Amandine Løvenskiold

Amandine Løvenskiold

Umiejętności bojowe : III
Skąd : Sandnessjøen, Norwegia
Rok nauki : VII
Wiek : 17 lat
Jestem : neutralny
Genetyka : wampir
Czystość krwi : czysta
Status majątkowy : majętny

Amandine Løvenskiold  Empty
PisanieTemat: Amandine Løvenskiold    Amandine Løvenskiold  EmptySob Lip 18, 2015 10:12 pm

Amandine Løvenskiold
VII KLASA | VERDEN | CZYSTA KREW
SANDNESSJØEN, NORWEGIA | MAJĘTNY | JESTEM NEUTRALNY

Charakter

odsłona pierwsza
Ambitna. Profesjonalistka. Egoistka. Indywidualistka. Nieufna. Zdystansowana. Samowystarczalna. Arogantka. Nieprzewidywalna.

odsłona druga
Marzycielka. Romantyczka. Towarzyska. Rodzinna. Ciepła. Empatyczna.

odsłona trzecia
Pasjonatka samolotów (zna je z opowieści wujka, marzy o maszynie latającej wspomaganej magią, która miałaby więcej gracji niż obecnie stosowane, latające żaglowce). Miłośniczka nieokiełznanej, dzikiej natury (poznała ją w ojczystej Norwegii). Koneserka słodkiego wina (przy czym najlepsze są te z rodzinnej winnicy). Bibliofilka (czyta książki, nie gatunki).

Aparycja


Wzrost: 174 cm
Waga: 68 kg
Oczy: szare
Włosy: ciemny brąz; zazwyczaj rozpuszczone, jeśli spięte to w ciasny koński ogon
Cechy charakterystyczne: dwa tatuaże - na prawej łopatce oraz na lewym przedramieniu
Ubiór: Amandine preferuje stroje wygodne, nie ograniczające jej ruchów, stąd standardowym zestawem są dla niej jeansy i koszula bądź t-shirt z zabawnym nadrukiem. Nastolatka lubi jednak także sukienki, stąd czasem bez żalu rezygnuje z pełnego komfortu na rzecz nieco bardziej atrakcyjnej prezencji.

Więzy rodzinne

Johan Løvenskiold, ojciec [ur. 1944, zm. 1970]. Podobnie jak starszy brat, z wykształcenia jest łamaczem klątw. Pochodzący w prostej linii od Gerharda Løvenskiold, decyzją ojca stał się właścicielem jednej z dwóch rodzinnych posiadłości. Choć w swym stosunkowo krótkim życiu nie osiągnął niczego spektakularnego, umocnił pozycję rodziny poprzez nawiązywanie odpowiednich kontaktów.
Margaret Løvenskiold, zd. Lybeck, matka [ur. 1946, zm. 1970]. Wywodząca się z rodziny tyleż samo znaczącej co majętnej, była jedną z niewielu arystokratek, którym dane było zakosztować faktycznej miłości. Jej małżeństwo z Johanem było wprawdzie odgórnie narzucone, umówione przez obie rodziny, tym niemniej po kilkuletniej znajomości z narzeczonym Margaret stała się kobietą rzeczywiście zakochaną. Perfekcjonistka w każdym calu, doskonale sprawdzała się w roli żony i pani domu. We wianie wniosła znane winnice rodziny Lybeck (produkcja wina Snøfnugg zawsze wspomagana była magią), których bezpośrednim zarządcą pozostała aż do przedwczesnej śmierci.
Anton Løvenskiold, wujek [ur. 1926]. Od 1970 roku opiekun prawny Amandine i namiastka rodziny. Z oczywistych względów jest także tymczasowym dysponentem majątku Løvenskiold - w tym także rodzinnego dworu. Świadek przeróżnych twarzy II wojny światowej, której to przyglądał się w wieku nastoletnim. Indywidualista, zwolennik rządów twardej ręki, arogant. Powszechnie znany łamacz klątw, autor kilku opracowań dotyczących uroków stosowanych podczas wspomnianej wojny.
Elena Geirssdóttir, wampirza matka [ur. 828]. Wywodząca się z Wikingów jest jedną z najstarszych żyjących przedstawicielek swego gatunku. Przemieniona w wieku trzydziestu dwóch lat przez anonimowego nordyckiego wampira, pamięta czasy szalejącej inkwizycji i ponawiane, zorganizowane polowania na krwiopijców. Większość życia spędzając na przedmieściach Oslo, obecnie przeniosła się do Sandnessjøen, gdzie stała się pełnoprawną członkinią rodziny Løvenskiold.

