|
|
|
| Biblioteka „Pegazie Pióro” |
| |
Mistrz Gry | Temat: Biblioteka „Pegazie Pióro” Pon Gru 29, 2014 2:50 pm | |
| Biblioteka „Pegazie Pióro” Miejsce, w którym pachnie starym pergaminem i świeżym atramentem, a słychać najczęściej skrobanie po papierze piór i szmer rozmów odwiedzających. Stara bibliotekarka Berta wciąż narzeka na hałas w niej panujący, ale większość osób nie boi się podeszłej staruszki. Setki regałów, w których można się zgubić i latające pergaminy w powietrzu to codzienny widok. Okrągłe, drewniane stoliki znajdują się w rogu sali i nierzadko są oblegane przez stałych bywalców biblioteki, którzy bywają tu codziennie. |
| | | Loish Piñot Umiejętności bojowe : IV Skąd : Oslo, Norwegia Wiek : 26 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : nieznana Status majątkowy : biedny Zawód : nieznany
| Temat: Re: Biblioteka „Pegazie Pióro” Sro Mar 11, 2015 7:03 pm | |
| Sprawa wygląda tak, że kompletnie nie interesują mnie problemy Elmo, a z drugiej strony jestem bardzo ciekawa co też on zamierza nasmarować. Dlaczego padło na mnie, nie wiem, może dlatego, że przypadkiem. Nie zostałam wybrana, bardziej się przeczepiłam, jak rzep ogona. Przyszłam na loft, o Elmo, wychodzisz? Pójdę z tobą. Bo tak. Bo nie mam nic do roboty. Bo chcę się pochwalić na mieście szelszczącymi halkami. Bo nie mam nic do roboty. Bo chcę może przywłaszczyć sobie twoją wannę. Więc teraz stoję w bibliotece i wdycham esencję stęchlizny, dokonując w głowie obliczeń, w jakim czasie spłonie to wszystko i czy w ogóle mi wolno, bez zlecenia, bo nie wiem, czy przypadkiem nie jestem jednak człowiekiem z honorem i książek bez przyczyny nie spalę. Przechadzam się więc między regałami, zostawiając ciebie gdzieś na dziale z pediatrią czy czymś takim, naprawdę nie mam pojęcia po co ci to, nie wiem, jaki masz limit wiekowy co do wyboru kochanek, nie moja sprawa. Zastanawiałam się raz jak by to było znaleźć się w ich gronie, ale potem mi się odwidziało, bo przecież się nie lubimy. Prosta sprawa. Chodzę więc w najciemniejsze zakamarki, podziwiam jak kurz wiruje w powietrzu, zazdroszcząc mu, że może w takim miejscu pokazać na co go stać. Trzymam dłonie nad grzbietami ciężkich woluminów, płonące delikatnie opuszki, kilka milimetrów od niewątpliwie cennych ksiąg. Kuszenie losu. Biblioteki to małe labirynty, choć wszystko mają alfabetycznie, idealnie poukładane, może właśnie w takiej kolejności by płonęły? Tematycznie. Przecież to wszystko ode mnie zależy. Marzy mi się ujrzeć w czerwieniach całe miasta, gdybym tylko mogła z góry zobaczyć taką płonąca bibliotekę. Kompletuję w myślach ludzi, których włożyłabym w sam środek tego wydarzenia. Nie ruszaliby się, zamrożeni, precyzyjnie sparaliżowani. Podchodzę do okna, wyglądam na ulicę, stojąc jak manekin na wystawie, jak marionetka reprezentująca teatr lalek. Szukam twarzy, szukam włosów i dłoni, które mogłyby tu pasować. Może kobieta w żółtym kapeluszu? Zawłaszczyłabym sobie ten kapelusz, nosiłabym go tylko w środy, bo środy to żółte dni. Jeśli pamiętałabym, że tego dnia jest środa akurat. A może młody chłopak w czapce pilotce? A może Elmo…? Odwracam się i widzę jak szuka czegoś wzrokiem. Wciąż nie ma tego, co chce? A może się nie rusza? Może ja nie widzę, jak porusza się nadmiernie? Przecież przy jego możliwościach to ja jestem powolnym żółwiem, to wydaje mi się takie śmieszne, takie nieprawdopodobne, przecież potrafię tak szybko znikać. Mrugam i nie ma go. Miałam rację. Już jest przy drzwiach, nie raczył nawet na mnie kiwnąć, tylko rzucił mi milisekundowe spojrzenie. Zresztą nie dziwię się. To ja mu wtargnęłam w plany. Ale przecież powinien był się mną zająć, skoro miałam sprawę. Wychodzę za nim na ulicę, nawet nie pytam, czy coś wypożyczył i po co mu to. Idziemy.
