|
|
|
| |
Mistrz Gry | Temat: Pokój nr 3 Wto Gru 30, 2014 3:03 pm | |
| Pokój nr 3 Aby dostać się do dormitorium, wystarczy wspiąć się po krętych schodach i pchnąć mosiężne drzwi. Po przekroczeniu progu pokoju, w oczy rzucają się łóżka o drewnianej ramie z lazurowym, aksamitnym baldachimem i kotarami. Dla każdego ucznia przeznaczono szafkę, gdzie może pomieścić niezbędne rzeczy. Komnatę oświetlają duże okna, przez które prześlizguje się błysk zachodzącego słońca oraz świece osadzone w świecznikach. Granatowy dywan nierzadko jest zaśmiecony słodyczami i połamanymi piórami, chochliki jednak sumiennie wywiązują się z obowiązków. Rzeczy X oraz X leżą po prawej stronie drzwi, natomiast miejsca po lewej zajmują kolejno X, X i X. |
| | | Yumawikvayatawa YahtoKoło Wzajemnej Przyjaźni Umiejętności bojowe : III Skąd : Minnesota, USA Rok nauki : VII Wiek : 18 lat Jestem : neutralny Genetyka : Manôgemasiz Czystość krwi : czysta Status majątkowy : bogaty Zawód : zajmuję się gimbem
| Temat: Re: Pokój nr 3 Sro Sie 26, 2015 1:08 pm | |
| Nie wiem, czy to powinno mnie aż tak poruszyć, przecież to nie moja rodzina i nie moja tragedia, chociaż gdy o tym wszystkim usłyszałem, miałem ochotę położyć się obok Colettich i tak po prostu trwać, aż ktoś naprawi ostatnie dni i sprawi że życie znowu wskoczy na właściwy tor. Jakie jednak mam prawo, by wtrącać się w cudzą żałobę? Stałem po prostu przez kilka chwil obok, ale moja obecność została pominięta milczeniem. Zresztą. Nie jestem w stanie dla nich zrobić nic. Coś we mnie bez przerwy powtarza, że to chyba znak, spójrz, Yumawikvayatawo, jesteś naprawdę przeklęty, wszystko wokół w końcu obróci się w proch. Ignoruję te myśli, bo teraz, gdy Coletti są tak zdruzgotani i bezbronni, czuję, że to moja kolej na przejęcie sterów. Wypraszam więc u profesorów przedłużenie terminów wszelkich zaliczeń, usprawiedliwiam nieobecności na lekcjach, przynoszę z kuchni posiłki. Waruję jak pies w pokoju wspólnym, strzegąc ich przed każdym kretynem, który uzna, że wykorzystanie chwili słabości na odegranie się na Carlu to świetny pomysł. Tylko że ten katatoniczne stany zdają się przybierać u Colettich na sile, a ja już podskórnie płonę od bezsilnej wściekłości. Nie możecie tu zostać, nie możecie wrócić do Palermo. Więc. - Przyszedłem cię spakować, Carlo. - Jako twój przykładny i zaangażowany chłopak, wiesz co, jestem tak koszmarnie wściekły na siebie, że choć jesteś takim dupkiem, nie potrafię ci nie współczuć w tym momencie. Wybacz, Claudio, ale do twojego pokoju nie mam wstępu, chociaż już poprosiłem dziewczęta, by się o to zatroszczyły. Clairemina zajmie się Chiarą i Cezarem, nie martwcie się o to. Schylam się i wyciągam twój kufer spod łóżka, Wielki Duchu, czy ty tam napchałeś sobie kamieni? Otwieram go, ale jest prawie pusty. Hm. Nieważne, a więc to tylko moja fatalna kondycja. No więc podchodzę do okupowanej przez ciebie szafy. Z góry przepraszam, jeśli zbyt brutalnie potraktuje twoje warte miliony ubrania, ale składam je dość niestarannie, nie mam serca, by przejmować się tym, że się pogniotą. Może to zła decyzja, nie wiem. Po prostu nie mogę dłużej czekać i patrzeć na tę waszą wegetację. Mam tylko nadzieję, że nie zamarzniecie w Bindalseidet. |
