|
|
|
| |
Mistrz Gry | Temat: Boks Hubby Wto Sie 25, 2015 1:43 pm | |
| Boks Hubby Wchodzisz i od razu wiesz, że jesteś we właściwym miejscu, jeśli akurat chciałeś znaleźć Nannuraluk Lyberth. Dużo zieleni, wszystko pięknie poukładane i posegregowane, nic nie zawadza. Czasem tylko na biurku piętrzy się zbyt dużo opakowań po hubbie bubbie - większość podrzucana przez Vollana. |
| | | Clairemina Brohl Umiejętności bojowe : II Skąd : Bindalseidet, Norwegia Rok nauki : V Wiek : 15 lat Jestem : za Protagonistami Genetyka : jasnowidz Czystość krwi : czysta Status majątkowy : bogaty Zawód : gimb
| Temat: Re: Boks Hubby Wto Sie 25, 2015 1:56 pm | |
| Puk, puk, puk. Denerwuję się jak ojejku, strasznie. Gładzę nerwowo swój różowy sweter w zieloną kratkę i spódniczkę. A może nie. Może się wycofam? Jeszcze mogę, przecież nie otworzyła drzwi, a może jej wcale w środku nie ma i mogę swobodnie, powoli odejść. I wcale się nie skompromitować. W lewej ręce trzymam wielkiego ciasteczkowego lizaka, którego sama zrobiłam, pomalowanego lukrem tak, aby wyglądał jak glob ziemski. Zapakowany w celofan i ozdobiony kokardką. I. I mam też moje zaproszenie na bal. Te, które dostałam i. I tam napisali, że mogę kogoś zabrać, więc pomyślałam że że że że że że że że zaproszę Nannuraluk Lyberth. Ale mi gorąco. I duszno. I jednocześnie zimno. A może wygłupiłam się z tym ciasteczkowym lizakiem? A może Hubba wolałaby jakiś w innym kształcie? Boże i co teraz. Może miałam zrobić taki w kształcie drzewka? Albo nie, zapakować go w papier z napisem Hubba Bubba? A może… A może nic nie miałam przynosić, bo się przestraszy i ucieknie, lub wyrzuci mnie, wyśmieje? O matko. O matko, wolałabym, aby już otworzyła te drzwi, miałabym choć po części to z głowy. Dobrze. Jeśli jej nie ma, to znaczy, że nie powinnam jej zapraszać i że mam sobie odpuścić, pójść stąd, dać lizak Yumie i zapomnieć o balu spędzonym z Nannuraluk Lyberth. Tak. Tak. Coś muszę. Wóz albo przewóz. Dobrze. Weź się w garść, Clairemina! Nie potrafięęęęę. |
| | | Hubba Bubba Umiejętności bojowe : I Skąd : Kulusuk, Grenlandia Rok nauki : VI Wiek : 16 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : 1/4 Status majątkowy : biedny Zawód : greenpeace'owa aktywistka
| Temat: Re: Boks Hubby Wto Sie 25, 2015 3:10 pm | |
| Ludzie już nie pukali. Nie do tych konkretnych drzwi. Ot, w pewnym momencie utarł im się zwyczaj, że do boksu Nannuraluk wchodziło się jak do siebie – bo to tylko na chwilę, już się nie musisz tak unosić, laska; zaraz pójdę, tylko zostawię ci tu pudło z płytami, bo na pewno się nie zgubi i jeszcze gwizdnę ci trochę tego amerykańskiego paskudztwa. Generalnie ilość tolerowanych i tolerujących to miejsce jednostek szło zliczyć na palcach jednej ręki. Nie zaglądała tu nawet większa część dahlvaldzkich spikerów, a ci którzy to robili… Cóż. Najwyraźniej musieli albo mieli jakiekolwiek inny łatwo wytłumaczalny powód. Nim więc udało się Hubbie zidentyfikować niosący się głucho dźwięk i przypisać go do konkretnej czynności, minęło trochę czasu. Tylko i wyłącznie dlatego tak ociągała się z dotarciem do drzwi i dowiedzeniem się, czego interesant chce. Klamka drgnęła, drzwi uchyliły się na szerokość nie większą niż pięć centymetrów i w szczelinie