|
|
|
| |
Mistrz Gry | Temat: Pokój wspólny dziewcząt Wto Gru 30, 2014 2:54 pm | |
| Pokój wspólny dziewcząt Wszystkie dziewczęta potrzebują chwili swobody, aby po prostu pobyć ze sobą, porozmawiać na błahe tematy i odprężyć się po wyczerpującym dniu. Taką rolę spełnia właśnie pokój wspólny – pełen foteli, kanap i stoliczków, z wielkim kominkiem i kilkoma lampami. Pomieszczenie zostało utrzymane w pastelowej kolorystyce, niebywale przyjemnej dla oka. Lazurowy, puchaty dywan na podłodze, tego samego koloru zasłonki w oknach i urocze obrazy na ścianach zdecydowanie zachęcają by spędzić tu wolną chwilę. |
| | | Amandine Løvenskiold Umiejętności bojowe : III Skąd : Sandnessjøen, Norwegia Rok nauki : VII Wiek : 17 lat Jestem : neutralny Genetyka : wampir Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny
| Temat: Re: Pokój wspólny dziewcząt Wto Sie 18, 2015 10:54 pm | |
| Nic nie interesowało Amandine tak, jak odpowiadanie na zaległe listy. Żadne tam zbliżające się święto Walpurgii, żadne wujaszkowe upomnienia o konieczności sprecyzowania swych poglądów politycznych (na miłość bogów, neutralny to jak najbardziej precyzyjny pogląd!), żadne przypomnienia o zbliżających się galach (urodziny tego, zaręczyny tamtego, do kompletu jeszcze jakiś zgon) oraz propozycje co najmniej dwuznacznych spotkań z odpowiednio wysoko postawionymi Norwegami. Nic, zupełnie nic z tego nie mogło odwrócić uwagi Løvenskiold od zestawu ślicznych słów, który musiała złożyć. Droga Eleno... Papeteria pachniała różami. Pretensjonalnie jak cholera, ale Amandine nie posiadała teraz innej. Zresztą, sama woń była przecież przyjemna, nie był to problem. Przeszkodą były wspomniane już słowa. Bo miały być śliczne, ale... Nieprzesadnie. Uzyskanie takich nie było wcale proste. Matko... Nie pisała do swej mentorki od... Od dawna. Właściwie od dnia, w którym dorosła - jako człowiek - i wyrwała się spod opiekuńczych skrzydeł matki. Najgorsze, pierwsze dni pozbawiania się życia na rzecz życia nazywając dyplomatycznie "niedyspozycją", zwalczyła je, przechorowała i, gdy dane jej było wrócić do Instytutu, niemal wykreśliła z historii. Niemal, bo zupełnie - cóż, to było niemożliwe. Kochana Eleno... Mlasnęła cicho, przesuwając językiem po połowicznie wysuniętych, ostrych kłach. Stale głodna, swe nowe narzędzia zbrodni wciąż traktowała jako ciekawostkę. Cały wampiryzm był zresztą jedną wielką bajką. Historyjką, w którą nie do końca wierzyła - przynajmniej dopóki nie czuła słodyczy i karmazynowego ciepła na języku. Najdroższa kuzynko... Fuknęła cicho, przekreślając kolejny niesatysfakcjonujący ją zwrot. Pisany na brudno list nie wykroczył poza ramy powitania i w takiej ubogiej formie skończył w palenisku pokoju wspólnego. Zmięty w kulkę arkusz przefrunął przez pół sali, katapultowany bladą dłonią z jednego z foteli. Amandine odetchnęła cicho. To nie był dobry dzień na pisanie... Jeśli w ogóle był dobry na cokolwiek. Przewiązując okrywający ją szlafrok ciaśniej, przetarła twarz dłońmi i ziewnęła szeroko. Była sama to mogła, nie? Wymogi kultury mogła schować do kieszeni, podobnie jak zasady bezpieczeństwa związane ze swą nową tożsamością. Kuląc się w gigantycznym fotelu, mogła prezentować swe uzębienie na prawo i lewo, bo też nikt nie miał go zobaczyć. Nie macie pojęcia, jaka to ulga ziewnąć sobie tak po prostu, prymitywnie, bez bawienia się w jakieś skryte, subtelne westchnięcia. |