|
| | | Ferenc N. Szentgyörgyi Umiejętności bojowe : V Skąd : Kaposvár, Węgry Wiek : 27 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny Zawód : warzelnik
| Temat: Re: Biblioteka „Pegazie Pióro” Czw Mar 12, 2015 11:34 am | |
| Czy zaglądacie czasem w ciemne kąty, jak chodzicie sobie tak po świecie? Bo on tam sobie w nich zazwyczaj stoi. Pewnie nie, bo szkoda czasu, a nawet jeśli, to Ty Elmo zawsze możesz do tych kątów wrócić i przeszperać je na wylot, czyż nie? Ferenc pali sobie papierosa tam, przy złączeniu dwóch kondygnacji, tuż obok spływu studzienki ściekowej. Lekko zgarbiony, opatulony mięciutką mgiełką dymu wpatruje sie waszą dwójkę od kiedy pojawiliście się w tej uliczce. Dziś miał mieć pracowity dzień, ale widok waszej dwójki zmobilizował go do rychłej zmiany planów. Tej dupy to nie znał, ale Elmo, tak po prostu podchodzący pod nos, to jak prezent na urodziny, których Ferenczy nigdy nie obchodził. Dobrze, że dziś nic przy sobie nie ma. No, paczkę fajek i zapałki z Casino Oslo. Nawet różdżki, nic, bo po co. Przekręca głową aż dwa razy zanim zrównacie się z jego miejscem postoju, dwa razy to dużo. Taki władca czasu, a taki ślimak, to pewnie przez tę koleżankę. Nie żeby sie niecierpliwił, to nie w jego stylu. Gdy go mijacie wyrzuca peta i mruga jednym okiem. Taki tik, czasem laseczki myślą, że je podrywa. Nie podrywa laseczek, nie ma na to specjalnie dużo czasu. Zabawy w podrywanie, też mi coś. Jak trzask batem powietrze przecina krótki gwizd przez zęby, trochę jak na psa, rozchylając poły marynarki i wsadzając dłonie lekko do kieszeni spodni rozgląda się. W lewo, w prawo, w lewo, jak dziecko na ulicy. Jak diler przy transakcji. I podchodzi. Spogląda pobieżnie na Lojszę i znów tik, mruga, troche tak porozumiewawczo jakby, cześć dziewczynka, a przecież robi to bezwarunkowo. Zlewa sprawę i koncentruje sie spowrotem na Bjorksonie. - Elmo Björkson? - pyta siuę neutralnym tonem ale przecież zna odpowiedź. Zdążył być już w większości miejsc w których bywasz, Elmo. Pogadał z kelnerkami, którym zaglądałeś w dekolty, z ochroniarzami z którymi wdawałeś się w pyskówki, z barmanami, którzy polewali Ci wódkę. Był nawet w kasynie, wiesz? Tam to nie tylko personel miał coś do powiedzenia, trochę zaszalałeś niedawno, co Elmo? Uśmiecha się do Ciebie, ale nie ma w tym uśmiechu nic wesołego. To kolejny tik, możesz to zauważyć w momencie w którym jeden kącik ust opada, pozostawiając na chwilę dziwny grymas na tej zapadniętej twarzy. Znasz ten grymas bardzo dobrze. Widziałeś ten grymas nie raz. Kto to? Zbieracz. Strzępki informacji, strzępki wspomnień, niektórych trzeba było solidnie zachęcać, innych bardzo mocno spić różnymi środkami, żeby wiedzieli o kogo pyta. Nie jesteś taki anonimowy, kolego. Rzucasz się w oczy, jesteś interesujący, wiele dam z różnych mniej lub bardziej pięknych miejsc dobrze Cię pamięta, chociażby z tego jak na nie patrzyłeś, jak się zachowywałeś, jaki byłeś dla nich pociągający. Wielu mężczyzn mówiło o Tobie w obelżywy sposób, ale na to Ferenc nie trwonił czasu. Obelgi nie są wartościowym towarem. Wie, że najlepszym źródłem informacji są kobiety. Tętniąca życiem sieć informacji, po które wystarczy sięgnąć w odpowiedni sposób. A Ty kobiet nie unikasz, chłopaku. Wyjmuje z kieszeni rękę, trochę odruchowo robi to powoli, żeby Cię nie spłoszyć, ale zaraz sobie przypomina jeden ze strzępków informacji i po prostu wyciąga ją do Ciebie. - Vincent. - łże. Ale jak dobrze to robi!