| | | Charlie ColettiKomitet Uczniowski Umiejętności bojowe : III Skąd : Palermo, Włochy Rok nauki : VIII Wiek : 18 lat Jestem : neutralny Genetyka : jasnowidz Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny
| Temat: Re: Pokój nr 3 Sro Sie 26, 2015 7:35 pm | |
| Liczę w myślach do stu. Tysięcy. A to wciąż nie przechodzi, wciąż nie mija, zaczyna się od nowa i kruszy znów i upada, nasze prześcieradło pogniecione do granic możliwości, Claudia czyta list na głos, po raz czwarty odkąd go dostaliśmy. Od czasu wydarzenia dostaliśmy dwa listy. Oba od wujka, jeden dzień po dniu. Nie polecimy do Stanów, nie wrócimy do Palermo, mam już 18 lat i jestem teraz głową rodziny. Treść listu zlewa mi się w całość, nie tylko mnie zresztą, bo Chiara skulona jak kulka i wtulona w Cezara posapuje lekko, śpiąc. Która jest godzina? Odwracam się, zerkając na okno. Południe? Drzwi otwierają się, zerkam w ich kierunku, Claudia nie przerywa czytania. Yuma. Tak. Yuma. Właśnie, Yuma. Nie myślałem o tym wcale i szczerze mówiąc teraz też nie mam ochoty, ale nie mogę pozwolić mu dłużej myśleć, że między nami wszystko w porządku, chociaż wątpię, by tak uważał, może jest po prostu dobrym przyjacielem. Spakować mnie? Co masz na myśli? Dlaczego chcesz mnie pakować? Podrywam się z łóżka i siadam na jego brzegu. Cisza wisi w powietrzu, choć wiem, że moje rodzeństwo, z wyjątkiem śpiącej Chiary, oczekuje odpowiedzi tak samo jak ja. Jest coś, o czym nie wiemy? Mamy się wynieść? Czy jak? - Yuma, ale. Nie rozumiem. - Mówię w końcu, jak skończony idiota, ale to nie ma teraz żadnego znaczenia. Nie mam sił ani ochoty być czarującym Charliem. Patrzę jak biednie wyciągasz ten kufer i wrzucasz do niego moje rzeczy i naprawdę, nie chcę nawet cię powstrzymywać, tylko dowiedzieć się, o co chodzi. |
| | | Yumawikvayatawa YahtoKoło Wzajemnej Przyjaźni Umiejętności bojowe : III Skąd : Minnesota, USA Rok nauki : VII Wiek : 18 lat Jestem : neutralny Genetyka : Manôgemasiz Czystość krwi : czysta Status majątkowy : bogaty Zawód : zajmuję się gimbem
| Temat: Re: Pokój nr 3 Sro Sie 26, 2015 7:50 pm | |
| Wybacz mi, Charlie, ale jestem cholernie zmęczony, a nie mam talentu twojej siostry, jeśli o maskowanie emocji chodzi. Tak, chyba zapomniałem ci wspomnieć o wyjeździe, a może w ogóle nie zamierzałem tego robić przed faktem, a może prosiłem Claireminę, by się tym zajęła, wszystko jedno. Grunt, że ty nie wiesz, o co chodzi, a moja złość skupia się na tobie, chociaż jesteś najmniej winien całej tej sytuacji. - Jedziemy do Bindalseidet. Wszyscy. Chyba że wolisz gnić tutaj dalej, ale tak się składa, że od jutra nie będzie miał kto cię karmić. - Łapię wzrokiem spojrzenie Claudii i czuję, jak cały ten gniew ze mnie ulatuje. Przepraszam, Carlo, przepraszam. Po prostu. To przez to, że nie mam nawet kiedy odpocząć. Wzdycham