|
|
|
| |
Mistrz Gry | Temat: Fontanna Nie Gru 28, 2014 2:48 am | |
| Fontanna Fontanna to niezwykle charakterystyczny element monumentalnego holu, który z całą pewnością różni się od pozostałych swoim niezwykle specyficznym wyglądem. Brzeg jest okrągły i kunsztownie zdobiony w drobne wzorki liści, a marmurowe kolumny, podtrzymujące kolejne piętra, są wstawieniami z błyszczącego i nigdy nietopniejącego lodu. Szczytowym poziomem bez wątpienia jest bogini Nanna – symbol dobra i piękna – opierająca się o jeden z filarów i to właśnie z dłoni tej kobiety wylewa się delikatnym strumieniem krystalicznie czysta woda. |
| | | Clairemina Brohl Umiejętności bojowe : II Skąd : Bindalseidet, Norwegia Rok nauki : V Wiek : 15 lat Jestem : za Protagonistami Genetyka : jasnowidz Czystość krwi : czysta Status majątkowy : bogaty Zawód : gimb
| Temat: Re: Fontanna Pią Kwi 24, 2015 11:35 pm | |
| - Pewnego dnia mój drogi będziemy starzy i być może niezdolni, aby zobaczyć w swoich oczach żar młodzieńczych lat…- Wraz z ostatnim, wypowiedzianym słowem Cornelii, gasną wszystkie światła, a wokół dwójki zapada cisza, tak ciężka, że Cornelia zastnawia się, czy nie umarła nagle, we śnie, tak, jak chciała, bez bólu. Ciąży jednak nad nią piętno niedokończonego dialogu, więc wyciąga przed siebie drżącą dłoń i przejętym głosem próbuje wypowiedzieć imię ukochanego. - Zoltarze…? - Jestem tu, najdroższa… - Wciąż odrobinę nieznane, ale przyjazne dłonie zamykają w czułym uścisku zimną, drżącą, drobną dłoń Cornelii. Wraz z uściskiem pojawia się w dziewczęciu uczucie ulgii. Ahh, a więc żyje, nie jest tu sama! Cornelio, pozostaniesz w moim sercu na zawsze… - Zdanie, które przerywa ciężką ciszę, odbija się echem w głowie Cornelii, zdanie, które znów przywraca światło. Dosłownie, bo oto fontanna, przy której stoją Cornelia i Zoltar znów tryska wodą, podświetlaną różnymi kolorami, od fioletu, po intensywną czerwień i choć Cornelia nie jest w stanie ich rozróżnić, Zoltar szepcze jej do ucha całą barwną falę. W tle słychać symfonię na skrzypce, a w fontannie powoli tworzy się piana, na skutek wrzuconych doń mydlanych płatków róż... A ja stoję tu i nie dzieje się nic. Wraz z końcem strony unoszę głowę znad książki, trochę nieprzytomna, trochę rozczarowana, przecież jestem w miejscu zupełnie podobnym. Fontanna jest, dziewczyna jest. Gdzie skrzypce? Gdzie barwy zachodzącego nieba? Gdzie, co najważniejsze, ukochany? Kochający miłością tak silną, że zdoła zneutralizować każdą klątwę. Co robię nie tak? Przecież jestem idealnym materiałem na bohaterkę takiej powieści. Mogłabym z powodzeniem zastąpić Cornelię! Swetry mam, przeszłość mam, mamę, która nieźle i czarnoksięsko namieszała w historii magii też mam. Problemy ze wzrokiem? Może i widzę kolory, ale za to czasami widzę więcej, niż ofiaruje mi rzeczywistość. Zwykle w nocy. Klątwę? OD biedy, bycie Brohlem to przecież nie błogosławieństwo. Ja się pytam, gdzie mój Zoltar. Piękny Zoltar z błękitną czupryną. Zoltar, któremu nikt się nie postawi, silny obrońca. Zamykam książkę zaznaczając stronę, na której skończyłam zakładką w kotki. Koniec czytania na dziś. Pozwoliłam sobie na dwie strony, dla rozrywki, dla odciążenia głowy, żeby nie myśleć o Narjarvi chociażby. Muszę sobie dawkować, to taka piękna historia, och, normalnie wchłonęłabym ją w pół dnia, ale przecież nie mogę, mam też inne obowiązki. Nie mogę ot tak rzucić wszystkiego i zanurzyć się w świecie fantazji. Szczególnie teraz, kiedy wszystko zmienia się na gorsze. Chowam książkę do torby i staję tuż przy fontannianym murku. Jeśli wrzucę monetę, to moje życzenie się spełni? Być może, ale nie mogę wrzucić monety, Hubbie by się to nie spodobało. Udam więc, że wrzucam. Siegam po moją małą portmonetkę w żabki, udaję, że wyciągam z nią monetę. Portmonetkę odkładam do torby, torbę na podłogę. Nic nie może krępować moich ruchów. Chciałabym... odwiedzić grób dziadka zdać dobrze egzaminy zobaczyć Jenę osiągnąć pełnoletność spotkać mamę poznać Gabriela posłuchać akordeonu mieć kotka spotkać swojego Zoltara i zakochać się nie poznać nigdy historii Brohli … móc w końcu zasnąć bez lęku. Wrzucam niewidzialną monetę i niemal natychmiast klękam na murku, sięgając ręką jak najdalej się da, wpadając prawie do fontanny, ale to nie jest ważne, kiedy mój wskazujący palec w końcu styka się z powierzchnią wody. - Plum. - Mruczę do siebie, oczyma wyobraźni widząc, jak moja moneta idzie na dno.