Biografia


1968
Była dzieckiem spodziewanym, bo ród Løvenskioldów na niespodzianki nigdy sobie nie pozwalał. Dzień jej narodzin był zaplanowany dokładnie w ten sam sposób, w jaki planowało się powiększenie rodzinnego majątku o kolejne ziemie czy kupno imponującego żaglowca z jednej z norweskich stoczni. Starannie wyliczono, kiedy na dziecko można sobie pozwolić, kiedy nie będzie ono przeszkodą dla wcześniej usnutych zamiarów. Gdy więc Amandine pojawiła się na świecie, wszystko było już gotowe. Od wyposażenia dziecięcej komnaty po pierwsze plany dotyczące przyszłego zamążpójścia (lub też ożenku, bo prawdopodobnym było przecież, że zamiast córki może być syn), od wyboru imienia po decyzję dotyczącą wykształcenia - rodzina była gotowa. Bardziej nie mogła być.
Zresztą, nie inaczej było z kolejnym dwuleciem. Siedemset trzydzieści dni rozpisanych było w oddzielny grafik. Sposoby wychowania, zakazy i nakazy czy mające przewinąć się w tym czasie zakupy - niczego nie pozostawiono przypadkowi. Każde pociągnięcie sznurków przywiązanych do drobniutkiego ciałka było elementem perfekcyjnego planu.
Amandine miała być przecież jedynaczką.
Z Amandine wyrosnąć miała dumna dziedziczka.
Amandine miała nieco zadzierać nosa i spoglądać na wszystkich z odpowiednim dystansem.
Amandine miała odziedziczyć wszystkie te cechy, które decydowały o wartości rodziny.
W obliczu tak ambitnego planu nie można było sobie pozwolić na pomyłki.

1970
Ktoś jednak popełnił błąd nie przewidując dwóch błyskawicznych śmierci. Plan zakładał długotrwały, pełen chwały żywot państwa Løvenskiold i ich małej córeczki, z czego jednak zupełnie nic nie wyszło. Gdzieś przeoczono rachunek prawdopodobieństwa, niezbyt starannie rozpisano dotyczące życia wyliczenia - i po raz pierwszy zdarzyło się coś, na co rzeczywiście nikt przygotowany nie był.
Śmierć podobno była szybka - tak przynajmniej mówiono potem dorastającej Amandine. Z błędu wyprowadził ją wujek, nie widząc powodu, dla którego miałby przedstawiać małoletniej znacznie łatwiejszą do przyjęcia, ale zupełnie nieprawdziwą rzeczywistość. Którąś z późniejszych opowieści o wojnie przerwał więc prostym stwierdzeniem, że umierali długo i boleśnie. Z krwawym kaszlem, ogniem w płucach i utratami świadomości. Z gorączką, dusznościami i niegasnącym pragnieniem. Byli takimi samymi ofiarami czarnej mory jak inni. Dlaczego mieliby umierać lżej?
Żniwa były duże. Mrozy północnej Norwegii nie tylko nie broniły przed zakażeniem, ale utrudniały jeszcze niemożliwą wręcz walkę o życie. Ktoś kiedyś liczył dokładną liczbę ofiar, ale Amy nigdy liczby tej nie pamiętała. W gruncie rzeczy dla niej i tak epidemia sprowadziła się do dwóch śmierci. Cała reszta nie miała w zasadzie żadnego znaczenia.