- Vincent Peterson. Widzisz, poznał taką kelnereczkę pod Drakkarem, która potężnie się w Tobie zadurzyła. Chyba bywasz tam często i często zwracasz na nią uwagę. To całkiem dziewczęce i bardzo niegrzeczne, ale podsłuchiwała przez dużą część Twojego spotkania z Venalainenem. Chciała wiedzieć co Cię interesuje, by móc z Tobą kiedyś porozmawiać, urocze, nie sądzisz? Pewnie nigdy byś tego nie zrobił. Pewnie nie zrobisz. Niegrzeczna, biuściasta dziewucha, Szentgyorgi najbardziej lubił te niegrzeczne - przy odrobinie motywacji nie miały zahamowań. I ten Venalainen. Znał dobrze to nazwisko już wcześniej, ale nim też się zdążył trochę zainteresować, wasze drogi krzyżują się aż nazbyt często, panie Bjorkson. A teraz kolejna kobieta. Nie myśl, że gdzieś umknęłaś zainteresowaniu Vincenta Petersona. Wszystko w swojej kolejności, istniejesz już w rejestrze, a z obserwacji może wywnioskować, że czujesz się przy Bjorksonie swobodnie. Kolejna potencjalna pajęczyca, kolejne nitki informacji. On spędził tu dużo czasu i każdą chwilę, każdą sekundkę poświęcił na to by zbierać. Wie dużo. A co Ty wiesz o nim? |
| | | Elmo Björkson Umiejętności bojowe : IV Skąd : Kiruna, Szwecja Wiek : 24 lata Jestem : neutralny Czystość krwi : czysta Status majątkowy : przeciętny Zawód : naczelny pechowiec
| Temat: Re: Biblioteka „Pegazie Pióro” Czw Mar 12, 2015 12:23 pm | |
| Lojsza mnie wkurwia. Ciągnie się jak smród po gaciach, przecież nie po to ją wystawiłem Mistrzowi, żeby teraz wracała z pretensjami, które pewnie wyciągnie w odpowiednim momencie. I te jej wielkie gały, którym nic nie umknie, wygląda jak mucha wciśnięta w lukrowaną sukienkę. Nie lubię jej. Ma swoje plusy, przecież to ogień chodzący, mały z niej geniusz, ale tylko, jeśli dostanie zlecenie, w życiu jest nie do wytrzymania. Sama jej obecność mnie drażni niemożliwie, nawet, jeśli nic nie mówi, tylko wlecze się obok. Obok! Nawet nie. Tylko dwa kroki za mną, bo ta dziewczyna nawet przeciętnego tempa nie ma, tylko ślimaczy strasznie. Całe życie spacerkiem. Tiptopami bym szybciej do domu trafił. Przysięgam, nie mam pojęcia, jakim cudem ona potrafi tak szybko całe miasto przelecieć i dokładnie każdą rzecz, którą ma na swojej liście podpalić. Sprawdzałem, nie używa żadnych sztuczek, po prostu jest szybka, jest szybka. Chyba sobie tą prędkość i zwinność rekompensuje potem w sytuacjach takich jak ta, idąc najwolniej jak potrafi. W pewnym momencie po prostu mam ją w dupie i przyśpieszam, słyszę szelest tych jej zjebanych halek, brakuje tylko, żeby za mną podskakiwała, idę więc w rękami w kieszeniach, odliczając tylko sekundy do momenty, w którym się odezwie, ale wtedy ktoś mnie zaczepia. Odwracam się. Wiem, że go nie znam. Widzę, nie dlatego, że nie rozpoznaję twarzy, nie rozpoznaję liczb. 