|
|
|
| |
|
Mistrz Gry | Temat: Serce lasu Nie Gru 28, 2014 3:39 pm | |
| Serce lasu Wszyscy dobrze wiedzą, że niebezpiecznie jest samotnie zapuszczać się do serca lasu po zmroku, choć niewątpliwie kusi on swoją aurą tajemniczości nie tylko ludzi, ale także niebezpieczne i niezidentyfikowane zwierzęta. Powroty z głębin gąszczu najczęściej kończą się nieopisaną tragedią i trwałą traumą, dlatego też tylko nieliczni szczęściarze wychodzą stąd w całości.
|
| | | Abaddon Skarsgård Umiejętności bojowe : III Skąd : Sztokholm, Szwecja Rok nauki : VII Wiek : 18 lat Jestem : za Neoasgardem Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny
| Temat: Re: Serce lasu Wto Mar 10, 2015 12:44 pm | |
| Szukałaś go przez ten cały czas, czyż nie? Poszukiwałaś go w koszmarach, w przerażających, ale jakże kuszących wizjach przyszłości? Pragnęłaś go za każdym razem, gdy patrzyłaś w oczy śmierci. Czy już wtedy wiedziałaś, że spotkasz go właśnie tutaj? Czy przypuszczałaś, że tak szybo zawładnie twoim umysłem, sercem, duszą? Czy dopuściłaś do siebie myśl, że i ty zawładniesz częścią jego? Tą częścią, do której nie przyznaje się nawet przed samym sobą? Czy kiedykolwiek pozwoliłaś swym myślom zboczyć na tą ścieżkę? Jesteś wszystkim tym, czym on nigdy nie będzie. Czym być nie potrafi. Co tak bardzo go pociąga. Co pragnie zrozumieć. Jesteś jego zupełnym przeciwieństwem, a przecież bywasz do niego tak podobna. Nie w złym kontekście. Czasem wydaje mu się, iż sam skumulował w sobie tyle zła, iż nie starczyło go dla innych. To dobrze, wiesz? Ze złem nie jest ci to twarzy. Poza tymi przypadkami, gdy kroczy tuż obok ciebie. Ramię w ramię. Tak jak teraz. Śmierć odziana w eleganckie szaty. Narośl rakowa w samym sercu róży. Pójdziesz z nim nawet do piekła, prawda? Wiesz, on widział piekło, choć nigdy tak naprawdę w nie nie wierzył. Widział je tam, w środku. W samym centrum swej duszy. Ty widzisz je w jego oczach, prawda? A nadal w nie patrzysz. Bez strachu. Bez skrępowania. Tak, jak nie potrafią wejrzeć w nie inni. Czy chcesz umrzeć, Laire? Czy pragniesz samozagłady? Czy oczekujesz, że zgładzi cię on? Nie zrobi tego. Nie teraz. Nie zostałaś stworzona, aby odejść teraz. Nawet, jeśli młode ofiary są w jego oczach najpiękniejsze. Ty jesteś mu potrzebna żywa. Tutaj. Teraz. Tak długo, jak będzie tego pragnął, włos ci z głowy nie spadnie. On jest jedynym, który może cię zgładzić. Ty jako jedyna możesz go ocalić. Czego pożądasz bardziej? Ledwie dotyka twoich palców, gdy pomaga ci pokonać kolejne kondygnacje schodów, jakby obawiał się, iż jego dotyk może cię zabić. Zniszczyć. Spalić. A przecież jesteś jedyną osobą, która potrafi go dotknąć. Na wskroś. Tak, jak nie dotykała go żadna z tych kobiet, które oddały mu się w pełni. Uwielbia las po zmroku. Nikt się tu nie zapuszcza. Nie samotnie. Nikt prócz niego. Słyszysz czasem opowieści tych, którzy z niego powrócili? Tych, którzy w całym swoim pechu mieli wystarczająco wiele szczęścia, aby z niego wyjść? Opowiadają o niebezpiecznych stworzeniach, kreaturach, których nie potrafią w pełni opisać. To zabawne, iż stworzenia to nie są największym złem, które mogą spotkać w zaroślach. Nie, kiedy on zapuści się między stare drzewa. Tu, gdzie historię jego zbrodni zdradzić może tylko szumiący wśród gałęzi, mroźny wiatr. Wygląda jednak na to, iż wiatru tego nie nauczono się jednak należycie słuchać. - Od dawna chciałem cię tu zabrać. Tu jestem wolny. Ty również możesz. Jeśli tylko sobie na to pozwolisz - mówi spokojnym głosem. To miejsce uczyniło go wolnym. To brama i do twojej wolności. On zaś jest kluczem. Może nim być. Jeśli to tego tak naprawdę pragniesz. Powiedz mu, czego pragniesz, Laire? |
| | | Laire Larsen Umiejętności bojowe : III Skąd : Kandałaksza, ZSRR Rok nauki : VI Wiek : 17 lat Jestem : neutralny Genetyka : wilkołak Czystość krwi : nieznana Status majątkowy : biedny
| Temat: Re: Serce lasu Wto Mar 10, 2015 6:52 pm | |
| Idzie. Nie ma w sobie tej gracji sarny, ma zniszczone stawy, ma bolące ścięgna, ma chore mięśnie, ma rozpadające się ciało, a jednak w tym wszystkim ukrywa się gibkość. Ruchy kogoś, kto potrafi uskoczyć przed spadającym ze szczytu głazem, kogoś kto wskakuje na biegnącego w galopie konia, kogoś, kto za dziecka siłował się z małymi niedźwiedziami na zielonych polach Murmańska. To nic przecież, że wszystko boli, zapadające się płuca, niewydolne serce nie przeszkadzają biec pod wiatr, nigdy nie próbowała się poddać, tylko duch walki trzymał ją przy zdrowych zmysłach. Więc idzie z tobą, walcząc ze sobą, walcząc z ogromną chęcią wdrapania się na twoje ramiona jak małpa, wtulenia w twój kark i mruczenia „nieś mnie, książę, nieś gdziekolwiek”, szeptania ci strasznych bajek o potworach, które opowiadały jej stare baby z gór w takt twoich kroków trzeszczących w śniegu. Walczy z pragnieniem, by upaść w ten śnieg, zgarnąć go garściami, wetrzeć w swoją skórę, by czuć zimno, czuć tańczące nerwy, być przez chwilę znów gdzieś na dzikiej ziemi, a nie zamknięta w murowanych ścianach szkoły. Uśmiecha się lekko na twoje słowa. - Wolny? - pyta i mruży oczy, jednak zaraz je zamyka. - Czy kiedykolwiek jesteś prawdziwie... wolny? - Czy którekolwiek z was jest? Może zna cię już aż za dobrze, a może patrzy na ciebie przez pryzmat siebie. Każde z was jest przykute do swojej własnej ołowianej kuli. Bywają chwile, kiedy możecie rozprostować skrzydła, ale cień gdzieś za wami podąża, nie można od niego uciec. Każde ma swojego czarnego, zawodzącego psa rozpaczy, który w chwili wolności swoim skowytem przypomina o tym, że jesteście w sumie nikim, tylko pyłem na powierzchni świata, który istniał długo przed wami i będzie istnieć długo po tym jak pożółkną w ziemi wasze kości. Nikim. Więc możecie wszystko. - Jeśli dobrze rozumiem definicję wolności... - zaczęła, patrząc gdzieś między drzewa. - To jest właśnie to, co teraz czuję. Kiedy trzeszczą gałęzie, kiedy szeleszczą śliskobrzuche gady pełgające w poszyciu, kiedy robactwo wżera się w próchniejącą korę. Czujesz to? - Znów bezcześci twoje granice, kładzie ci dłoń na piersi, zagląda w oczy, aby zaraz zmrużyć swoje i wziąć głęboki wdech. - Wilgoć śniegu. Zapach zimna, zimnego drewna, kamieni. Gnijące w wodzie truchło, rozgrzebaną czarną ziemię... - Rozgląda się, opierając drugą dłoń o twoje ciało. - Las. Martwy, a jednak pełen życia. - Trochę jak ty, trochę jak ona. Nigdy nie rozumiała pojęcia kochania. Tak jak nie rozumiała godności, honoru, nie rozumiała szacunku. Wiedziała, że są takie uczucia, wiedziała, że są istotne i często spędzała długi czas na próbowaniu zdefiniowania głębszych emocji towarzyszących ludziom, ale tak jak człowiek nigdy nie zrozumie o czym myślą przecinające niebo kaczki, tak pies nie zrozumie złożoności życia ludzkiego. Laire było bliżej do kaczek, psów, było jej bliżej do robaków w ziemi i wilków w górach. Nawet teraz byli otoczeni dziczą i ciemnością, w której cienie ze szmerem i sykiem przemykały pomiędzy drzewami, a Larsen czuła się znacznie spokojniejsza, niż w pokoju wspólnym Kolvarienu, otoczona rówieśnicami w dormitorium, czy na śniadaniu w sali wspólnej. Jesteś jedynym elementem łączącym te dwa światy. Jedynym kawałkiem układanki tak doskonale pasującym do obu światów, w których przychodzi jej borykać się ze swoimi szaleństwami. Zarówno najdzikszy jak i najspokojniejszy. Nie to, że nie zdawała sobie sprawy z niebezpieczeństw tych leśnych ostępów, co jednak perspektywa obcowania z kłami, szponami, jadem i mięśniami ukrytymi pod grubą skórą wydawała jej się znacznie normalniejsza, niż na ten przykład - przytulanie się. Więc to zrobiła. Przesunęła powoli dłonie, badawczo, na twoje żebra, niżej, pod poły szaty i kurtki, na plecy, by złączyć palce na grzbiecie. Oparła czoło o wgłębienie mostka i zmarszczyła brwi. Czego pragnie? Jedynie wszystkiego. |
| | | Abaddon Skarsgård Umiejętności bojowe : III Skąd : Sztokholm, Szwecja Rok nauki : VII Wiek : 18 lat Jestem : za Neoasgardem Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny
| Temat: Re: Serce lasu Sro Mar 11, 2015 9:17 am | |