błysnęło oko. - No co? – Otworzyła je bardziej, oparłszy się o futrynę i sceptycznie spoglądając na stojąca przed nią Kolvarienkę. – Och. – W półmroku radiostacji błysnął celofan, sprawiając że kąciki ust Hubby drgnęły lekko. Czyżby miała przyszykować się na wyjątkowo wyrafinowaną i nieprzyjemną metodę zakneblowania jej ust raz na zawsze, bo ostatnia audycja o bestialskim traktowaniu johuli komuś nie przypadła do gustu; bo wreszcie udało jej się trafić w czuły punkt dzieciaków, których starzy bez skrępowania znęcali się nad niebezpiecznymi stworzeniami, bo te były… niebezpieczne? Och. To prawie jej schlebiało. – Coś się stało? Może chcesz gumy? Jeszcze gdzieś powinnam mieć winogronową. Lubisz winogrona? Odynie, co za maniery z mojej strony! – Uderzyła się dłonią w czoło. – Proszę, wejdź. Uśmiech Grincha wolno wkradł się na jej twarz, kiedy odsunęła się, by przepuścić dziewczynę w drzwiach. W progu nie powinno się rozmawiać, to chyba przynosi nieszczęście. |
| | | Clairemina Brohl Umiejętności bojowe : II Skąd : Bindalseidet, Norwegia Rok nauki : V Wiek : 15 lat Jestem : za Protagonistami Genetyka : jasnowidz Czystość krwi : czysta Status majątkowy : bogaty Zawód : gimb
| Temat: Re: Boks Hubby Wto Sie 25, 2015 9:40 pm | |
| Otwierasz mi drzwi i już nie mogę się wycofać. Stoję tak, nie potrafiąc nic powiedzieć, gapiąc się na ciebie, przynajmniej się nie jąkam, ani nie uciekam jednak z piskiem. Ledwo dociera do mnie co mówisz, tak się denerwuję. No co?... No ja właściwie nie wiem, co i wiesz, to chyba jednak nie był dobry pomysł może, no bo, no bo co ty sobie o mnie pomyślisz i… - Cześć. - Mówię i wcale nie brzmię, jakbym miała zemdleć, co jest miłym zaskoczeniem, nic nie drga, nie zdradza mojego zdenerwowania, to na pewno jakiś trik ze strony mojego organizmu, teraz daje mi trochę pewności, a potem zatopi mnie brutalnie, nie pozwalając wychodzić z pokoju ze wstydu przez kilka następnych miesięcy. Wchodzę i rozglądam się. Nigdy nie byłam w żadnym boksie. Naprawdę. W zasadzie to nigdy nie byłam w tej okolicy, nie znam osobiście nikogo, kto prowadziłby audycję, albo coś by tutaj załatwiał, zamawiał, pożyczał płyty, naprawiał sprzęt, czy odkurzał dywan. - Dziękuję. - Za wpuszczenie. Za gumę też dziękuję, nie chcę. Nie dlatego, że naprawdę nie chcę twojej gumy, ale nie przyszłam tutaj po hubbę, chociaż przyszłam trochę po Hubbę i errh. Wolałabym, abyś poczęstowała mnie gumą szczerze. - To dla ciebie. - Wyciągam w twoim kierunku ciastkolizaka i uświadamiam sobie, że przecież ty nawet mnie nie znasz. Oficjalnie. - Przepraszam, j-jestem Clairemina. - Jednak głos mi drgnął, nie jestem tak spokojna niż sądziłam, choć o wiele spokojniejsza niż mogłoby mi się wydawać, że w takiej sytuacji będę, co jest bardzo zaskakujące. I tak jestem niezręczna. Bo stoję tak na środku, z obiema rękami wyciągniętymi w twoim kierunku, prawa otwarta dłoń, lewa dzierżąca ciastkolizak z wielką kokardą. Jestem kretynką. Jestem kretynką. |
| | | Hubba Bubba Umiejętności bojowe : I Skąd : Kulusuk, Grenlandia Rok nauki : VI Wiek : 16 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : 1/4 Status majątkowy : biedny Zawód : greenpeace'owa aktywistka
| Temat: Re: Boks Hubby Wto Sie 25, 2015 11:20 pm | |