1978
Nigdy nie mówił do niej inaczej, jak pełnym imieniem. Czy miała lat dwa, sześć czy dziesięć - zawsze była Amandine. Poważną, postawioną naprzeciw wysokim oczekiwaniom, w podskokach próbującą dosięgnąć wysokiej poprzeczki. Potem nie pamiętała innego życia. Pierwsze dwa lata po narodzinach, choć znacznie bliższe normalnemu dzieciństwu, przygniecione zostały ciężarem kolejnych trzech tysięcy dni, kiedy dzieckiem już nie była. Była dziedziczką, a to podobno zupełnie coś innego.
Wychowywała się w rodzinnej posiadłości na jednym z fiordów Sandnessjøen. pozostanie w domu należącym do rodziców Amandine zamiast przeprowadzki do własnej, położonej na dalekiej północy rezydencji było jedną z nielicznych decyzji Antona podbarwionych ludzkimi uczuciami. Nie chcąc stawiać dwuletniej dziewczynki przed kolejną drastyczną zmianą, to pięćdziesięciodwuletni arystokrata postanowił przenieść całe swoje życie. Nigdy później nie zdobył się na podobne poświęcenie.
Pod wyłączną opieką wujka spędziła osiem lat. Miał zastąpić jej rodzinę, ale - cóż, to po prostu nie było możliwe. Świadomie rezygnując z założenia własnej familii, stał się obiektem drwin Losu - w wieku czterdziestu czterech lat miał stać się ojcem i matką dla małoletniej dziewczynki. Ojcem, którym być zwyczajnie nie potrafił. Wychowywana przez Antona Amandine nie zakosztowała ani odrobiny czułości i rodzinnego ciepła, które było jej należne. Zamiast tego obdarowano ją rządami twardej ręki, oschłością i zimną konkretnością. Wujek miał uczynić z niej kobietę zdolną poradzić sobie w życiu - i to też zrobił, nie wychodząc jednak poza te ramy.
W wieku jedenastu lat Amy, śladami swych licznych przodków, rozpoczęła naukę w Instytucie Dahlvald. Podczas kolejnych lat, oddzielonych od siebie spędzanymi w rodzinnej posiadłości wakacjami, stopniowo zapracowała na to, by nazwisko Løvenskiold kojarzone było już nie tylko z jej rodzicami czy dziadkami, ale także z nią samą. Prędko stała się pilną, ambitną uczennicą, gotową zarówno błyszczeć na salonach, jak też ciężko pracować na swój sukces.

1984
Nazywała się Elena Geirssdóttir i pamiętała wyprawę łupieżczą na Paryż poprowadzoną przez Ragnarra Loðbróka. Ponad tysiącletnia wampirzyca dawno już zapomniała o pełnym człowieczeństwie, stając się stopniowo coraz bardziej drapieżną i nieprzewidywalną. Oczywiście, tak długie życie wśród ludzi wymagało stałego dopasowywania się do zmieniających się realiów i zasad, nie zmieniało to jednak faktu, że ewoluowanie społeczne wymagało zrównoważenia przez wampirze zezwierzęcenie. Choć więc na co dzień Elena była damą, niezwykle interesującą femme fatale, nocami przeistaczała się w zmagającą się ze stale rosnącym głodem łowczynię.
Wielu mówiło, że Elena jest zwyczajnie obłąkana - i być może rzeczywiście tak było. Długi żywot znajdywał swe odbicie w subtelnych dziwactwach i zrywach, które nie przystawały do zdrowego człowieka. Geirssdóttir potrafiła być dystyngowaną i elegancką, tylko po to, by w kolejnej chwili dać upust swej pierwotnej agresji. Była muzą i mordercą, dobrą wróżką i socjopatką.
Amandine poznała wszystkie jej oblicza i wszystkimi zdążyła się zafascynować.
Løvenskiold nie pamięta pierwszego spotkania. Może było to w którejś z tych najdroższych restauracji w stolicy (jak przystało na dziedziczkę znamienitego nazwiska, Amy nie mogła tak po prostu zaszyć się w oddalonej od cywilizacji rodzinnej posiadłości), a może podczas samotnego, wieczornego spaceru po smaganych zimnym wiatrem fiordach. Może widziała ją, gdy półnaga pławiła się wśród przybrzeżnego lodu, a może wpadła na nią, gdy po kłótni z przyjacielem parła przed siebie po miejskich ulicach, ślepa na mijanych ludzi. Z perspektywy czasu okoliczności pierwszego spotkania są chyba nieistotne. To był (chyba?) przypadek, taki, jakich wiele.
Mająca czternaście lat Amandine była nad podziw dojrzała, ale to nie mogło być powodem, dla którego Elena zwróciła na nią uwagę. Zresztą, ileż relacji zaczyna się bez logicznych, łatwych do uchwycenia motywów? Wiele znajomości nie ma trwałych, masywnych podstaw. Wiele rodzi się nieoczekiwanie, tak, że potem trudno określić, co przyciągnęło do siebie dwójkę indywidualności. Tak też musiało być z Geirssdóttir, w Amy nie było bowiem nic, czego nie można byłoby znaleźć w innych jej rówieśniczkach.
Bo, co jasne, z perspektywy Amandine wyglądało to nieco inaczej. Fascynacja wampirzycą była niezwykle naturalna. Dla muszącego hamować swój ognisty temperament dziewczęcia spotkanie się z kimś tak ostentacyjnie drapieżnym, tak kusząco niebezpiecznym - cóż, takie spotkanie było długo oczekiwanym cudem. Dotyk alabastrowej, zimnej jak kamień skóry rozpalał ogień lepiej, niż cokolwiek innego. Powłóczyste spojrzenie szarych oczu zachęcało do łamania wszelkich reguł i do zapomnienia się - na minutę, godzinę czy dzień.
Nigdy nie były kochankami, ale to Elena uczyniła z Amandine kobietę. Dorastająca nastolatka potrzebowała wzoru - i Geirssdóttir została nim bez trudu. Przekazując Amy wszystko to, czego ta powinna nauczyć się od matki, wampirzyca była jednak kimś znacznie więcej niż tylko zastępstwem. Kusząco bezwstydna, a jednocześnie wciąż irytująco niedostępna, pokazała Amy świat, do którego rodzicielka nigdy nie mogłaby jej zaprowadzić.
Mimo to przekazanie daru - lub przekleństwa - wampiryzmu nie było zamierzone. To był wypadek, coś, czego półdzika Elena nigdy nie planowała. Zawsze w sposób nieznoszący sprzeciwu zmuszając Amandine do spędzania nocy w bezpiecznych czterech kątach posiadłości, ten jeden raz nie zdołała wymóc na nastolatce posłuszeństwa.
Głód był silniejszy niż jakiekolwiek przywiązanie i samodzielne wykute zasady moralne.
Ostatecznie więc Amandine zyskała matkę, rodzicielkę krwi. Dzięki niej stając się kobietą, dzięki niej też miała poznać nowe oblicze życia - życia, które w naturalny sposób nigdy nie miało się skończyć. Przemieniona w wieku szesnastu lat - wśród trawiącego jej drobne ciało bólu, wśród szaleńczego wycia i zdzierania paznokci o drapane ściany - musiała przejść kolejny przyspieszony kurs dorastania. Nauczyć się ukrywać tam, gdzie niewiele rzeczy może ukrytymi pozostać. Opanować swój głód, niezwykle silny, wciąż często pozbawiający zmysłów. Zobaczyć, jak to jest przyznać się do swej odmiennej natury - bo to przecież było nieuniknione, skoro chciała dokończyć swą edukację.
Elena była myśliwym. Dla ofiar nie miała serca, karmiła się ich powolną śmiercią o słodkim smaku ciepłej krwi. Podobnie jak Anton, zamiast serca miała lód, a jednak stała się kimś, bez kogo Amandine nie umie sobie wyobrazić życia. Istnienie bez Geirssdóttir jawi się niemożliwym nie tylko dlatego, że młodziutka wampirzyca jest jeszcze fizycznie niezdolna do samodzielności, ale także przez to, kim jej mentorka była już przedtem. Matką. Przyjaciółką. Nieosiągalnym ideałem.