| - Bywają chwilę, w których potrafię wmówić sobie, że jestem - odpowiada w końcu, rozbawiony trafnością jej dedukcji, pozwalając na to, aby jego usta na ułamek sekundy wygięły się w ponurym półuśmiechu. Tak niewiele ci o sobie mówi, a jednak rozumiesz go tak dobrze. Tak wiele wiesz, a jakże często mylisz tropy. Chciałabyś poznać go lepiej, Laire? A może tajemnica, która ze sobą niesie jest znacznie bardziej fascynująca? Przecież wiesz, domyślasz się, przypuszczasz... A mimo to nadal tu stoisz. W sercu lasu. W samym centrum dzikiej puszczy. Dzikiej, jak ty. Jak on. Oboje macie w sobie coś z dzikiego zwierzęcia. On jest drapieżnikiem. Ty nie możesz mu pozwolić na to, aby uczynił z ciebie ofiarę. Nie chce tego, choć gdy jego dłoń prześlizguje się po twoim karku bliskość śmierci zdaje się nieprzyzwoicie kusząca. Wystarczy jeden gest wprawnej dłoni. Jeden gwałtowny, acz w pełni precyzyjny ruch. Magia nie jest potrzebna, by wydusić życie z twojego pięknego, młodego ciała. Zwłaszcza tutaj. Teraz. W miejscu, z którego nie wracało tak wielu. Istoty żyjące w tym lesie zimą są bardzo głodne. Żądne krwi. Wykorzystają każdą okazję, aby się posilić i nic nie zrobią sobie z tego, iż zniszczą twoją i tak już nadgryzioną zębem szatę. Nie będzie ich obchodziło, iż niszczą właśnie swoisty obraz doskonałości. Będą walczyły ze sobą, aż nie zostaną z ciebie wyłącznie białe kości. Dowody znikną, nim ktokolwiek dowie się o twoim zniknięciu. Nim ktokolwiek zacznie szukać. Przez jedną, upiornie długą chwilę obraz twego ciała ułożonego z pietyzmem na mchu przemyka mu przed powiekami. Kiedy jednak ponownie otwiera oczy, jest już zaledwie odległym spojrzeniem. Nawet on w swym umiłowaniu śmierci nie byłby w stanie cię skrzywdzić. Musisz żyć, Laire Larsen. Dla niego. Choćby za niego. Nawet jeśli ze śmiercią jest ci wyjątkowo do twarzy. - Czuję, min vackra - mówi cicho, choć właściwie mógłby tego nie robić. Ty wiesz. Ten last. Jest metaforą. Metaforą Was samych. Perfekcyjnie funkcjonującą ostoją, którą od zagładzi dzieli równie niewiele co od pełni rozkwitu. Gdzie każdego dnia toczy się walka. Walka o przetrwanie. Walka z samym sobą. Z dzikością serca. Dzikością umysłu. Ludziom nieczęsto udaje się go zaskoczyć. Właściwie nie robią tego chyba nigdy. Ty łamiesz i tę zasadę. Nawet jeśli tak szybko orientuje się, jaki jest twój cel. Wiesz, nawet, gdy sypia z tymi wszystkimi posągowymi pięknościami, nigdy nie pozwala im się dotykać. Nie tak, jak ty dotykasz jego. One zaś respektują te granice. Sęk w tym, iż jeśli chodzi o ciebie, granice przestają istnieć. Nawet jeśli czasem wydaje się to niemożliwe. Kiedy więc twoje drobne dłonie splatają się na jego grzbiecie, nieruchomieje na chwilę, nie próbując cię jednak powstrzymać. Dotyk skóry bezpośrednio złączonej z jego własną zdaje się sprawiać, iż te trudne do zdefiniowania impulsy zyskują na intensywności. Niemal nie oddycha, nie chcąc zakłócać twego spokoju. Przez chwilę mruży lekko oczy, aby w końcu z gracją dzikiego kota, osunąć się na lodowate pokrywy mchu. Chłód gleby mu nie przeszkadza. Ciebie jednak chce przed nim chronić. Jeśli nie ma wpływu na zimno bijące od niego, może osłonić cię chociaż przed śniegiem. Tak też czyni, przesuwając szczupłe ciało niczym szmacianą lalkę, z nie większym trudem, jakby robił to już tysiące razy. Chce cię widzieć. Obserwować. Analizować. Chce poznawać cię, kawałek po kawałku. Smakować tajemnicy. To przecież pociąga żyjącego w nim drapieżcę najbardziej. |
| | | Laire Larsen Umiejętności bojowe : III Skąd : Kandałaksza, ZSRR Rok nauki : VI Wiek : 17 lat Jestem : neutralny Genetyka : wilkołak Czystość krwi : nieznana Status majątkowy : biedny
| Temat: Re: Serce lasu Pią Mar 13, 2015 5:34 am | |
| Pytanie o to czego Laire chce jest trochę bezcelowe. Bardzo rzadko zdarza jej się rzeczywiście rozmyślać i planować cokolwiek związanego ze swoja przyszłością. Jej potrzeby, pragnienia, cele pojawiają się dokładnie w momencie, w którym staje na drodze do ich zdobycia. I wtedy już się nie liczy czy chce, czy jej zależy, czy się może starać - kiedy staje na starcie po prostu musi być przy mecie pierwsza. Ten typ charakteru, który nienawidzi przegranej. Przegrany jest słaby, a ona nie może okazywać słabości. Kiedy widzisz swój cel tak niedaleko, czy rezygnujesz na rzecz zastanawiania się czy go pragniesz? Nie myśl sobie, że twoje gesty przechodzą bez echa. Laire może i nie jest urodzonym leglimentą, ale wie, kiedy obcuje z niebezpiecznym stworzeniem. Nie musi znać twoich myśli, by uważać sobie na ciebie. To co macie to swoisty taniec godowy, jakiś dziwny, karykaturalny show-off swoich najlepszych, a czasem najgorszych stron. Czarowanie drugiego, zarabianie jego zaufania, ciekawości, uwagi. Opowiadała ci już tyle strasznych historii, po ciemku w salonie wspólnym, siedząc na podłokietniku zajmowanego przez ciebie fotela jak imitacja kamiennego gargulca. Dlaczego? Chciała, żebyś ją znał? Czy może chciała poznać ciebie? Jeśli myślisz, że nie jest wciąż ostrożna, to jesteś naiwny - a przecież nie jesteś. Jest ostrożna nawet kiedy śpi we własnym łóżku w Kandałakszy, choć może to zły przykład. W Kandałakszy możesz umrzeć szybciej niż w szkole, jeśli nie uważasz. A dotykanie karku nie jest najlepszym pomysłem, panie Skarsgård, czy wiesz, że ugryzienie człowieka goi się wyjątkowo szpetnie i długo? Pewnie nie wiesz, Laire to sprawdziła na własnej skórze, pieprzona dzikuska. Łamanie barier i zasad. W tym przypadku myślę, że potrzebowałaby tresury, by nauczyć się takich podstawowych pojęć. Połączyła je z mianownikiem złe i przestała praktykować. Czuje przecież jak reagujesz, w związku z czym sama nieruchomieje, otwierając znacznie szerzej oczy. Gdy leży na grzbiecie dzikiego konia, a jego mięśnie stygną, zawsze może spodziewać się, że zaraz zerwie się do biegu. To takie naturalne preludium. Powoli, bardzo powoli odrywa głowę od twojego mostku. Ale zaraz, co to za gest? Kuli się w twoich ramionach, nie wiedząc jak się usadowić. Co to za delikatność, co za praktyki? Chyba nigdy nie potrafiła zdefiniować czułości. To taki drobny element nigdy niepojawiający się w jej życiu - ani za dziecka, ani teraz. Nie to, by obcowanie z mężczyzną było dla niej nadzwyczaj niezwykłe, bo zdarzało jej się przecież popychana żądzą przegryźć komuś wargi do krwi i rozdrapać delikatną skórę na karku, ale czułość? Bardzo nie wie co zrobić, bardzo nie wie jak się zachować, oczy otwierają jej się szerze, rozgląda się, czy to pułapka? Czy to podstęp? Co robisz? Co robisz. |
| | | Narrator | Temat: Re: Serce lasu Pią Mar 13, 2015 3:07 pm | |
| Serce. Najważniejszy, zaraz po mózgu, organ w każdym rozwiniętym organizmie. Co przyszło dwójce uczniów do głowy, by zapuścić się w samo serce lasu? Skąd taka naiwna w nich odwaga, by przyjść właśnie tu, skoro nie od wczoraj wiadomo, że miejsce to jest owiane zła sławą. To prawda, kusi pięknem i egzotyką, tym uczuciem, kiedy adrenalina uderza ci do skroni, kusi szeptem liści latem i echem skrzypiącego śniegu zimą. Co was jednak podkusiło, by myśleć, że jesteście na tyle potężni, aby mierzyć się twarzą w twarz z dzikością natury? A może tak naprawdę mieliście nadzieję na spokojny, romantyczny spacer w świetle księżyca? Naiwni. Laire, czujesz te stworzenia. Wiesz, że tu są, krążą, słyszysz jak mruczą i syczą w cieniach. Czułaś ich obecność już od kiedy wkroczyłaś na ich terytorium. To nie twój las, to nie twoja ziemia, jesteś tu gościem. Znasz zasady, czyż nie? Jesteś intruzem. Abaddonie, co ci przyszło do głowy? Wiesz jak to jest być drapieżnikiem wśród drapieżników, ale czy obcowałeś kiedyś z dzikimi stworzeniami? Masz taką pewność siebie w oczach, zabijałeś przecież ludzi. Czy będzie ci równie łatwo unicestwić niewinne zwierze pilnujące swego terytorium? To była chwila, kiedy bezszelestnie wyłonił się z mroku. Krążył wokół was długo, węszył, zapach waszych ciepłych, miękkich, młodych ciał działał jak narkotyk. Impulsy uderzające we wszystkie nerwy, trzęsące każdym neuronem w głowie, pożądanie. Był wielki, ogromny, w barkach szerszy od największego niedźwiedzia, jakiego w życiu mogliście widzieć. Srebrzysta sierść lśniła w ciemnościach, odbijając promienie księżyca przebijające się słabo przez gęste korony drzew. Dziś pełnia, niemądrzy uczniowie. Pełnia. Rudozłote oczy przetkane siecią czerwonych żyłek były utkwione w waszej dwójce. Chciał was, był głodny, wielkie łapy zagłębiały się w śnieg, a sztyletowate, zagięte, ostre szpony miękko wysuwały się z opuszek. Pysk sprawiał wrażenie aż nienaturalnie wypchanego zębami, z dwiema parami ponad dwucalowych kłów i sinym językiem wijącym się gdzieś w gardle. Smakował powietrze, mlaszcząc cicho. Szaro-brudna ślina kapała na jego futro. Moi drodzy, oto wilkołak. |
| | | Abaddon Skarsgård Umiejętności bojowe : III Skąd : Sztokholm, Szwecja Rok nauki : VII Wiek : 18 lat Jestem : za Neoasgardem Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny
| Temat: Re: Serce lasu Pią Mar 13, 2015 3:42 pm | |
| - Nie ruszaj się. Ani drgnij. - Głos, który wydobywa się z okrytej czarną szatą piersi nie zna sprzeciwu. Wahanie nie istnieje w jego spojrzeniu, gdy wstając z przemarzniętej gleby odsuwa się od siebie, by stanąć między tobą a futrzanym uosobieniem niebezpieczeństwa. To nie czas na gwałtowne ruchy. Nie czas na zbędne słowa. Istota, która właśnie się zjawiła nie jest człowiekiem. Nie jest nim teraz. Nie łudzi się. W wilczym tworze nie ma w tej chwili nawet grama człowieczeństwa. Nie jest to jednak czynnik na tyle negatywny, na ile jawi się on większości społeczeństwa. Dla niego sytuacja jest jasna. Drapieżca działa tak, jak nakazuje mu to instynkt. Doskonale zna to uczucie. Człowiek zaś, wśród wszystkich swoich niedoskonałości i słabości jest wysoce nieprzewidywalny. Często to właśnie ludzie, z tych powodów, stają się bardziej niebezpieczni od dzikich zwierząt. Zwłaszcza ci, którzy o walce wiedzą najmniej. Tak jest, wilczy bracie. Patrz na niego. Wychwytuj z powietrza jego zapach. Wyobraź sobie to, jak wybornie może smakować jego krew. Jego. Jej bowiem w swoje łapy nie dostaniesz. - Kiedy ci powiem, zaczniesz uciekać w dół zbocza - szepnął, nie odwracając nawet wzroku od wpatrzonych w was wilkołackich ślepi. Jego słowa nie są przypadkowe. Wilkołak, jak wiele dzikich kreatur jego typu, ma kończyny przednie krótsze od tylnich, co zdecydowanie utrudniłoby mu ewentualną