27 lat. Miesiąc i 21 dni. 49 sekund. Wyciągam rękę, nie wypada prowokować, trzymam jednak rękę na pulsie, jak to bywa z nieznajomymi. Kątem oka niemalże widzę jak Lojszy w głowie trybiki przeskakują, jest idiotką, ale nie aż taką głupią, wie, że to nie jest przecież zwykła sytuacja. Ludzie tacy jak my przecież zawsze coś grają. Przyglądam się Vincentowi Petersonowi i wiem, że nasze drogi się nigdy nie skrzyżowały, nie przypominam też sobie, żebym znał jakiegoś Petersona. A nawet jeśli, to nie Vincenta. Najwyraźniej jednak Vincent zna mnie i do czegoś potrzebuje, bo w bardzo krótkim czasie prześledził miejsca, w których bywam. Człowieku, znam te współrzędne na pamięć. To człowiek Mistrza? Wysłanie Lojszy na przynętę byłoby naprawdę okrutnym posunięciem, zwłaszcza, że to ja ją odkryłem. Bo komu innemu miałbym się narazić? To chyba nie prywatny interes. A może…? Neoasgard? Cholera ich wie. Z gdybań się nie dowiem. - Moje imię znasz. - Odpowiadam rękę cofając. Teraz proszę, mów o co chodzi. Lojszy ci nie przedstawię, bo to debilka, a i tak wiem, że typiara rzadko swoje dane ujawnia, to trochę człowiek widmo. Sprytne widmo, cofnęła się trochę, niby, że się na piętach buja, ale musi mieć dobry widok na całą sytuację. Gapi się tymi gałami ogromnymi na Vincenta Petersona, pewnie tylko czeka, aż jej kupi cukierka. Albo na znak czeka. Na tik, mrugnięcie tym razem kontrolowane, to słaby sposób komunikacji, przecież mogę zmienić bieg takich wydarzeń, musisz się Lojsza bardziej postarać. |
| | | Ferenc N. Szentgyörgyi Umiejętności bojowe : V Skąd : Kaposvár, Węgry Wiek : 27 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny Zawód : warzelnik
| Temat: Re: Biblioteka „Pegazie Pióro” Czw Mar 12, 2015 3:33 pm | |
| Wcale go nie zaskakujesz, jesteś dokładnie tak ostrożny jakby się po Tobie spodziewał. Zadowalasz go, satysfakcjonujesz. Masz spojrzenie człowieka który widział to i owo, to nawet lepiej, nie będzie musiał za bardzo sie wysilać, żeby Cię w czymkolwiek uświadamiać. Podobno jesteś z Sabatu. Trochę się rozeznawał w tym sabacie, kojarzy Venalainenów głównie z interesów a nie jakichś politycznych rozgrywek, ale przez te dwa miesiące zdążył się zorientować kto tu się z czym liczy i jakie są główne priorytety. Możesz być kimś, nikim, albo psychopatą z zaburzeniami. To tyle jeśli chodzi o jakieś rasowo-czarodziejskie podziały społeczne. Szentgyorgi nie ma czasu na zabawy we wnikanie w Skandynawską politykę. Kiwa głową, kiedy lustrujesz go wzrokiem, kiedy oboje go lustrujecie. Kiwa głową, przytakuje, nic przecież nie mówicie, a on i tak przytakuje. Kolejny gest, który raczej skądś znasz. Mógłbyś być bardziej naiwny w sumie. Trochę głupszy, przecież byłeś na tyle głupi, żeby zrobić jego siostrze dzieciaka, a Ferenc już jest zmęczony tym, że ma zawsze pod górkę. Już nawet nie pamięta, kiedy ostatni raz miał po prostu pójść obić komuś mordę. Jak od dawno nikomu nie dał w ryj po prostu. Tak od serca. Tylko