II Skąd : Heimaey, Islandia Rok nauki : VII Wiek : 17 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : mugolska Status majątkowy : biedny
| Temat: Re: Korytarz Sob Sty 10, 2015 8:33 pm | |
| Kiedyś, gdyby podjechała do ciebie tak blisko, oblałbyś się rumieńcem – zupełnie jak zawstydzone, płochliwe dziewczątko. Kiedyś taki byłeś, trochę ci to przeszkadzało, ale nie potrafiłeś sobie z tym poradzić, bo to przecież działo się samo, nie mogłeś mieć na to wpływu. Tak myślałeś. Ale potem postanowiłeś chociaż trochę dorosnąć. Nie mogłeś wiecznie być małym chłopcem, który boi się własnego cienia. Wokół ciebie działy się przecież – i dzieją wciąż – dużo gorsze rzeczy, niż przywitanie cię podczas śniadania przez koleżankę z roku. Wciąłeś się więc w garść – w końcu musiałeś stać się chociaż namiastką mężczyzny; kimś, kto w odległej przyszłości mógłby stać się głową rodziny. Tego wszyscy od ciebie wymagali i nie mogłeś ich zawieść. I masz nadzieję, że nie zawodzisz, gdy bez cienia wstydu patrzysz w oczy Verdenki. Trochę gorzej ci idzie, kiedy zadaje tak ważne pytanie. To jasne, że chcesz spróbować, w tak przypadkowej sytuacji spełniłbyś jedno z całej, długiej listy swoich marzeń. Ale nie umiesz jeździć, a ostatnie czego byś chciał to popisać się przed monocyklistką (i Odyn raczy wiedzieć kim jeszcze, bo przechodnich gapiów na pewno nie zabraknie, zawsze pojawiają się w takich chwilach) brakiem umiejętności zachowania równowagi. - Nie chciałbym ci go zepsuć – kwitujesz jej propozycję, gryząc policzek od środka. Nigdy nie będziesz mężczyzną, Orfeus, bo nie potrafisz walczyć o swoje. Wciąż daleko ci nawet do człowieka, bo nikt nie zachowuje się w ten sposób. Naginasz zasady, ale nie tak jak powinieneś i nie tak, jak się od ciebie oczekuje. I wciąż nie rozumiesz, co robisz źle. - Localeekkie Paco – dopowiadasz niemal od razu. Tak, też ją kojarzysz. Kojarzysz niemal wszystkich, problem masz tylko z najmłodszymi uczniami, może dlatego, że nie interesują cię już tak bardzo – wciąż tylko ich przybywa i są tak bardzo głośni. – Wiem. To zasz… Miło mi. Orfeus. Pewnie też wie, jak się nazywasz, wygląda ci na taką, co zna każdego i chyba trochę jej tego zazdrościsz. Choć przecież, na dłuższą metę, sam sobie taki los zgotowałeś. Zupełnie jak teraz, migając się od przejażdżki w tak doborowym towarzystwie. |
| | | Localeekkie Paco Umiejętności bojowe : II Skąd : Tallin, Estonia Rok nauki : VI Wiek : 17 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : mugolska Status majątkowy : przeciętny
| Temat: Re: Korytarz Sob Sty 10, 2015 9:35 pm | |
| - Właściwie to Localeekkie Mikaela Paco, ale nie wyobrażam sobie, żeby ktoś zwracał się do mnie pełnym imieniem. - Mikaela po mamie. Gdy byłam młodsza, wołano na mnie Leekkie Miki, ale potem zaprzestano. Nie dlatego, że i to było za długie. Dlatego, że za bardzo przypominało nam mamę, w końcu to ona była pomysłodawczynią. Ja w ogóle jej nie przypominam. Mam czarne włosy, bladą cerę i oczy po ojcu. Mama była niską, rumianą, piegowatą blondynką. Mój brat bardziej ją