pogoń za Laire, gdyby zabił Abaddona szybciej, niż ten zakładał. Młodzian nie zamierzał jednak do tego dopuścić. Przynajmniej do chwili, gdy jego towarzyszka znajdzie się w bezpiecznej odległości. Choć trwał teraz nieruchomo, myśli w jego głowie płynęły teraz, zdawać by się mogło, szybciej niż światło. Nie po po raz pierwszy patrzył śmierci prosto w oczy i wiedział, iż ostatnim, do czego winien dopuścić jest panika. Zdawało się, iż już dawno wyrzucił to słowo ze swojego słownika. Panika nie mogła w niczym pomóc, przeciwnie, jedynie przyczyniała się do, wtedy już niemal pewnej porażki. On zaś nie przewidywał takiej ewentualności. Gdy tułał się po świecie, trafił raz do Podziemia. Miejsca, w którym wyjęci spod prawa, wyrzutki, którzy nie potrafili dostosować się do społeczeństwa, utworzyli dla siebie swego rodzaju samotnie. To tam po raz pierwszy spotkał wilkołaka. Po raz pierwszy, choć od początku nie przypadli sobie do gustu, wymienił z nim kilka uwag, które teraz mogły ją ocalić. Które musiały ocalić ją. Ostrożnie sięga dłonią w tył, aby odnaleźć nią twoje palce. Na chwilę splata z nimi swoje własne. Wilkołaki nie zabijają często. Nie są urodzonymi mordercami. Jeśli jednak widzi cię po raz ostatni, teraz, nie mogąc na ciebie spojrzeć, chce choćby zapamiętać dotyk twej skóry. Ten raz go posłuchaj, Laire. Ten raz nie sprzeciwiaj się jego słowom. Nie sprowadzaj zagłady na waszą dwójkę. Musisz żyć. Musisz być bezpieczna. Nie możesz się teraz poddać. Nie teraz. Przyszłaś tu człowiekiem, nawet, jeśli tak wiele wyróżnia cię od innych przedstawicieli waszego gatunku i człowiekiem pozostaniesz. Przysięga ci to, nic nie mówiąc. Bezgłośnie wypowiada słowa, których nie zdążył ci powiedzieć. Jeśli coś dla ciebie znaczy, po prostu podążaj za jego wskazówkami. Zobaczycie się później. Usłyszycie. Poczujecie. - Teraz. - Jedno krótkie słowo zdaje się być wykrzyczane, choć jego głos niewiele głośniejszy jest od szeptu, gdy rzuca się na gorącokrwistą istotę, dając ci tym samym prawdopodobnie jedyną szansę na ucieczkę. |
| | | Laire Larsen Umiejętności bojowe : III Skąd : Kandałaksza, ZSRR Rok nauki : VI Wiek : 17 lat Jestem : neutralny Genetyka : wilkołak Czystość krwi : nieznana Status majątkowy : biedny
| Temat: Re: Serce lasu Pią Mar 13, 2015 4:35 pm | |
| Wiedziała, że tu jest. Czuła zapach jego brudnej, wilgotnej, pełnej zakrzepów sierści już od jakiegoś czasu. Znała wilkołaki, widziała je w ich naturalnym środowisku. W Murmańsku jest taki las, który należy do nich, takie ziemie, na których żyją jak plemię, jak stado. Była tam raz z zaklinaczami, ze starymi babami z gór. Nie pamiętała zbyt wiele poza tym, że nic nie ma z nimi szans, są potworami ze szczytu łańcucha, ponad nimi są już tylko humanoidy. Liczyła, że ich ominie, zostawi w spokoju. Wierzyła, że jeśli go nie sprowokują to zachowa się racjonalnie, w końcu w tej dzikiej głowie jest krzta ludzkiego rozumu. Gdy wkroczył na polanę zamarła na chwilę, wpatrując się w Skarsgårda. Słysząc jego słowa przekrzywiła głowę i zmarszczyła brwi. Chyba się wzajemnie nie doceniacie, przebiegło jej przez myśl, miękko przeskoczyła w kucki koło drzewa lustrując wzrokiem otoczenie. Żadne z krzaków ani wzgórków nie wyglądały na wystarczająco bezpieczne, by wykorzystać je jako schronienie przed atakiem. Mogła się wspinać, jeśli jej stawy na to pozwolą, ale wilk był tak wielki, że żadne okoliczne drzewo nie sprawiało wrażenia wystarczająco wysokiego. Obserwowała ruchy bestii, podziwiając jednocześnie jego wielkość i majestat. Idealna fuzja człowieka i natury, doskonale zbudowane ciało przystosowane do każdych warunków, siła i wytrzymałość, niezaprzeczalna kondycja, zdrowie, wyostrzone zmysły. Czujne spojrzenie, drgające płatki wilgotnego, czarnego nosa. Piękny. Był dla niej straszny i piękny zarazem. Kiedy ci powiem, zaczniesz uciekać w dół zbocza. Skrzywiła się. Słucham? Uciekać? Zmrużyła oczy kuląc głowę w ramionach. Chyba żartujesz. Była Lairą Larsen, była zwycięzcą, a nie płochliwym dzieckiem. Nawet jeśli logika mówi inaczej, nawet jeśli instynkt dziecka wychowanego w górach mówi, by uciekała, nawet jeśli ty jej mówisz „Uciekaj!”, to te trzy sylaby są płachtą na byka. Czuje przebiegające po jej karku dreszcze. Syczy cicho, prostując się powoli i mimo twojego torsu przed sobą, tego, który przed chwilą tak niepewnie obejmowała, przygląda się krążącej z wolna bestii. Ona nie przegrywa. Perspektywa uciekania przed czymkolwiek w tej chwili stała się odleglejsza niż możliwość wyhodowania sobie skrzydeł i polecenia w siną dal. Chwyta twoje palce i ściska lekko. Nie. Jej dotyk nie odwzajemnia czułości i ostrożności. Nie zamierzała cię tu zostawiać samego, nie zamierzała się poddawać, nie zamierzała pokazywać swoich słabości ani przed tobą, ani przed wilkołakiem, ani przed niczym innym. Skończyła się jej w tym momencie wszelka logika. - Ja w lewo, ty w prawo - zakomunikowała, robiąc krok w określonym wcześniej kierunku. Dwójki na raz przecież nie zaatakuje. Będzie musiał wybrać. |
| | | Narrator | Temat: Re: Serce lasu Pią Mar 13, 2015 4:59 pm | |
| Nie doceniasz go, Abaddonie, jeśli sądzisz, że dorosły wilkołak w swojej zwierzęcej formie nie byłby w stanie dogonić biegnącej, chorej nastolatki. Nie doceniasz go, jeśli myślisz, że nawet dla ciebie jest on łatwym przeciwnikiem. Uważaj, żeby się nie przeliczyć, młodzieńcze. To mogłoby cię słono kosztować. Nie był stąd, nie był wilkołakiem z tutejszych lasów. Wielkie ramiona i uda pokrywały zasklepione blizny, z gardła wydobywał się bulgoczący warkot, oczy patrzyły twardo w waszym kierunku. Czujny nos drapieżnika wietrzył wasz zapach. Nie czuł w pobliżu żadnego strachu, co podjudzało go jeszcze bardziej. Bez lęku, powoli myślał o was jak o wyrównanym przeciwniku, gdyż w naturze przecież słabsze stworzenia pierzchały z jego drogi. Tylko czy taka była rzeczywistość? Dwójka dzieciaków w lesie mogła mierzyć się z dorosłym wilkołakiem w samym środku pełni, w kondycji i zdrowiu niesugerujących żadnych słabości? Z gardła bestii wydobył się przeciągły, niski, tubalny dźwięk, który wprawiał w drżenie nawet najmniejsze gałązki drzew. I cisza. Złowieszcza cisza, od której gęstniało powietrze. Wilkołak podparł się przednimi łapami przysiadając na zadzie i obserwując Laire odchodzącą dwa kroki od ciebie, Abaddonie. Może miała dobry pomysł na rozdzielenie waszych ścieżek? A może nie ma czasu nad rozważanie posunięć rozgrywki. Z głębi lasu nadeszła odpowiedź. Dwa, podobnie niskie i złowieszcze jęki doszły was od strony północy. Było ich więcej i były blisko. |
| | | Abaddon Skarsgård Umiejętności bojowe : III Skąd : Sztokholm, Szwecja Rok nauki : VII Wiek : 18 lat Jestem : za Neoasgardem Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny
| Temat: Re: Serce lasu Sob Mar 14, 2015 4:28 pm | |
| Laire, do diabła. Dlaczego mu to robisz? Dlaczego walczysz? Za każdym razem. Dosłownie. Z nim. Z samą sobą. Sprzeciwiasz się. Chcesz zerwać kajdany. A może kajdany te są tak naprawdę tylko w twojej głowie. Masz rację, Laire. Nie jesteście w pełni wolni. Prawdopodobnie nigdy nie będziecie. Nie musisz jednak wahać się przed ucieczką. Nie możesz. Powinnaś go zostawić. Tutaj. Teraz. Czemu do cholery nie zdajesz sobie z tego sprawy? Dlaczego on sam tak naiwnie wierzył, że tym razem go posłuchasz? Jest skupiony na przetrwaniu, na walce, którą prawdopodobnie będzie musiał stoczyć tuż za chwilę, jednak jego podświadomość nigdy nie milknie. Nawet w chwilach, kiedy prawdopodobieństwo, iż zostanie zmuszona do umilknięcia na dobre jest tak wysoka. Bo widzisz, Laire, bestia, która stoi naprzeciw was, której oddech czujecie na swoich twarzach, której wzrok prześlizguje się pomiędzy wami zdaje się być swego rodzaju metaforą was samych. Wilkołak, niosący śmierć, zniszczenie, pozbawiony świadomości, pozbawiony możliwości walki z instynktem, wiedziony pragnieniem krwi. Potworny i piękny zarazem. Tak bardzo piękny... Słyszy twoje słowa jakby przez mgłę, ledwo do niego docierają, a jednak mięśnie jakby same napinają się, szykując się do skoku. Nie po raz pierwszy sprzeciwiasz się jego słowom. Odda wszystko, by ten raz nie był ostatnim. Odda nawet swoje życie, choć to tak niewielka cena. Kiedy, jak zapowiedziałaś, ruszasz w lewą stronę wie już, że nie ma wyboru. Jeśli chce dać ci choć połowę szans na przeżycie, musi posłuchać twych słów, choć rozdzielanie się, w ten sposób, tak blisko mrużącej ślepia bestii jawi mu się jako rozwiązanie wysoce niewłaściwe. Jeśli jednak ty nie potrafisz podporządkować się jemu, on musi zaufa twemu osądowi. Osądowi, który mógłby okazać się na swój sposób właściwy, gdyby nie uderzające w każdą komórkę ciała wycie, które rozlega się wśród drzew. Jest ich więcej. Wilkołak nie jest sam, choć one przecież nigdy nie polują w stadach. Klnąc cicho w ojczystym języku młodzieniec wyciąga w biegu różdżkę i z pomocą wzroku czy po prostu dzięki trudnej do zdefiniowania intuicji, odnajduje wśród drzew twoją szczupłą sylwetkę, ciało, które, choć schorowane, porusza się ze zdawać by się mogło nieosiągalną dla ciebie prędkością. Zmieniając kierunek przeskakuje przez kolejne kępy zarośli, jakby czynił to codziennie, łapiąc cię wpół tuż przed rzędem kłów drugiego z wilkołaków. Odciąga do tyłu. Byle dalej. Zyskując niezbędne do przeżycia sekundy, które rozsypują się gdzieś wokół was, przepływając przez palce. Krótkie, ale stanowcze smagnięcie różdżką, odbicie pierwszej myśli, która pojawia się w jego głowie szybko odnajduje odzwierciedlenie w roztaczającej się dookoła magii. Musiałeś na to wpaść, Abaddonie. Wilkołaki to ludzie w wilczej skórze. WILCZEJ. Wilki zaś panicznie boją się ognia. Chciałeś zyskać sekundy, winieneś był wpaść na to wcześniej. Dziękuj niebiosom, że ta zwłoka nie doprowadziła do tragedii. Jego pierś unosi się gwałtownie i opada, kiedy ostrożnie puszcza cię, opuszczając oplatające twe ciało ramię. Otaczający was pierścień ognie niemal uniemożliwia mu odnalezienie sylwetek wilków, a przecież wie, że tam są. Cała trójka. Żądna krwi. Waszych młodych ciał. Wszystkiego, co jesteście w stanie im zaoferować. Im, nie jemu... Trójce, nie pojedynczemu osobnikowi. Zbyt wiele przypadku. Zbyt wiele ze zbiegu okoliczności. Dlaczego tu są? Skup się, Abaddonie. Skup, póki twój umysł wciąż pracuje. To nie jest przypadek. Dobrze o tym wiesz. Kim są te istoty i przede wszystkim, po co tutaj przybyły? |