Ci wszyscy cholerni, najgorsi i najtrudniejsi manipulanci, przy których trzeba być przygotowanym na każdą sposobność. Myśli tak sobie o tym, by po prostu Ci zajebać, kiedy tak uprzejmie ściska Ci dłoń, ale przecież nie na tym polega jego zadanie. Żadne jego zadanie nie kończy się łatwo. - Miło spotkać Cie w normalnych warunkach. - mówi spokojnie ściskając Twoją dłoń. Taką delikatną masz dłoń, Twój zawód wymaga precyzji, czyż nie? Wprawne palce, pewny uchwyt. Byłoby szkoda tych dłoni, bardzo, gdyby się zepsuły.- Wyprowadzałem Twojego kolegę z kasyna, pewnie mnie nie pamiętasz. - ciągnie dalej przyglądając Ci sie uważnie. nawet specjalnie nie przykłada się do tego kłamstwa, nawet nie chce mu sie. Chciałby otwarcie powiedzieć Ci czemu i po co tu jest, ale proces wymaga innego działania. Wymaga sprawdzenia Cie pod każdym kątem i o ile mógł Cię prześwietlać dowolnie, to już kwestie bystrości i inteligencji musi sprawdzić sam. A już chyba wspominał, że nie zdziwiłby się gdybyś był kretynem. Kątem oka obserwuje Loish i nie jest zadowolony. Może stąd te biegające paluszki, może stąd znów ten tik policzka. Widzi w niej coś, czego nie lubi. Co go wkurwia trochę. Coś ukrytego pod tymi sukienkami szeleszczącymi i durnym wyrazem twarzy. Widział takie laleczki, jaki jest Twój talent? Jeszcze nie wie kim jesteś, ale jesteś następna, Pinot. Jeszcze się poznacie. - Trochę się nachodziłem, żeby Cię znaleźć! - macha niedbale ręką, jednak palce drugiej dłoni drgają niespokojnie w swoim szalonym tańcu wetknięte w kieszonkę.- Słyszałem, że się żenisz. - kolejne łgarstwo, tym razem precyzyjnie zaplanowane. Coś zupełnie nie pokrywającego się rzeczywistością, wydarzenia, które nawet nie mogłyby postępować po sobie, informacje nieprawdziwe i niemożliwe do odkrycia. Przygląda Ci się, ma nieprzeniknione spojrzenie, nawet palce już mu nie tańcują. Po prostu stoi i patrzy się. Patrzy i nie dowierza, tak bardzo przypominasz mu Lilike. Dlaczego.- Jesteś jego narzeczoną? - w końcu zwraca się bezpośrednio do Lojszy, powoli przenosząc na nią wzrok. |
| | | Loish Piñot Umiejętności bojowe : IV Skąd : Oslo, Norwegia Wiek : 26 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : nieznana Status majątkowy : biedny Zawód : nieznany
| Temat: Re: Biblioteka „Pegazie Pióro” Pią Mar 13, 2015 8:32 pm | |
| Stary kowal konie kuje, srebrnym batem pośmiguje. Elmo nie wie co nabroił, Lojsza czuje co się kroi, Vincent niby tak miły, zamiast zębów ma dwie piły. Ecie pecie, gdzie jedziecie? Ele mele, na wesele…? Lojsza nie wiedziała, że Elmo się żeni. Lojsza jest tym faktem zdziwiona. Nie negatywnie, pozytywnie też nie, zaskoczona zwyczajnie, bo Lojsz uważała, że Elmo to nie jest materiał na męża, bo która by chciała takiego męża? Pan Mąż to musi być przecież człowiek, który ma wąsa i ciemne włosy krótkie, zaczesane do tyłu. Ma też spodnie khaki podtrzymywane przez szelki i biały, zawsze świeży podkoszulek opięty ciasno na potężnej klatce piersiowej Pana Męża. Lojsz widziała klatkę piersiową Elmo i Lojsz uważa, że nie jest ona potężna. Jest