| | | Claudia Francesca Yahto Umiejętności bojowe : II Skąd : Palermo, Włochy Rok nauki : VII Wiek : 18 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny Zawód : ratuję mangozjebasaki
| Temat: Re: Pokój wspólny dziewcząt Sro Sie 19, 2015 10:23 am | |
| Rzadko bywam w pokoju wspólnym dziewcząt. Zazwyczaj po prostu przez niego, lub obok przechodzę. Nie, żeby przeszkadzała mi obecność dziewcząt, po prostu nie przepadam za nimi w dużych ilościach naraz. Zresztą, one za mną też. Powietrze zawsze jest ciężkie od plotek, które, mimo swojej świeżości, powtarzane kilkakrotnie stają się przeżute i nabrzmiałe, przekazywane z ust do ust. Jest tylko jedna osoba, z którą wchodzę w tryb zmierzłej plotkary. Ale ona na szczęście nie ma wstępu do tego dormitorium. W przeciwnym wypadku niewykluczone, że stałybyśmy się częścią obłudnego tłumu. Ale dzisiaj pokój wspólny jest pusty, nie licząc Amy, zatopionej w fotelu. Co prawda nie widzę jej twarzy, tylko fragment profilu, ale wiem, że to ona. Może to śmieszne, ale poznałam ją po dłoniach. Tak się składa, że mam z nią niektóre zajęcia. I nierzadko siedzi obok mnie. Racząc mnie przyjemną wonią swoich włosów, przez co mam problemy ze skupianiem się na lekcji. Stoję więc w drzwiach i waham się. Miałam iść na salę ćwiczeń, spotkać się z rodzeństwem. Ale. Nic im się nie stanie jeśli raz mnie nie będzie. To znaczy stanie się na pewno, ale niech sobie dziś znajdą inną pomoc medyczną. Wchodzę do pokoju i rzucam moją torbę na progu. - Witaj Amandine. - Podchodzę do fotela i spoglądam na ciebie. Och. Jesteś w szlafroku. Nie będę ukrywać, że mi się to nie podoba. - Potrzebujesz pomocy? - Wskazuję na kominek, w którym nie tak dawno zniknęły papierowe kulki. Wiesz, nie jestem najlepszą pisarką, ale jeśli akurat próbowałaś uporać się z jakąś pracą domową, to chętnie ci pomogę. Mam doskonałą pamięć i to w zasadzie mój główny atut, z którego czerpię garściami, bo poza nim niewiele mam. Urodę, owszem, ale co to zmienia, kiedy nie jestem ani silna fizycznie, ani specjalnie towarzyska, a mój sposób bycia sprawia, że ludzie uważają mnie za wiecznie znudzoną mątwę. To nie prawda, ja po prostu mam taki głos i dobrze, po części nie chcę się po prostu zbytnio angażować w masowe interakcje społeczne, toteż moja twarz i mój ton głosu są moją główną obroną. Ale przy tobie Amandine przesuwam cyniczny tryb na bok, tylko trochę, ale mimo wszystko pozwalam się sobie nawet uśmiechnąć. Masz mnie. |
| | | Amandine Løvenskiold Umiejętności bojowe : III Skąd : Sandnessjøen, Norwegia Rok nauki : VII Wiek : 17 lat Jestem : neutralny Genetyka : wampir Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny
| Temat: Re: Pokój wspólny dziewcząt Sro Sie 19, 2015 7:24 pm | |
| Widok Claudii był tyleż samo nieoczekiwany, co miły. Bardzo miły, bo przecież Amandine już od pewnego czasu nie umiała być na nią obojętną w ten sam sposób, w który była na wszystkich pozostałych. W przypadku Coletti była wręcz absolutnie nie-obojętna. Uniosła brwi w lekko pytającym wyrazie, gdy na myśl jej przyszło, że waha się nazbyt długo. Claudia. Ale ona, Amandine, też. To znaczy, nie była pewna, nie miała prawa być. To tylko luźna myśl, zaskakujący wniosek, którego nie miała zamiaru wypowiadać ani analizować. Potrzebujesz pomocy? Nawet nie wiesz, jak bardzo. Nie masz najmniejszego pojęcia. - Claudia. - Uśmiechnęła się promiennie, nie musząc udawać radości. Szczerze mówiąc, wymuszać ją musiała bardzo rzadko, ale teraz wyraz ten był najszczerszy ze szczerych. Bliskość Coletti była... Miła. Nie mówiąc już o zapachu, który kiedyś ograniczał