| Boks, w którym rezyduje Nannuraluk, nie jest specjalnie ładny. Na dobrą sprawę to bardzo przeciętny boks nie różniący się niczym szczególnym od tego, w którym swoje audycje prowadzą Luno czy Kría, czy nawet Anders. Jest tylko trochę bardziej uprzątnięty od reszty pomieszczeń w radiostacji i chyba bardziej przytulny – przynajmniej zdaniem Hubby, która, zaglądając nieraz do pozostałych boksów, czuła się w nich nieswojo. U siebie miała wszystko. Nie należące do niej płyty, z których mogła korzystać do woli, o ile potem odkładała je na właściwie miejsce, nic nie mieszając; Coletti czasem przyniosła jej jakieś ciastko do przegryzienia albo dwa, albo od razu całe opakowanie, żeby zostało na potem; w rogu, za drzwiami, stało pudło z kilkoma plakatami, które zmieniała systematycznie raz w miesiącu. W maju na zielonych ścianach królowały szopy. Poza tym resztę pokoiku zajmowało biurko z tym wielkim, skomplikowanym sprzętem, którego Hubba wciąż nie rozumiała i potrafiła jedynie włączyć, by mogła przeprowadzić audycję, a potem wyłączyć, by nie marnować energii. Nie było krzesła, była kanapa. Poza tą w radiostacjowym saloniku – jedyna, którą udało się dorwać. Trochę zdezelowana i jęcząca za każdym razem, kiedy ktokolwiek próbował na niej usiąść, a następnie poruszyć, ale stanowiła naprawdę fantastyczny sprzęt. Hubba skrzyżowała ręce na piersiach i czekała. Na cokolwiek. Na karę. Na opieprzenie z góry do dołu. Na płacz i zgrzytanie zębów. Spodziewała się wszystkiego poza tym, co się stało. W momencie, kiedy Clairemina wyciągnęła w jej stronę ręce, Hubba cofnęła się gwałtownie, jakby naprawdę spodziewała się, że jednak zaraz dostanie po mordzie. W zamian dostała ciastkolizaka. Cóż. - Umm, dziękuję, Clairemino. – Zrobiło się dziwnie, kiedy słodki ciastkoglob zmienił właścicielkę, a dziewczyna wciąż jeszcze ręce trzymała wyciągnięte, jakby na coś czekała. Piątka? Huh, wolną ręką klepnęła w jej wyciągnięte dłonie. Zaciskając na nich palce, pociągnęła dziewczynę na kanapę. Głupio tak stać, co nie? – To z jakiejś konkretnej okazji? Czy uczyłaś się piec i chcesz sprawdzić, czy można to cudo puścić dalej w świat? – zapytała, kończąc zdanie kolejnym uśmiechem. Wcale nie złośliwym, przecież rozumie, że lepiej testować prototypy właśnie w ten sposób. Oparła się tyłkiem o biurko, obracając między kciukiem a palcem wskazującym lizaka. Coraz szybciej i szybciej, aż przestała rozróżniać, z której strony ciastko pokryte jest lukrem, a z której nie. |
| | | Clairemina Brohl Umiejętności bojowe : II Skąd : Bindalseidet, Norwegia Rok nauki : V Wiek : 15 lat Jestem : za Protagonistami Genetyka : jasnowidz Czystość krwi : czysta Status majątkowy : bogaty Zawód : gimb
| Temat: Re: Boks Hubby Sro Sie 26, 2015 1:03 pm | |