umięśniona, w taki sposób, w jaki umieśnione są klaty kochanków, a nie mężów. Wniosek : Elmo nie nadaje się na męża. Na jego niekorzyść działa też fakt, że nie ma wąsa, a włosy ma srebrne i długie jak ten bat z wyliczanki. Bat z włosów jednorożca. Kiedy Lojsz poznała Elmo zastanawiała się, czy jest on człowiekiem aby na pewno, czy może nie jest wilą lub innym stworzeniem dziwnym. Okazało się, że owszem, jest stworzeniem dziwnym, ale rasy tej samej co Lojsza. Poza tym podkoszulki Elmo nie są świeże, a nie ma on szelków też. Więc Vincent musi kłamać. I właśnie, kiedy Lojsza dochodzi do tego wniosku, spogląda na nią Vincent Peterson i już, już, miała się Lojsza uśmiechnąć niewinnie (bo Loish to bardzo niewinne jest dziecię boże), ale wtedy pada narzeczona i Lojszy wcale do śmiechu nie jest, o nie. Co to za manipulacja tutaj się wysuwa? Nie podoba się to bardzo i należy temu zaprzeczyć natychmiastowo, bo każda sekunda zwlekania z odpowiedzią przysuwa paciorki po linii do koszyczka z napisem owszem, potwierdzam. Lojsza zna się na dyplomacji, więc w odpowiedzi, niemalże natychmiast kręci (dyplomatycznie) głową. Wysyła przy tym Lojsza niemy przekaz, aby szanowny Vincent się opamiętał i jej nie ubliżał. Lojsza nie chce takiego męża. W zasadzie Lojsz nie chce żadnego męża. Do męża trzeba się zbliżać, dotykać go i mówić, może nawet iść obok ulicą, tym samym tempem. To jest bardzo trudna sprawa i Lojsz nie jest pewna, czy chce w ogóle sobie to wyobrażać, co dopiero przeżywać. Lojsza bardzo lubi przebywać z samą sobą. - Jestem z Peru. - Odpowiada Lojsza adekwatnie bo Peru przecież tak wiele wyjaśnia. Lojsza daje tym Vincentowi wskazówkę, jak niezwykłym torem biegną jej myśli. Lojsza czuje, że jest to wskazówka i tak niepotrzebna, ponieważ Vincent spojrzeniem roztapia ją jak kwas, Vincent zapewne i tak swoje wywęszy. Lojsza zna takich ludzi jak Vincent, ciotka Eliza pouczała ją, że spotka takich ludzi na swojej drodze i to będą ludzie z branży. Zatem Loish jest z Peru, a ty skąd jesteś, Vincencie Petersonie? Lojsza nie czuje się zobowiązana, aby poinformować Elmo, że Vincent Peterson to kłamczuch, tym bardziej, że Elmo Lojszy nie lubi, tak, jak ona jego. Nic więcej Lojsza nie mówi, bo Elmo głos zabiera i chociaż powinno się zawsze patrzeć na mowiącego, to Loish z Peru i tak gały dalej wlepia w Vincenta z ???. Elmo przemilcza wzmianki o kasynie (kasyno? To Elmo potrafi grać w kasyno? Lojsza nie wie) i mówi, że owszem, żeni się i szkoda tych poszukiwań, bo Elmo nie jest zainteresowany znajomością. Lojsza jest bardzo zaskoczona, bardziej niż przed chwilą, bo nie wiedziała, że Elmo naprawdę się żeni, Lojsza myślała, że to czarny humor. A to jest prawda. Lojsza nie jest jednak ciekawa z kim, ani kiedy, interesuje ją natomiast tort i notuje sobie w głowie, aby po tym spotkaniu niezwłocznie zapytać Elmo, czy może dostać kawałek tortu i jeśli tak, to prosi o truskawkowy. Lojsza nie wie, czy chciałaby poznać Vincenta z XXX bliżej, więc Elmo rozwiązuje za nią ten problem, przepraszając kulturalnie i żegnając się, nie pozostawiając jej innej opcji, jak tylko iść za nim.Tak Lojsza sądzi. A że Lojsza jest ślimakiem, to stoi jeszcze chwilę lustrując Vincenta Petersona swoimi pingpongoczami, po czym odwraca się powoli i idzie za Elmo, bo tego wymaga solidarność (czego? poglądów?), nawet, jeśli sympatii brak. |