|
| | | Gabriel Pärt Umiejętności bojowe : II Skąd : Piramida, Svalbard Rok nauki : VII Wiek : 20 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : czysta Status majątkowy : przeciętny
| Temat: Re: Fontanna Wto Kwi 28, 2015 3:18 pm | |
| Późne popołudnia wydawały się tym bardziej niesamowite i przerażające, gdy w niekrótkim czasie Instytut wymarł niemal całkowicie, zmieniając się nie do poznania. Gabriel, spacerując dahlvaldzkimi korytarzami, już dawno nie widział ich o tej porze tak pustych. Zawsze można było natknąć się na przypadkowych włóczykijów, którzy przemierzali zamek wzdłuż i wszerz, jedynie przemieszczając się co i rusz z miejsca na miejsce, jakby żadna z oferowanych przez Dahlvald komnat i ukrytych zaułków nie spełniała ich oczekiwań. Od kilkunastu dni podobny widok jest jak odnalezienie skarbu, którego Gabriel szuka wytrwale dzień w dzień, nie próbując wątpić w to, że wreszcie mu się uda; że wszystko, co dzieje się obecnie to tylko kolejny z przykrych, męczących snów. Wystarczy jedynie się uszczypnąć, zacisnąć mocno powieki i ponownie je otworzyć z życzeniem obudzenia się. Natychmiast. To nie skutkowało. Na rękach zostawały tylko czerwone ślady po paznokciach, nic poza tym. Wszystko wciąż jest takie samo. Echo niesie się głośniej korytarzami, uśmiechy są dużo bardziej wymuszone, nieraz nie ma ich wcale, wzrok wbity w podłogę ze wstydu. Ja tu zostałem, kazali być mi lepszym od innych, wyróżnili wbrew woli. To straszne, że dopiero teraz widać, jak wielu z wcześniej mijanych kolegów nie jest czarodziejami z dziada pradziada. Ta myśl męczy Gabriela do tego stopnia, że postanawia ją zajeść. To podobno najlepszy sposób na stres, tak słyszał od kogoś, kogo nie widział już długi czas. Zajmując miejsce w najciemniejszym zakątku bufetu, dłubie widelcem w misce pełnej sałatki, oddzielając od siebie każdy ze składników. Kątem oka obserwuje zatopioną w lekturze Claireminę, schodząc do foyer starał się zachowywać jak najciszej, by nie przerwać jej tej chwili spokoju i… szczęścia? Nie wygląda na zmartwioną, może tylko troszeczkę, teraz, kiedy książkę chowa do torby i szuka czegoś, i zastanawia się, i staje nad fontanną. Gabriel już nie ukrywa, że bardziej zajmuje go teraz młodsza koleżanka, a nie sałatka. Powinien czuć się speszony, zapewne powinny męczyć go też nieprzyzwoite myśli, za które zrugałby go każdy, kto tylko o nich by wiedział. Ale to nie to. Gabriel nie obawia się, że ktoś mógłby przyłapać go na obserwowaniu Claireminy, nie robi przecież nic złego. Może nawet ją uratuje. Bo kiedy tak gwałtownie opada na fontanniany murek, przez niemożliwie długie kilka nanosekund Gabriel boi się, że dziewczynka wpadnie do wody, że zrobi sobie krzywdę, bo może się poślizgnęła, może zemdlała, może ktoś ją otruł. Odstawia miskę na bok, miska spada na ziemię, ale Gabriel już się nią nie przejmuje, już jest przy fontannie, już chwyta Claire za ramiona w momencie, kiedy ta podnosi się znad lekutko falującej tafli wody. To błąd. Miast uratować dziewczę przed niechcianą kąpielą, Gabriel traci równowagę i wraz z Claireminą wpada do fontanny. Ostry, promieniujący ból w kolanie po spotkaniu z krawędzią murka na dobrych parę chwil mroczy mu umysł, dopiero potem jest w stanie wykrztusić pełne żalu „przepraszam”.
zt oboje |
| | | Sponsored content | Temat: Re: Fontanna | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|