| | | Laire Larsen Umiejętności bojowe : III Skąd : Kandałaksza, ZSRR Rok nauki : VI Wiek : 17 lat Jestem : neutralny Genetyka : wilkołak Czystość krwi : nieznana Status majątkowy : biedny
| Temat: Re: Serce lasu Sob Mar 14, 2015 5:45 pm | |
| Walka o przetrwanie. Przypominają jej się, klatka po klatce, kadr za kadrem chwile z czasów dzieciństwa, z czasów wakacji, przerw zimowych, wspomnienia dzikich lasów jej rodzinnych stron, nieprzyjaznej Rosji, miejsc, w których wszystko chce cię zabić. Nie czuje lęku, tylko powoli napierającą na jej świadomość uległość. Tylko ona nie potrafiła ulegać, nie chciała ulegać. Biegnąc między drzewami, sprawnie, mimo swoich niedoskonałości, przeskakiwała przez zaspy, grube korzenie drzew, pod rozłożystymi krzakami przykrytymi czapami śniegu. Przetrwanie. Uległość nie wchodzi w grę, kiedy walczysz z naturą. Owszem, należy jej się szacunek i pewna doza lęku, jednak poddanie się jej nigdy nie zwiastuje zwycięstwa, a Laire była zwycięzca. Potyka się i rozbija wargę o zlodowaciałą bryłę śniegu, widzi jak plama ciepłej krwi wyżera w nim dziurę, jak upiorny czerwony kwiat. Zostawiła ślad, przegrała. Podnosi się niepewnie na nogi, słyszy miękkie susy wilków wokół siebie, czuje jak krew dudni w jej uszach, jak wystukuje przyspieszony rytm pieśni wojownika. Bierze głęboki wdech, zimne powietrze rozpiera jej płuca, widzi jak przez mgłę samą siebie ledwie kilkuletnią, biegnącą przez śniegowe zaspy, widzi Kaina biegnącego przed nią, słyszy jego śmiech, jego krzyk, słyszy jak ją wołał z oddali, wyzywał do walki, kazał jej walczyć. To było tak dawno temu. Kainie, najdroższy z braci, gdzie uciekłeś, gdzie zniknąłeś, gdzie cię wygnali, Kain, Kain! - Kain! - wyrywa się z jej piersi w momencie, gdy ją łapiesz w pasie. Nie wie czemu, ale z jej oczu toczą się słone łzy, które na podbródku mieszają się z cieknącą z ust krwią. Nie jest jej smutno, nie czuje strachu, a jednak płacze. Płacze za bratem, za jego cieniem umykającym wśród drzew. Chwyta twoje ramię, próbuje się uwolnić, biec za nim, wołać go jeszcze, niech się zatrzyma, Abaddonie, powiedz mu, żeby nie znikał! Jej głos niknie pomiędzy ujadaniem i wyciem. Może były tylko trzy, a może więcej, nie umiała policzyć. Zgubiła się gdzieś w swojej głowie, w swojej napływającej jak czarna fala rozpaczy. Czuła, że się topi w niej, że brakuje jej już tchu, więc pozwala się nieść jak szmaciana lalka. Chociaż przez tę krótką chwilę przestaje z tobą walczyć, wyrywać się i szamotać. Gdzieś ją odciągasz. Fale ciepła biją od otaczającego was ognia. Gdy ją puszczasz osuwa się na ziemię zakrywając dłońmi twarz i wycierając niezdarnie mieszaninę łez i krwi. - Nie uciekaj - szepcze. - Chociaż raz nie uciekaj przede mną, Kain... - Nie może, a musi walczyć, próbuje się chwiejnie podnieść, szuka w ubraniach różdżki, ale nie może jej znaleźć. Rozgląda się błędnym wzrokiem po tańczących językach ognia i widzi je. Pomiędzy wilkami, pomiędzy iskrami, demony Kandałakszy. Przyszły po nią, są tu, przypełzły czując jej słabość. Słyszy ich chichot pomiędzy warkotami, chcą jej, od zawsze chciały. Była tą, która nie powinna wygrać, przyszły po swoją zapłatę za zwycięstwo, przyszły wypatroszyć ją ze wszystkiego, co miała najcenniejsze. I te piąstki zaciśnięte na śniegu nic już nie dadzą, skoro one tu są. Ta krew kapiąca ze skóry przebitej paznokciami, ta strużka cieknąca po szyi i niknąca w futrzanej kurtce, nic już nie pomoże. Znalazły ją. I tylko twój ogień może ją teraz ochronić. |
| | | Narrator | Temat: Re: Serce lasu Sob Mar 14, 2015 6:17 pm | |
| To nie Kain, Laire. To krwiożercze bestie. Bestie, które gdyby nie odwaga Skarsgårda ogryzłyby twoje ułomne ciało do gołych kości. Głodne, spragnione, nastawione na jeden cel. Bystry, młody człowiek. Wilkołaki są samotnikami, jak samce wilków wykluczone ze stada. Ludzie wykluczeni ze społeczeństwa przez swoje przekleństwo. Po co tu przyszły? Po kogo tu przyszły, Abaddonie? Są niezwykle szybkie, wiecie o tym. Widzicie to. Przez chwile wydaje się, że się tylko z wami bawią, przeskakując między sobą, między ogromnymi drzewami. Błyskając ślepiami i białymi kłami, parskając kłębami pary. Pierwszy nieomal chwyta drobne ciało dziewczyny w wielką paszczę, jednak jesteś szybszy. Kreślisz ognisty krąg wokół was. Dobrze. To powinno zatrzymać je na chwilę? A może dwie? Co potem? Potwory krążą wokół was, wokół ogromnego ognia, z początku spłoszone, mrużąc oczy i warcząc wściekle. Z chwili na chwilę nabierają jednak odwagi, zbliżają się, pomrukują groźnie. Ogień je odstrasza jako zwierzęta, ale jako ludzi? Są przecież znacznie bystrzejsze od przeciętnego wilka z tego lasu. |
| | | Abaddon Skarsgård Umiejętności bojowe : III Skąd : Sztokholm, Szwecja Rok nauki : VII Wiek : 18 lat Jestem : za Neoasgardem Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny
| Temat: Re: Serce lasu Nie Mar 15, 2015 12:25 pm | |
| Kain. To imię nie zostało wypowiedziane przypadkowo. Nie jest mu obce. Pamięta każde ze słów, które mu darowałaś. Pamięta również te, które płynęły w jego stronę, gdy tak nieczęsto wracałaś do chwil wśród dzikich lasów Kandałakszy. Takiego obrotu sprawy nie mógł się jednak spodziewać. Nie spodziewało się chyba żadne z was. To twój brat, Laire. Jest nim przez większość swego życia, ale nie dziś. Nie TERAZ. To wilk. Dzikie zwierze wiedzione instynktem. Wiesz, że z instynktem walczyć się nie da. Kain cię nie przytuli, Laire. Kain wyrwie ci serce. Wiedziałaś? Powiedz, czy wiedziałaś, iż twój brat podczas pełni przemienia się w bestię? Gdyby wiedział, nie pozwoliłby ci wystawić stopy poza mury zamku. Każdy krok pokonany poza nimi, czy to w lesie, czy na polanie tuż przy jego oknach, okazać się mógł ostatnim. On zaś nie zamierzał pozwolić na to, by ktokolwiek cię skrzywdził. Niezależnie od tego, czy tym kimś był człowiek, czy budząca grozę bestia. Ogień odbijający się w wilczych oczach nie słabnie, czuje jego gorąc na policzkach. Dłoniach. Całym ciele. Sam zdaje się płonąć. A może płonie tylko jego umysł. Płomienie, niezależnie od tego jak wielkie, nie będą waszą obroną przez wieczność. Odbicia ludzkich myśli dotrą w końcu do zwierzęcych umysłów. Potężne kreatury znajdą sposób, aby przekroczyć krąg. Za godzinę. Kwadrans. Minutę. - Laire, proszę, posłuchaj mnie. To nie jest twój brat. - Ton jego głosu jest równie niewzruszony co spojrzenie, lawirujące pomiędzy trójką powarkujących wilków. Nic nie może wybić go ze skupienia. Zdaje się, że od dłuższej chwili nie oddycha. Nie mruga. Niczym kamienny posąg. Lodowaty i niewzruszony. Choć w jego wnętrzu przelewały się strumienie lawy. Nie łudź się, Laire. To że na ciebie nie patrzy, nie oznacza, iż nie wie, co dzieje się w twojej głowie. Widział łzy. Słyszał rozpacz w twoim głosie. Jakby zaraz miało pęknąć ci serce. Serce, wyrywające się w stronę twego brata. Przez płomienie. Ku niebezpieczeństwu. Ku zagładzie. Nie pozwoli ci iść tam samej. Jeśli nie będzie mógł cię powstrzymać, przekroczy płomienie razem z tobą. Decydujesz teraz nie tylko o swoim losie, Laire. Decydujesz o losie was obojga. Przez upiorne długą chwilę świat dookoła zdaje się nie istnieć. Czas się zatrzymuje. Las milknie, jakby wszyscy jego mieszkańcy przypatrywali się tej scenie z zaangażowaniem nie mniejszym, niż jej uczestnicy. Jakby wszystko to było jedynie upiornym scenariuszem wymyślonym przez szalonego artystę. Czyż nie tak właśnie funkcjonuje cały ten świat? Nie ma przypadków, a jednocześnie wszystko, co was otacza jest jedynie serią splatających się ze sobą zdarzeń. Jeden gest. Jedno słowo. Jedna inaczej obrana ścieżka może odmienić wszystko. Tym razem jest dokładnie tak samo. Nawet, jeśli póki co nie macie pojęcia, gdzie podróż ta zakończy się dla was. On już wie. Wie, że podjęłaś decyzje. Decyzję, od której nie będzie mógł cię odwieść. Nie będzie mógł cię powstrzymać. Pamiętaj, śmierci nie można patrzeć w oczy ze strachem. Widział go czasem w oczach swoich ofiar. Wy jesteście jednak zupełnie innym przypadkiem. Stawicie czoło losowi. Z uniesionym wysoko czołem. Morituri te salutant. Uśmiechając się niemal niezauważalnie, odwraca się w twoją stronę. Unosząc dłoń ściera z twej twarzy krew i łzy. Nigdy nie mógł znieść ich widoku. Nie, jeśli płakałaś ty. Chwilę potem wypuszcza z płuc powietrze i obejmując twoją talię silnym ramieniem, wysuwa z kieszeni różdżkę, którą zgubiłaś podczas biegu. To ty przypieczętowałaś ich los. Niech się dzieje co chce. Jedno machnięcie wystarcza, aby płomienie poczęły przygasać. Wręczając ci różdżkę mruży lekko kocie oczy. Strach zdaje się nie istnieć. Istnieje tylko ta chwila. |