się do bardzo ludzko wyczuwanej woni szamponu czy perfum, niedawno zaś przerodził się w całą gamę nut, których przedtem nie zauważała. Jeśli więc Włoszka była narkotykiem już przedtem, teraz stała się nową pozycją na uzależniającym rynku. Pozycją, zdawałoby się, zupełnie poza zasięgiem. - Jeśli napiszesz mi list do kuzynki, to jak najbardziej - rzuciła beztrosko, dobrze wiedząc, że Claudia tego nie zrobi. I wcale nie dlatego, by nie potrafiła - w tej chwili na pewno nie poszłoby jej gorzej, niż Amandine. Po prostu nie były tak blisko, by w podobnych czynnościach się zastępować. Na litość wszystkich bogów, od jedynej kobiety, od której nie powinien dzielić jej ani milimetr, oddzielała ją cała rwąca rzeka. Oczywiście, sam dystans fizyczny nie był większym problemem. Także teraz Løvenskiold bez wahania skuliła się jeszcze bardziej, jeszcze bardziej przesunęła w jeden kraniec obszernego fotela, by Coletti mogła zająć ten drugi. Rozmiary mebla nie czynią wprawdzie zajmowania go we dwie osoby czymś szczególnie wygodnym, ale - jakie to ma znaczenie? Mogłyby być blisko. Ramię przy ramieniu, noga przy nodze. Gdzieś w sferze duchowo-emocjonalnej mogły nieporadnie balansować na pełnej kolców i przeszkód granicy, ale w temacie tak prostym, jak lekkie dotknięcia czy spoglądanie sobie przez ramię radziły sobie nieźle. - Wybierasz się gdzieś? - Lekkim ruchem głowy wskazała niehumanitarnie potraktowaną torbę Claudii. Zazdrościła tej torbie. Ta mogła znacznie częściej czuć na sobie dotyk dłoni Włoszki i znacznie frywolniej ocierać się o smukłe ciało ciemnowłosej, niż kiedykolwiek było to dane Amandine. |
| | | Claudia Francesca Yahto Umiejętności bojowe : II Skąd : Palermo, Włochy Rok nauki : VII Wiek : 18 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny Zawód : ratuję mangozjebasaki
| Temat: Re: Pokój wspólny dziewcząt Sro Sie 19, 2015 10:22 pm | |
| Och nie, nie napisałabym listu do kuzynki nawet gdybyśmy znały się lepiej. Nie piszę do własnych kuzynek i kuzynów, nie mam pojęcia, co mogłabym napisać twojej. Chociaż chłodny i kulturalny ton przekazywania informacji jest mi bliski, to na listach wykładam się i leżę jak długa, dopóki mnie ktoś nie podniesie i nie powie, że nie mam obowiązku zwierzania się w sposób korespondencyjny. Może wynika to też z tego, że do mnie nigdy nie pisano. Wszelkie informacje na linii dziecko - rodzic przekazywane były mojemu najstarszemu bratu. Jak byliśmy młodsi zawsze następowało uroczyste odczytywanie wiadomości od ojca. Carlo otwierał list, bardzo ostrożnie i dokładnie, ja siadałam i słuchałam. Rok później do szkoły przyszedł Cezar, a za nim Chiara. Dzieci włoskiej mafii w obcym kraju. Mieliśmy tylko siebie i pokrzepiające elaboraty w ojczystym języku. Norweski był trudny, ale teraz nie sprawia nam już najmniejszego problemu. Za co jestem ogromnie wdzięczna oczywiście, bo bez jego znajomości ominęłoby mnie wiele okazji, aby porozmawiać z takimi fantastycznymi osobami jak Amandine. Chociaż jeżeli o mnie chodzi, to wcale nie musimy rozmawiać. Robisz mi miejsce? To słodkie, bo wiesz, akurat i tak miałam zamiar usiąść. Chciałam cię jednak przedtem zapytać o pozwolenie. Stoję tak na chwilę przed tobą, obserwując, jak się wgniotłaś niemalże w oparcie fotela aby zrobić mi miejsce i powoli wpełza mi na twarz cwaniacki colettiuśmiech. - Nie, już nie. - Odpowiadam zgodnie z prawdą. Należę do bezpośrednich osób i nie widzę sensu w wymyślaniu wymówek, ale rozwijaniu mojej wypowiedzi też nie, chyba, że mnie o