przypomina, chociaż też jest człowiekiem drabiną. Uśmiecham się szerzej, mimowolnie, bardziej z zaskoczenia, że wiesz, jak się nazywam, sądziłam, że jestem raczej dziewczyną, którą się kojarzy z widzenia, skoro chodzi w ubraniach ozdobionych smarem, aniżeli dokładnie z imienia. - Orfeus Halldórsson, tak, ja też ciebie znam. - Nachylam się i wyciągam w twoim kierunku rękę, uściśnięcie dłoni jest przecież obowiązkowe przy poznawaniu imion nowych ludzi. Jednak nie puszczam jego dłoni, po tych ustalonych dwóch, czy trzech sekundach. Tak łatwo się nie wymigasz, przechylam głowę, nie daj się prosić. Przecież teraz nie pozwolę ci mnie puścić i tak po prostu siedzieć dalej. Nawet lekko ciągnę, nie nachalnie, ale tak, żebyś zrozumiał, że chcę, żebyś wstał. - Nawet jeśli, to nie szkodzi. Lubię naprawiać sprzęty. - Więc nie martw się, że zepsujesz, nie znam człowieka, który byłby większą psują niż mój brat, chociaż trzeba mu przyznać, co zepsuje, to w końcu naprawi. Oczywiście ja to zrobię trzy razy szybciej, ale Tiluktuk daje czasem radę. No dalej, Orfeuszu, pokaż na co cię stać. Przesuwam w twoją stronę monocykl. Zamieńmy się miejscami. Wiesz, w razie czego odgonię gapiów, wiem, jakie to irytujące, ale z drugiej strony, gdybyś szybko załapał, mogłaby nam z tego wyjść niezła zabawa, nie sądzisz? Nagle ludzie by nam pozazdrościli, a raczej nie jesteśmy uczniami, którym się czegoś zazdrości. Chodź, zabawmy się, może wkrótce pół zamku będzie nam zazdrościło dobrej zabawy. A jeśli nie, to możemy na przykład zjeść razem pomarańcze. Odsuwam się na krok, korytarz jest na tyle szeroki, że o ile nie będziesz niepotrzebnie skręcał, to na nic nie wpadniesz. Chyba że w ścianę na samym końcu. Jesteś przyjemny dla oka, chociaż nie jestem pewna, czy wszyscy podzielają moje zdanie. Nie przejmuję się tym, Tiluktuk milion razy mówił mi, że jest facetem, a ma lepszy gust ode mnie. Nie wiem, na jakiej podstawie tak stwierdził, ja swoim upodobaniom nie mam nic do zarzucenia. |
| | | Orfeus Halldórsson Umiejętności bojowe : II Skąd : Heimaey, Islandia Rok nauki : VII Wiek : 17 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : mugolska Status majątkowy : biedny
| Temat: Re: Korytarz Nie Sty 11, 2015 11:04 pm | |
| Lekko skinąłeś głową. Nie pytasz dlaczego nie wyobraża sobie, by mówiono do niej pełnym imieniem, to nie twoja sprawa. Może kiedyś ci powie, jeśli będzie chciała. Jeśli nie – nie będziesz nalegać. Nie kolekcjonujesz na siłę cudzych historii, to żmudna praca, wymaga spamiętania każdego szczegółu, a ty nie masz teraz czasu, by o wszystkim i wszystkich pamiętać. A może zwyczajnie przestało ci zależeć, gdy zdałeś sobie sprawę z tego, że i o tobie mało kto pamięta. By formalnościom stało się zadość, chwytasz dłoń Localeekkie. Tak wypada. Kiedyś przykładałeś do takich gestów większą wagę, teraz wszystko robisz mechanicznie. Zwroty grzecznościowe też są już tylko wyuczonymi formułkami. Dzień dobry. Proszę. Dziękuję. Przepraszam. Dobranoc. Miłego dnia. Kiedyś zależało ci bardziej, kiedyś w to wszystko wkładałeś tak