| | | Laire Larsen Umiejętności bojowe : III Skąd : Kandałaksza, ZSRR Rok nauki : VI Wiek : 17 lat Jestem : neutralny Genetyka : wilkołak Czystość krwi : nieznana Status majątkowy : biedny
| Temat: Re: Serce lasu Pon Mar 16, 2015 6:11 pm | |
| Nie wiedziała o niczym, a może nie chciała wiedzieć? Może zatarła w pamięci to wspomnienie jak patologiczny przypadek wypierający ze swojej świadomości informacje o molestowaniu. Może zamykała oczy i uszy na to, co się działo w jej domu co miesiąc, co się działo z jej ojcem, matką, co się działo z Kainem, z sąsiadami. Może Laire po prostu nie chciała pamiętać, że żyła w wiosce wilków. W stadzie. Jej dom nie istniał na mapie, bo go zwyczajnie nie było, obcy mijali te tereny, bo nikt nie zapuszcza się na terytorium wilkołaków z Kandałakszy. Zniknięcie Kaina przecież nie było w żaden sposób przypadkowe; zasady ustalone przez starszyznę mówiły wyraźnie, że samców trzeba wygnać ze stada, a jej podświadomość może jedynie obróciła to w głupią zabawę o to, kto zwycięży? Jak wiele z jej wspomnień było rzeczywistością, a jaka ich część jedynie maską, filtrem nałożonym na obraz przeszłości, by nie przeszywał jej serca jak cierń? Jak błyski światła w środku ciemnej nocy powoli w jej głowie pojawiały się wyrwane z kontekstu obrazy, ochłapy ludzkiej skóry zrzucanej przez ojca, przez matkę. Walki o północy o dominację i przywództwo, wycie wilków, ujadanie, niski warkot. Czuła w nosie zapach krwi i rozkopaną ziemię. Coś w jej wnętrznościach przewracało się w strasznych splotach, jakby połknęła oślizgłą bestię wiążącą jej kiszki w supły. Zrobiło jej się zimno, po chwili znów gorąco, zaraz niedobrze. Bierze chrapliwy głęboki wdech, kuląc się w twoich ramionach, po czym podnosi wzrok. Czy to niepierwszy raz przypadkiem? Pierwszy i jedyny, kiedy jej źrenice są małe jak łebki szpilek, kiedy drżą jej ręce i chwyta się w panice poły twojego płaszcza. Kiedy błędnym wzrokiem wodzi po gasnącym ogniu i za chwile łamie się w pół wymiotując nerwowo żółcią i krwią. Laire nawet do końca nie umie rozważyć co dla niej robisz. Obrazy prawdziwej przeszłości wywiercają jej się przez skorupę, którą zbudowała sobie w głowie rozsypując wióry paniki i gniewu. Wyciąga oskarżycielski palec do szarego basiora, jakby czubek jej paznokcia był rzeczywiście różdżką i pomimo że oddajesz jej magiczny przedmiot do drugiej ręki, ona zdaje się nie zauważać tego istotnego faktu. - Przyszli - szepcze. - To już czas. Nie ma gdzie uciekać, nie można uciekać, liczy się tylko zwycięstwo, tylko jedno się liczy. Czy jestem silna, czy jestem silna... - mamrocze kurczowo przy twoim ramieniu i choć prostując się dumnie to jednak ledwo stojąc na nogach. Znała te oczy, znała te pyski. Znała na pamięć tę sieć blizn na grzbiecie tego, który pojawił się pierwszy, opatrywała te blizny, smarowała tłuszczem i przeżutymi ziołami. - Kain... - Bezdźwięcznie, jak sapnięcie, słowo wypada z jej ust, a potem... Potem jest już tylko ciemność. W ciemności słyszy słowa, słyszy pieśni starych bab z gór, w ciemności wszystkie ruskie demoniki tańczą wokół niej plemienny taniec wojny. Wygrały, tym razem wygrały, w ciemności tylko ich szkarłatne dłonie, złote szpony sięgają jej ciała, ich kudłate kity, lśniące poroża i stukot złotych kopyt. Zwycięstwo, zwycięstwo, Laire, zwycięstwo. I powtarzający się rytm, dźwięk pękających kości, trąbki i piszczałki zaklinaczy, miękkie uderzenia potężnych łap, ogniska płonące na polanach i zimny wiatr niosący zapach soli znad morza. |
| | | Narrator | Temat: Re: Serce lasu Wto Mar 17, 2015 4:47 pm | |
| Tylko na to czekały. Potrzebowały tylko tego, być pozwolił im do siebie podejść. Języki ognia malały, a ich gasnący blask odbijał się w ich przekrwionych oczach. To dość niemądre posunięcie dawać różdżkę dziewczynce z nerwowym załamaniem, nie wygląda teraz na taką, która umiałaby się posłużyć tym przydatnym magicznym przedmiotem. Chyba twoja decyzja o złożeniu waszego wspólnego dobra w jej ręce była dość… nietrafiona? Wilkołak. Jaki jest każdy widzi, te tu są wcale nieróżne od tamtych, które były ci znane. A jednak przyszły tu w trójkę, a nie jak zwykłe bestie na polowaniu. Szukały czegoś i znalazły. Dlaczego są tak blisko szkolnych terenów? Jak się tu dostały? Czy ktoś je tu wpuścił? Tyle pytań, tyle zagadek, czy zechcesz zagrać i spróbować je odkryć? Czy będziesz mógł spróbować je odkryć? Szary basior potrzebował jednego susa, by doskoczyć do waszego miejsca. Potężny pysk wbił się wilgotnym nosem między wasze ciała roztrącając was na boki. Jeden z jego czarnych braci chwyta cię za nogawkę i szarpie potężnie wyrzucając kawałek dalej między drzewa. Uderzenie w konar odbiera ci przytomność. Na ile? Chwilę? Godzinę? Całą noc? Gdy się budzisz las znów milczy, jakby nic się tu nie wydarzyło. Tylko krąg wypalony nieopodal poświadcza o zdrowiu twoich zmysłów. Wilków nie ma. Laire nie ma. Nie ma jednak też śladów walki ani krwi. Cóż począć?
Laire i Abaddon z tematu |
| | | Lotta Ullmann Umiejętności bojowe : II Skąd : Rovaniemi, Finlandia Rok nauki : VII Wiek : 17 lat Jestem : za Protagonistami Genetyka : brzeginia Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny
| Temat: Re: Serce lasu Pon Kwi 20, 2015 1:40 am | |
| GDZIE MNIE CIĄGNIESZ, HUKKELBERG?! To nie jest zupełnie moja wina, znaczy nie moja wina zupełnie, że nie potrafisz upilnować tego swojego durnego kota. Nagle na mnie zwalasz, co ja ci takiego zrobiłam, drzwi otworzyłam! Wzięłam go na ręce, bo taki piękny, może przeszłam z trzy kroki, ale gad mnie podrapał - to puściłam! Nie będzie mnie jakiś parszywy futrzak pazurami po skórze, a jak zostanie blizna?! Wyobrażasz to sobie, Hukkelberg, blizna?! Nie trzeba mnie od razu ciągnąć do tego lasu, jak się zgubi to trudno, selekcja naturalna. - Puść mnie wreszcie - piszczę, wyrywając ramię, kiedyś ty się taki silny zrobił? Aż ciężko mi w to uwierzyć, jeszcze kilka lat temu przewyższałam cię o głowę. To było takie zabawne! Zawsze prostowałeś się jak tylko mogłeś, żeby mnie przewyższyć, a teraz proszę. Nawet z butami na koturnach jestem niższa i to całkiem sporo, to wcale nie znaczy, że musisz mnie za sobą ciągnąć. - Nie pędź tak bardzo, nogi połamię! - Już nie wspominając o tym, że pobrudzę sobie buty. Nowiutkie! Prosto z katalogu, najnowszy krzyk mody, ostatnio widziano w takich Madonnę. MADONNĘ, Hukkelberg, nawet ty musisz wiedzieć kim ona jest! Chociaż zaczynam w to wątpić, gdybyś miał za grosz dobrego smaku to nie ciągnąłbyś mnie w te knieje. A jak wpadniemy w błoto?! Przecież ja tego potem nie doczyszczę! Będę musiała czekać tygodnie na kolejne, już wszystkie inne dziewczyny zdążą takie kupić. Jeszcze popsujesz mi reputację. - Nie możesz po prostu użyć różdżki? - pytam i wzdycham ciężko, a to podobno ja jestem blondynką. - Naprawdę accio nie załatwi sprawy? Czy może to jakiś głupi pomysł wyczytany w pisemku dla chłopców… - Wierzę, że takie istnieją, skąd indziej braliby swoje życiowe mądrości? Ja wszystko wiem z Teen Vogue. Amerykańskiego! - Pierwotne sposoby na zdobycie dziewczyny. Punkt pierwszy, wciągnięcie jej do lasu, ale zapowiadam ci, Hukkelberg, na mnie takie prymitywne ruchy nie działają, znajdź sobie jakąś z Malverienu. - Tam to same naiwne. - Ciemno się robi, nie widzisz, no co ty robisz, wracajmy! - proszę, nie lubię ciemności. Źle mi jakoś od razu, skóra cierpnie, włosy się jeżą na karku. Ostatnio jakoś wybitnie za nią nie przepadam. Nawet zasypiam przy zapalonym świetle. Dziewczynom w dormitorium wmówiłam, że to taka nowa moda i teraz wszyscy zasypiają przy neonowych lampkach. Prawda jest jednak taka, że jakoś mniej strasznie wygląda wtedy to puste łóżko. Ale wciąż, kiedy zamykam oczy widzę przed oczami tego dzieciaka, którego na moich oczach zwinął Sabat. Nie miał nawet pięciu lat. Kiedy my mieliśmy pięć lat to ganialiśmy się po twoim ogrodzie, a jego matkę rozłożyli jednym zaklęciem i wyrwali z jej ramion. Płakał tak strasznie, do tej pory widzę to przed oczami, kiedy tylko zamykam oczy, nie pomaga nawet neonowa lampka. A ty mnie prowadzisz do jakiegoś czarnego lasu, czy to kara?! Za co się pytam, za co?! - Hukkelberg, no wracajmy do zamku - jęczę głośno i tym razem ja ciągnę cię mocno za ramię, zobaczysz, zaraz zrobi się całkowicie ciemno i jeszcze się zgubimy. Ja tutaj do rana nie wytrzymam! Nie rób mi tego! |
| | | Antoni HukkelbergKapitan Kolvarien Umiejętności bojowe : III Skąd : Bergen, Norwegia Rok nauki : VII Wiek : 18 lat Jestem : za Protagonistami Genetyka : jasnowidz Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny
| Temat: Re: Serce lasu Pon Kwi 20, 2015 6:34 pm | |