1985
Amandine wciąż się uczy. Na tle starcia trzech politycznych frakcji, toczy swoje własne, nowe życie. Zmagania Neoasgardu, Protagonistów i Sabatu są niczym wobec codziennej walki, jaką Amy toczyć musi sama ze sobą. Pod przewodnictwem Eleny uczy się żyć tak, jak kiedyś - co teraz przecież nie jest proste. Szukając złotego środka między koniecznością zaspokajania nieustannego łaknienia a zachowaniem choćby połowy człowieczeństwa, nie ma czasu na w pełni ludzkie, skoncentrowane na przeróżnych filozofiach życie. Ciągle trawiący ją ogień wyczerpuje. Trwające przeistoczenie istoty żyjącej w quasi-martwą pozbawia sił.
Mijają jednak kolejne dni i wbrew wszystkiemu nie przynoszą one tak drastycznych zmian, jak można by się spodziewać. Amandine jest wampirzym dzieckiem, ale jest także siedemnastoletnią uczennicą. Obietnicami żelaznej woli i opanowania - składanymi zarówno przez nią samą, jak też przez Antona i Elenę - zachowała miejsce w szkole i możliwość prowadzenia normalnego życia.
Może więc naprawdę nie zmieniło się tak wiele. Może to nie kolejny przewrót, a tylko delikatne zejście z poprzedniego toru. Bo tak naprawdę jedynym novum jest głód. A kto to widział, by człowiek głodny nagle tracił zdolność do życia?
Powrót do góry Go down
 

Amandine Løvenskiold

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Erik Løvenskiold

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: Organizacja :: Kartoteka-