to zapytasz. Ale to raczej nie jest ważne, prawda? Siadam. Jednak nie tak, jak zapewne sobie tego życzyłaś. Nie chcę zezować na ciebie, tylko móc swobodnie spojrzeć, bez wykręcania sobie przy tym karku. Lokuję więc głowę na podłokietniku, który znajduje się po twojej stronie, a nogi opieram na drugim, tak, by zwisały swobodnie poza krawędź fotela. Przeszkadza ci to? Nie powinno. Obiecuję, że nie będę cię przygniatać. Splatam dłonie na brzuchu i obserwuję cię. Jakoś ostatnio nie mogłam na ciebie trafić, wiesz. Może to przez szkolne egzaminy, obowiązki, ale mieszkamy w tym samym dormitorium, powinnyśmy, mimo wszystko, mijać się choćby w drzwiach. |
| | | Amandine Løvenskiold Umiejętności bojowe : III Skąd : Sandnessjøen, Norwegia Rok nauki : VII Wiek : 17 lat Jestem : neutralny Genetyka : wampir Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny
| Temat: Re: Pokój wspólny dziewcząt Sro Sie 19, 2015 10:47 pm | |
| Już nie. Zbitek dwóch słów, z których każde mówi co innego. Już, czyli miałaś plany, może ktoś na ciebie czekał, może ktoś cię potrzebował, może... Nie, bo nagle wszystko się zmieniło, bo priorytety uległy przetasowaniu, bo wcześniejsze decyzje przestały mieć znaczenie. Bawiła się myślami, które nie miały sensu, które mogłyby przestać istnieć w jednej chwili. Koncentrowała się jednak na nich po to, by nie koncentrować się na czymś innym. Na kimś innym. Na tobie, Claudio Coletti. Drgnęła, nie dlatego jednak, że zachowanie Włoszki było niezgodne z jej życzeniami. Nie, wzdrygnęła się, bo zgodne było aż za bardzo. To było zaskoczenie, pewna doza niepewności. Powinna się cieszyć, bo przecież tak właśnie chciała. Blisko, tuż obok, na wyciągnięcie ręki. Zamiast tego wahała się, nie była przekonana. To mógł być przecież sen. Tylko jeden z wielu snów. Nawet nie wiesz, jak często mi się śnisz, Coletti. W jak wielu różnych konfiguracjach. Elena pokazała jej kiedyś, jak można kochać. Zdruzgotała średniowieczne ograniczenia obecnej głowy rodu, starła na proch staroświeckie zasady i otworzyła drzwi, których sam wuj nigdy by jej nie pokazał. Elena-matka, Elena-kochanka. Śmiała się, gdy pewnego dnia Amandine z całą powagą, na jaką było ją stać, stwierdziła, że nigdy nie wyjdzie za mąż. Wyjdziesz, skarbie, powiedziała wtedy tysiącletnia, spoglądając na córkę tak, jak patrzyło się na nieopierzone, głupiutkie, naiwne stworzenie. Wyjdziesz i będziesz szalała za tym, któremu się oddasz. Po prostu zrobisz to później. Jeszcze nie teraz. I nawet wtedy będziesz miała prawo do własnych sekretów. Wtedy skapitulowała, teraz jednak z uporem powtarzała sobie, że jedyna osoba, której by pragnęła, jest tuż obok. Za blisko. Czuła jej ciepło, jej zapach i to, jak łatwo byłoby ją mieć. Tak po prostu, bez pytania, bez podchodów i niepotrzebnych komplikacji. Bez rozmów i wyjaśnień, może tylko z późniejszym żalem. Łatwo. Tak łatwo. A jednocześnie zbyt trudno, by mogła się na cokolwiek zdecydować. - Już nie - mlasnęła cicho, smakując dwa słowa. Odwzajemniła spojrzenie, któremu już od jakiegoś czasu nie umiała się oprzeć. Od tygodnia? Miesiąca? Roku? Kogo to obchodzi, to nie było ważne. Po prostu - od kiedyś. Od dnia, w którym musnęła opuszkami palców smukłe plecy Claudii, gdy przypadkowo dotknęła jej egzotycznej, gorącej skóry, gdy zaplątała swe marzenia w czarnych jak noc kosmykach. - Już nie - powtórzyła spokojnie. Kiedyś by się zarumieniła. Karmazyn pojawiłby się najpierw na jej policzkach, a potem, być może, ustach, gdyby w końcu zabrakło jej