tylko głęboko i przysiadam się na skraj łóżka, nie patrzę na to smutne kłębowisko Colettich, tylko błądzę oczami gdzieś po ścianie. No dobrze. Siedem sekund wytchnienia. Pocieram twarz dłońmi i znowu wstaję, zaglądam do otwartej szafy, wygarniam jeszcze kilka ubrań, które zmieszczą się do kufra, wybacz, jeśli okaże się, że nic do siebie nie będzie pasowało. Zdaję sobie sprawę z tego, że niczego ci nie wytłumaczyłem, więc odwracam się, z twoją marynarką przewieszoną przez przedramię. Jakby to ująć. - Do szkolnego życia i tak się nie nadajecie. - Wzruszam ramionami. - Bindalseidet nie jest może najpiękniejszym miejscem w Europie, ale przynajmniej można tam liczyć na spokój. - Nawet duchy, które straszą naszą willę, są dosyć ciche, choć przynajmniej jeden z nich bywa bardzo melodramatyczny. - Z Claireminą zajmiemy się wszystkim - zapewniam cicho, tracąc pewność głosu. Prawdę mówiąc, nie wiem, czy damy radę. Czy ja dam. Z Carlem. |
| | | Charlie ColettiKomitet Uczniowski Umiejętności bojowe : III Skąd : Palermo, Włochy Rok nauki : VIII Wiek : 18 lat Jestem : neutralny Genetyka : jasnowidz Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny
| Temat: Re: Pokój nr 3 Sro Sie 26, 2015 8:47 pm | |
| Yuma. Nie. Nie, Yuma, nie. Słucham, co mówisz, do końca, ale już czuję, jak jestem bardziej zmęczony, jak się zapadam w sobie, chociaż fizycznie nie ruszyłem się ani o centymetr, siedząc wciąż w tej samej pozycji. Nie wiesz, co mówisz. Nie masz pojęcia, z czym się chcecie zmierzyć. Wzdycham i daję sobie chwilę czasu, ale Claudia najwyraźniej uznaje, że jestem idiotą i rozważam propozycję Yumy, więc zabiera głos, zamykając się niemalże sekundę potem, kiedy unoszę lekko dłoń. Stul pysk Claudia, już ty głosu w sprawach dotyczących Yumy nie zabieraj. - Posłuchaj, to bardzo, bardzo dobry gest z waszej strony, ale nie macie pojęcia w co chcecie się wpakować. To nie jest sytuacja, gdzie my po prostu zostaliśmy bez dachu nad głową, Yumo, my nie możemy wrócić nawet do Palermo, do kogokolwiek z naszej rodziny. - Bo tak się składa, że większość się po prostu obawia, tam jest naprawdę duże zamieszanie. Claudia odkłada list i wstaje z łóżka, okrążając nas i siadając przy łóżku znajdującym się obok, jednak postanawia dorzucić swoje trzy grosze, mimo tego, że wie, że sobie nie życzę i mówi, że to nie jest rodzinna sprzeczka, to mafia. Zgadzam się z nią przecież, znajomość znajomością, ale nie możemy ich narażać na takie niebezpieczeństwo, choć fakt faktem, nikt stamtąd nie wpadłby na to, by szukać nas w Bindalseidet. Zapewne chciała coś dodać, by otworzyć dyskusję i bez urażenia Yumy i Claireminy wyperswadować im ten pomysł, ale dzieje się coś, czego bym nigdy w życiu nie założył. Odezwał się Cezar. Cezar. Cezar, który nawet przy nas otwiera jape tylko raz na kwartał, wyrzucając z siebie słowo lub dwa, przy dobrych wiatrach. Obserwuję jak wstaje, wyplątując się powoli, by nie zbudzić Chiary i podchodzi do Yumy, wyciągając dłoń. - Dziękuję ci w imieniu mojego rodzeństwa i