| | | Ferenc N. Szentgyörgyi Umiejętności bojowe : V Skąd : Kaposvár, Węgry Wiek : 27 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny Zawód : warzelnik
| Temat: Re: Biblioteka „Pegazie Pióro” Sob Mar 14, 2015 12:02 pm | |
| Tik ręki powoli mu sie uspokaja, tak jak policzek, językiem zdaje się jakby badawczo przejeżdża po wnętrzu swoich ust. Przykłada wierzch dłoni do lewej dziurki nosa biorąc urywany wdech jak typowy przypadek narkomana po detoksykacji po czym znów się uśmiecha. Może nie jesteś bystra księżniczko-laleczko, a może po prostu myślisz inną kategorią. Stary Papa Szentgyorgi szybko znalazłby Ci dogodne towarzystwo, na Węgtrzech dla takich dziewcząt jak Ty ustawiają sie kolekcjonerzy. W kolejki. Zawijające się. Już mu sie przypomniało gdzie widział takie spojrzenia, już mu sie przypomniało co to go tak wkurwia pod tymi Twoimi halkami i kiwaniem się na piętach, już pamięta co tam w kącikach Twoich ust się czai. Stary Szengyorgi takie rzeczy wyplenia pokrzywą, wyplenia kwasem i tłuczonym szkłem. Stary Szengyorgi nie pierdoli sie nawet w zaklęcia, bo na takie rzeczy nie ma zaklęć. Na takie rzeczy są siniaki i zadrapania. Kiedy mówisz mu, że jesteś z Peru po raz pierwszy na tej woskowej twarzy pojawia się cień normalnej, nieudawanej emocji. Jakaś smutno-śmieszna imitacja uśmiechu. - Peru to bardzo piękne miejsce. - odpowiada uprzejmie tonem troche jak do dziecka. Widział was takich. Zaburzonych. Działających innym systemem. Widział, jak was się łamie, jak was sie tresuje jak zwierzęta. Widział jak daleko może sięgać wasz magiczny talent i jak wszystko w was więdnie wraz z upływem toczącej się z ran krwi. Wszyscy ludzie krwawią tak samo, a jednak są tacy jak Ty, księżniczko-laleczko, którzy więdną w smutny sposób. Przenosi spojrzenie na Elma i w moment mu gaśnie ten uśmiech. Spływa z policzków jak kropla deszczu. Wraz z deszczu kroplą? Zaczyna padać. Pomalutku. Za ciepło dziś na śnieg, z nieba urywają sie małe drobinki wody jak szklane, zimne kuleczki. Kiwa głową, kiedy Elmo mówi, kiwa głową kiedy uprzejmie się żegna, kiwa głową kiedy na Ciebie kiwa. Może tylko w ostatniej chwili zanim odwrócisz wzrok puszcza Ci porozumiewawcze oczko. A może to kolejny tik. - Pozdrów narzeczoną, Elmo Bjorksonie! Pozdrów Lejkę od Vincenta Petersona! - woła za Elmo, machając ręką. Coś zadowolony z siebie jest, coś za bardzo. Zajęło mu to wyjątkowo niewiele czasu, to dobrze, będzie czas na inne obowiązki. Wyciąga z kieszeni lekko zmiętego papierosa i zapałki z kasyna. Teraz trzeba uwarzyć eliksiry. Iskra siarki strzela, a Vincent znika aportując się.
/zt x3 |
| | | Sponsored content | Temat: Re: Biblioteka „Pegazie Pióro” | |
| |
| | | | Biblioteka „Pegazie Pióro” | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|