dużo serca, tak wiele siebie. Obecnie serce i siebie wkładasz tylko w amulety. Czasem masz ochotę zakląć cały świat, całą ziemię uczynić jednym, wielkim talizmanem. Nie ze złości, nie z zawiści – dla obopólnej korzyści. I dla tych samych korzyści podnosisz się w końcu z drobną pomocą Leekkie. Nie będziesz kazał czekać jej wieczność, skoro posunęła się aż do takiego podstępu. Zresztą, raz możesz spróbować, nic nie zaszkodzi. Najwyżej trochę obijesz sobie kolana i łokcie. Duma na pewno ci nie ucierpi, wszak miarą sukcesu jest ilość upadków. - Ale ja nie lubię ich psuć – tłumaczysz się jeszcze z wiarą, że może jednak uda ci się tylko poobserwować, lecz ponaglające spojrzenie dziewczyny szybko gasi wszystkie iskierki nadziei nieśmiało się w tobie tlące. Już nie ma odwrotu, wstałeś i musisz pokazać, jak idzie ci błyskawiczna nauka; jak pojętnym jesteś uczniem. Po krótkim instruktażu jesteś jeszcze mniej pewny tego, że uda ci się zachować równowagę, ale dzielnie próbujesz wyprzeć wizję samego siebie rozbijającego głowę o kamienną posadzkę. Byłby to mało przyjemny widok, a ty znalazłbyś się w centrum dahlvaldzkiej uwagi, a na coś takiego zwyczajnie nie pozwala ci przyzwoitość. To nie ty masz zajmować miejsce na uczniowskich językach, co stało się jasne już w trzeciej klasie. – Musisz mi pomóc. Skoro obiecała, słowa musi dotrzymać, tak wypada. Czekasz więc aż podejdzie i pomoże ci wsiąść na monocykl, a kiedy już pewny jesteś, że uda ci się trzymać w pionie bez jej pomocy, ruszasz do przodu. Nie zajechałeś daleko, od miejsca startu oddaliłeś się na niecałe trzy metry. Pozwoliłeś, by radość przyćmiła ci właściwy osąd sytuacji, jednak to nic. Liczyłeś się z tym, że za pierwszym podejściem nie okażesz się z miejsca mistrzem monocyklu. Zebrawszy się z ziemi, wzruszasz ramionami. To nie było nawet mistrzowskie lądowanie, nigdy nie potrafiłeś upadać z gracją. - No i? – Uśmiechasz się z zakłopotaniem. To Leekkie jest tu bardziej doświadczona, niech wyda na tobie osąd i zezwoli na ewentualną dalszą naukę jazdy. |
| | | Localeekkie Paco Umiejętności bojowe : II Skąd : Tallin, Estonia Rok nauki : VI Wiek : 17 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : mugolska Status majątkowy : przeciętny
| Temat: Re: Korytarz Pon Sty 12, 2015 6:36 pm | |
| Pomogę. Pomagam. Przecież się zadeklarowałam. Podaję ci rękę, wchodź na ten monocykl, to nie takie trudne. Obite kolana i łokcie to chyba nie taki problem? Gdybyś wiedział ile ja ich w życiu miałam. Zawsze byłam dzieckiem, które uciekało. Od odpowiedzialności, do rodziny, od ważnych spraw, które dotyczyły mnie nie z mojej woli. Tylko to, co ja planowałam było dla mnie ważne. Tylko moje zdanie. To się nie zmieniło wiesz. A teraz chcę, żebyś jeździł na monocyklu, więc będziesz. Może trochę kulawo, niezbyt elegancko, ale chcę cię nauczyć i zrobię to. Nie wycofuję z gry, dopóki nie osiągnę celu. Nigdy. Stoję i obserwuję. Trzy metry? Nie żartuj sobie ze mnie. Gdybym mrugała trochę dłużej nawet nie zauważyłabym, że gdzieś się przemieściłeś. Wskazującym palcem