moim, przyjmujemy twoją ofertę. Wybaczcie, pójdę spakować siebie i Chiarę, będziemy gotowi za godzinę. - Czuję się, jakbym nagle był z kartonu. Nie jestem w stanie ruszyć niczym, poza gałkami ocznymi, a głęboki głos Cezara rozbrzmiewa mi jeszcze w uszach. Obserwuję, jak bierze śpiącą Chiarę na ręce i wychodzi z pokoju zostawiając nas, mnie i Claudię w zasadzie w ciężkim szoku. Zerkam na nią z ciężkim zaskoczeniem na twarzy i. Co do chuja? Czy Cezar właśnie przejął stery? |
| | | Yumawikvayatawa YahtoKoło Wzajemnej Przyjaźni Umiejętności bojowe : III Skąd : Minnesota, USA Rok nauki : VII Wiek : 18 lat Jestem : neutralny Genetyka : Manôgemasiz Czystość krwi : czysta Status majątkowy : bogaty Zawód : zajmuję się gimbem
| Temat: Re: Pokój nr 3 Sro Sie 26, 2015 11:19 pm | |
| Och, błagam, zamknijcie się. Myślicie, że nie przemyślałem tego wszystkiego? Że po prostu pewnego dnia obudziłem się i pomyślałem, że z chęcią przyjmę pod swój dach czwórkę narażonych na jakąś chorą mafijną wendetę ludzi, ot tak, żeby nie nudzić się w wielkim pustym domu? Zdaję sobie sprawę z tego, w jakim położeniu się znajdujecie i właśnie dlatego oferuję wam pomoc. Nie możecie wrócić do Palermo, więc serdecznie zapraszam do Bindalseidet. Tam, w naszej starej, zarośniętej willi was nie znajdą. Na dobrą sprawę, nikomu nie przyjdzie do głowy, że to miejsce w ogóle jest zamieszkane, pomyślą, że to jeden z wielu podupadłych dworków, o które nikt nie zatroszczył się, gdy ostatni dziedzic z gasnącego rodu w końcu zmarł. Poza tym, Carlo, ten dom jest przesiąknięty magią. Myślę, że w razie czego będziemy w stanie wykorzystać to na naszą korzyść. Kiwam tylko, przygryzając paznokieć kciuka i słuchając właściwie połowicznie. Tak, wiem, jakże to miłe z mojej strony, szkoda, że musicie odmówić, bla, bla, możemy przejść do części, w której wszyscy wynosimy się z tego przeklętego miejsca? W sumie to. Nigdy nie spodziewałbym się, że wybawienie może przyjść ze strony Cezara. Ściskam jego dłoń, nieco zaskoczony, odprowadzam go wzrokiem, gdy wychodzi, po czym przenoszę powoli spojrzenie na Claudię. Czy to się liczy? Nie wiem, gdzie znajduje się Cezar w waszej hierarchii społecznej. A zresztą. Uznaję, że się liczy. - Brawo, Cezarze, dziękujemy, Cezarze. - Rozkładam ręce, by przełamać w końcu zalegającą w powietrzu konsternację. -Skoro już wszystko ustalone... - Chwytam kufer za rączkę i próbuję pociągnąć go za sobą, ale ledwie za mną sunie. (W myślach po raz czternasty obiecuję sobie, że od jutra zacznę biegać z Claireminą.) - Nie będę za ciebie robić wszystkiego, Carlo - mruczę tylko pod nosem, puszczając uchwyt. Na pewno nie zrobię niczego, co wymaga jakiejkolwiek tężyzny fizycznej. Chcę się zwrócić do Claudii, więc podnoszę na nią wzrok, ale widok jej smutnej twarzy jest niemal obezwładniający. Spuszczam spojrzenie i mrugam kilkakrotnie. Łapię się za własny nadgarstek, by coś zrobić z dłońmi, i stoję tak. Jak kretyn. - Mamy nadzieję do wieczora być już w Bindalseidet, więc jeśli chcecie coś jeszcze zabrać, to pospieszcie się, proszę - dodaję, nie patrząc na nich. |