| Y. Y. Y. Y. Niezręcznie. Nie chciałam jej zaatakować, jejku, może nie powinnam była tak obydwu rąk na raz, a może, nie wiem, może już jestem nachalna, może faktycznie mogłam sobie darować tego lizaka albo, albo poprosić kogoś, Claudię, by nas po prostu sobie przedstawiła, przypadkiem niby, pewnego dnia w zagrodzie i ojeju, może ja wszystko zepsułam w tym momencie, no dobrze, nie, nie mogę być tak źle, przecież posadziła mnie na kanapie, która wydaje straszne dźwięki, gdy się na niej moszczę, więc postanawiam prawie się nie ruszać, układam dłonie na kolanach i spoglądam, to na Hubbę, to na wypiek. Ona jest taka… taka… - W zasadzie to… moje wyroby cukiernicze są całkiem smaczne… To znaczy… - Nie chodzi mi o to, że się chwalę, ojej, wcale nie, ja tylko chciałam Hubbę uspokoić, że się nie otruje i zapewnić ją, że nie mam złych intencji i naprawdę, naprawdę włożyłam w to ciastko serce i nawet sama zrobiłam lukier, nie ma tam żadnych sztucznych barwników i w ogóle nic, naprawdę. Kocham piec, ale skąd Hubba może o tym wiedzieć, przecież nie zna mnie wcale a wcale i wątpię, by kiedykolwiek miała okazję skosztować czegoś, co zrobiłam, chyba, że Yuma rozdaje niebieskim na prawo i lewo moje ciasteczka. A nawet jeśli by rozdawał, to czy powiedziałby, że to moje? Ojeju, a co jeśli ludzie myślą, że to Yuma tak ładnie, to znaczy, no, w miarę smacznie piecze i nikt się nie dowie, że to ja potrafię i o rany… jestem zrujnowana na zawsze! Spoglądam na Hubbę trochę przerażona i język mi się chyba zawiązał na supeł, bo nie jestem w stanie nic wykrztusić, co jeśli ona skosztuje ciastkolizaka i zarzuci mi, że zgapiłam przepis od Yumy, albo co gorsza, zapyta mnie, czy on to upiekł?! Muszę działać. Muszę działać szybko! - Nie, przyszłam tu b-bo, bo chciałam cię zaprosić na bal. - Wyjmuję kopertę i wyciągam rękę z zaproszeniem w kierunku Nannuraluk Lyberth. Ok. Ok. Ok. Zrobiłam to. Ok. |
| | | Hubba Bubba Umiejętności bojowe : I Skąd : Kulusuk, Grenlandia Rok nauki : VI Wiek : 16 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : 1/4 Status majątkowy : biedny Zawód : greenpeace'owa aktywistka
| Temat: Re: Boks Hubby Sro Sie 26, 2015 2:32 pm | |
| Ściągnęła usta w dzióbek, ze zrozumieniem kiwając głową. No jasne. Pewnie, że są smaczne. O ile nie jest się Yumą Yahto przypominającym sobie o zakamuflowanych w dziwnych miejscach smakołykach i rozdającym je niczego nieświadomym trzecioklasistkom, można być pewnym, że ma się do czynienia z w pełni wykwalifikowanym cukiernikiem. Kokardkę trzymającą celofan w ryzach Hubba założyła sobie za ucho, a folię, która zaszeleściła, kiedy ciastkolizak wydostał się z jej okrutnego uścisku, złożyła w kostkę, wciskając w kieszeń z tyłu spodni. - Hmm? – Wystawiła w stronę Claireminy rękę z lizakiem i upewniwszy się jeszcze, że ta na pewno nie ma ochoty poczęstować się własnym wyrobem, chwilę pomocowała się, by przełamać go na pół, a kiedy wreszcie prawie się udało, to co zostało na patyku włożyła do ust, resztę pokruszonego ciastka odkładając na kawałek plączącego się po biurku woreczka. – Są bardzo w porządku – zapewniła wreszcie, wierzchem dłoni ścierając okruszki z kącików ust. Hubba w pełni zdawała sobie sprawę z tego, że postąpiła bardzo nieuprzejmie, sadzając gościa na kanapie, na której należało siedzieć sztywno jak kołek, o ile nie przepadało się za wydobywającymi się z niej w najmniej oczekiwanym momencie (oczywiście, zazwyczaj kluczowym dla przebiegu całej rozmowy, jakżeby inaczej) dźwiękami. Ale Clairemina z miejsca wydała jej się tak niesamowicie ciekawym obiektem do obserwowania reakcji na podobne posunięcia, że aż szkoda było nie wykorzystać drzemiącego w niej potencjału, gwałtownie wyrywając go z tego