| Ullmann, jak ja cię nie znoszę. - Nie, nie mogę – odpowiadam z nietęgą miną, nie patrząc nawet w twoim kierunku. – I nie, nie załatwi sprawy. – Przestań już do mnie mówić, nie mogę słuchać tego całego narzekania, ta rozmowa do niczego nie prowadzi. Przecież to wszystko to wyłącznie twoja wina, zrobię ci teraz na złość, a dobrze wiesz, że lubię to robić i jestem w tym całkiem niezły. Nie byłoby całej sytuacji, gdybyś miała w swojej główce choć trochę rozumu. I odpowiedzialności – tak, tego też ci brakuje. A poza tym warto dodać, że wyjątkowo nie wziąłem ze sobą różdżki, nawet o niej nie pomyślałem tylko po prostu udałem się na poszukiwania mojego zaginionego kota. Przy okazji ciągnąc cię tutaj za szmaty, zasłużyłaś na to, nic ci się nie stanie, jak wyjątkowo ubrudzisz te swoje piękne buciki i drogie ciuszki od najlepszych projektantów. I dobrze wiem kim jest Madonna, aż takim ignorantem nie jestem i trochę orientuję się w mugolskiej muzyce. Przecież to ona śpiewa tę najnowszą piosenkę „Maria Magdalena” czy jakoś tak. Przynajmniej tak mi się wydaje… Tak, to na pewno Madonna! - Co ty, Ullmann, jeszcze mam oczy i rozum. – To nie ma znaczenia, że coś nas kiedyś łączyło. Było, minęło. Zamknięty rozdział, do którego nie należy nawet wracać. W końcu co ja widziałem w tak rozkapryszonej księżniczce? Chyba tylko ładną buzię, w końcu urody nie można jej odmówić. – Aż tak mnie nie pogrzało, by bawić się w podchody po raz drugi – odgryzam się, idąc pewnym krokiem i ciągnąc Lottę za sobą w głąb lasu. Fakt, zapuszczenie się w te okolice o tak późnej godzinie nie jest najlepszym i najrozsądniejszym pomysłem, szczególnie że nie jestem znawcą tych rejonów, ale to jedyne rozwiązanie. Przecież nie zostawię swojego kota na pastwę losu, w końcu Puszkin nie jest przyzwyczajony do takich warunków. Nie dość, że połowę życia spędził w moim dormitorium to jest jeszcze taki mały. A o zwierzęta trzeba dbać. A nie o to, czy pobrudzą mi się najnowsze buty. Generalnie jakoś nie ma czego się obawiać, w końcu robiło się już gorsze i niebezpieczniejsze rzeczy w życiu niż wycieczka do lasu późnym wieczorem. - To wracaj sama – mówię bez większego zastanowienia, teatralnie pokazując dłonią drogę do zamku za nami. Dobrze wiem, że beze mnie nie wrócisz, umarłabyś ze strachu i tyle by po tobie było. Widzę tylko teraz jak robisz tę swoją śmieszną minę, typowa księżniczka, nic się nie zmieniłaś. – O, tam jest droga! No dalej, na co czekasz, Ullmann – ponaglam ze złośliwym uśmiechem na twarzy. Pokaż mi swoją odwagę, w końcu ponoć niczego się nie boisz. Nie mam ochoty już dłużej słuchać twojego marudzenia, więc zabieram się za wołanie mojego kota. – Puszkin, Puszkin, gdzie jesteś…?! Skoro już zaszczyciłaś mnie swoją obecnością to chociaż mogłabyś mi pomóc – dodaję z wyrzutem w głosie. |
| | | Oggi Umiejętności bojowe : IV Skąd : z głuszy Wiek : 35 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : nieznana Status majątkowy : ubogi Zawód : wiedźma
| Temat: Re: Serce lasu Pon Kwi 20, 2015 7:39 pm | |
| Stworzenie we własnoręcznie uplecionej przeze mnie klatce ma na imię Bla. Och, klatka nie jest jego więzieniem - drzwiczki są zamknięte tylko po to, by zabezpieczyć go przed przypadkowym wypadnięciem. Gdyby tylko chciał, mógłby opuścić moją chatkę w każdej chwili, ale prawdę mówiąc, chyba czuje się całkiem dobrze za kratkami. Bla nie musi w końcu robić niczego, a jedzenie i tak spływa prosto do jego mordki. Cieszę się, że postanowił ze mną zostać, bardzo pożyteczny z niego przyjaciel. Bla jest świetlikiem, albo raczej, byłby świetlikiem, gdyby był jakieś sto razy mniejszy. Powiedzmy więc, że należy do gatunku okrągłych niczym piłka owadów wielkości średniego kota. Nie mam pojęcia, jak się nazywają, nigdy nie widziałam go w żadnej książce, a od dawna nie udało mi się porozmawiać z żadnym entomologiem. Po prostu znalazłam kiedyś Bla w pobliżu bagien, wydał mi się uroczy, więc wzięłam go ze sobą (teraz wiem, że to niezbyt odpowiedzialne, nie każde dzikie stworzenie lubi, gdy wydziera się je z naturalnego środowiska!). W każdym razie, mam z nim niepisaną umowę - ja go karmię, on rozświetla mi mroki nocy. Pochodnie są mniej bezpieczne, raz przypadkiem podpaliłam sobie włosy. Nigdy więcej! O tej porze w tej części lasu powinien panować względny spokój. Zdarzało się, że popołudniami dzieciaki pod opieką nauczyciela poznawały magiczną florę i faunę, czasami też jakiś szkolny łobuz odbywał tu karę (och, sama kiedyś musiałam pomagać gajowemu w poszukiwaniu grzybów, chociaż szlaban to raczej żaden, skoro się przy tym świetnie bawiłam!), ale o tak późnej godzinie nie powinnam tu uświadczyć żadnego uczniaka. Tymczasem słyszę głosy. Młode, świeże głosy, zawodząco-podirytowane. A to najprawdopodobniej oznacza zagubione dzieci. Przyspieszam trochę kroku, w marcu nocą temperatura spada naprawdę nisko, lepiej, żeby młodziaki trafiły do łóżek, zanim zrobi się bardzo zimno. Oggi na ratunek! Wyskakuję na drogę zza powalonej sosny i wystawiam moją latarenkę bliżej twarzy dzieciaków, by im się lepiej przyjrzeć. - A co wy tu robicie? - pytam ze zmarszczonymi brwiami, no doprawdy, zwykle są dwa powody, dla których dwójka młodych ludzi wymyka się po zmroku do lasu. Jeden wymaga wymaga zabrania ze sobą koca (chyba że ktoś lubi wydłubywać potem igliwie z... różnych części ciała!), drugi to, że tak ujmę, potrzeby mniej cielesne, a bardziej duchowe. Aż mnie zdziwiło, co za ziela zażywają dzisiejsze nastolatki (ja parzyłam sobie ino rumianek), słowo daję, raz jeden wygadujący bzdury młodzieniec z dredami wpadł mi przez okno do chatki, przeprosił, zabrał tackę z ciasteczkami i wyszedł tą samą drogą. Ta dwójka nie zabrała ze sobą koców!
|
| | | Lotta Ullmann Umiejętności bojowe : II Skąd : Rovaniemi, Finlandia Rok nauki : VII Wiek : 17 lat Jestem : za Protagonistami Genetyka : brzeginia Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny
| Temat: Re: Serce lasu Pon Kwi 20, 2015 8:30 pm | |
| - Jak to nie możesz? - pytam i przewracam oczyma. No bez żartów! - Weszła jakaś nowa ustawa w świecie bufonów, że to niehumanitarne wobec zwierząt? Czy po prostu nie wiesz, jak rzuca się accio? Bierzesz różdżkę, ruch nadgarstkiem i mówisz accio głupi kot - powiedziałam, po czym tak zrobiłam. Rozglądam się dookoła, bez przesady, czemu nie działa?! Powinien już przylecieć! Może powinnam spróbować wersji z durnym futrzakiem, pewnie głupi kot było zbyt ogólne. Oczywiście, że doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jakim wrzodem na tyłku potrafisz być. Osobiście nie znam większego. A zaufaj mi, znam naprawdę całą masę ludzi, wielu denerwujących. Ale takiego osła jak ty to ze świecą szukać - ja nie zamierzam, starczy mi okazjonalne użeranie się z tobą. Czy nie możemy się po prostu serdecznie ignorować, ja się pytam? Co jest takiego złego w starym, dobrym „ja ciebie nie znam”? Ale nie, musisz mnie ciągnąć za sobą do tego durnego lasu. W sumie to jestem przekonana, że chodzi o coś więcej niż durne kocisko, już nie przesadzajmy. To, w przeciwieństwie do ciebie, całkiem mądre zwierzęta. Da sobie radę po ciemku, jestem przekonana, że już od dawna smacznie śpi w swoim stałym miejscu. Ty po prostu chcesz mnie zabić. Albo pozbawić godności. Albo zabić i pozbawić godności… Odwrotna kolejność byłaby lepsza, chociaż co ja tam wiem, może jesteś jakimś spaczonym zboczuchem! Po takich jak ty wszystkiego tak naprawdę można się spodziewać! Kuba Rozpruwacz 2.0 się znalazł! I tak, brawo, brawo. To właśnie Madonna wydała ostatnio Marię Magdalenę, sam fakt, że się zawahałeś przez moment jest po prostu żałosny. Nawet moja babcia zna się lepiej na współczesnej sztuce. Brawo, Hukkelberg, właśnie w tej chwili spełniłeś swoje największe marzenie. Mentalnie jesteś starszy i mniej na czasie niż osiemdziesięciolatka. - By użyć trybu „jeszcze” musiałbyś kiedykolwiek posiadać oczy i rozum. Szczególnie rozum - stwierdzam, rozglądając się uważnie dookoła, by nie wejść w żadną niespodziankę. Trzepie mnie przy okazji od środka, bo wyobraź sobie, że jestem raczej nieubrana na leśne wędrówki w środku nocy. Moje futerko owszem, jest bardzo ładne, ale taki jest jego cel. Wyglądać - nie grzać, a to jest różnica! Jeszcze chwila i ukradnę ci kurtkę, muszę się tylko przemóc, by włożyć na siebie coś tak bezgustownego. - Po raz drugi implikuję, że kiedykolwiek przerwałeś swoje pierwsze podchody - zauważam słodkim głosikiem, przeskakując przy okazji przez gałąź. Hukkelberg, powiedz mi, czy ty to robisz specjalnie? Może jeszcze zacznij biegnąć! Chociaż wtedy mógłbyś się przewrócić, wpaść w błoto (niewielka strata) i wróciłby ci rozum do głowy. - Chyba ciebie pogrzało, nie będę wracać sama! - Wielki dżentelmen się nagle znalazł! - Jeszcze się zgubię albo napadnie mnie jakiś napalony pierwszaaaaaaaa… - O wilku mowa! Przyznaję. To może nie jest mój najznakomitszy moment. Ale nie codziennie coś na mnie zeskakuje zza krzaków! Wyrwał mi się więc pisk, jak na damę w opresji przystało (czytałam swego czasu te wszystkie romanse, wiem, jak zachowują się prawdziwe heroiny!) i chowam się za plecami Hukkelberga. Zaleta, że urósł, może robić za żywą tarczę. Wychylam się po chwili, by zerknąć na atakujące nas dziwadło. Mrugam oczyma, by przyzwyczaić się do światła, zza którego wystaje jakaś natapirowana głowa. O mój borze, co to jest?! Zemsta fryzjera? Nieudana kopia Cindy Lauper? Chodząca nauczka dla wszystkich dzieci świata mówiąca, że nie należy gubić grzebienia?! I przepraszam bardzo. Wypraszam sobie koce. Po pierwsze - koce? W lesie? Przecież są robaki! Po drugie - czy ona nie widzi, z kim ja tutaj przyszłam? Mam swój honor. |