| | | Charlie ColettiKomitet Uczniowski Umiejętności bojowe : III Skąd : Palermo, Włochy Rok nauki : VIII Wiek : 18 lat Jestem : neutralny Genetyka : jasnowidz Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny
| Temat: Re: Pokój nr 3 Czw Sie 27, 2015 12:16 am | |
| Cezary oberwie za to bęcki i dobrze o tym wie. Ty też wiesz o tym, co, Claudio? To nam się rodzinna awantura szykuje, nie ma co, trzeba odreagować parę dni wegetacji i wrócić do porządku dziennego. Mierzymy się wzrokiem, czuję, jak mnie wkurw ogarnia a widzę, że i jej nie odpuścił. Zbiera się to w niej i wiem, że się odezwie i zacznie dokładnie w tym samym momencie co ja i choć w tej sprawie jesteśmy po tej samej stronie i tak zaczniemy się kłócić. Claudia, jak i reszta mojego rodzeństwa brzmią dla mnie zupełnie inaczej, niż dla otoczenia i nie chodzi tylko o język. Jej głos, zwłaszcza podczas kłótni, co jest rzeczą oczywistą, jest znacznie donośniejszy, czego ja nie mogę znieść, zwłaszcza, gdy słychać w nim emocje. O wiele bardziej wolę, kiedy się po prostu nie odzywa. Nie dlatego, że nie lubię jej, czy jej głos. Po prostu bardzo często ma rację. A mnie to strasznie wkurwia. Odzywa się w końcu a ja od razu jej przerywam, bo Yumo, ty tego nie wiesz, ale ja doskonale zdaję sobie sprawę jaką litanię ona może mi tu zaserwować. Oczywiście, że masz kurwa rację, ale przypominam ci, że to mój a nie twój autorytet podważył Cezar i do chuja wafla nie podnoś głosu, w końcu nie mogę się już wtrącić jej w słowo bo lecą z niej zdania jak z karabinu, chowam twarz w dłoniach i opieram łokcie na kolanach. Zalewa mnie argumentami i wyrzutami, ale do cholery, wiem o tym wszystkim, przecież wiem, nie musisz tego tak obrazować. Dobrze, dobrze istnieje takie prawdopodobieństwo. Wiem. Ale zamknij się już, nie mogę w końcu wytrzymać i wstaję automatycznie wyciągając otwartą dłoń. - Basta, Claudia, wypierdalaj! - Milknie nagle. Gapi się na mnie to na moją rękę i widzę, jak się cała gotuje w środku. No i co? No i co teraz? Nie zerkaj na Yumę już i tak powinno ci być wystarczająco głupio, co ty myślisz szmato, że przy nim cię nie tknę? To uważaj, jeszcze słowo a sobie zarobisz. Wstaje prawie sapiąc, dumna jak zawsze, idzie do wyjścia. - Wyżej tą głowę podnieś szmato - Mruczę i siadam spowrotem na łóżku, widząc jeszcze jak odwraca się, żeby pokazać mi środkowy palec. No i chuj tobie też. Potrzebuję chwili, momentu dosłownie, zanim zwracam się do Yumy. Wiem, że niewiele zrozumiałeś, a mimo to miałeś świadomość czego ta kłótni dotyczy. Nie obawiaj się, nikt z nas cię w niej nie obraził. Nie tak, jak ja zrobię to zaraz. Wzdycham. - Yuma, wiesz, że jest jeszcze jeden powód, dla którego nie mogłem przyjąć waszej propozycji. To koniec. Przepraszam. - Szczerze. Zapętliłem się w sobie, to nie było zdrowe. Wiem przecież, co zrobiłem, ale wiem też, że wszystko między nami wtedy źle zrozumiałem. |