kręcę młynka w powietrzu. Jeszcze raz. Nie znoszę porażek, a nieumiejętność nauczenia ciebie jazdy na monocyklu byłaby przecież przegraną na mój koszt, nie twój. Orfeus, przecież wiem, że potrafisz. W końcu robię kilka kroków, odchodzę do ściany, kiedy czuję, że nie będę musiała już cię łapać. Baw się tym, ciesz się, to naprawdę świetna zabawa, wiem, bo potrafię stracić kilka godzin, nawet jeśli wciąż się wywracam. Nie zakręcaj, choć gdybyś spróbował i udałoby ci się to świadomie, byłabym pełna podziwu. To wszystko kwestia złapania równowagi. Ilekroć lecę gdzieś już nawet o tym nie myślę. Skupiam się na przyjemności latania, na pilnowaniu, żeby sprzęt działał bez zarzutu, na podziwianiu widoków. Równowaga jest tu, w głowie, jeśli nie masz jej tam, nie poradzisz sobie bez niej na żadnej płaszczyźnie. Radzisz sobie, to dobrze, nie zerkaj w moją stronę, ja ukryję się tu za rogiem, za ciężką zasłoną, za schodami, pod obrazem. Chodź, pobawmy się w łapanie zajączka, poszukaj mnie trochę, ja będę cię obserwować i stanę się odnajdywalna w odpowiednim momencie. Orfeus, znajdź mnie. |
| | | Orfeus Halldórsson Umiejętności bojowe : II Skąd : Heimaey, Islandia Rok nauki : VII Wiek : 17 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : mugolska Status majątkowy : biedny
| Temat: Re: Korytarz Sro Sty 14, 2015 8:36 pm | |
| Jest taka miła. Dziwisz się, że zauważyłeś to dopiero teraz, gdy życzliwość podsunęła ci pod nos na złotej tacy – inaczej zapewne wcale byś jej nie dostrzegł. A powinieneś zrobić do wieki temu, wszak przyjazne ci w Dahlvaldzie osoby mógłbyś policzyć na palcach obu dłoni. To nie jest wynik zachwycający, jednak przestałeś się tym przejmować. Przestało cię interesować cokolwiek poza wróżbiarstwem, poza twoją grotą czarów, poza sprawami najwyższej wagi. W końcu zrozumiałeś, że nie przyszedłeś tu zdobywać przyjaźnie, a wiedzę. Bez ludzi w życiu się obejdziesz, bez podstawowych informacji o prawach rządzących światem nie bardzo. Teraz jednak nie liczy się nic więcej poza zabawą, jaką sprezentowała ci Leekkie. Nie ma znaczenia miejsce, w jakim przebywasz, nie obchodzi cię ile razy jeszcze będziesz upadać, nie przejmujesz się, co pomyślą inni – prawdopodobnie nie pomyślą nic, prawdopodobnie znów nie zwrócą na ciebie uwagi. Podejrzewasz, że nie zwróciliby jej nawet wtedy, gdybyś na zajęcia przyjeżdżał na aijatarze. Na aijatara nigdy byś jednak nie wsiadł, nie dlatego, że daleko ci do tych wszystkich wysoko postawionych znakomitości magicznego świata, ale dlatego, że musiałbyś go zniewolić, a to wolność cenisz sobie najbardziej. Toteż po niemym przyzwoleniu dziewczyny na kontynuowanie nauki, nie oglądasz się już za siebie, nie chwytasz się jej spojrzenia jak maminej spódnicy, która mogłaby stać się twoim jedynym azylem. Teraz bezpiecznie czujesz się już tylko na pożyczonym jednośladzie, z którego dobrodziejstwa korzystasz jak tylko możesz, jakby to była ostatnia rzecz, którą robiłbyś przed śmiercią, by po drugiej stronie móc jeszcze cieszyć się tak owocnie spędzonymi chwilami. Zmieniasz