silnej woli. Teraz jednak nie było rumieńców. Policzki pozostały blade. Tylko oczy skrzyły się jaśniej, bolały wysuwające się kły - tym razem nie wywołane jednak głodem. Przynajmniej nie łaknieniem tego rodzaju. - Zamierzasz więc tracić czas w moim towarzystwie, przepuścić przez palce godziny, które mogłabyś... - Machnęła ręką w poszukiwaniu odpowiedniego słowa, które latało gdzieś nieopodal. - ...mogłabyś spędzić gdzieś indziej. Lepiej. Intensywniej. Z dala od moich nienapisanych listów - parsknęła cicho. Ciepła skóra Claudii drażniła ją, parzyła, ale był to ten rodzaj niewygody, któremu nie sposób było się oprzeć. Zaspokojenie masochistycznego pragnienia, którego nie da się załagodzić inaczej. |
| | | Claudia Francesca Yahto Umiejętności bojowe : II Skąd : Palermo, Włochy Rok nauki : VII Wiek : 18 lat Jestem : neutralny Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny Zawód : ratuję mangozjebasaki
| Temat: Re: Pokój wspólny dziewcząt Pią Sie 21, 2015 11:44 am | |
| Jesteś zaskoczona, Amandine? Czyżbym źle cię odczytała? Nie wydaje mi się, przecież potrafię to rozpoznać. Może problem polega na tym, że nie spodziewałaś się wzajemności? Ze mną sprawa jest bardzo prosta i skomplikowana równocześnie. Długo nie przejawiam żadnego zainteresowania na zewnątrz, a potem po prostu pewnego dnia stwierdzam, że nadszedł czas. Zdaję sobie sprawę, że to może być konfundujące, ale zazwyczaj moje działania lub ich brak są czymś usprawiedliwione. Nie wiem jednak, czy powinnam cię uprzedzić, że rzadko się zdarza, że jakiś afekt zajmuje moją głowę na dłużej? Może nie. Może nie będę tego robić, nie lubię dram, niezręcznych sytuacji i zrujnowanego nastroju. Nie należę do ludzi, którzy ze wzruszeniem ramion łamią serce, ale jednocześnie nigdy nikomu niczego nie obiecuję. Amandine nie bądź śmieszna, gdybym nie chciała spędzić, spędzić, nie tracić czasu z tobą, nie witałabym się nawet. Uśmiecham się, słysząc twoje słowa, jesteś prawie urocza. - Proszę cię, Amandine, żadnych listów nie piszesz. - Te, które próbowałaś wylądowały już w kominku. Nie sądzę, abyś chciała jednak zacząć je od nowa, tym bardziej, że możesz się zająć czymś o wiele przyjemniejszym. Mną na przykład. To miłe, że zakładasz, że spędzimy ze sobą godziny, podoba mi się to nastawienie, jestem jak najbardziej za i liczę po cichu, że nikt nam nie przerwie, a już na pewno żaden Coletti z zakrwawioną rozciętą wargą. Wiesz, nie mogłabym wtedy tak po prostu tego zignorować. To nie leży w mojej naturze, najpewniej więc odstawiłabym ciebie i zajęła się opatrywaniem ran. Rodzina jest najważniejsza. To zdanie towarzyszy mi wszędzie, gdziekolwiek nie pójdę, od dziecka. Nie, żebym się specjalnie chciała stosować, zależy mi tylko na rodzeństwie, cała reszta może się odstosunkować ode mnie. Unoszę rękę i nawijam pasmo twoich włosów na palec, prostując je po chwili i przykładając ci nad wargę. Teraz masz wąsa. Wciąż piękna. -Hej, mała, czemu narzekasz? Mam sobie pójść? - Nie wiem, czy naprawdę jesteś niepewna, jeśli tak, to żaden problem, zabiorę swoją torbę i zostawię cię tu z listami. Zero pretensji, naprawdę, ale proszę cię, nie mów mi takich rzeczy, jeśli nie chcesz, bym pomyślała, że naprawdę się pomyliłam co do twoich intencji. Masz chłodną skórę, jestem do tego nieprzyzwyczajona. Pomimo tylu lat spędzonych w Skandynawii chłód zawsze mnie zaskakuje. Co roku. Chociaż już mi tak nie przeszkadza. Po prostu wysokie buty i golfy każdego dnia są dość niewygodne. |