| | | Yumawikvayatawa YahtoKoło Wzajemnej Przyjaźni Umiejętności bojowe : III Skąd : Minnesota, USA Rok nauki : VII Wiek : 18 lat Jestem : neutralny Genetyka : Manôgemasiz Czystość krwi : czysta Status majątkowy : bogaty Zawód : zajmuję się gimbem
| Temat: Re: Pokój nr 3 Czw Sie 27, 2015 11:27 am | |
| Świetnie, krzyczcie tu na siebie po włosku, prawdę mówiąc, uwielbiam, gdy ludzie kłócą się w mojej obecności w języku, którego nie rozumiem. Tak naprawdę nie ma to chyba żadnego znaczenia, domyślam się, o co im chodzi, ale nie mam pojęcia dlaczego po prostu nie możemy już wyjechać. Bindalseidet. Spokój i cisza. Tylko my, bez żadnych gapiów złaknionych sensacji. Zły plan? Coś jednak ścina się we mnie, gdy widzę uniesioną rękę Carlo. Przez chwilę naprawdę myślę, że wymierzy jej policzek i nagle dociera do mnie, co miał, a czego nie miał na myśli Coletti, gdy mówił, ile Claudia przez niego przeszła. Nie, Carlo. Na to się nie godzę. Podchodzę do niego i stanowczym, szybkim ruchem przykrywam wierzch jego dłoni, strącając ją w dół. Naprawdę rzadko obchodzi mnie, jakimi wyzwiskami obrzucają się ludzie, ale nie pozwolę ci jej skrzywdzić. Rozumiesz, Carlo? W Bindalseidet będzie bezpieczna. Odwracam się do niego plecami, może po to, by zamaskować swoje wzburzenie. Nie rozumiem tego, kim jesteś, Carlo, potrafisz być czarujący i wielkoduszny, a w następnej chwili wchodzić w rolę tyrana i kata. Po raz pierwszy zaczynam myśleć, że może jestem po prostu za głupi na wasz świat, okaleczony z tego fragmentu umysłu, który pozwala snuć wielowymiarowe intrygi, bawić się codziennie w aktora i grać uczuciami. Ze skrzyżowanymi na klatce piersiowej ramionami patrzę w sufit, zastanawiając się, czy jest coś, co mogę zrobić dla Claudii. Wiesz, uważam wolność za jedną z ważniejszych wartości, Carlo, a ty swoją siostrę trzymasz w złotej klatce. Będziesz o nią dbać, ale pod warunkiem, że nie wystawi nawet na chwilę głowy między pręty, prawda? - Cóż, to miłe z twojej strony, że mówisz to teraz - rzucam niedbale, nim obracam nieco głowę, patrząc na Carla z ukosa. - Byłoby niezręcznie, gdybyś w naszym pokoju uświadczył łóżko przyozdobione płatkami róż. |
| | | Charlie ColettiKomitet Uczniowski Umiejętności bojowe : III Skąd : Palermo, Włochy Rok nauki : VIII Wiek : 18 lat Jestem : neutralny Genetyka : jasnowidz Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny
| Temat: Re: Pokój nr 3 Czw Sie 27, 2015 2:09 pm | |
| - Wątpię, że zdobył byś się na taki gest. - Stwierdzam sucho nie wiadomo czemu będąc teraz złym na ciebie, ale nie oszukujmy się, Yuma, nie ma w tobie ani grama romantyzmu. Nie, żeby mi to przeszkadzało, wiem, że to ironia, posypywanie łóżka płatkami róż wydaje mi się cokolwiek głupie. Poza tym, pewnie i tak byłbyś zbyt zajęty eksplorowaniem okolicy z moją siostrą, by w ogóle się ze mną w tym łóżku położyć. Nie wiem jak to się stało, ale najwyraźniej moje działania nic nie wskórały, nie wiem, czy puściłeś to mimo uszu i nie rozmawiałeś z nią o tym, czego się nie spodziewałbym, lub, co jest bardziej zaskakujące, przedyskutowaliście to. Obie wersje