spokojnego snu. Jak się okazało, nie było to najrozsądniejszym pomysłem – dziewczyna zdawała się posiadać wbudowany system obronny i za każdym razem, zapewne całkiem nieświadomie, ścinała Nannuraluk z nóg. Najpierw ciastko, teraz bal. Sięgnęła po kopertę, wyciągając z niej karteczkę z zaproszeniem. Dłoń drgała jej, kiedy wzrokiem prędko przebiegała po linijkach zapisanych pięknym pismem. Wysoko postawieni przyjaciele. Zaprezentować arystokracji. Hukkelberg. Fundusze niezbędne do udzielenia pomocy. Towarzyski debiut. Zaszczycony. Z wrażenia aż usiadła na podłodze naprzeciwko Claireminy. To było… To brzmiało naprawdę. Naprawdę bardzo poważnie i w końcu Nannuraluk uświadomiła sobie, jak bardzo siarczysty policzek Brohl próbuje jej wymierzyć, nie wiedziała jedynie dlaczego kompromitując ją przed tymi wszystkimi cudownymi osobami, które mogłyby pomóc jej w walczeniu o prawa zwierząt i roślin i ochronę całego świata, dlaczego jednocześnie chce ośmieszyć także siebie pokazując się z nią. Przecież nie miałaby nawet co na siebie włożyć, żeby nie odstawać od takiego towarzystwa! - Wiesz… – zacięła się, zagryzając wargę. No dobrze, chciała cię wyrolować, ale to jeszcze nie znaczy, że masz ją zgnoić, Lyberth. W gruncie rzeczy to chyba całkiem fajna dziewczyna. – To miłe z twojej strony. Naprawdę. – Głęboki oddech. Oddała jej kopertę z zaproszeniem. – I ja bardzo chętnie. Ale, wiesz. Jakby to powiedzieć… Pokazanie się z kimś takim jak ja nie zostałoby dobrze odebrane przez takich jak… Nie zostałoby dobrze odebrane. Tak. Właśnie tak. Nie przez takich jak oni. Clairemina, siłą rzeczy, też do onych należała. |
| | | Clairemina Brohl Umiejętności bojowe : II Skąd : Bindalseidet, Norwegia Rok nauki : V Wiek : 15 lat Jestem : za Protagonistami Genetyka : jasnowidz Czystość krwi : czysta Status majątkowy : bogaty Zawód : gimb
| Temat: Re: Boks Hubby Czw Sie 27, 2015 3:23 pm | |
| Och. Och. Dobrze. W porządku. To znaczy nie w porządku. Widzę już, że nic z tego, kiedy czyta i robi mi się maksymalnie głupio, więc wstaję z trzeszczącej kanapy, zanim Hubba w ogóle się odezwie. Dobrze. Wiem. Nie musisz tego mówić. Naprawdę już. Proszę… przestań. Odbieram kopertę i chowam ją do kieszonki. Tak. Tak. Hm. - Przepraszam. - Mówię tylko i wychodzę szybko, zamykając za sobą cicho drzwi. Przepraszam, że się tak wygłupiłam, że poczułaś się przeze mnie źle, że musiałaś mi odmówić, to przecież było niezręczne. Przepraszam, za ciastkolizaka i trzeszczącą kanapę. I moje poddenerwowanie, niespokojny wzrok i starannie uczesane włosy. Pewnie źle to odebrała, żałuję, że w ogóle się zdecydowałam, czego oczekiwałam? Nie wiem, jestem kretynką, przecież nawet gdyby się zgodziła to… to… to co dalej? I tak nie ucieszyłam się na wieść o tym balu. Nie nadaję się tam przecież. Nie wiem, jak się zachować, nie znam tych ludzi, nawet nie mam się w co ubrać. Nie wiem o czym z nimi rozmawiać, czego ode mnie oczekują. Może Nannuraluk Lyberth to był tylko znak od losu, że faktycznie nie powinnam się tam pojawiać? Postanowione. Nie idę. Tylko teraz muszę. Muszę się uspokoić i. I zmyć z siebie upokorzenie.
Klermina zt |
| | | Sponsored content | Temat: Re: Boks Hubby | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|