się nie do poznania, nie wyglądasz już na zastraszonego, przepełnionego lękami smarkacza – uśmiechasz się tak, jak nie uśmiechałeś się od dawien dawna; systematycznie, choć z coraz mniejszą częstotliwością nabijane siniaki jedynie potęgują ten stan euforii. I kiedy wreszcie – nie masz pojęcia, jak długo ci to zajęło – chcesz sprawdzić reakcję Localeekkie, orientujesz się, że wcale jej nie ma. Niemal wpadając w ścianę, zatrzymujesz się i opierasz na niej cały swój ciężar, by, nie schodząc z monocyklu, sprawdzić gdzie poniosło twoją tymczasową nauczycielkę. - Leekkie. Cicha prośba: pokaż się. Nie lubisz zabawy w chowanego, źle ci się kojarzy. |
| | | Localeekkie Paco Umiejętności bojowe : II Skąd : Tallin, Estonia Rok nauki : VI Wiek : 17 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : mugolska Status majątkowy : przeciętny
| Temat: Re: Korytarz Nie Sty 18, 2015 4:06 pm | |
| Hey, Orpheus! I'm behind you Don't turn around I can find you Wiesz, jak to jest zgubić się w miejscu, które znasz? Nawet nie dobrze, po prostu znasz. Zatrzymać się na ulicy, którą przemierza się codziennie i nie wiedzieć, w którą stronę iść. Nie wiedzieć, z której się przyszło i czy jest już po, czy przed, czy czas wracać czy iść dopiero. A może by tak skręcić w następną przecznicę? Przecież wie się, co tam jest, chociaż nigdy nie chodzi się tamtędy. Wiesz jak to jest gubić się we własnej głowie, chociaż z zewnątrz wszystko jest takie poukładane. Ziemia i niebo, ścieżka, las, rower, ja. Leekkie, chodź na grilla. Leekkie zawsze z głową w chmurach i nosem pod maską pojazdu. Leekkie jest mechanikiem, jest pilotem, Leekkie nie myśli o rzeczach zbędnych. Nie dla mnie marzenia mistyczne, przecież ja mam swoje trybiki, Leekkie i jej trybiki. Tak wszyscy to widzą, dziewczyna, która twardo stąpa po ziemi, tylko mój tato i Tiluktuk wiedzą, że ja uciekam, zawsze uciekałam, do nieba, marzyć i latać, pokonywać warstwy, wiedza techniczna była mi potrzebna, żeby osiągać ten słodki niebyt, tylko ja i świat i kolory, kolory, światła, więcej kolorów. Hej, Orfeusz, potrafisz w swoje marzenia uciec fizycznie? Nie szukasz mnie, odwracasz się, łapiesz kurczowo ściany, ja widzę ciebie, ty mnie nie. Tak jest z wieloma rzeczami, dostrzegam to, co inni omijają, a jak to z tobą jest? Rozglądaj się, szukaj mnie, ja tymczasem przemknę tędy, pojawię się obok. Hej, Orfeuszu, tu jestem. Czasami poznajesz osobę i zapominasz, że powinieneś podać jej rękę na dzień dobry, innym razem poznajesz taką, z którą spędzasz od razu cały dzień i noc, chodząc po murku i jedząc jabłka. Myślę, że jesteś osobą, z którą chciałabym zjeść jabłko w karmelu, na najwyższej wieży, porozmawiać o konikach polnych i upadku Cesarstwa Rzymskiego. - Spędź ze mną wieczór. Zjemy jabłka. - Odłóż wszystkie plany, jeśli jakieś masz, zejdź z monocyklu, zsynchronizuj ze mną krok, będziemy szli równo obok siebie, aż nie dojdziemy tam, gdzie przecież chcemy, potem siądziemy i zaczniemy następny rozdział naszego spotkania. Ale najpierw wkradniemy się do kuchni i wyniesiemy cały koszyk ulubionych owoców. Pokażę ci gwiazdy, znam się na nich jak nikt inny. |