wydają mi się dość nieprawdopodobne. A jednak. - Przepraszam, jestem w kiepskim stanie. - Wstaję i podchodzę do szafy, muszę wziąć prysznic. Nie powinienem być dla ciebie nieuprzejmy, nawet nie chciałem, przecież sobie nie zasłużyłeś, wyciągasz rękę do mojej rodziny. Pakuję swoje rzeczy do walizki i myślę, jak wielu innych już nie mamy. Choćby tych grubych kurtek zimowych, przecież zdążyliśmy je odesłać. Jasne, że to nie jest problem, ale trochę jednak jest, bo żeby kupić nowe musielibyśmy mieć pieniądze, a żeby mieć pieniądze musielibyśmy zjawić się w Palermo. Przecież nikt niczego nam nie wyśle, głównie z tego względu, żeby nie narażać nas na niebezpieczeństwo, jeśli ktoś wywęszy, dokąd przesyłka leci. Stoję tak składając i rozkładając jedną parę spodni, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Wakacyjna praca brzmi jak fantastyczna opcja, przynajmniej Clairemina i Yuma nie będą musieli nas widywać, choć liczę, że do tego czasu sprawa na Sycylii się ustabilizuje. W końcu wrzucam powolnie spodnie do walizki i stoję przy tej szafie, nie wiedząc gdzie się podziać, chociaż mam przecież przed nosem zadanie do wykonania. Podnoszę wzrok na Yumę. Dziękuję. I przykro mi. |
| | | Yumawikvayatawa YahtoKoło Wzajemnej Przyjaźni Umiejętności bojowe : III Skąd : Minnesota, USA Rok nauki : VII Wiek : 18 lat Jestem : neutralny Genetyka : Manôgemasiz Czystość krwi : czysta Status majątkowy : bogaty Zawód : zajmuję się gimbem
| Temat: Re: Pokój nr 3 Czw Sie 27, 2015 2:32 pm | |
| - Nie, raczej nie - przyznaję, ignorując pobrzmiewający w twoim głosie agresywny ton. Zrywanie roślin w imię romantycznego afektu jest obce mojej kulturze, po prostu chciałem, byś zrozumiał aluzję. Swoją drogą, nie zachowujesz się zbyt uprzejmie, ale aie przejmuj się, Carlo, jestem w stanie znieść wiele wiedząc, ile teraz masz na swojej głowie, ale tylko jeśli nie zaczniesz znowu przerzucać swojego gniewu na innych. Na Claudię. Wzdycham tylko na twoje kolejne słowa. Naprawdę? Jak dla mnie prezentujesz się wspaniale. - Widzę przecież. - Nie goliłeś się przez ten cały czas, nie wychodziłeś na słońce, szczerze wątpię, że znalazłeś chwilę na prysznic. No i zaniedbałeś swoje loki, włosy ci się kręcą jak sprężynki. Nie musisz oznajmiać, że jesteś w kiepskim stanie, gdy wyglądasz jak definicja kiepskiego stanu. Patrzę na to, jak się miotasz, Carlo, choćbyś chciał z całych sił, nie potrafisz jeszcze zacząć normalnie funkcjonować. Dlatego nie możesz być sam, ale nie możesz też zostać tutaj, bo wasza colettiduma nie pozwoliłaby wam przyjąć pomocy od kogokolwiek innego, prawda? Kręcę głową i podchodzę do ciebie, kładąc ci rękę na ramieniu. - Jako przyjaciel rodziny radzę jednak się umyć - proponuję. - Tak na dobry początek. Wychodzę stąd jednak z dość ponurą miną. Później sprawdzę, czy dotarłeś pod prysznic, czy może zatrzymałeś się na korytarzu, zapominając, po co w ogóle tu przyszedłeś.
/zt |
| | | Sponsored content | Temat: Re: Pokój nr 3 | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|