| | | Amandine Løvenskiold Umiejętności bojowe : III Skąd : Sandnessjøen, Norwegia Rok nauki : VII Wiek : 17 lat Jestem : neutralny Genetyka : wampir Czystość krwi : czysta Status majątkowy : majętny
| Temat: Re: Pokój wspólny dziewcząt Pią Sie 21, 2015 2:04 pm | |
| W przypadku Amandine wyglądało to gorzej, znacznie gorzej. Zaangażowanie. Obietnice. Norweżka nie umiała przeżywa życia na sucho. Nie ufała zbyt szybko, ale gdy już to czyniła, to całym sercem. Przywiązywała się mocno i wyła z bólu za każdym razem, gdy ktoś te więzi odrzucał, rozcinał. Ból, oczywiście, ukrywany był pod butną maską arogancji, co noc wyłaził jednak na wierzch, pogłębiając i tak nienaturalną już bladość dziewczęcia i znacząc jej twarzyczkę grymasami goryczy. Może dlatego więc była ostrożną. Może dlatego wciąż się wahała, choć jej pragnienia i tęsknoty były bardziej niż jasne. - Nie piszę - parsknęła cicho, układając się wygodniej. Kusiło ją, by się przytulić. Nie bronić zawzięcie tych kilku dzielących ich milimetrów, ale przekroczyć je. Objąć Coletti bez pytania i po prostu być. Nie zrobiła tego, oczywiście. Podobna odwaga kończyła się wraz z nocnymi snami. - A powinnam. Kuzynka jest gotowa zacząć się niepokoić i zawitać w Instytucie z inspekcją. Brzmiało jak żart? Nie było nim. Umowa była taka, że Amandine miała się meldować. W malownicze listy wplatać krótkie, dwuznaczne raporty o tym, jak się trzyma i czy potrzebuje pomocy. To miało trzymać Elenę z daleka, ograniczać jej instynkt macierzyński. Na to się umówiły. Løvenskiold nie udzieliła satysfakcjonującej tysiącletnią wampirzycę odpowiedzi już od trzech swoich listów, stąd każdy dzień mógł stać się dniem wizytacji - nie w Instytucie, rzecz jasna, ale przykładowo na jednej z uliczek Måneström. Odynie, nie pozwól. Zatrzymaj ją w domu, choćby i srebrnymi łańcuchami. Bo jeśli nawet przez kilka chwil była gotowa sięgnąć jednak po kartkę i skupić się na starannie kaligrafowanych słowach, tak teraz nie było już o tym mowy. Wraz z kosmykiem włosów w dłoni Claudii znalazła się cała reszta Norweżki. Muśnięcie smukłych palców na zimnej skórze policzka pozbawiło ją zmysłów. - Nie - powiedziała cicho, świdrując Włoszkę błyszczącym spojrzeniem. Imitacja wąsów łaskotała ją, ale ani myślała się od niej uwalniać. Coletti mogła robić z nią wszystko. Wszystko. Żadna niewygodna nie mogłaby sprawić, by Amandine odsunęła się, by ponownie wpuściła między nie jakichś racjonalny dystans. - Dobrze wiesz, że nie. - Dziesiątki znaczeń w jednym prostym stwierdzeniu. Przekaz nigdy dotąd niewypowiedziany, a i teraz daleki od bezpośredniości. Løvenskiold nie umiała być bezpośrednia. Zbyt wielki był z niej w tym temacie tchórz. Elena wiele mogła ją nauczyć, ale nie była w stanie sprawić, by Amandine przestało zależeć - a dokładnie to musiałoby się stać, by Norweżka się ośmieliła. Wobec wielu nic nieznaczących gotowa była niemal na wszystko. Wobec kilku tych, bez których nie potrafiłaby funkcjonować, nie potrafiła uczynić nic. Prawie. Prawie nic. Sięgnęła opuszkami palców ku egzotycznym rysom twarzy Claudii. Jej Claudii? Wciąż wzbraniała się przed podobną oceną. By się nie sparzyć. By nie skrzywdzić się swoim własnym nadmiarem zaufania. A więc - po prostu Claudii. Obrysowując zarys żuchwy Włoszki, znacząc chłodną ścieżkę na ciepłej - gorącej - skórze, odetchnęła powoli. Bardzo powoli. Tonęła. Tonęła w spojrzeniu piwnych oczu. |
| | | Sponsored content | Temat: Re: Pokój wspólny dziewcząt | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|