| | | Orfeus Halldórsson Umiejętności bojowe : II Skąd : Heimaey, Islandia Rok nauki : VII Wiek : 17 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : mugolska Status majątkowy : biedny
| Temat: Re: Korytarz Czw Sty 22, 2015 6:54 pm | |
| Szukasz jej tak nieostrożnie, tak nieuważnie, jakbyś nadzieję miał, że zaraz, za chwilę, gdy tylko się odwrócisz w przeciwną stronę, znajdzie się sama. Wystarczy spojrzeć pod odpowiednim kątem, wystarczy wiedzieć, gdzie patrzeć, wystarczy chcieć ją zobaczyć. W przyrodzie przecież nic nie ginie. Wszystko ma swoje miejsce. Ty. Ona. Oni. Wy. Spadające liście. Galopujące jednorożce. Słowa wypowiadane szeptem na dzień dobry. Rozpadające się galaktyki. Każdy uśmiech, każda łza, każde odwrócenie wzroku, bo to cię nie dotyczy. Wszystko. Więc gdzie jest Localeekkie? Gdzie, skoro czujesz, że jej miejsce jest właśnie tu, właśnie teraz, właśnie z tobą? Gdzie, skoro nie chciałeś, by gdziekolwiek szła? Przez krótką chwilę zacząłeś nawet zastanawiać się, czy przypadkiem czymś jej nie obraziłeś, może nie powinieneś tak koncentrować się na sobie, na swoich przyjemnościach, może ona jest kolejną zwyczajną dziewczyną, która, jak niczego innego na świecie, pragnie chłopięcej atencji. Równie szybko jednak wyrzucasz tę myśl z głowy – nie, ona nie jest taka. Zwyczajne dziewczyny z tobą nie rozmawiają; zwyczajne dziewczyny nie zwracają na ciebie swojej uwagi; zwyczajne dziewczyny nie są dla ciebie miłe i nie dają ci swoich rzeczy. Localeekkie Mikaela Paco nie jest zwyczajną dziewczyną. Do zwyczajności daleko jej jak tobie do normalności, choć w jej przypadku to wcale nie ujma, a komplement. Najlepszy na jaki mógłbyś się w tej chwili zdobyć. Gdy wreszcie słyszysz za sobą szmer, wiesz że to ona, nie masz ku temu żadnych wątpliwości. Trochę jesteś zły, że tak długo chowała się przed tobą, bardziej jednak cieszysz cię, że wreszcie jest tu, obok. Pozwalasz sobie nawet na uśmiech pełen ulgi. Jak w ogóle mogłeś pomyśleć, że zostawiłaby tylko pod twoją opieką coś tak pięknego? Sam w życiu do czegoś podobnego byś nie dopuścił. Może kiedyś, gdy ludzie wydawali się być przyjaźniejszymi i mniej zamkniętymi na siebie, ale teraz? Nigdy. - Dlaczego? – Tego się nie spodziewałeś. Nie spodziewałeś się też, że odpowiesz jej tak głupim pytaniem, więc natychmiast dopowiadasz, by nie wyjść na niewdzięcznika. – Dlaczego jabłka? Dlaczego nie gruszki? W głowie pytań masz znacznie więcej. Dlaczego ty? Dlaczego dzisiaj? Dlaczego wieczór? Najbardziej martwią cię jednak te jabłka, choć zdecydowanie bardziej przejmować powinieneś się tym, że miast przystać na jej propozycję, tobie w głowie jedynie katastrofalna symbolika. Kurczowo zaciskasz palce na siodełku. Dlaczego, dlaczego, dlaczego? Czego chcesz, Leekkie? Kim jesteś? |
| | | Localeekkie Paco Umiejętności bojowe : II Skąd : Tallin, Estonia Rok nauki : VI Wiek : 17 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : mugolska Status majątkowy : przeciętny