| | | Antoni HukkelbergKapitan Kolvarien Umiejętności bojowe : III Skąd : Bergen, Norwegia Rok nauki : VII Wiek : 18 lat Jestem : za Protagonistami Genetyka : jasnowidz Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny
| Temat: Re: Serce lasu Wto Kwi 21, 2015 1:31 am | |
| - Widzisz, nie działa! Nawet głupie Accio przy tobie wymięka – mówię z rozjuszeniem w głosie, spoglądając na Ullmann z wyraźnym niezadowoleniem na twarzy. Nie przyznam się przecież, że nie zabrałem ze sobą różdżki z dormitorium, w ciągu dwudziestu minut Lotta zdążyła mi poubliżać za wszystkie czasy, choć nie ma co ukrywać, targanie ją za te drogie szmaty przez cały las to całkiem przednia zabawa. Gdyby nie fakt, że to właśnie przez nią uciekł mój kot, którego teraz nigdzie nie mogę znaleźć. A jest już tak ciemno! Puszkin, do cholery, gdzie jesteś? To wcale nie jest śmieszne, chodź tu do mnie, koniec zabawy w chowanego. – Dobra, dobra, Ullmann. Skończ już, myślenie nigdy nie było twoją mocną stroną. Implikować? To w tej twojej amerykańskiej gazetce dla niezbyt rozgarniętych nastolatek używają takich trudnych słów? – dodaję zgryźliwie, lekko unosząc brwi do góry i nie zaprzestając poszukiwań mojego zaginionego zwierzaka. Spróbuj zaprzeczyć, widzę przecież jaka jesteś prosta i nieskomplikowana, do osiągnięcia szczęścia potrzeba ci tylko nowych par butów i kolejnej sukienki do garderoby, która zapewne i tak pęka od nadmiaru ubrań. I oto mamy typ najbardziej denerwującej i materialistycznej dziewczyny na świecie. Ignorancja w tym przypadku zdecydowanie nie wchodzi w rachubę, lepiej mi jakoś na duszy, kiedy trochę cię poirytuję swoimi odzywkami i zachowaniem. Chociaż taki z ciebie pożytek. - Przecież ty lubisz dzikie przygody i ten dreszczyk emocji, no co ty, Ullmann… – I nagle nie wiem, co się dzieje. Lotta drze się wniebogłosy i chowa mi się za plecami, ktoś świeci mi po oczach, a ja gwałtownie robię krok do tyłu i niby to przypadkiem ją popycham (chociaż naprawdę nie chciałem, przysięgam!). Pech chciał, że chyba wylądowała w jakimś błocie albo czymś podobnym. Nie zwróciłem nawet na nią zbytnio uwagi. Ale… Co. Kto. To. Jest. Mnie naprawdę dość trudno jest przestraszyć, wybałuszam jednak oczy, a moje zdziwienie z czasem narasta. Widzę przed sobą tylko kobietę-dziwadło z natapirowanymi włosami, stwierdzam, że chyba potrzebuje pomocy, bo jakoś tak kiepsko wygląda. W głowie mam milion myśli, może się zgubiła i nie potrafi wyjść z lasu? Takie przypadki też mają przecież miejsce, a lasy w okolicach Dahlvaldu słynną przecież z wielu jeszcze nieodkrytych tajemnic i niebezpieczeństw, których w sumie to tak naprawdę nie miałem jeszcze okazji odkryć, wiec może to po prostu jakaś bujda. W każdym razie, chyba tej kobiecie trzeba pomóc. Ale to zaraz po tym jak znajdę Puszkina, to mój priorytet na dziś. - No… – Drapię się po głowie, czuję się trochę zdezorientowany. Ta kobieta chyba naprawdę potrzebuje pomocy! – Szukamy mojego kota, a pani? – pytam po chwili zastanowienia, dopiero po chwili orientując się, że Ullmann wylądowała w błocie. O żadnych kocach nie ma mowy, też mam swój honor. Gdyby Lotta została jedyną kobietą na świecie to i tak wolałbym grzecznie podziękować i zostać samemu.
Ostatnio zmieniony przez Antoni Hukkelberg dnia Wto Sie 11, 2015 2:46 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Oggi Umiejętności bojowe : IV Skąd : z głuszy Wiek : 35 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : nieznana Status majątkowy : ubogi Zawód : wiedźma
| Temat: Re: Serce lasu Wto Kwi 21, 2015 2:22 am | |
| No niech to dunder trzaśnie, wcale nie miałam zamiaru przestraszyć tych małolatów! Może to i dobrze, że nie przyszli do lasu z zamiarem, eee, użycia koca, po tym, jak się pannę wtrąci do kałuży z błotem, mało która jest chętna do kontynuowania znajomości. I gdzie ci prawdziwi mężczyźni, ja pytam? Najpierw swoją towarzyszkę wepchnął do bajora, a teraz patrzy na mnie jak wół na malowane wrota. Wywracam oczami, dzieciaku, zbyt elokwentny to ty chyba nie jesteś, co? Zresztą, nieważne, odkładam na bok klatkę z Bla i podaję rękę ślizgającej się w tej nieszczęsnej kałuży dziewczynie. Wcale nie tak łatwo się z takiej pułapki wydobyć bez żadnej pomocy! - Ciesz się, że to tylko błoto, kochana - pocieszam dziewczynkę, gdy ta już została postawiona do pionu, i zdejmuję zbutwiały listek, który zaplątał się w jej włosy. I staram się dyskretnie strącić pędraka z jej ramienia, trudno powiedzieć, czy to jedna z tych nastolatek, które wpadają w histerię na widok najmniejszego robaka, ale wolę nie ryzykować. Cofam się o krok, słysząc, jak chłopak wspomina o kocie i przyglądam się mu przez chwilę sceptycznie. Z powodu kota całe to zamieszanie? Nie twierdzę, że taki zwierzak nie może być wiernym i ważnym przyjacielem, ale mimo wszystko rozsądniej byłoby chyba wyruszyć na taką wyprawę z gajowym, zamiast ciągnąć za sobą szkolną koleżankę i narażać się na spędzenie nocy w środku lasu? Nie tak trudno się tu zgubić, jak można by przypuszczać. Poza tym, możliwe, że wiem coś o kocie. Znalazłam dzisiaj jednego przybłędę, ale póki co nie miałam co z nim zrobić - siedzi (mam nadzieję, że nie znalazł jakiejś drogi ucieczki!) u mnie w chatce, planowałam zabrać go rano do Måneström. Mieszka tam moja znajoma, która wciąż wisi mi przysługę, mogłaby potrzymać zwierzaka przez jakiś czas, a nuż zgłosi się prawowity właściciel? A jeśli nie, z chęcią wzięłabym bestię do siebie. Potrafię się zaopiekować przerośniętym świetlikiem i owieczką, to pewnie i kot nie sprawiałby problemu. Ale przecież nie będę chłopakowi robić nadziei! - Kot? A jaki kot? - dopytuję, podnosząc latarenkę z Bla. - I nie waż się więcej mówić na mnie pani. Nazywam się Oggi. Mieszkam tu. - Och, chyba nie zabrzmiało to dobrze. - Nie konkretnie tutaj, rzecz jasna. - Zresztą, chyba coś robię bardzo nie tak. Mieszkam od piętnastu lat w lesie, po takim czasie powinny krążyć o mnie legendy, tymczasem wszyscy są zawsze strasznie zdziwieni, gdy mnie widzą. Co z tymi nastolatkami? Przecież rudowłosa wiedźma z lasu to doskonała historia do straszenia młodszych roczników! |
| | | Lotta Ullmann Umiejętności bojowe : II Skąd : Rovaniemi, Finlandia Rok nauki : VII Wiek : 17 lat Jestem : za Protagonistami Genetyka : brzeginia Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny
| Temat: Re: Serce lasu Sro Kwi 22, 2015 4:18 pm | |
| Życie jest znacznie prostsze, kiedy ludzie nie mają wobec ciebie większych oczekiwań, to daje naprawdę bardzo dużo swobody! Oczywiście wytłumaczenie czegoś takiego Antoniemu-ja-wiem-wszystko-najlepiej-a-na-dodatek-jestem-największym-dupkiem-świata-Hukkelbergowi jest raczej zbędnym strzępieniem języka, bo to zbyt skomplikowane na jego mały i praworządny rozumek. Poza tym, nie mogę się doczekać miny zdziwienia na jego twarzy, kiedy pewnego dnia przekona się, że wszystko co o mnie myślał jest nieprawdziwe. Nie będę zaprzeczać, że nowe buty i sukienki sprawiają mi ogromną frajdę. Ludzie mówiący, że pieniądze szczęścia nie dają definitywnie nie wiedzieli gdzie kupować. Ale żeby od razu prosta? Widać Antoni-jestem-najmądrzejszym-bufonem-na-świecie-Hukkelberg ma swoje wygórowane standardy wobec ludzi, z którymi spędza czas, im szybciej zasypia się podczas rozmowy z nimi tym lepiej. Ja już ledwo stoję, tak mnie nudzi jego towarzystwo. - Och, przepraszam, nie zrozumiałeś co powiedziałam? Zapomniałam, że twój słownik ogranicza się do dwustu pięćdziesięciu podstawowych wyrażeń umożliwiających komunikację z innymi na poziomie neandertalczyka - zgryźliwość nigdy nie była jego mocną stroną. To aż urocze! Jak obserwowanie małego kotka, który próbuje ugryźć tygrysa swoimi ledwo-co-wyrośniętymi ząbeczkami. Miau, miau Hukkelberg. I zapamiętaj sobie - nigdy ci tego nie wybaczę. Nie znasz dnia, ni godziny! Bo zanim zdążyłam się zorientować ten mnie popycha, POPYCHA i ląduje w jakimś błocie. Błocie! W swoich nowych, złotych legginsach i futerku! Moje futerko! Miałam je po raz pierwszy na sobie - i tak, raczej nie włożyłabym go w najbliższym czasie, pewnie już nigdy, ale teraz definitywnie będę musiała się go pozbyć! - HUKKELBERG - warczę, posyłając mu mordercze spojrzenie, ta zniewaga krwi wymaga! Ciekawe co by sobie pomyśleli o nim w bufonolandzie na wieść, że wrzucił w błoto niewinną dziewczynę - zamiast osłonić ją własnym ciałem przed psychopatką z lasu. Zobaczysz, jeszcze cię wyrzucą z ekskluzywnego klubu dla starych duchem! - Tylko błoto? - cedzę przez zęby, tym razem morderczym wzrokiem obrywa dziwadło, serio, powinniście się wszyscy cieszyć, że nie zabijam nim naprawdę. Korzystam jednak z pomocy i nawet pozwalam jej ściągnąć z włosów ten listek. I nie. Wolę się nie zastanawiać nad tym co strzepnęła z mojego ramienia. Jestem już na krawędzi i niewiele potrzeba bym rzuciła się z pazurami na Hukkelberga. Chwila i rzucę w niego kedavrą, muszę najpierw wybadać czy ruda pomoże mi ukryć ciało czy też będę musiała zamordować i ją - Durny kot - informuję, próbując przy tym doprowadzić się do porządku. Zimno mi i mokro, a na dodatek moja fryzura się zniszczyła, omójborze, oddychaj. Oddychaj Lotta, raz, dwa, trzy… - Durny kocur przez którego ten idiota zaciągnął mnie do lasu! I ZNISZCZYŁ MOJE UBRANIA! A to wszystko dlatego, że nie potrafi rzucić JEDNEGO GŁUPIEGO ACCIO - w dwa susy skracam dystans pomiędzy nami, po czym solidnie walę go w ramię. A potem drugi raz. I trzeci - Jesteś absolutnie najbardziej zadufanym w sobie, parszywym, dwulicowym bufonem jakiego znam. Kiedy wyjdziemy stąd nie chcę cię widzieć nigdy więcej, rozumiesz? Jesteś dla mnie martwy! - najlepiej zostań tutaj i umrzyj naprawdę! - Oggi - przypominam sobie w końcu o jej istnieniu - Puszkin już pewnie od dawna wygrzewa się przed kominkiem w dormitorium, tysiąc razy widziałam jak się z niego wykrada na wycieczki, zamek i okolice zna pewnie lepiej ode mnie. Za to ja mam fatalną orientację w terenie, pokażesz mi jak wrócić do szkoły? - nikt mi nie powie, że nie potrafię być miła! Jestem bardzo miłym człowiekiem dla ludzi, którzy są mili dla mnie. Nawet jeśli mają fatalne fryzury! Dlatego nie powiem, żeby jej nie smucić, że żadne legendy nie krążą. Owszem, Vollan wiecznie opowiada o jakichś ludziach z lasu, ale kto by brał jego słowa na serio? |