| Temat: Re: Korytarz Pią Sty 23, 2015 9:12 pm | |
| Wszystko ma w życiu swoje znaczenie. Godzina, o której budzą się łabędzie, dodatkowa nuta w utworze, usunięty akapit z eseju, jabłka na randce. Jabłka na naszej randce. Mojej z tobą, twojej ze mną. Przejrzałeś moje jabłka, przejrzałeś je prędzej ode mnie. Dlaczego wpadły mi do głowy jabłka? To takie oczywiste, ale tak śmieszne, że irracjonalne, to tylko jabłka, żadne biblijne owoce. Jabłka w karmelu są przecież bardzo popularne. Dlaczego nie gruszki? Właśnie, dlaczego nie gruszki? Dlaczego nie ma gruszek w karmelu? To musi mieć jakieś znaczenie. Wszystko ma znaczenie. Jesteś taki słodki jak ten karmel, ale taki ostrożny. Kiedy zrzucisz karmel na ziemię rozbije się na drobne kawałki. Nie chciałabym tego, zaczynam zastanawiać się, czy to był dobry ruch. Przestraszyłam cię? Może ty trochę odstraszyłeś mnie. Tymi gruszkami. To wszystko jest istotne. Twoje pytania są istotne. Wątpliwości, zawarte w nich protesty. Wyciągam rękę przed siebie, wierzchem dłoni do góry. Oddaj mi mój monocykl. - To nie był atak, Orfeuszu. - Trochę mi przykro, przez te twoje gruszki, spławiające gruszki. Odejdź, Leekkie, to nie jest chłopiec, którego polubiłby twój tato. Taki chłopiec ma na pewno bardzo ciekawy umysł, ale w sposób, który zainteresowałby Leekkie, a nie papę. Papa by chciał dla swojej córki mężczyznę, który będzie bardziej męski od niej, przy którym ona, to jest ja, wyglądałabym jak księżniczka. To trudne zadanie. Ale przecież nie miałam na myśli niczego naprawdę długoterminowego. To tylko jabłka, na jabłka nie warto angażować ojcowskiej uwagi. O tych jabłkach ty byś pewnie pamiętał tylko przez jakiś czas, z żalu, że wzięłam cię na jabłka, a nie na gruszki, a potem byś zapomniał. Koniec tematu, koniec rozdziału, zapominanie też ma swoje znaczenie. Nie mogę od ciebie oderwać wzroku i jeśli jesteś tak bystry jak uważam, zauważysz siłą rzeczy, jak w tęczówka wiruje mi lekki zawód. Rzadko emocje malują się na mojej twarzy, bo często wszystko mi jedno, ale naprawdę chciałam wpisać cię na moją listę, nawet nie z nudów. Z ciekawości. Jaki jest i jak smakuje biały chłopiec. Jak liczi? Ze skorupką twardą, ale owocem słodkim. A może jak agrest. Winogrona. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że w momentach takich jak ten, mój mały żal łączy się jednak z tą owocową ciekawością. Pewnie masz białą krew. Zraniłeś się kiedyś w usta? Może z mrozu pękła ci warga. Figi mają białą krew. Chociaż w środku są czerwone. Świeże figi są dobre, lubię je, kiedyś byliśmy w Chorwacji na wakacjach. Kradłam je z drzew prywatnych ogrodów. Morwy. Morwy też są białe. Ale chyba nie dowiem się, jakie są twoje owoce. Mógłbyś nabrać podejrzeń po co mi ta wiedza. Hej, Orfeuszu, jak sądzisz, dlaczego zadawałbym pytania? Bo chciałabym cię lepiej poznać. Ale przyszły gruszki ze swoim znaczeniem i zmieniły moje plany. Koniec kontaktu wzrokowego, wsiadam na monocykl. Nie rzucę, że zobaczymy się jeszcze, bo mam niemiłe wrażenie, że musiałabym się tłumaczyć, dlaczego. Hej. |