| | | Antoni HukkelbergKapitan Kolvarien Umiejętności bojowe : III Skąd : Bergen, Norwegia Rok nauki : VII Wiek : 18 lat Jestem : za Protagonistami Genetyka : jasnowidz Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny
| Temat: Re: Serce lasu Sro Cze 17, 2015 1:42 am | |
| Nie jest mi jakoś specjalnie przykro z powodu osobistej tragedii Ullmann. Stało się – mnie osobiście nie raz i nie dwa zdarzyło się już wylądować w błocie, chociażby podczas treningów quidditcha, kiedy warunki atmosferyczne nie były zbytnio sprzyjające. Ale to normalna sprawa, nie ma co niepotrzebnie dramatyzować. Chyba że jest się przewrażliwioną księżniczką, która boi się dosłownie wszystkiego, poczynając od robaków, a kończąc na ciemnościach tudzież duchach. Poza tym, nie zrobiłem tego specjalnie, naprawdę, mam w sobie jeszcze trochę kultury, choć w tym przypadku mógłbym o niej wyjątkowo zapomnieć. W każdym razie, nie moja wina, że w rzeczywistości wygląda to na czyn zamierzony i zapewne Ullmann będzie wypominała mi to do końca życia. W końcu ubrudziła swoje nowe futro. I złote legginsy! Trudno, przyzwyczaiłem się do tego, że zawsze robimy sobie wszystko na złość. Wzdycham cicho pod nosem i odsuwam się trochę na bok, coby nie wpadła na wspaniałomyślny pomysł, aby wrzucić mnie do błota. Spoglądam kątem oka na Oggi, która wydaje się być trochę zażenowana całą sytuacją, jednak poszukiwanie kota to poważna sprawa – przynajmniej dla mnie. W dodatku zaczynam mieć wrażenie, że chyba coś o niej słyszałem, ale nie jestem jeszcze przekonany w stu procentach. W końcu słyszy się trochę tych wszystkich legend o wiedźmach i innych groźnych stworzeniach, może nie tak dużo jak w młodszych klasach, ale nie sposób jednak o nich całkowicie zapomnieć. - Przestań tak mówić… Dobrze wiem, że nie potrafisz beze mnie wytrzymać, więc nie rzucaj słów na wiatr – dodaję nieco uszczypliwie. Rozjuszona Ullmann to bez wątpienia niezapomniany widok. – I jeszcze musisz mnie trochę poznosić. Obiecuję ci, że zostaniesz tu tak długo dopóki nie znajdziemy Puszkina. W końcu zrobiłaś to specjalnie. – A ja zawsze dotrzymuję obietnic. Wierz mi. Nie składam ich zbyt często, ale jeśli już to robię to dokładam wszelkich starań, aby je spełnić. W dodatku dobrze wiem, że specjalnie go wypuściłaś, ale tym razem nie odpuszczę. Wszystko ma swoje granice, moja cierpliwość nie jest nieskończona. Nie wierzę w to, że Puszkin wygrzewa się właśnie przed kominkiem w dormitorium; tak naprawdę kłamanie nigdy nie było twoją mocną stroną. Przynajmniej nigdy nie miałem większego problemu, aby cię rozszyfrować. – Tak więc, Oggi, to kot kartuski, jeśli masz obeznanie w rasach. Cały czarny, nie jest zbyt duży. Chciałem iść do gajowego, by nam pomógł, ale nie mogłem nigdzie go znaleźć. No wiesz, nie mogłem dłużej czekać na niego, skoro zaczęło się ściemniać. |
| | | Oggi Umiejętności bojowe : IV Skąd : z głuszy Wiek : 35 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : nieznana Status majątkowy : ubogi Zawód : wiedźma
| Temat: Re: Serce lasu Sro Cze 17, 2015 12:32 pm | |
| O rajusiu. O raju może nawet, w końcu sprawa jest poważna. Jeszcze nigdy nie widziałam, by ktoś kipiał tak morderczą aurą. No dobrze, może się zapędziłam z tym "nigdy" - raz kiedyś wiatr zawiał strzępek jakiejś gazety niemal pod drzwi mojej chatki. Zachowało się na nim pół fotografii jakiegoś dziwnego, zdeformowanego mężczyzny i kawałek podpisu. Nazywał się... Volde... Voldecoś? Szkoda mi się go zrobiło, miał taką straszną mordę, a do tego łypał wzrokiem pełnym zimnej nienawiści - musiał się biedaczyna wiele wycierpieć. To wzięłam i powiesiłam jego zdjęcie u siebie w chatce. Mogę się założyć, że nikt nigdy nie trzymał z sentymentu jego fotografii u siebie w domu. To widać po ludziach. Czy inni ich lubią czy nie. Tej dziewczynie trochę do mojego Voldektośtama brakuje, trzeba przyznać. Dobrze rokuje to, że jej nienawiść jest gorąca jak rozgrzane żelazo - wbrew pozorom, bardzo łatwo ją przekuć w cieplejsze uczucia. Taka emocja może raz-dwa zmienić bieguny, byleby miała podobną temperaturę. A co można zrobić z zimną nienawiścią? Miłość nigdy nie bywa zimna. Trochę się zamyślam i przez chwilę po prostu stoję w miejscu, przygryzając nieco przydługi paznokieć kciuka. Dopiero na kilka sekund po tym, jak chłopiec podaje mi charakterystykę kota, drgam lekko i spoglądam na dzieciaki z niejakim zdziwieniem. Na ośmionogiego konia, na moment zupełnie zapomniałam, że mam tu jakichś gości! Albo dokładniej, ten las ma gości, ja tylko występuję w roli zastępcy gospodyni. Pilnuję, by wszyscy zachowywali się z szacunkiem i... o czym to my? - Kot karteru... - próbuję wymówić, ale w końcu sama się poddaję, macham tylko ręką. Kot to kot, na chuj drążyć temat? - Tak się składa, że znalazłam jednego kota. Zjadł mi cały ser. - No calusieńki, widział kto tak głodnego zwierzaka? I co ja teraz zresztą będę jeść? Wisisz mi kolację, drogi chłopcze! - Jeśli nie znalazł jakiejś dziury, przez którą mógłby dać drapaka, to pewnie dalej siedzi u mnie w chatce. No, ruchy! - Poganiam ich energicznym skinieniem ręki, odwracam się i ruszam w drogę, trzymając przed sobą klatkę z Bla. - A tobie, panienko, może jakichś ziółek zaparzyć? - dodaję uprzejmie, wygląda, jakby przydało jej się coś na uspokojenie. |
| | | Lotta Ullmann Umiejętności bojowe : II Skąd : Rovaniemi, Finlandia Rok nauki : VII Wiek : 17 lat Jestem : za Protagonistami Genetyka : brzeginia Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny
| Temat: Re: Serce lasu Pon Cze 22, 2015 12:39 am | |
| Ja bym naprawdę, naprawdę uważała z tym wyprowadzaniem mnie z równowagi, w końcu płynie we mnie krew BRZEGINI, z takimi jak ja nie powinno się zadzierać. Antoni-ja-wiem-wszystko-najlepiej-a-na-dodatek-jestem-największym-dupkiem-świata-Hukkelberg taki oczytany, to pewnie dobrze wie czym się kończy zadzieranie z JEDNĄ Z NAS. Znaczy, żeby była jasność, we mnie jest jakaś część tej krwi, obstawiam, że może jedna czwarta, w porywach do połowy, więc nie mam ciągot po ludziny (fujka!), ale przyznam szczerze, że lubię surowe mięso. I to może jakieś działanie podświadomości (tak, wiem co to podświadomość, duuh!), ale rzeczywiście w okolicach nowiu księżyca zdarza mi się jeść je częściej, a na dodatek łatwiej mnie wtedy zdenerwować. No chyba, że jest się Hukkelbergiem. Wtedy nie trzeba się specjalnie starać, wystarczy sama twarz. I potrafię zrozumieć, że ludzie spowinowaceni ze świniami lubią taplać się w błocie – tak na marginesie, zawsze mnie zastanawiało skąd Hukkelbergowie wytrzasnęli Antoniego, to tacy mili, cywilizowani ludzie, pełni klasy! Nie to co on! – ale ja nie zaliczam się do tego śmierdzącego gatunku. I niech sobie nawet nie myśli, że w takim stanie wrócę do szkoły. Tylko znajdę się w jakimś suchym miejscu i różdżka w dłoń, wyczyszczę się na tyle by przemknąć boczkiem. Ale serce będzie mi przy tym krwawić! Nikt nie zdaje sobie sprawy z tego jak bardzo magia niszczy ubrania. Potem już do niczego się nienadaną. Futerko zapewne straci na objętości i miękkości, a złote legginsy stracą cały blask. Durny, durny Hukkelberg! Powiem to jego wszystkim fankom, zobaczymy czy będzie z niego taki kozak jak dziewczęta przestaną mdleć na skinienie palca! - Nie.zrobiłam.tego.specjalnie – warczę niczym rozjuszona kotka, ile razy trzeba takiemu powtarzać! Jego kot uwielbia spacery, pewnie już od dawna leży sobie przy kominku w dormitorium i śmieje w głębi duszy, jakiego to ma durnego człowieka! Nic dziwnego, że od niego ucieka! – Nie, za ziółka to podziękuję – prycham, podążając za dziwaczką (SKORO JUŻ MUSZĘ). Ja dobrze wiem co się dzieje z ludźmi po „ziółkach”, mam zajęcia z Vollanem częściej niż bym chciała. Pewnie to ona jest jego tajemniczym dostawcą!
|
| | | Sponsored content | Temat: Re: Serce lasu | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|