| | | Orfeus Halldórsson Umiejętności bojowe : II Skąd : Heimaey, Islandia Rok nauki : VII Wiek : 17 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : mugolska Status majątkowy : biedny
| Temat: Re: Korytarz Sob Lut 07, 2015 7:45 am | |
| Czujesz jak krew tężeje ci w żyłach, zmieniając się w wolno sunące pod twoją skórą lodowe węże. Czujesz, że postąpiłeś niewłaściwie – źle! – zadając jej te wszystkie niepotrzebne pytania. Już nie jest tak przyjemnie, jak jeszcze kilka chwil temu, kiedy niczego nieświadomy przemierzałeś korytarz na jednośladzie; kiedy ty, czas i przestrzeń na tych parę minut staliście się jednością. Teraz jedynie masz wrażenie, że malejesz pod spojrzeniem Localeekkie Mikaeli Paco; wydaje ci się, jakby każdą rozgniewaną cząstką siebie wysysała z ciebie resztki powietrza, pewności siebie i sił witalnych. Jest ci przykro i niewymiernie głupio. Zaraz potem dochodzi jeszcze wstyd, że nie umiesz nawet wykrztusić słów przeprosin, które w tej sytuacji są przecież koniecznością. Jedynie na co potrafisz się zdobyć to oddanie jej monocyklu i utkwienie wzroku na plamie pod ścianą, kiedy to ona w ostatnim odruchu próbuje cokolwiek jeszcze… załagodzić. Orfeuszu, kiedyś nie sprawiłoby ci problemu wykrztuszenie całej przeprośnej litanii. Kiedyś nie pozwoliłbyś odejść jej pierwszej. Kiedyś poszedłbyś po te cholerne jabłka w karmelu, nie przejmowałbyś się, że musisz ten jeden wieczór – może nawet noc – poświęcić na spotkanie z kimś tak miłym. Kiedyś bardzo zależałoby ci na atencji Leekkie. A dzisiaj nie jesteś nawet w stanie podnieść wzroku na oddalającą się od ciebie dziewczęcą sylwetkę, tak zmrożony jesteś wzrokiem Verdenki. Jej słodkoowocowym spędźzemnąwieczórem. Jej życzliwością, na którą odpowiedziałeś zdzieleniem ją w twarz. Nie takim się widziałeś, przekraczając kilka lat temu progi Dahlvaldu. Nie na takiego człowieka chciałeś wyrosnąć, Orfeuszu. - Wiem. – Wiem, że to nie był atak. Wiem, że nie takim chciałem być. Wiem, że nie tak powinienem się zachować. Wiem, że już nic nie jestem w stanie zrobić. Wiem, że nie wrócisz tutaj, gdy znikniesz za zakrętem. Wiem, że przegrałem. Wiesz to wszystko i… Tyle. Ta wiedza wcale cię nie ratuje. Ta wiedza wcale nie sprawia, że czujesz się chociaż odrobinę lepiej. Zgniata ci płuca; cichnący z każdą chwilą krok Leekkie odmierza ci czas, a ty wciąż tylko stoisz, mając nadzieję, że twoje wiem w magiczny sposób zmieniło się w zaklęcie, które jednak zaraz sprawi, że ona tu wróci, bo teraz tylko się zgrywa, znowu gra w ciuciubabkę. Ale czekasz pięć minut, piętnaście, czterdzieści, a nikogo nie ma. Nikt nie przychodzi z jabłkami w karmelu, nikogo nie ma z gruszkami, nie ma nikogo, kto spaliłby cię za tę głupotę, za tchórzostwo i brak ogłady. Poza twoim odbiciem w witrażu, nie ma nikogo, kto dałby ci w twarz. Niech więc będzie i tak, to dla ciebie lepsza kara. Prześpij się ze swoją zgryzotą. Wrócisz tu rano, poczekasz wtedy cały dzień.
Orfeus i Localeekkie z tematu |
| | | Sponsored content | Temat: Re: Korytarz | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|